souvenir
Po krótkim tańcu, który wcale nie był aż taki krótki, wrócili na koc, kończąc splątani w przytulasie. Jacobs sięgnął po telefon przyjaciela, zakończając nagrywanie i robiąc jeszcze kilka zdjęć. Nie przyznał się, że kiedy Nicholas nie patrzył, ustawił to wcześniejsze jako jego tapetę, oraz wysłał kilka z nich sobie. Nikt nie musiał wiedzieć.
- Chciałbym kupić nam coś, co będzie nam o sobie przypominać, wiesz? - powiedział starszy, gładząc kciukiem łokieć Jacobsa, o którego konkluzji tamten zdążył już dawno zapomnieć.
- Nie potrzebuje rzeczy materialnych, żeby o tobie pamiętać - zaśmiał się młodszy, opierając swoje plecy o klatkę Nicholasa.
- Oj, wiesz o co mi chodzi - Położył swoją brodę na głowie. - Jakieś bransoletki, czy coś.
- W sumie, czemu nie.
- No to chodź - ucieszył się brunet, odsuwając lekko Karla, by sam móc wstać.
- Ale, że tak teraz? - zapytał zdezorientowany, planował poleżeć sobie na Armstrongu jeszcze przez jakiś czas.
- No tak, nie ma co marnować czasu.
Jacobs wzruszył ramionami, w sumie przyznając mu racje. Podniósł jego telefon i pomógł przyjacielowi złożyć koc, który aktualnie był tak brudny od trawy, że nawet nie chciało im się go trzepać. Zanieśli go do auta i schowali, udając, że nigdy go nie ruszali.
Pierwszym miejscem, o którym pomyśleli była budka z pamiątkami, stojąca niedaleko ich osiedla. Często były tam ciekawe rzeczy, które w dodatku nie były jakieś drogie. Planowali znaleźć tam coś, co by im się ze sobą kojarzyło. To nie powinno być trudne, po prostu musieli dobrze szukać.
Szybko dojechali na miejsce, mimo że to wcale nie było tak blisko. Nicholas nie chciał wiedzieć, ile przepisów złamał podczas tej przejażdżki, ale jakoś bardzo się tym nie przejmował. Zaparkował auto na pobliskim parkingu i - łapiąc Jacobsa za rękę - ruszył w stronę budki.
Jak się okazało, aktualnie była zamknięta. Chłopak westchnął cierpiąco, zauważając na wystawie ciekawe rzeczy. No cóż, tym razem nic tutaj nie kupią.
- No trudno, znajdziemy coś innego - powiedział szatyn, ciągnąc przyjaciela za rękę, z powrotem do samochodu.
- Gdzie? - zapytał, pozwalając się prowadzić. - Masz jakiś pomysł?
- Możemy pojechać do tego sklepu na rogu szkolnej - zaproponował, klepiąc dłonią dach auta, czym zasygnalizował Nickowi by ten go otworzył.
- W porządku.
Więc pojechali, ale tym razem się udało. Sklep był otwarty i zapowiadało się, że mogą się tam znaleźć ciekawe rzeczy.
Jacobsowi od razu rzuciły się w oczy kolorowe bransoletki. Koraliki w każdym kolorze tęczy wisiały na ścianie, przyciągając swoim urokiem przechodniów. Karl wziął w ręce fioletową i pomarańczową, oznajmując starszemu, że są cudowne i nie obchodzi go jego opinia, bo i tak je kupi. Nicholas nie protestował, ze śmiechem pozwolił mu kupić bransoletki i przyjął fioletową z wdzięcznością.
- To ty nie chcesz fioletowej? - zapytał, zakładając ozdobę na rękę.
- Nie, ja wezmę pomarańczową, bo mi się z tobą kojarzy, a ty weźmiesz fioletową, bo ja lubię fioletowy - wytłumaczył chłopak, również umiejscowując koraliki na ręce. - Pięknie.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiał się starszy, wpatrując się w kolorowe ozdoby, znajdujące się na ich dłoniach.
***
Imagine mieć takie bransoletki ;( Kc super jesteście!! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top