don't cry

Kiedy o ósmej rano zadzwonił budzik, Jacobs czuł, że chce mu się płakać. Czas rozstania zbliżał się nieubłaganie, a on wciąż nie był na to gotowy. Miał jakieś pół godziny by pomóc Nickowi ogarnąć namiot, a potem musiał wrócić do domu by wziąć prysznic i spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Miał cichą nadzieję, że chłopak zostanie z nim do wyjazdu, chciał mieć więcej czasu, by się pożegnać. 

Jak później uzgodnili, Nicholas pojedzie z nim do jego domu i tam też się wykąpie, podczas gdy Karl będzie się pakował, bo nie było sensu tracić czasu tutaj. Po sprzątnięciu namiotu wsiedli w samochód, do którego uprzednio Armstrong włożył mały plecak z ubraniami i bielizną. Szybko dotarli do domu Jacobsa, witając się z jego mamą, która - zdaniem Karla - wyglądała naprawdę tragicznie. Widać było po niej, że miała za sobą nieprzespaną noc. Chłopak w głębi jej współczuł, choć wciąż nie był w stanie przestać się na nią złościć. 

Poszedł do łazienki pierwszy, obiecując, że będzie się streszczał. Ogarnął się w niecałe piętnaście minut, co w sumie było dla niego dość nowe. Wygonił Nicholasa ze swojego pokoju, każąc mu się ogarnąć, a sam wziął się za pakowanie. Oprócz ciuchów i bielizny spakował całą swoją elektronikę i kilka innych rzeczy, których używał na codzień. Nawet nie zauważył, kiedy wybiła dziesiąta. 

- Karl, musimy jechać, schodźcie już na dół! - poinformowała ich kobieta. 

Jacobs poczuł, jak w jego gardle tworzy się wielka gula. Miał straszną ochotę po prostu się popłakać, ale przecież nie mógł, bo Nicholas prosił go, by już przy nim nie płakał. Nie był pewny czy uda mu się dotrzymać tej niemej obietnicy. 

Zeszli na dół, biorąc ze sobą bagaż Karla. Wsadzili wszystko do bagażnika, który i tak wydawał być się pełny po brzegi. Zamknęli go, opierając się o auto. 

- Nie chcę - powtórzył po raz niezliczony szatyn. I naprawdę nie chciał. Nie chciał wyjeżdżać, żegnać się, zostawiać Nicholasa. 

- Wiem. - odpowiedział starszy, przyciągając przyjaciela do uścisku. - Wiem, słońce, wiem. 

Usłyszeli trzask drzwi samochodowych, co zasygnalizowało im, że mama Karla weszła do środka, i zaraz będą musieli się rozstać. 

- Mogę cię pocałować? - zapytał młodszy, odsuwając swoją twarz od jego szyi. 

- Nie pytaj - odpowiedział Nicholas, układając swoje dłonie na jego policzkach i schylił się, by móc go pocałować. 

Jedyne, co Karl pamiętał z dalszych wydarzeń, były łzy i okropnie bolące serce. 

***

R

ozdział 21 będzie jutro lub wieczorem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top