Rozdział 10

Bracia o czymś sobie gadali, a ja próbowałam w ciągu dalszym nie zasnąć.

Bym podeszła do Marcusa, ale nie chciałam jeszcze poznawać jego rodziny, to nie czas na to.

Może kiedyś jak będę chciała z nudów pojechać do niego na kilka tygodni.

To tylko kilkadziesiąt set kilometrów w tamtą stronę.

Tylko.

Zaraz... Ze co? Chyba aż kilkadziesiąt kilometrów. Nie wiem, co mi się ubzdurało w głowie.

W tym momencie dostałam wiadomość od kogoś.

Zerknęłam na telefon i była to wiadomość od Marcusa. Szybko zerknęłam na chłopaka, a on się na mnie patrzył, uśmiechnęłam się co oddal.

W wiadomości pytał się, czy będę chciała w nocy przejść się z nim po mieście, by zobaczyć jak wygląda. Zgodziłam się. Uwielbiam wygląd tego miasta w nocy.

Będę musiała się wymknąć z domu, by rodzice mnie nie przyłapali i by nie gadali tego rodzeństwu.

Od razu by rozpoczęli pytania odnośnie jego i tak dalej. W najgorszym scenariuszu to Tomas idzie wygadać coś Marcusowi, mimo iż to jeden z swataczy.

- Dobra idzie teraz na prawdę Marcus tutaj - odezwał się Diego.

- Co?

- No, idzie do nas Marcus.

Zerknęłam na ich koc, i naprawdę szedł do nas wspomniany chłopak.

Gdy podszedł do nas, uśmiechnął się i się odezwał.

- Hej. Moi rodzice chcieli cię poznać, ale nie wiem, czy to odpowiednia pora na to - powiedział i zaśmiał się, a ja wraz z nimi.

- No mogę poznać, ale zapewne teraz wyglądam tragicznie.

- Bardzo, wory pod oczami to nie najlepsze połączenie z opalenizną- powiedział Tomas ze swoim kpiarskim uśmiechem.

- Zamknij się - powiedziałam zła do brata.

Marcus się zaśmiał i popatrzył znów na mnie.

- To jak? - zapytał się chłopak.

- Zaraz pójdę z tobą do twojej rodziny, ale poczekaj.

Pokiwał głową i dosiadł się na naszym kocyku.

Ja znów schowałam głowę w nogach. Chciało mi się szczerze bardzo spać teraz, ale to wczesna pora na to.

Po chwili podniosłam głowę i pokiwałam głową.

- Dobra, możemy już iść.

- Okej.

Wraz z Marcusem wstałam i poszliśmy do jego rodziny.

Gdy znaleźliśmy się kolo nich, przywitałam się ładnie, żeby mieć już jakiegoś plusa w ich oczach.

Nie wiem czemu, ale bardzo mi na tym zależało.

- Dzień dobry państwu. Jestem Sofia Sánchez.

- Cześć Sofia, milo cię poznać. Marcus trochę już o tobie opowiadał - odpowiedziała mi jego mama.

Pokiwałam niepewnie głową.

- Mamo, musiałaś?

- Tak. Wiesz, przed dziewczyną matka zawsze musi synowi zrobić wstyd.

- Zapewne moja też by to samo zrobiła gdyby Marcusa poznała, mimo że to bracia więcej o tobie mówili niż ja o tobie - powiedziałam do mamy chłopaka i do niego samego.

Zaśmialiśmy się.

Nagle poczułam, jak ktoś mnie podniósł. Zerknęłam na osobę, która to zrobiła i się okazało, że to Marcus.

- Zostaw mnie!

- Nie, nie.

Po tych słowach zaczął iść prosto do morza. Nie, nie.

- Marcus! Nie mogę się kąpać! Zostaw mnie kuźwa!

Chłopak natychmiast się zatrzymał i popatrzył na mnie.

- A czemu to?

- Mam okres, więc nie mogę pływać.

- Okej.

Marcus mnie postawił powoli na piach i wtedy mi się przypomniało ze bracia nie daleko nas siedzą.

- Mam nadzieję, że cię bracia nie zabiją teraz.

- A czemu mają mnie niby zabić? - zapytał niczego nieświadomy Marcus.

Tomas i Diego się na nas patrzyli. Mimo że nie mieli wypisanych emocji na twarzy, wiedziałam, iż w domu zaczną rodzicom o tym co teraz się stało gadać.

- Ogólnie jak wrócę do domu i nie odezwę się do godziny dzwudziestej pierwszej, to wiedz, że zmarłam z zażenowania albo zabita.

Usłyszałam śmiech Marcusa.

Boże, jaki on ma ładny śmiech. Cały on jest piękny.

Zaraz co.

O czym ja już myślę. Ja przecież ledwo go znam, nie mogę się tak szybko zakochiwać.

Porozmawialiśmy jeszcze trochę i się pożegnaliśmy, ponieważ jak mnie wołali bracia mama dzwoniła abyśmy wracali do domu bo tak długo nie zdrowo jest siedzieć tutaj.

No jasne. Opiekuńcza mamuśka.

Podczas drogi do domu pisałam z moimi ukochanymi przyjaciółkami. Bracia akurat mnie pilnowali, abym nie przywaliła w jakiś słup albo by nic mnie nie rozjechało.

Milutko.

Chociaż, może pilnują mnie by potem nie odwiedzać mnie na cmenatrzu i żeby nie mieć mnie na sumieniu?

Jak tak to bardzo dobrze. Bym im po śmierci przychodziła nawiedzać i straszyć.

Będąć w domu zaszyłam znów się w pokoju zaczynając czytać kolejną książkę.

Jestem pod wrażeniem, że nie weszłam w zastój czytelniczy po tym nocnym maratonie czytania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top