XXIII

Wczesne godziny, a dokładnie gdzieś po siódmej. O tej porze w szkole nie było jeszcze prawie nikogo, a na pewno nie śpieszyło się tam uczniom. Jednak niektórzy nauczyciele postanowili przyjść trochę wcześniej, aby zdążyć wszystko przygotować...

W jednej z sal właśnie trwały aktywne przygotowania do dzisiejszych zajęć. Na nauczycielskim biurku leżały porozrzucane papiery, a wśród nich brunet w koku, bez dolnej odzieży, która zwisała z jego nogi. Młody mężczyzna podpierał się na ręce, drugą gniotąc mocno w dłoni biały materiał koszuli swojego bliskiego przyjaciela. Grymas na rumianej twarzy ciemnookiego mówił sam za siebie, za to jego ciało drżało niespokojnie, doznając kolejnych, ciężkich pchnięć autorstwa Satoru Gojo. Ten ruszał się zdecydowanie i mocno, chociaż nie za szybko, podtrzymując ciepłą, nagą nogę kochanka gdzieś pod jego kolanem, a przy tym dyszał mu prosto do ucha.

- Czujesz go w sobie, Suguru? - wyszeptał bladoskóry gorąco, oddychając szybko.
- Jeszcze głębiej, Satoru... - odpowiedział łamiącym się głosem, kiedy jego powieki mimowolnie opadały na dół.

Gojo nieznacznie unióśł kąciki ust, po czym bardzo powoli wysunął się z nauczyciela, co tego wręcz drażniło, a szczególnie jego pobudzone już wnętrze. Przeniósł wzrok na starszego z lekką irytacją, marszcząc brwi, ale ten odpowiedział pewnym spojrzeniem, po czym poszedł niżej, prosto na niespokojny tors Geto. Całował go intensywnie, z wyszukaną zmysłowością, przez co ten aż przygryzł wargę, odchylając głowę, a przy tym przeniósł dłoń na jego włosy, w które wplótł palce. Z jego ust nawet wyszło kilka pewnych stęknięć, gdy Satoru zbliżył język do jego wrażliwych punktów na klatce piersiowej obnażonej przez rozpiętą koszulę, a przy tym zaczął sunąć dłonią po nabrzmiałej męskości bruneta. Wtedy ten także spiął mocniej ciało, zginając palce u stóp, a dłoń na biurku ułożył w pięść. Jego gorące doznania rosły tak długo aż białowłosy zjechał wargami na jego krocze, a gdy je także obdarzył serią pieszczot, wyprostował ciało. Ale tylko po to, aby za chwilę gwałtownie wbić się w Suguru, na co ten mimowolnie warknął jękliwie, podnosząc podbródek z niesamowitą gracją.

- Jak ja cię nienawidzę, Gojo... - dyszał ciężko, nie ukrywając swojej dalszej irytacji przez ciągłe zmiany kochanka podczas ich stosunku. Nie miał nic przeciwko eksperymentom, sam je lubił, ale chciał się skupiać na jednej rzeczy jednocześnie, a Satoru zawsze było wszędzie pełno.
- Daj spokój, przecież to kochasz - odpowiedział ciężko przez oddech jasnowłosy, a nawet już łamał mu się głos przez intensywność doznań przy jego zachłannym ruchu, jakiemu ulegał także głos bruneta - Gdy jesteśmy u mnie w domu, cały czas krzyczysz, żebym to znowu zrobił...
- Ale... - przerwał, wydając z siebie kilka odgłosów rozkoszy i wyczuwając nagłą falę przyjemności - Jesteśmy w szkole...
- Nie myślałeś o tym piętnaście minut temu, panie matematyku...
- Bo miałem na ciebie ochotę, wieczny studencie...
- Całkiem niezły ze mnie student, nie uważasz?
- Wzór do naśladowania - rzekł ironicznie.
- Może ja jestem synem dyrektora tej szkoły, ale ty tu uczysz. Nie wstyd ci pieprzyć się ze mną w klasie, do której za kilka minut wejdą twoi uczniowie?
- Och, zamknij się już...

Po czym przyciągnął go do swoich ust, którymi zaatakował jego wargi, a po kilku namiętnych muśnięciach wepchnął mu język do środka. Teraz obydwaj ruszali się dziko i zachłannie, podążając na swoimi językami w podobnym rytmie. Wszystko już ich pobudzało, a ciała dawały sygnały, że zaraz osiągną szczyt rozkoszy...

Tymczasem do drzwi ktoś zapukał, a zaraz po tym nacisnął na klamkę, wchodząc do środka, w czasie, gdy dwójka właśnie dochodziła...

- Geto... - nagle zabrzmiał głos Megumiego.

Gdy tylko brunet dostrzegł aktualną sytuację, otworzył szeroko oczy, po czym natychmiast wyszedł speszony, widząc równie zakłopotane spojrzenia starszych.
***

Przez resztę dnia Fushiguro siedział ciszej niż zazwyczaj, ale Yuuji widocznie tego nie zauważył, bo nie dopytywał ani nie traktował przyjaciela jakoś inaczej. Dopiero, gdy była dłuższa przerwa i brunet poszedł spędzić ją z Sukuną, piłkarz zauważył, że z jego szczeniaczkiem coś jest nie tak...

Dwójka właśnie siedziała gdzieś z dala od wszystkich, gdzie Megumi wtulał się w starszego z miną bliżej nieokreśloną. Za to szatyn obejmował go czule z ustami przy jego skroni, na której co jakiś czas składał delikatny pocałunek.

- Wychodzimy dzisiaj gdzieś, maluszku? - spytał ciepło Sukuna.
- Mhm... - wymamrotał brunet.
- Co jest? - spytał zaniepokojony.
- Nic, wszystko dobrze...
- Na pewno? Nie boli cię brzuch czy coś?
- Tak, na pewno...
- To... Może chcesz piciu?
- Mhm...
- To poczekaj tu, zaraz ci przyniosę.

Brunet pokiwał głową, posyłając starszemu delikatny uśmiech, po czym piłkarz wstał i poszedł do stojącego trochę dalej automatu z napojami.

Akurat przechodził tamtędy Gojo, a kiedy zauważył przyjaciela Itadoriego, szybko do niego podszedł, chcąc porozmawiać. Lecz, gdy tylko stanął przed młodszym, ten spojrzał na niego tak samo jak dzisiaj rano.

- Megumi... - zaczął niepewnie Gojo, przejeżdżając po karku - To co dzisiaj widziałeś...
- Spierdalaj od Megumiego! - nagle usłyszeli wściekły głos Sukuny, który właśnie szedł do nich na pełnym wkurwie, a gdy dotarł, natychmiast zakrył sobą młodszego, patrząc wyższemu w oczy z niechęcią - Nie dość, że dobierasz się do mojego brata, to jeszcze czegoś chcesz od mojego chłopaka...
- To co chcę powiedzieć, jest dla was bardzo korzystne, a nawet nie macie innego wyjścia - uśmiechnął się niewinnie do szatyna.
- Co? - spojrzał na niego jak na dziwaka.

Wtedy wyższy znów posłał niższemu delikatny uśmiech, po czym "delikatnie" go przesunął tak, aby zwrócić się do bruneta.

- Megumi - zaczął znowu Gojo - Nie mów nikomu o tym, co dzisiaj widziałeś...
- Co widziałeś? - wrzasnął piłkarz, patrząc na bruneta.
- Ja... - rzekł zestresowany Megumi - Widziałem jak Geto i Gojo...
- Boże, moje biedne dziecko... - od razu usiadł, po czym wtulił w siebie młodszego. Przy czym zwrócił się do wyższego z niechęcią - Czemu miałby nie mówić?
- Bo wiem, co robiliście w jednej sali podczas apelu - uniósł pewnie kąciki ust.
- Jak komuś powiesz... - spojrzał na niego groźnie, podnosząc wyżej palec.
- Pfff... - zrobił naburmuszoną minę, krzyżując ręce na torsie - Dzięki mnie nikt was nie przyłapał... A mógł.
- Nie powiem nikomu - nagle odezwał się Megumi.
- O to mi chodziło! - odpowiedział żywo, po czym zwrócił się znowu do piłkarza - A ty, Sukuna, mówiłem ci tyle razy, żebyś wyluzował...
- Spierdalaj, bo ci jebnę!

Wyższy pokręcił głową, po czym odszedł od dwójki.
***

Wciąż drżący Megumi właśnie siedział w samochodzie Sukuny i wymieniał z nim ślinę, aż przesunął usta bliżej ucha ukochanego, a wtedy wyszeptał z rozanieleniem:

- Jesteś niesamowity, Sukuna... Kocham czuć twoje usta tam...
- Wiesz, że jesteś pijany, Megumi? - zaśmiał się, patrząc z rozczuleniem na zarumienionego chłopaka przez połączenie procentów z dopiero co osiągniętym orgazmem - Twój stary mnie chyba zabije...
- No i co z tego, że jestem pijany? - uśmiechnął się, poruszając ciałem frywolnie - Mogę robić co chcę! Jestem już prawie dorosły!
- To, że wolę zostać kompletnym mężczyzną...
- Dla mnie zawsze będziesz najlepszym mężczyzną na świecie! Sukuna, wyruchaj mnie teraz!
- Megumi... - aż sam poczuł zażenowanie, a mimo to wciąż patrzył na chłopaka z pobłażliwym uśmiechem - Jeśli dorwie mnie twój ojciec, nie będę mógł już tego zrobić...
- To zabierz mnie do domu! Będziemy wkurzać Yuuji'ego moimi jękami! Będę krzyczał aż nie stracę głosu! Zrobimy skakanie? - spojrzał na niego niczym słodki piesek.
- Właśnie tak myślę - patrzył na niego poważnie z jakąś troską - że zabiorę cię do siebie...
- O tak! Zrobimy to w twoim łóżku, w salonie, łazience...
- Nie, Megumi. Jak tylko dojedziemy, natychmiast idziesz spać. Tobie już dzisiaj wystarczy wrażeń.
- Sukuna, jestem podniecony.
- Wydaje ci się... - westchnął, postanawiając już zignorować chłopaka, a zamiast to odpalił silnik.

W trakcie drogi Megumi dalej coś mruczał, że naprawdę musi lub inne totalnie bezsensowne rzeczy, których piłkarz nawet nie słuchał. Wiedział, że jak tylko zwróci uwagę na bruneta, ten się odpali i znowu będzie namawiał go na dziwne rzeczy. Nawet nie na sam stosunek, chociaż już wpadł na pomysł robienia tego na masce samochodu... A oprócz tego chciał iść tańczyć nad jeziorem, przygarnąć do domu szczura, którego gdzieś spotkali, a nawet zwyczajnie zjeść... tylko, że ogórki kiszone z czekoladą. I tego było wiele więcej, ale Ryomen tylko kiwał głową, zabierając chłopaka do samochodu. Co prawda niektóre z jego życzeń spełnił, ale teraz miał już dość pijanego Megumiego...

Nagle brunet wyjął telefon i zaczął coś na nim robić, co wzbudziło podejrzenie Sukuny, ale przynajmniej chłopak przestał odwalać, więc postanowił nie interweniować. Ale zaraz zauważył, że ten dzwoni do Yuuji'ego i włączył na głośnik, co nieco rozbawiło starszego. Był naprawdę ciekawy jak jego brat zareaguje na telefon od swojego pijanego przyjaciela.

- Halo - rzekł niczego nieświadomy Itadori przez słuchawkę.
- Kocham Sukunę - odpowiedział Megumi.
- Nie chcę tego słuchać. Czekaj... - zauważył podejrzany głos chłopaka - Czy ty jesteś pijany?
- Nie jestem pijany! - wrzasnął.
- Ale jaja, Megumi pijany! - zaczął się śmiać - Co się stało?
- Nie jestem pijany! Zamknij mordę!

Sukuna, słysząc to, aż parsknął śmiechem, bo odpowiedzi Fushiguro coś mu przypominały...

- Wiesz co, Yuuji? - zaczął brunet.
- Co?
- Sukuna powiedział, że zabiera mnie do domu.
- To chyba jedyna dobra decyzja, jaką w życiu podjął.
- Do waszego domu...
- Nie! - zaprotestował gwałtownie.
- Taaaak... Najpierw zrobimy... - i tutaj wtrącił się Ryomen.
- Dobra, Megumi. Starczy ci rozmowy z Yuujim.
- Sukuna, ja go tu nie chcę! - wrzeszczał młodszy szatyn.
- Przestań... - westchnął - Słyszysz jak on mówi? Jedyne do czego się nadaje to spanie.
- Ta, jasne... - burknął - A potem będę słyszeć: ,,Ahhh, Sukuna..."...
- Nie mogę go zawieźć do domu w takim stanie... Jego stary urwie mi jaja...
- I dobrze. Odechce ci się tych obrzydliwych rzeczy...
- Nie obchodzi mnie to, jadę z nim do nas. Nara.

Po czym wyciągnął rękę na tyle, aby zakończyć połączenie. Chciał też zabrać telefon młodszemu, ale wtedy ten złapał go mocniej, wołając marudząco:

- No nie zabieraj mi!
- A będziesz grzeczny?
- Tak!
- Nie będziesz dzwonił do ludzi?
- Nie!
- Trzymam cię za słowo! - spojrzał na niego poważnie, po czym puścił urządzenie i skupił się na drodze.

Ale spokój nie trwał długo, bo kiedy Megumi chwilę grał w grę o piesku, ta szybko go znudziła i zaraz znowu wszedł w kontakty. Nim Sukuna się obejrzał, brunet przyłożył do ucha telefon, co naprawdę zirytowało starszego. Już miał wyrywać chłopakowi telefon, kiedy usłyszał z jego ust:

- Tato, jestem w ciąży.

Szatyn otworzył szerzej oczy, a po jego ciele natychmiast przeszły zimne dreszcze. Ostatnie, co powinien teraz robić Megumi, to dzwonić do swojego ojca, a ten nie dość, że to zrobił, to jeszcze zachwycił go taką informacją. Nieważne czy była sensowna, każdego chłopaka ten temat stresował równie mocno, szczególnie, gdy w grę wchodzili rodzice.

- Megumi, przestań gadać głupoty... - westchnął Toji w słuchawce, jakby z zażenowania przez zachowanie własnego syna.
- Naprawdę jestem w ciąży! - zmarszczył brwi, upierając się.
- Włącz na głośnomówiący.

Chłopak zrobił tak jak chciał mężczyzna, po czym zestresowany szatyn rzekł:

- Halo...
- Już nie żyjesz - odpowiedział nadwyraz spokojnie starszy Fushiguro.
- Ale...
- Upiłeś mi syna! - warknął.
- Przecież mówiłem, żeby uważał! - wrzasnął oburzony.
- Nie obchodzi mnie to. Masz go natychmiast przyprowadzić do domu.
- Nie chcę wracać! - zaprotestował Megumi.
- Nie odzywaj się - odpowiedział Toji.
- Sukuna, jeśli go zaraz tu nie zobaczę, możesz zapomnieć o związku z nim - po czym się rozłączył.

Szatyn spojrzał ze złością na ekran, po czym bez ostrzegania wyrwał brunetowi telefon z ręki i schował gdzieś, gdzie ten nie dosięgnie.

- Ej! - zawołał bladoskóry.
- Koniec, Megumi.
- Dlaczego? - posmutniał.
- Jak teraz ci nie zabiorę, to pewnie będziesz do wszystkich wydzwaniał i gadał mi głupoty.
- Jesteś na mnie zły?
- Ja? - spytał ze zdumieniem - Módl się, żeby się okazało, że twój ojciec miał dobry dzień. Ja dostanę opierdol za upijanie ciebie, ale ty... Ty w ogóle nie powinieneś dotykać alkoholu!
- Przepraszam... - spojrzał w bok.
- Dobra, spokojnie - złapał go za rękę - Twój ojciec za bardzo cię kocha, żeby cię jakoś mocno ukarać. Za to mnie... - westchnął ciężko.
- Kocham cię, Sukuna - spojrzał na niego z przejęciem.
- Nawet pijany, zachowujący się jak kompletny idiota, jesteś moim słodkim szczeniaczkiem - uśmiechnął się mimowolnie - Zadziwia mnie tylko to, że to ty jesteś w tym stanie, a nie ja.
- Bo jesteś ode mnie mądrzejszy...

Wtedy Sukuna wybuchnął śmiechem, a Megumi tylko patrzył na niego z uśmiechem.
***

Gdy piłkarz podjechał pod dom Fushiguro, Toji już czekał tam z prawdziwą irytacją na twarzy. Zaraz podszedł do samochodu i otworzył bez żadnego ostrzeżenia ani nic, a wtedy zobaczył śpiącego syna, który nieznacznie przechylał głowę, a przy tym zaciskał pięści i marszczył czoło. Mężczyzna uśmiechnął się z rozczuleniem na ten widok, bo to mu przypominało małego Megumiego... Chłopak wyglądał teraz dokładnie tak samo jak dziesięć lat temu, gdy był siedmioletnim chłopcem. Zaraz wzrok mężczyzny poszedł niżej, na szyję bruneta, która została ozdobiona paroma średniej wielkości malinkami. Wtedy Toji natychmiast spojrzał na Sukunę, a wtedy ten zaczął:

- Bo...
- Nie chcę mi się ciebie w ogóle słuchać - powiedział oschle starszy.

Po czym bez żadnego problemu wyciągnął Megumiego z samochodu, biorąc go na ręce. Jeszcze spojrzał groźnie na Ryomena:

- Spierdalaj mi stąd, dopóki nie mam ochoty ci jebnąć - następnie odwrócił się i poszedł już do domu.

Tymczasem zdezorientowany szatyn patrzył na oddalającego się mężczyznę, marszcząc przy tym brwi. Myślał, że ten już przestał go zadziwiać, ale nie, jednak nadal to robił. Jak bardzo musiało mu zależeć na Megumim, żeby się powstrzymywał przed zrobieniem krzywdy frajerowi, co mu syna demoralizuje i wpływa na jego dorastanie, a w skrócie chłopakowi jego syna. A to, że miał ochotę mu jebnąć, to o tym Sukuna był przekonany.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top