28

Do jego domu miałam 10 minut pieszo , ale zeszło mi dziś troszkę dłużej. Mark mieszkał po drodze do niego więc wybrałam dłuższą drogę . Jeszcze mi brakowało aby mnie zauważył i zabronił mi tam iść, a ja dziś chcę się świetnie bawić , kto wie może w końcu sobie kogoś znajdę . Kogoś kto nie będzie mnie traktować jak dziecko , które jest z porcelany. Może straciłam pamięć, ale chcę się bawić. Z takim zamiarem wchodziłam do domu Justina. 

- O hej , jesteś myślałem ,że się rozmyśliłaś - mówi Justin przytulając mnie do siebie.

- Jasne ,że nie. Jestem tutaj aby się bawić - mówię uśmiechając się do niego.

- tak? To chodźmy po napój dla ciebie i od razu idziemy się bawić - Szybko wypiłam sok z domieszką alkoholu i zostałam pociągnięta na parkiet i zaczęłam się świetnie bawić razem z Justinem cały czas się wygłupiałam i śmiałam. 

-Nie wiedziałem ,że potrafisz się tak bawić - mówi Justin , kiedy jesteśmy w kuchni bo zaschło mi w gardle. 

- A co , uważałeś mnie za sztywną tylko dlatego ,że nie piję tak dużo alko?

- Nie , tylko po tym co cię spotkało , myślałem ,że ....

- Dobra skończ , nie było tematu - mówię uśmiechając się do niego , a przy okazji wlewając sobie soku do kubka.

- Popatrzcie , kogo my tutaj mamy- mówi Luke

- Siema stary, myślałem ,że nie przyjdziesz - mówi Justin

- No cóż , chciałem się wyluzować i odpocząć...

- Tutaj odpocząć ? - pytam i śmieję się z niego - Chyba pomyliłeś adresy .

- Nie dałaś mi dokończyć ...

- I nie dam bo wybacz ,ale idę szaleć , idziesz Justin? - pytam, a ten łapię mnie za rękę i prowadzi na parkiet znowu zaczynamy się świetnie bawić , ale cały czas czuję na sobie jego wzrok . Gdy spojrzałam w jego stronę to perfidnie się do mnie uśmiechnął i gapił się dalej. Przestałam się nim przejmować i bawiłam się dalej.  

- Justin gramy w butelkę , idziesz ? - pyta go jakiś chłopak 

- Jasne, idziesz ze mną Em? 

- Jasne, popatrzę z boku - mówię do niego 

- O święta Emilii nie będzie grała z nami bo się boi.- mówi Luke

- Ja się boję? Nie mam czego ale te gry nie są dla mnie. 

- No tak zapomniałem Nasza mała Emilka nie piję alkoholu bo boi się postawić ojcu ...

- Skończ , i tak nie zagram z wami, nie wiem co chcesz przez to osiągnąć. Nie rób już siary i odczep się ode mnie . - mówię biorąc drinka i wychodząc na taras. Podziwiałam gwiazdy i rozmyślałam nad całą sytuacją . Nad całym moim życiem. 

- Możesz mi powiedzieć , dlaczego całowałaś się z Lukiem , skoro go rzekomo nie znasz? - pyta Justin już lekko wstawiony.

- Słucham? Ja z nim? To jakiś żart? - mówię wstając i zostawiając go samego - A tak przy okazji, to nie twój interes. 

Wchodzę do środka i od razu kieruję się do kuchni w poszukiwaniu Luka , ale go tam nie zastaję , pytam paru osób czy go nie widziano , ale tutaj też pudło. Weszłam na górę i sprawdzam po kolei pokoje , ale każdy jest pusty . Zostały ostatnie drzwi i już słyszę ,że on tam jest . Z impetem otwieram drzwi 

- Co ty sobie wyobrażasz mówiąc ,że się z tobą całowałam . ? 

- Sory bardzo , ale przeszkodziłaś nam , więc wróć później. - mówi Luke i dalej zaczyna całować jakąś laskę . 

- Nie wyjdę , ale nie przeszkadzaj sobie . Poczekam tutaj- alkohol zaczynał dawać o sobie znaki.

- Czemu ty zawsze musisz mnie denerwować ? - pyta - A ty wyjdź . Dobra jak jesteśmy sami to powiem ci, że nie kłamałem . Całowałaś się ze mną . Masz tutaj zdjęcie 

Widzę siebie i Luka całujących się . 

- Nie wierzę , ci . To musi być foto shop. Jaki ty,  masz w tym cel , aby uprzykrzać mi życie czy co?  

- Nie chcę ci uprzykrzyć życia , po prostu chcę ci pokazać , że się znaliśmy wcześniej i to bardzo dobrze. Zagrajmy w grę ja powiem ci co wiem na twój temat, jeżeli to prawda to pijemy razem a jak się nie zgadza to piję tylko ja . 

- Dobra . - mówię, a on wyciąga butelkę wódki 

-Zaczynam. Jak się uśmiechasz to robią ci się dołeczki .  

- Zgoda - mówię i piję łyka , który mnie pali nie miłosiernie w gardle .- Ale to każdy wie , bo to widać .Daj coś czego nikt nie wie.

-Teraz bardzo rzadko się uśmiechasz i nie robisz tych dołeczków. Następne. Masz uczulenie na ananas i kokos . 

- Skąd ty to wiesz? - pytam a Luke piję i podaję mi wódkę . Sama robię to samo . Już czuję tego skutki . 

- Raz przy obiedzie spuchłaś na twarzy i zemdlałaś . W szpitalu twój tata powiedział nam ,że masz uczulenie. 

- Mój tata? To ty go znasz? 

- Nie , ale miałem okazję się z nim spotkać i chyba nie zrobiłem dobrego wrażenia. Kolejne , masz bliznę na lewym pośladku , bo w dzieciństwie usiadłaś na gwoździu.  

- Łał , skąd ty to wszystko wiesz? Musieliśmy być bliskimi przyjaciółmi . - mówię biorąc kolejnego łyka i już wiem ,że mam dość.

-Ja wiem jeszcze więcej  . Nie byłem twoim przyjacielem tylko chłopakiem  Emilii , tylko szkoda ,że mnie nie pamiętasz . - mówi, a mój organizm odpłynął 

- Widocznie nie byłeś wart zapamiętania - Odpłynęłam do końca 

LUKE

Ostatnie słowa , które wypowiedziała zbolały jak diabli. Nie byłem idealny wiem o tym ale ja także przeżyłem te rozstanie . Cały czas nie mogę uwierzyć ,że ona po 6 miesiącach od naszego rozstania próbowała się zabić . Nie wiem czy zrobiłem dobrze wracając, ale zrobiłem to dla niej bo mnie o to prosiła .

Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Michaela. 

- Stary czy ty wiesz , która jest godzina? - pyta

- Wiem , ale potrzebuję podwózki do domu. 

- To wezwij taksi , a mi daj spokój . 

-- Poczekaj, Tu nie chodzi o mnie tylko ,że Emilii odpłynęła nawalona w szkop,a sam nie dam jej wsadzić do samochodu 

- Coś ty zrobił debilu? Najebałeś naszą Emilii? Miałeś nie zbliżać się do niej...

- Dobra skończ swoje kazania , nie chcesz mi pomóc to nie zadzwonię do kogoś innego.

- Daj adres i poczekaj na mnie . 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top