10. Rywalizacja braci

Lanišek samotnie oczekiwała przyjścia Domena, nie wiedziała jednak, jakie intrygi knuje Peter, za jej plecami, powoli niecierpliwiła się, że chłopaka tak długo nie ma. Nie usłyszała nawet kiedy do pokoju wszedł 21 latek, wyglądał na zamyślonego.

- Wszystko w porządku Domen? Wyglądasz jakbyś nad czymś myślał - tą niezręczna ciszę, przerwała Zuza.

- Nie, wszystko jest spoko, wydaje ci się - uśmiechnął się, dziewczyna jednak nie do końca chciała wierzyć słoweńcowi.

- Więc, co mi chciałeś powiedzieć?

- No dobra, mam dwa wyjścia, albo jej mówię, co naprawdę do niej czuje, albo posłucham się mojego kochanego brata i zrobię to, co mi rozkazał. Jestem debilem - pomyślał. Szatyn podszedł do blondynki na bardzo niebezpieczną odległość, Lanišek lekko zaskoczyła postawa słoweńca, jednak ciekawość wzięła górę, i chciała zobaczyć dalszy rozwój wydarzeń.

- Ja... chcę się ponieść z tobą - powiedział seksownym tonem, przegryzając delikatnie płatek ucha dziewczyny. Zuza, lekko drgneła, ale podobała jej się ta pieszczota. Domen, nie omijał każdego zakamarka dziewczyny, tym samym doprowadzając słowenka do cichych pomruków. Seks z Peterem, nie był taki, jak z Domenem, nie było tej chemii, tego uczucia, z nim było inaczej. Domen, delikatnie zbliżył się do ust Lanišek, delikatnie je całując, żeby zaraz ich pocałunek przerodził się w głębszy. Powoli pozbywali się swoich ubrań, oboje wiedzieli, że ta noc, bedzie należeć tylko do nich.

***

Następnego dnia, słowenke obudziły wpadające do jej pokoju promienie słoneczne. Leniwie otworzyła powieki, rozglądając się po pokoju, nie było nawet śladu po Domenie, tak poprostu sobie poszedł, bez żadnych wyjaśnień? Lanišek, jednak nie bardzo się tym przejęła i zaczęła się ubierać, aby zdarzyć na posiłek. Brzuch, bardzo dawał o sobie znak, gdy Zuza, była gotowa, zamknęła swój pokój, i z uśmiechem na ustach, witała się z mijającymi skoczkami, ci jednak odpowiadali jedynie uśmiechem. Kiedy dziewczyna, dotarła już na stołówkę, pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to pyszne naleśniki w polewie czekoladowej, bez wahania, wzięła duża porcje, bo dlaczego miałaby sobie żałować, i usiadła do stolika słoweńców, akurat tak się złożyło, że siedziała na przeciwko Domena.

- Część - odezwał się nie parząc na nią. Lanišek, nie rozumiała, reakcji chłopaka.

- Hej - dodała bez entuzjazmu. Tą niezręczna ciszę, przerwało przyjście Petera, odrazu gdy zauważył słowenke, w towarzystwie jego brata, postanowił wkroczyć.

- No prosze, kogo my tu mamy, mojego brata ogiera, i dziewczynę która dała się przelecieć mojemu bratu! Gratuluję bracie! - poklepał go po plecach, Domen nic się nie odezwał, tylko skubał sałatkę na swoim talerzyku. Zuza, jednak nie rozumiała o co chodzi Peterowi, i skąd wie, co wczoraj między nimi zaszło?

- O co ci chodzi? Skąd ty niby...

- Wiem, że się bzykaliście? A co obiecał, że będziecie do końca życia razem? Naiwna istotko, on przyjaźnił się z tobą, bo chciał cię zaliczyć - Zuza nie czuła oburzenia, i łez które zbierały się w jej oczach, wstała z miejsca patrząc się na szatyna.

- To prawda? - cisza - Pytam czy to jest prawda? - Domen wiedział, że dziewczyna, musi tak myśleć, bo o to właśnie chodziło Petwrowi, żeby zraziła się do niego. Bolało go to, bo jemu naprawdę zależy na siostrze Laniška. - Wiesz co ci powiem, odwal się, nie chce cie znać! - i wybiegła, nie czekając na reakcje chłopaka. Domen był zły na siebie, że posłuchał się brata, nie tak powinno się postępować, z osobą która się kocha. Po wszystkim, uśmiechnięty od ucha do uchu Peter, podszedł do niego.

- Możesz być spokojny, twoja kariera jest bezpieczna, a teraz wybacz, ale idę pocieszać wybrankę twojego serca - puścił mu oczko, Domen wiedział, że nie może już nic z tym zrobił, stracił Zuze na zawsze, a najgorsze, że ona może się zbliżyć do Petera, a to on był najbardziej fałszywy, miał jednak cichą nadzieję, że to wszytsko się ułoży, i dziewczyna mu wybaczy. Musi być dobrej myśli, bo to ona skardła jego serce. Nie chciał żadnej inne, chciał ją, i o nią zamierzał walczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top