68

pov Stiles

-Alec i Magnus są razem jak to cudownie. –odezwał się nagle Scott.

-Tak, to prawda. Pasują do siebie, mimo tych różnic. –powiedział Liam, który wraz z Brettem siedzą na ziemi w ogródku.

-Jak to mówią przeciwieństwa się przyciągają. –odezwała się Lydia, która robiła fryzurę Ali.

-Skąd wiedziałeś Stili, że są razem? –zapytała Malia, siedząca koło mnie.

-Przyłapałem ich, jakby li razem. –powiedziałem, wzruszając ramionami.

Dalej średnio brałem udział w rozmowie, słowa do mnie dochodziły, ale nie zostawiając tutaj długo miejsca. Chyba czas w końcu zdradzić blondynowi, kto jest jego wielbicielem.

-W takim razie co robimy? –zapytał Scott, patrząc na każdego. –Wyjawniamy prawdę o nas tamtej paczce?

-W zasadzie w tej sprawie mamy plusy i minusy. –odezwała się Izzy.

-Nasi zakochańce –spojrzała na Aleca i Isaka. – i przyszły również –tym razem spojrzała na mnie.- będą szczerzy ze swoją drugą połówką.

-Ale nie jesteśmy pewni czy możemy im ufać. Skoro sami coś przed nami ukrywają. –tym razem zebrał głos Theo.

I tak rozwinęła się rozmowa, na temat tego. Każdy podawał plusy i minusy tego, że sporo czasu na to straciliśmy.

Nawet nie wiedzieliśmy ani nie przyszło nam na myśl, że właśnie taka sama rozmowa trwa u paczki Newta.

pov Newt

-Ludzie musimy się w końcu zdecydować. –odezwał się Minho, który skończył chwilowe uniesienie. –Mamy rozumieć, że sprawa nie jest taka łatwa, mająca wiele plusów i minusów. Tak jak powiedzieliście, oni też mają tajemnice...

-Ale może jak my im powiemy taki sekret, to oni wtedy też powiedzą swój. –zabrała głos Teresa.

-Może, ale nie możemy aż tak gdybać. –odezwał się Frypan.

-No tak, ale jak nie powiemy to się nie dowiemy. –powiedziała Brenda.

-Chcę być szczery ze swoim chłopakiem. –powiedział Magnus, patrząc na pozostałych. –Wiem, że to nie jest łatwe, ale przez to nie jestem w stu procentach szczery z Alexandrem, ani Even z Isakiem. –dodał.

-Ma rację. –poparłem go z Evenem.

-W takim razie... -zacząłem.

-Powiemy im prawdę, jeszcze dziś. Teresa i Magnus znajdźcie jakieś miejsce, gdzie jest mało odwiedzane czy coś. –odezwał się Minho, swoim głosem przywódcy. Na co każdy przytaknął głową. A wspomniana dwójka ruszyła szukając odpowiedniego miejsca.

Byłem ciekawe co robi tamta grupka. A może wybiorę się do nich. Zrobić niespodziankę Stilesowi. Tak, to znakomity pomysł.

pov Stiles

-Czyli mówimy im o nas? –zapytał ostatni raz Scott.

-Tak. –powiedzieliśmy. Ale synchronizacja nam wyszła.

-No i postanowione. Powiemy im jeszcze dziś. –powiedział. –Możecie jak na razie się rozejść. Będziemy w kontakcie.

-W takim razie dziewczyny idziemy na zakupy!! –krzyknęła Izzy, po czym razem z Ali, Lyds, Malią wyszły z ogródku.

A reszta nawet nie wiem gdzie poszła. W miejscu zostałem ja wraz z Scottem i Theo. Chyba się domyślam, o co zaraz zapytają.

-Kiedy powiesz Newtowi, że to ty jesteś tym cichym wielbicielem? –zapytał Theo, czyli dobrze myślałem.

-Nie wiem. –mruknąłem.

-Myślę, że czas najwyższy powiedzieć. –tym razem zabrał głos Scott.

-Czyli to jednak ty jesteś tym wielbicielem? –nagle usłyszeliśmy kolejny głos. Spojrzeliśmy w daną sprawę, a o ścianę opierał się Newt. Sam nie wiedziałem co czuł, w tej chwili.

-Czyli jednak powiesz już teraz. –powiedział Theo.

-Powodzenia i zostawimy was samych. –powiedział Scott. Razem z Theo weszli do domku.

Między naszą dwójka nastąpiła cisza. Słyszałem kroki chłopaka, a potem jak siada obok mnie. Wyciągnął dłoń i chwycił moją w jego.

-Stiles... czy to ty jesteś tym wielbicielem? –zapytał po chwili, gdzie podniósł mój podbródek abym patrzył na niego. Nie mogłem patrzeć w jego oczy, przecież ja w nich zatonę.

-Stiles proszę... Chcę wiedzieć... Czy to ty? –powtórzył pytanie.

-Tak. –powiedziałem cicho, spojrzawszy mu w oczy. –Od samego początku to byłem ja. A Scott i Theo mi w tym pomagali. Więc nie bądź na nich zły. Przepraszam, że okazałem się to być ja...

-Hej, Stiles. –przerwał mi. –Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tym wielbicielem okazałeś się ty. –powiedział, posyłając mi szeroki uśmiech. –Myślę, że czas na poważną rozmowę. –dodał po chwili. Na co się zgodziłem z nim.

-Pamiętasz nasze spotkanie, w którym dowiedziałeś się kim jest ten f.justin? –zapytał.

-Newt, jakbym mógł zapomnieć o tym dniu. –mruknąłem.

-Pamiętasz swoje słowa, kiedy można rzec, że się żegnaliśmy? –na co kiwnąłem głową, że tak.

–Zapytałem : Co byś powiedział, gdyby prawdą było to, że posmutniałem i w ogóle dlatego, że mi się cholernie bardzo podobasz? – powiedziałem.

-Czemu wtedy to powiedziałeś? –spytał.

-Bo ... -zacząłem, ale przerwałem na chwilę. –Już wtedy mi się bardzo podobałeś. Można powiedzieć, że zauroczyłem się w tobie i poczułem się zazdrosny o niego. –mruknąłem.

-Ja też byłem wtedy w tobie zauroczony. –powiedział równie cicho. –Od tamtej pory, nawet od pierwszego spotkania. Dlatego cieszę się z każdego naszego wspólnego momentu. Szczególnie moment, kiedy wrzuciłeś mnie do wody i co było dalej, po tym jak wstawiłem twoje zdjęcie na instagrama albo podczas zachodu słońca. Każdy moment z Toba czuję, że odżywam i zakochuje się w tobie coraz bardziej. Dlatego cieszę się, że to ty jesteś tym wielbicielem. –powiedział, po czym oparł nasze czoła o siebie.

-Czuję dokładnie to samo co ty Newtie. –mówiłem cicho, z cholerną chrypką, która nagle się pojawiła. –Na początku byłem zagubiony w tym wszystkim. Do tej pory uważałem siebie za stuprocentowego hetero, w końcu żywiłem uczucia i do Lydii i do Malii. Kiedy pojawiały się momenty, że podobał mi się jakiś facet, uznawałem, że to tylko ciekawość czegoś innego. Od pierwszego spotkania bardzo Cię polubiłem, chciałem Cię poznać. Później zaakceptowałem, że jestem dokładnie biseksualny oraz to, że jestem szaleńczo zakochany Tobie, Newtie.

-W takim razie... chyba jest jedno wyjście z tego. –odezwał się Newt, patrząc mi w oczy.

-Tak? Jakie? –zapytałem. Chciałem się z nim podroczyć.

-Myślę, że wiesz o co mi chodzi. –mruknął, był zdecydowanie blisko mnie.

-A wiec Newtie Sephenie zostaniesz moich chłopakiem? –zapytałem.

Blondyn nic nie odpowiedział, ale poczułem jego usta na moich. Całowaliśmy się delikatnie, wkładając nasze uczucia do siebie.

-Myślę, że taka odpowiedź Ci odpowiada. –zaśmiał się Newt, kiedy się od siebie oderwaliśmy.

-Może to powtórzymy? –zapytałem, zagryzając wargę.

-Cholera. –powiedział, po czym usiadł na moich kolanach i wbił się w moje usta.

Czułem się znakomicie, jakby tak miało być. Jego usta idealnie pasowały do moich. Jedną ręką objąłem jego w talii, a drugą zaplątałem w jego cudowne włosy.

Jednak naszą chwilę przerwały nasze telefony. Oderwaliśmy się od siebie, następnie spojrzeliśmy na siebie.

-Czyżbyś dostał sms o naszym spotkanie paczek? –zapytaliśmy równocześnie.

-W takim razie chodźmy. –powiedziałem.

-Jasne. Na szczęście wiem, gdzie to jest. –odparł, po czym zszedł ze mnie. –W drogę, podobno są tam już prawie wszyscy.

-Nie ma nas i dziewczyn. –dodałem.

pov Newt

W tej chwili czułem się jako najszczęśliwszy człowiek na świecie. Szliśmy trzymając się za ręce w odpowiednie miejsce. W sumie myślę, że to dobrą decyzje podjęliśmy i mam nadzieje, żebyśmy tego nie pożałowali.

W końcu po kilku minut byliśmy na miejscu, rozdzialiśmy się. Gdzie stanąłem koło Minho, za to Stiles koło Scott. Krótko po nas przyszły dziewczyny, gdzie stanęły przy swoich. Oczywiście Ali obok Scotta, a Lydia i Malia obok Stilesa, za to Izzy stanęła obok Aleca.

-Musimy Wam coś powiedzieć. –zaczął równocześnie Minho i Scott.

-To może wy zacznijcie. –znowu odezwali się równocześnie. Nieźle. Spojrzałem na Stilesa.

-Coś czuje, ze będzie nieźle. –odezwał się Jug.

-Istnieje świat nadprzyrodzony. –powiedzieli po raz kolejni jednocześnie.

-Co?! –znowu.

-Dobra czekajcie... Wiedzie, że istnieją nadprzyrodzone istoty? –zapytałem robiąc krok w ich stronę.

-Nawet bardzo. –mruknął Stiles. –Wiemy od 3 lat? Cos koło tego. A wy?

-Też jakoś w tych rejonach. –powiedziałem patrząc na niego uważnie.

-W każdym razie.. –odezwał się Minho. – Ja, Frypan, Even i Newt jesteśmy wilkołakami, Magnus czarodziejem, Teresa druidem, a Brenda zwykły człowiek.

Spojrzałem w stronę Stilesa, wyglądał na zaskoczonego, kiedy usłyszał moje imie. Posłałem mu lekki uśmiech.

-W naszym stadzie są wilkołaki, kojotołak, chimera, banshee, zwykli ludzie, którzy niektórzy jednocześnie są łowcami, do tego nieobecni kitsune, druid oraz prawdziwy alfa. –odezwał się Stiles.

-Prawdziwy Alfa? –zapytał Frypan, było po nim widać zaskoczenie.

-Tak. –odezwał się Alec.

-Dlaczego nie rozpoznaliśmy po nich zapachu? –spytał Liam do swoich.

-Umiemy maskować. Ale wy też najwidoczniej. –odezwał się Even.

-W każdym razie powiedzenie prawdy nie wyszło nam źle. –podsumowała Teresa.

Nagle znów się zrobiło ciemniej, gdzie mogliśmy odczuć niezbyt pozytywne emocje. Spojrzeliśmy na siebie. Każdemu wilkołakowi oraz chimerze, kojotołakowi zaświeciły wilcze oczy, Teresa i Magnus zamknęli oczy, Lydia zacisnęła usta, Alec oraz Izzy i Ali chwili za coś. Isak i Brenda byli przerażeni. A Stiles był przerażony, jednak również zamknął oczy. Po chwili jednak przestało i wróciło do normy.

-To coś już tutaj jest. –powiedziała Lydia.

-Co? –zapytała Teresa.

-Coś bardzo złego. –odpowiedziała Lydia. –I niedługo się coś wydarzy.









♥♥♥

Przepraszam Was, ale moja wena tutaj odeszła, a nawet tak bardzo chciałabym skończyć ten ff, to nie potrafię, bo utknęłam.

Ale postaram się napisać końcowe rozdziały i wtedy będą pojawiały się szybciej rozdziały. Żeby tylko wróciła wena...

Nawet nie wiecie jak mi się przykro robi, że nie potrafię dawać wam często rozdziały i zwyczajnie skończyć jej.

Powiedźcie co u was?

Ile was tutaj zostało?

Czy jest sens jakiś dalej tkwić w tym?

Miłej nocy ♥ Miłego dnia ♥ (zależy kiedy to czytacie)

Kocham Was ♥

Do kiedyś :*


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top