just kidding
Do domu Nicholasa dojechali w zaledwie kilka minut. Jego mama oczywiście zaczęła zadawać im milion pytań, typu: "gdzie byliście przez tyle godzin?". Szybko się z nich wymigali, tłumacząc, że im się śpieszy, choć wcale tak nie było.
Weszli po schodach na piętro, kierując się do pokoju starszego. Wzięli jeden z jego kocy i dwie poduszki, po czym wrócili na dół by zrobić przeszukanie lodówki. Mieli nadzieję znaleźć coś ciekawego, ale jedyną taką rzeczą była do połowy pusta butelka zimnej coca-coli.
- Nic lepszego chyba nie znajdziemy - westchnął Nicholas, zamykając lodówkę. - Jak będziemy wracać, kupię coś na wieczór, okej?
- Złożymy się.
- Nie, ja coś kupię.
- Mówiłem ci, że na jedzenie mi nie szkoda pieniędzy - zaśmiał się młodszy, stawiając uparcie na swoim.
- I tak nie pozwolę ci nic wydać, kupiłeś nam już bransoletki - powiedział twardo, kończąc temat, na co szatyn zrobił naburmuszoną minę. - No nie patrz się tak, koniec kropka.
Jacobs wywrócił oczami, łapiąc rękę bruneta i ciągnąc go za sobą do auta.
- Jesteś strasznie uparty - westchnął Karl, stając przy drzwiach od strony pasażera. - I to w tobie lubię.
- Co jeszcze we mnie lubisz? - zapytał zaciekawiony, otwierając auto i wsiadając do środka.
- Oprócz wszystkiego? Wszystko.
Tym razem starszy wywrócił oczami, odpalając pojazd.
- Sprecyzuj.
- No nie wiem - zaśmiał się szatyn. - Dlaczego miałbym?
- A dlaczego nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Co ci szkodzi?
- Lubię twoją mamę - odrzekł Jacobs, opierając się o fotel i zapinając pasy.
- I tylko dlatego się ze mną przyjaźnisz? - obruszył się, zjeżdżając z krawężnika, na którym wcześniej zaparkował auto.
- Przeważnie - zadeklarował, jednak widząc Nicka, robiącego minę zbitego psa, nie był w stanie dłużej ciągnąć tej gadki. - No dobra, wiesz że żartuję, Kocham cię, idioto.
Armstrong uśmiechnął się zwycięsko, zaczynając jechać w stronę tylko jemu znanego miejsca.
- Ty mnie też, tak? - zapytał Karl, wbijając w przyjaciela wzrok, sugerujący, że lepiej by odpowiedź była twierdząca.
- Tak, tak, oczywiście.
- Nick.
Chłopak w odpowiedzi jedynie się zaśmiał.
***
Zbliżamy się do końca...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top