bubble tea

- Ktoś ma pomysł, gdzie w ogóle idziemy? - zapytał George, chwilę po dwudziestej. 

- Nie wiem, ale o dwudziestej drugiej porywam od was Karla, bo mam zaklepany czas - odparł Nicholas, odwracając się do wyższego bruneta. 

- Jasne, każdy się tego spodziewał - powiedział Will. - Może chodźmy do galerii? 

- Nie mam kasy - jęknął niechętnie Jacobs. 

- Ale masz urodziny - odpowiedział mu na to Nick.

- Ale już dostałem prezent. 

- Ale nie od nas - dodał Alex. 

- Ale mnie wkurzacie. 

- Ale ja nie lubię tego słowa - mruknął Luke, kończąc rozmowę, bo cała reszta zaśmiała się na jego komentarz. 

- No to let's go galeria. 

Jak się po chwili dowiedział Armstrong, miejsce docelowe było naprawdę blisko. Zaczynało mu się bardzo podobać w Greenville, nie żeby miał coś do Orlando.. 

Weszli do środka, wyglądając jak grupa pajacy, ale żaden z nich nie zwracał na to uwagi. Chodzili po sklepach, szukając sobie czegoś, w czym nie wstydzili by się pokazać na mieście. Karl jako pierwszy został przez nich obkupiony, mimo, że prosił by na niego nie wydawali. No cóż, uroki posiadania bogatych przyjaciół.. 

- Dobra, starczy, proszę - jęknął niechętnie, widząc jak Will pokazuje mu kolejną bluzę. - Już nic nie chcę. 

Nicholas jedynie się zaśmiał, wiedząc jak bardzo chłopak nie lubi gdy ktoś na niego wydaje. 

- Pomóż mi - mruknął Jacobs, wtulając swoją głowę w tors starszego. 

- No już, dobra - zgodził się, patrząc rozśmieszony na Willa. - Wystarczy.  

- Jak sobie chcecie - odpowiedział, podnosząc ręce do góry. 

- Chce do domu - westchnął Karl, jeszcze bardziej rozśmieszając przyjaciela.

Wyszli ze sklepu, kierując się do stoiska z bubble tea. Nicholas oczywiście kupił jedno Jacobsowi, jako, że ten tymczasowo był spłukany. Każdy - oprócz Armstronga, który nie chciał herbaty - pił teraz smakowe kuleczki, z uśmiechem na ustach. 

- Jesteście jak dzieci - skomentował, kręcąc głową z dezaprobatą. 

- E tam, przynajmniej umiemy się bawić. 

Karl zaśmiał się, podstawiając przyjacielowi napój pod nos, z tekstem "spróbuj chociaż". Nick oczywiście się zgodził, biorąc rurkę do ust, jednak zaraz potem ją wypuścił, krzywiąc się nieznacznie. 

- Fuj - mruknął, odsuwając rękę szatyna, który na jego reakcje jeszcze bardziej się zaśmiał. 

- Nie wiesz co dobre - rzekł George, wywracając oczami.

- Wy nie wiecie.

- Czy to znaczy, że teraz już mnie nie pocałujesz, bo nie smakowało ci picie? - zapytał Jacobs. 

Brunet zatrzymał się, myśląc nad sytuacją. Stwierdził, że faktycznie Karl ma rację. 

- Ty, dobre pytanie - podsumował, wgapiając się w podłogę zamyślony. 

- Aha, żałosne - obruszył się chłopak. 

***


Uzależniłam się od "Late night talking", help.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top