XXXIII
Tego samego dnia, kiedy Sukuna i Megumi zostali nakryci, a w konsekwencji został nałożony na nich celibat, para postanowiła spędzić ze sobą czas poza domem Fushiguro. Sam Toji zaaprobował ten pomysł, gdyż dwójka już dostatecznie namieszała w kuchni i sypialni rodziców młodszego z nich. Do mężczyzny nadal nie dochodziło, że jego własny syn i jakiś frajer w jego łóżku... Co im strzeliło do głowy, nad tym wciąż myślał śniadoskóry...
Tymczasem Megumi śmiało szedł za rękę z szatynem, podziwiając cuda natury, a wtedy Sukuna podziwiał młodszego. Dwójka czuła się przy sobie dobrze, chociaż nie rozmawiali zbyt często, co tylko potwierdzało ich komfort. Nagle brunet stanął, po czym wtulił się w starszego, a wtedy rzekł łagodnie:
- Sukuna...
- Tak, szczeniaczku? - zaśmiał się szatyn, zerkając na młodszego.
- Pójdziemy do ciebie?
- Masz jeszcze ochotę, Megumi?
- Nie... - aż uśmiechnął się głupio, patrząc w bok - Po prostu jakoś nie chce mi się spacerować...
- Możemy iść coś zjeść czy coś... Naprawdę chcesz marnować czas w domu?
- Nie jestem głodny. Chyba, że ty... - spojrzał mu w twarz uważnie.
- Może i coś bym zjadł... - uznał, po czym dodał pewnie - Ale jeśli ty też coś sobie weźmiesz.
- Sukuna...
- Przecież nie będę sam jadł...
- Zjemy coś u ciebie...
- Jak chcesz.
Po czym dwójka szybko się wróciła do auta, którym pojechali prosto do domu starszego i jego brata. Tam jednak Megumi doznał przemiany, gdyż ledwo weszli do domu, a chłopak już popchnął starszego prosto na kanapę, na którą ten opadł plecami. Zaraz poczuł na sobie ciężar młodszego i jego zwinne ruchy, kiedy w tym samym czasie błądził już gorącymi wargami gdzieś przy szyi ukochanego. Szatyn odruchowo odchylił głowę do tyłu, mrużąc oczy, a przy tym uśmiechał się lekko i odruchowo wsunął dłoń we włosy bruneta.
- Megumi... - zamruczał Sukuna, oddając się przyjemności - Mówiłeś, że już nie masz ochoty...
- Zmieniłem zdanie... - wyszeptał, idąc wargami coraz wyżej, aż doszedł do ust śniadoskórego, w które wpił się zachłannie, jednocześnie wsuwając dość zimne dłonie pod spód bluzy starszego, na co ten aż drgnął.
- Chcesz... - wydyszał w przerwie - Chcesz złamać nasz zakaz, skarbie?
- Mam go w dupie - westchnął z wyrzutem, sięgając palcami do rozporka Ryomena.
- Czekaj, Megumi... - nagle podniósł się na łokciach, nieco zsuwając z siebie młodszego - W domu jest Yuuji...
- To chodźmy do twojego pokoju - uśmiechnął się niewinnie, a jednocześnie wymownie, kontynuując dziki wir czułości wokół ciepłej skóry szatyna - Będę cicho, obiecuję... Nawet nie zauważy, że coś robimy...
- Megumi, ty pieprzony słodziaku! - warknął, chociaż sam uniósł kąciki ust z rozczuleniem, kiedy pieszczotliwie potargał mu włosy.
Zgodnie z pragnieniem bruneta, para szybko, prawie bezdźwięcznie pobiegła do pokoju Sukuny, po czym natychmiast skoczyli na łóżko, gdzie kontynuuowali swoje pieszczoty. Uśmiechali się do siebie, kiedy ich oddechy niespodziewanie przyśpieszały, prawdopodobnie z ekscytacji, a przy tym oddawali sobie zalotne muśnięcia i zachłannie ściągali z siebie wcześniej rozpięte kurtki. Następnie Megumi na chwilę zatrzymał tę rozkosz, aby pośpiesznie pozbawić starszego bluzy oraz koszulki, a wtedy mocno wsunął dłonie na jego łopatki, przyciągając go do siebie. Teraz znów zaczęli ocierać swoje ciała, nawzajem zarażając się rosnącym podnieceniem. Przez chwilę nawet wymieniali ślinę, napierając na siebie coraz bardziej, aż nagle Sukuna przesunął rozgrzany język niżej, na wrażliwą szyję Fushiguro. Na samym wstępie zalał go lawiną gorących pieszczot, na co ten wręcz odchylił głowę do tyłu, mrużąc oczy oraz przygryzł wargę. Wtedy również błądził dłońmi po ciepłych plecach ukochanego, na granicy szaleństwa, wszak z każdą sekundą było mu coraz przyjemniej w objęciach starszego. A czując, że ten odważnie wkłada mu ręce pod górną odzież, aż napiął mięśnie, zaczynając powoli poruszać ciałem w rytm rozchodzącej się po jego ciele rozkoszy. Sukuna dotykał bladoskórego delikatnie, lecz przy tym był niesamowicie dokładny, czym perfekcyjnie zdobywał chłopaka... Szczególnie, gdy jego zwinne palce zaczęły krążyć wokół sutków młodszego. Aż uśmiechał się filuteryjnie, kiedy zauważył, z jakim oddaniem na to wszystko reaguje rozpalony Megumi. Brunet był wniebowzięty, pozwalając już sobie na nieznaczne westchnięcia, jakie zresztą ciężko było mu zatrzymać.
Nagle Ryomen oderwał się od młodszego, uprzednio sprowadzając go do pozycji siedzącej. Już wtedy Megumi spoglądał na niego z widocznym podnieceniem na twarzy, które pięknie barwiło wypieki chłopaka, a do tego nieznacznie mrużył powieki. Ten widok totalnie rozbrajał starszego, przez co nie mógł się powstrymać i złapał niebieskookiego za gorący policzek, po czym wpił się w jego wargi. Fushiguro bezbronnie uległ szatynowi, samemu przesuwając niepewnie dłonie po jego spiętych ramionach. W końcu to wszystko także działało na ciało sportowca...
Po dłuższej chwili Sukuna z lekkim trudem opuścił słodkie usta młodszego, ale tylko po to, aby za chwilę ściągnąć z niego wszystko na górze, a następnie wtargnąć ręką na plecy chłopaka i przyciągnąć go mocno do siebie. Brunet aż drgnął, ale zaraz powtórzył, czując, jak wargi jego kochanka zmysłowo suną coraz niżej po jego rozpalonej, stale drżącej skórze, aż sam złapał go gdzieś za opalony kark.
Niespodziewanie odchylił głowę do tyłu, opuszczając słabe powieki do końca, gdy język Sukuny z taką pasją pieścił jego czułą strefę na brzuchu, ale w ten sposób idąc coraz wyżej... Starszy z bezczelną śmiałością wielbił ciało bladoskórego, a w tym czasie mocno naciskał ciężką ręką na jego plecy, dostarczając tym dodatkowych wrażeń ukochanemu. Za to, gdy najechał na jeden z jego sutków, wtedy już namolnie go drażnił z pomocą warg, przez co Megumi mimowolnie przesunął dłoń prosto we włosy szatyna, a do tego skrzywił twarz z przyjemności krążącej po jego organizmie. Sam coraz odważniej wypychał klatkę piersiową, aby dać starszemu jeszcze więcej miejsce do popisu, z czego ten chętnie korzystał.
- Ach, Sukuna... - wystękał na wydechu brunet, pociągając szatyna na pościel - Zjedz mnie...
- Wtedy bym zachorował na cukrzycę, skarbie... - wyszeptał podnieconym głosem, gdy przysunął wargi za ucho młodszego - Ale nawet ta opcja nie jest w stanie mnie odciągnąć od tego pomysłu...
- Kocham cię, Sukuna... - również wyszeptał, zachłannie przyciągając go za włosy do swoich ust.
Megumi nie dążył do pocałunku, chociaż ich wargi stykały się, przy czym wymieniali ciężki oddech. Za to brunet teraz odważnie spoglądał w ciemne oczy Sukuny, z których czytał niesamowicie onieśmielające uczucia, a przy tym drugą ręką trzymał go pod żuchwą, czemu starszy się nie opierał.
- Zakazany owoc smakuje najlepiej... Czyż nie, Megumi? - nagle zaśmiał się, odwzajemniając spojrzenie, choć jego było zdecydowanie pewniejsze.
- Co masz na myśli? - spytał nieco urwanym głosem, bo Sukuna właśnie ocierał swoje krocze o jego.
- To, że nie możemy tego robić, jeszcze bardziej cię podnieca, Megumi... - nagle zmienił biodra na rękę, uprzednio rozpinając spodnie młodszego, także teraz poruszał dłonią pod spodem.
- To nie tak... - spojrzał w bok, mimo wszystko oddając się pieszczotom w spodniach - Tyle razy nam przerywano, a, gdy już to zrobiliśmy... Czułem, że to za mało dla mnie... Chcę cię poczuć jeszcze, Sukuna...
- Mam nadzieję, że tym razem poczujesz mnie dostatecznie dobrze...
- Nie bądź dla mnie delikatny...
- Więc chcesz, żebym pchał cię tak mocno, że nie będziesz w stanie chodzić? - uśmiechnął się wymownie.
- Sukuna... - poczuł jak go przechodzą ciarki na te słowa.
- Dobra, zrozumiałem, Megumi...
- Nie, Sukuna! Nie bądź dla mnie aż taki...
- Spokojnie, szczeniaczku... - zaśmiał się, po czym pocałował go w czoło - Nie zrobię niczego, czego byś nie chciał. Mi jest dobrze, gdy tobie jest...
Megumi aż uśmiechnął się, po czym objął jego kark rękoma, przyciągając go do swoich ust i rozpoczynając czuły pocałunek. Sukuna na tym skorzystał i zwinnie ściągnął z młodszego spodnie, po czym już w dwójkę zrobili to samo z ubraniem Ryomena.
Potem śniadoskóry szybko zeskoczył z łóżka, żeby sięgnąć do jednej z szuflad po wiadomą rzecz, a wtedy Megumi wpadł na wspaniały pomysł i schował się pod czarną kołdrę.
- Teraz mnie nie znajdziesz! - zawołał brunet z lekkim śmiechem, jakby nagle zmienił osobowość.
- Megumi... - szatyn odwrócił się w stronę łóżka, kręcąc głową i uśmiechając się pobłażliwie - No nie wiem, gdzie ty możesz być...
- Chcesz podpowiedź?
- No dawaj.
Wtedy niespodziewanie z kołdry wysunęła się dłoń trzymająca bokserki, jakie za chwilę ta rzuciła o dziwo w stronę starszego. Sukuna ze swoim niezłym refleksem sportowca od razu złapał bieliznę, a ta mówiła tylko jedno... W jego łóżku właśnie przebywał całkiem nagi chłopak, który jako pierwszy przychodził mu na myśl, gdy chodziło o ideał...
Jeszcze raz uśmiechnął się, po czym postanowił podjąć grę młodszego. Najpierw spróbował jak najciszej wrócić do łóżka, a następnie z zaskoczenia wskoczył prosto pod kołdrę, na co brunet aż drgnął, gdy poczuł pod kołdrą obecność szatyna. A ten nie powstrzymywał się przed niczym i zdecydowanie objął młodszego od tyłu, przylegając wargami do jego karku, kiedy już przyłożył dłoń do krocza chłopaka i zaczął mocno pocierać. Na co brunet spiął mięśnie, wydając z siebie niepowstrzymany jęk, a przez to zaraz otworzył szeroko oczy.
- Co ty znowu kombinujesz, Megumi? - uśmiechał się zuchwale, widząc uległość bruneta.
- A nie powiem ci... - wystękał, próbując się opanować przy mimowolnych, narwanych ruchach.
- Och, mój ty mały buntowniku...
Po czym bez większego problemu złapał obydwa nadgarstki chłopaka, popychając go na poduszki. Sam zawisł nad nim, wciąż blokując mu ręce, a przy tym uśmiechał się z zaciekawieniem w reakcji na zadziorność swojego uroczego szczeniaczka:
- Więc tak chcesz się bawić?
- Może chcę... - odpowiedział oschle, patrząc mu pewnie w oczy i zadzierając nos do góry.
- Pamiętam jak pierwszy raz się kochaliśmy... - westchnął z cichym śmiechem - Byłeś wtedy taki niewinny...
- Może dorosłem?
- Wypluj te słowa, Megumi... - rzekł z lekkim lękiem - Ja chcę mojego słodkiego szczeniaczka z powrotem...
- Trzeba było się w nim nie spuszczać. Już nie ma słodkiego, małego Megumiego... - spojrzał w bok, jakby z wyrzutem. Nie dlatego, że się obraził czy coś, ale przez to, że starszy przedłużał, nie wiadomo po co.
- Oczywiście, że jest - uśmiechnął się ciepło, po czym chwycił lubrykant - I zaraz ci to udowodnię...
Brunet przewrócił oczami, krzyżując ręce na torsie i wręcz z własnej woli rozłożył szeroko nogi. Przecież już znał ten proces i nie robił na nim większego wrażenia, nawet przestało go to zawstydzać...
Nagle otworzył szeroko oczy i coś wystękał przez zamknięte usta, a wraz z tym jego niespokojne ciało gwałtownie podskoczyło, czując w sobie masywną, obcą rzecz. Za to jej właściciel właśnie mocno rozchylał nogi młodszego, nieco opuszczając powieki, do tego dyszał dosyć ciężko pod wpływem nowego źródła satysfakcji. Dał sobie i Megumiemu chwilę, po czym zaczął poruszać biodrami, na co bladoskóry odruchowo złapał się jego gorących i twardych ramion, jakie zawsze dawały mu poczucie bezpieczeństwa. Jeszcze przygryzał dolną wargę, kiedy jego powieki były coraz niżej, aby zakłócić odruchową, erotyczną operę, chociaż Sukuna jeszcze nie prowokował go tak bardzo. Mimo wszystko przez jego napalone ciało przechodziły gorące impulsy, jakich dostarczało mu ciało ukochanego. Z kolei Ryomen postanowił odprężyć się w młodszym, dlatego też nie przyśpieszał, a zamiast tego zdjął ręce z nóg bladoskórego i położył je gdzieś przy jego głowie. Za to twarzą powoli opadł przy szyi Fushiguro, niekiedy wydając w nią jakieś nieznaczne stęknięcia, ale te powodowały w brunecie coraz to kolejne ataki drgawek. Sukuna zamknął oczy zupełnie, czując się niesamowicie przy swoim ukochanym, kiedy ten z gracją przesunął dłonie na łopatki starszego, a potem przyciągnął go bliżej siebie. Sam zaczął poruszać ciałem, wchodząc w przyjemny rytm piłkarza, a przy tym specjalnie się o niego ocierał, jakby coś tym sugerował...
Sukuna nie miał teraz ochoty przyśpieszać, bo aktualnie było mu najlepiej na świecie, ale zachowanie bruneta powoli zaczynało go irytować, bo ten popędzany przez brak doświadczenia i potworne podniecenie nie do końca rozumiał jeszcze, że w tej intymnej bliskości chodziło o coś więcej niż tylko dążenie do boskiego zakończenia... Oczywiście chłopak też bardzo lubił ten moment, ale o wiele bardziej go obchodziło, że robi to właśnie z Megumim, a nie jakimś randomowym człowiekiem, do którego nic nie czuje. Do bruneta czuł bardzo dużo i nawet miał wrażenie, że to coś z czasem urosło jeszcze bardziej, w trakcie ich związku...
Nagle szatyn przypomniał sobie, że miał udowodnić, że Megumi wciąż jeszcze jest taki jak wcześniej, a narazie to on okazywał słabość w rozumieniu młodszego... Dlatego też postanowił, że da bladoskóremu to, czego ten tak bardzo zapragnął i zaraz złapał go mocno w biodrze, po czym wykonał dosyć mocne pchnięcie, na co młodszy aż wyprężył się, a wargi nie wytrzymały nacisku, więc chłopak rozchylił je... W efekcie czego wydał z siebie niepowstrzymany jęk pełen rozkoszy cielesnej, gdy ledwo co otwierał powieki. Nawet jego policzki zapłonęły na nowo, a oddech był jeszcze trudniejszy do złapania... Ale Ryomen nie zamierzał na tym kończyć i chwilę później znów rozpędził biodra, tym razem już na stałe. Dyszał ciężko, a jego ciało dawało znaki, że to nawet dla niego za dużo, ale śniadoskóry nie chciał ulec, zresztą podniecenie także uderzało w niego coraz częściej wraz z każdym, kolejnym pchnięciem... Megumiemu za to nie pozostało nic innego jak ufać starszemu, bo mimo wszystko ta zmiana zapowiadała coraz lepsze wrażenia, które prowokowały go do różnych dźwięków, jakie niesamowicie nakręcały samego kapitana drużyny piłkarskiej...
Ruch zaczynał być rutyną, a ich ciała przyzwyczajały się, przez co przyjemność zanikała, a raczej przestała satysfakcjonować, dlatego Sukuna odruchowo znów przyśpieszył, a wraz z tym warknął głośno i zacisnął pieści na poduszce i biodrze młodszego, który w reakcji na kolejną zmianę także zajęczał czysto i przeciągle, po czym powtarzał to już prawie cały czas. Do tego cały drżał, pogrążony w rozkoszy za zamkniętymi powiekami i gorącymi wypiekami, zginając palce u stóp i rąk... Jednak ruch śniadoskórego napędzał go tak potężnie, że aż wbił mu paznokcie w skórę, gdy dłonie Megumiego niezmiennie leżały na ruchliwych łopatkach ukochanego. Z kolei Sukuna wbił zęby w ramię niższego, jeszcze przyśpieszając przy zmarszczeniu brwi, czym wywołał u niego jeszcze głośniejsze stęknięcie, a przy tym Megumi skrzywił się i zjechał paznokciami po plecach chłopaka, nie mogąc rozróżnić przyjemności od bólu. Wszystko już mu się mieszało, ciemniało w oczach, a do tego zakręciło się w głowie, kiedy właśnie przechodził w niewyobrażalnie cudowny stan, gdzie odchodziły wszystkie myśli... Jedyne co istniało to ta pulsująca rozkosz, która tak nieznośnie w nim rosła i rosła, wymykając się spod kontroli...
Tymczasem Sukuna podobnie jak młodszy już bez opanowania wydawał z siebie jakieś odgłosy jak szalony, czując napływający orgazm, ale ten jeszcze czekał z wizytą, za to chłopak tracił nad sobą panowanie i napinał wszystkie mięśnie, które tak dzielnie pracowały przez cały stosunek.
Nagle Megumi odchylił głowę do tyłu i wygiął się w łuk, zalewając swój brzuch i starszego własnym nasieniem, a dosłownie sekundę po nim doszedł sam król strzelców, wydając z siebie twarde stęknięcie, gdy ostatni raz maksymalnie dociskał biodra do bruneta...
Sukuna bezsilnie opadł na tak samo zdechłe ciało Megumiego, kiedy razem próbowali odzyskać spokojny oddech. Każde z nich teraz patrzyło tępo w pewne miejsce, próbując zrozumieć, co się właściwie wydarzyło... Poszli razem do łóżka i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, jak ostry seks tym razem uprawiali. Nigdy wcześniej nie byli w tym tak intensywni jak teraz... Przede wszystkim wcześniej nie drapali się, nie gryźli i tak dalej... Teraz on skończył z wielkim śladem po ugryzieniu, a Sukuna z czerwonymi rysami, a nawet ranami na plecach...
Minęło trochę czasu, a starszy wciąż nie wychodził z młodszego, a jedynie leżał na nim z pewną nostalgią czy czymś w tym rodzaju...
- Kochasz mnie, Megumi? - nagle spytał piłkarz.
- Co... - spojrzał na niego zaskoczony.
Szatyn westchnął, po czym niespodziewanie zszedł z bruneta, a zamiast tego zniżył się i przyłożył twarz do torsu bladoskórego, w którego się wtulił. Wtedy kontynuował rozmowę:
- Widziałem jak twój stary patrzy na twoją mamę... Zastanawiam się, czy ty czujesz do mnie to samo...
- Oni są ze sobą od dawna, poza tym są po ślubie... - odpowiedział zmieszany - Nie porównuj tego...
- Przepraszam... Ciągle zapominam, że to twój pierwszy związek...
- Jakie to ma znaczenie? Jeśli z kimś jestem, to dlatego, że go kocham, a nie dla samego bycia w związku. Jest mi przy tobie dobrze i nie chcę tego zmieniać. Nie wiem dokładnie co, ale coś do ciebie czuję i mi z tym dobrze...
- Dobra... - westchnął - Chcę tylko, żebyś wiedział, że moje uczucia wobec ciebie uległy zmianie... - chwycił go za rękę.
- Co? - spojrzał na niego zaskoczony.
- Już nie jestem zwyczajnie zakochany... Ja... Kocham cię, Megumi. Tak naprawdę... Jesteś dla mnie strasznie ważny.
***
Megumi wrócił do domu gdzieś po 22. Mimo, że nie było jeszcze specjalnie późno, miał nadzieję, że w drodze do pokoju nie spotka żadnego z rodziców.
Chłopak zaczął powoli iść niemal na palcach, oczywiście na ile miał siłę, a był naprawdę zmęczony i obolały...
Nagle usłyszał głos Tojiego, na co aż drgnął, otwierając szeroko oczy. Przecież ten od razu się zorientuje, co i jak...
- Megumi... - mężczyzna zaczął z podejrzliwością - Podejdź tu...
Więc brunet niewinnie podszedł do ojca siedzącego w salonie, starając się chodzić jak najlepiej. Ten chwilę go oglądał, po czym przyznał prosto z mostu:
- Złamaliście zakaz...
- Nie! - z automatu zaprzeczył, śmiejąc się nerwowo - Czemu tak sądzisz?
- Widzę jak chodzisz... Nie uprawiasz żadnego sportu, od którego mógłbyś być tak obolały... Poza tym na bank z nikim się nie biłeś ani nie jesteś na tyle tępy, żeby mieć po drodze wypadki... Jedyna opcja to to, że się ruchałeś... - westchnął.
- A właśnie, że się biłem!
- Ta... - wyśmiał go - Siłowałeś się z Sukuną...
- Jak możesz?! - nagle wrzasnął - Sobie powinieneś dać celibat! Ciągle byś się ruchał! Niewyżyta świnia!
Gdy Megumi skończył cisnąć po brunecie, nie czekając na jego reakcje, po prostu poszedł do swojego pokoju, będąc mimo wszystko obrażonym na opiekuna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top