XXII

Następnego dnia w szkole Sukuna cały czas chodził za Megumim, próbując go przeprosić. Ale ten w ogóle nie chciał słuchać i najczęściej udawał, że w ogóle nie zna szatyna, przez co starszy czuł narastającą frustrację. Z drugiej strony nie rozumiał, czemu chłopak tak się na niego obraził, skoro udało mu się zaprzyjaźnić z jego ojcem, dzięki czemu nie muszą już ukrywać swojego związku...

Ryomen właśnie szedł za brunetem jak wiele razy wcześniej dzisiaj, robiąc przy tym smutną minę:

- Kochanie... - jęczał Sukuna.
- Daj mi spokój - odpowiedział oschle Megumi.
- Ale co ja właściwie takiego zrobiłem?
- Nie no, nic.
- Megumi...
- Wiesz co? - nagle stanął i spojrzał na starszego poważnie - Zanim nie zacząłeś mi wypisywać, że przepraszasz, to martwiłem się, czy na pewno bezpiecznie dojedziecie. A wiesz dlaczego? Bo cię kocham, bałwanie - warknął, marszcząc brwi, po czym znowu gdzieś ruszył, a szatyn za nim.
- No wiem, że jestem bałwanem, ale każdy bałwan potrzebuje swojej Elzy.
- To weź się idź roztop czy coś, bo ty swojej nie masz.
- No racja, jesteś o wiele piękniejszy od niej.
- Bałwany nie potrzebują Megumiego.
- Ale Sukuny potrzebują.
- To masz problem.
- Ale zobacz, że twój stary poczęstował mnie wódką! To chyba coś znaczy!
- Ta. Że trafił swój na swego... Jeden głupszy od drugiego.
- Przecież chciałeś, żebyśmy mogli być razem bez żadnego ukrywania...
- Wkurzasz mnie! Spadaj! - wrzasnął, po czym poszedł szybciej.

Sukuna już za nim nie szedł, ale widząc, że brunet jest dostatecznie daleko, przeklnął pod nosem, kopiąc pierwszy lepszy śmietnik, po czym po prostu poszedł przed siebie gniewnym krokiem, przepychając się ze wszystkimi. Był teraz zły na cały świat, że Megumi nie chce mu wybaczyć. Bo przecież to wina randomowych ludzi, a nie tego, że on jest nieodpowiedzialny...

Na następnej przerwie Ryomen szedł po korytarzu, szukając pomysłu, jak się podlizać swojemu chłopakowi, żeby ten mu w końcu jednak wybaczył. Nagle na jego drodze stanął psychofan, znany też jako ten słynny Mahito. Gdy szatyn tylko go zauważył, od razu odwrócił się w drugą stronę, chcąc jak najszybciej uciec przed niższym, ale ten niestety zdążył dobiec.

- Dzień dobry, Sukuna - zaczął szarowłosy.
- Do dupy, a nie dobry - westchnął, krzyżując ręce na torsie - Więc co dzisiaj masz mi do powiedzenia?
- Od zawsze cię podziwiam, jeszcze zanim byłeś kapitanem... - uśmiechnął się - To... - przerwał mu.
- Albo wiesz co? Nie chcę wiedzieć.
- Ale teraz mam coś nowego!
- Ja pierdole, znowu ty... - nie wiadomo skąd pojawił się Megumi, który skutecznie oddzielił Mahito od Sukuny swoim ciałem, a przy tym także krzyżował ręce.
- Co... - szarowłosy patrzył zaskoczony.
- No i co się gapisz? - warknął brunet, marszcząc brwi - Sukuna jest zajęty, rozumiesz?
- Czym?
- Boże, jaki tępy... - westchnął kpiąco - Mną! Wiesz dlaczego? Bo to MÓJ chłopak!
- Ciekawe na jak długo... - burknął z niezadowoleniem.
- Tak długo jak mi się będzie to podobało! - wrzasnął, czując uderzającą w niego ognistą zazdrość - A ty jak śmiesz w ogóle na niego patrzeć? Pozwoliłem ci?
- Nic nie musisz mi pozwalać...
- No, popatrz sobie, bo tylko tyle możesz! A cały Sukuna jest tylko i wyłącznie MÓJ!

Ryomen w ogóle nie musiał nic mówić, Megumi sam się bronił doskonale, przez co starszy jedynie patrzył na niego z ciekawskim uśmieszkiem. Czuł dziwną satysfakcję, gdy obserwował swojego małego szczeniaczka, jak ten pokazuje ząbki i to całkiem ostre.

Nagle Sukuna poczuł ciągnięcie za rękę, ale od razu wyczuł, że trzyma go ta przyjemna w dotyku dłoń ukochanego. Mimo, że był ciut zaskoczony, to z drugiej strony cieszył się, bo brunet wreszcie przestał go ignorować i był niemiły dla kogoś innego zamiast dla swojego chłopaka. Za to uścisk Megumiego robił się coraz mocniejszy, a on, jakby zaciskał zęby. Sukuna nawet usłyszał, że niższy zaczął warczeć pod nosem niczym niezadowolony piesek. To go niesamowicie rozczulało...

Gdy wreszcie doszli do miejsca wszelkich schadzek w każdej szkole, Megumi natychmiast wepchnął tam Sukunę, samemu wchodząc, a przy tym zamknął mocno drzwi, aż trzasnęło.

Bez żadnego ostrzegania popchnął starszego na ścianę, po czym złapał go za policzki, zaczynając namiętny pocałunek pełen ich śliny. Sukuna najpierw drgnął z zaskoczenia, ale równie szybko, mocno zacisnął dłonie na biodrach młodszego, od razu wczuwając się w tę rozmowę.

Megumi teraz był wyjątkowo intensywny w pocałunku, kiedy jego język tak drapieżnie uwodził język starszego, aż ten czuł lekkie onieśmielenie pod wpływem chwili. Natychmiast budziły się w nim te wszystkie przyjemne odczucia, a jego ciało ulegle przyjmowało młodszego. Dlatego też śniadoskóry odważnie odwzajemniał pragnienia Fushiguro, a było to o niebo lepsze od niego w obrażonej postaci.

Nagle poczuł, że dłonie młodszego coraz zachłanniej jadą w dół, mocno naciskając na ciało starszego, przez co ten aż napiął mięśnie. A, gdy poczuł, że Megumi zwinnie rozpina mu pasek od spodni, wtedy puścił jego usta, zaczynając niepewnie:

- Megumi...
- Zamknij się - wydyszał brunet, płynnie przenosząc swoje gorące wargi na szyję chłopaka, na co ten aż przechylił głowę, przygryzając wargę. Do tego dłonią powoli przejechał przez całe plecy młodszego, aż wsunął ją w jego włosy.
- Już mi wybaczyłeś, Megumi? - nieco rozchylił wargi w delikatnym uśmiechu.
- Jesteś tylko mój - warknął, wsuwając dłonie pod koszulkę chłopaka. Jego ręce odważnie badały wszystkie mięśnie na coraz cieplejszym, śniadym ciele. Przy tym wyszeptał ciężej- Chcę cię teraz, Sukuna...
- Jesteśmy w środku lekcji, szczeniaczku - odpowiedział ciut szybszym oddechem, czując rozchodzące się po nim fale przyjemności i pobudzenia.
- Nie obchodzi mnie to - zrobił naburmuszoną minę, szybko zjeżdżając dłonią pod spód spodni starszego.
- Megumi... - zastękał słabo oraz drgnął, gdy poczuł na swoim kroczu zmysłowy ruch przez materiał bielizny - Twój stary mnie zabije...
- Jak możesz mi odmawiać seksu z moim gorącym chłopakiem piłkarzem? - specjalnie użył bardziej kokieteryjnego tonu prosto w skórę starszego, od czego po ciele Sukuny przeszły dreszcze - Jestem ważniejszy od jakichś głupich lekcji... My możemy zrobić lekcję biologii. Pokaż mi, jak się robi dzieci...
- Nie - rzekł stanowczo, próbując nie ulec urokom chłopaka, chociaż z trudem.

Ale brunet nie przyjmował tego do wiadomości, bo zaraz złapał wolną rękę chłopaka, którą wprowadził sobie pod bluzkę, a następnie przyłożył jego palce do jednego ze swoich sutków. Zaczął o niego pocierać opuszkami palców starszego zgodnie z reakcją ciała, przez co jego oddech drastycznie przyśpieszył, a twarz pokryła się wypiekami. Chłopak specjalnie przysunął usta do ucha Ryomena, gdzie zaczął wydawać z siebie swoje bezbronne, pełne wdzięku jęki:

- Ah... Sukuna... Tak... Mh... Ahh... Sukunaah...
- Kurwa... - warknął, po czym szybkim ruchem obrócił ich tak, że teraz to Megumi opierał plecy o ścianę.

Ale ręki nie wyciągał, a nawet wsunął drugą. Jeszcze uśmiechnął się z silną satysfakcją, przejmując kontrolę nad własnymi palcami, po czym zaczął samodzielnie drażnić już obydwa sutki bruneta, aż młodszy drgnął, łapiąc piłkarza w ramionach.

Sukuna chwilę popatrzył na niewinną, rozpaloną twarz ukochanego, po czym pocałował go mocno, jeszcze pogłębiając intensywność ruchów. Przy czym zdecydowanie wsunął nogę między uda chłopaka, a ten w odpowiedzi spiął mięśnie, przesuwając jedną z rąk gdzieś na ciepły kark kapitana. Tam bez żadnej kontroli zaciskał palce, kiedy drugą ręką zaczął sunąć po jego plecach. Jeszcze zaczął drżeć, ulegając wszelkiej rozkoszy uderzającej w jego młode ciało, ale mimo wszystko najbardziej zdobywał go dziki język Sukuny, który potrafił takie rzeczy, za jakie ten powinien się wstydzić...

Nagle szatyn przerwał pocałunek, zachłannie schodząc poniżej dolnej wargi Megumiego otwartymi ustami, przez które oddychał niespokojnie. Mocno naciskał na jego skórę, rozprowadzając po niej swoje gorące tchnięnia, aż dotarł do grdyki młodszego. Zaczął ją pieścić ze szczególną czułością, na co brunet automatycznie przymknął oczy, odchylając głowę. Do tego coraz odważniej błądził po starszym rękoma, szczególnie, gdy ten pieszczotami zaczął przechodzić na inne rejony jego szyi. Za to z jego ust wychodziły ciche westchnięcia, a nawet słabsze stęknięcia...

- Chcesz to tutaj robić? - wydyszał Sukuna z perwersyjnym uśmieszkiem, nie rezygnując ze swoich zajęć.
- Właśnie nie chcę - odpowiedział podobnym tonem - Chodźmy do jakiejś wolnej sali, póki nie minęła przerwa...
- Ostro, Megumi... - zaśmiał się, unosząc głowę, przez co teraz patrzył mu w oczy - Chcesz być robiony na szkolnym biurku?
- Chcę tego od kiedy się w tobie zakochałem...
- No proszę... A przede mną udawałeś takiego niewinnego...
- Wstydziłem się tego... - spojrzał w bok.
- Czy w twojej wyobraźni moje nagie ciało podnieca cię bardziej niż to na żywo? - wyszeptał, czule przykładając usta do głowy chłopaka.
- Na żywo jest o wiele, wiele lepsze... Ale to ty mnie podniecasz, a nie twoje ciało.
- Jesteś cudowny, Megumi - uśmiechnął się z rozczuleniem, dając mu buzi w czoło, po czym złapał go za rękę i wybiegł z nim.

Znalezienie wolnej sali okazało się zaskakująco prosto, bo wyszło na to, że wszyscy zostali zawołani na apel, a w tej szkole nie było w zwyczaju zamykać sali na klucz. Całe szczęście ani Megumi ani Sukuna nie byli ważnymi gośćmi tam, a nawet nie występowali, więc nikt prawdopodobnie nawet nie zauważy, że ich nie ma...

Dwójka szybko wbiegła do sali. Sukuna natychmiast zamknął drzwi, po czym podszedł do Megumiego, który już siedział na biurku. Nerwowo zabrał się za rozporek młodszego, kiedy ten w podobnym stanie obserwował starszego, a przy tym podwinął górną odzież do góry, odsłaniając swój nagi tors.

Gdy szatyn rozpiął spodnie bruneta, niemal agresywnie złapał go w biodrach, roznosząc po jego ciele serię gorących pocałunków od podbrzusza aż do obojczyków, na co Megumi wypchnął klatkę piersiową do przodu, a przy tym złapał starszego za włosy. Ich oddechy momentalnie przyśpieszyły, wracając do wcześniej przygaszonego podniecenia. Teraz to wszystko w nich rozwijało się na nowo, ale o wiele szybciej, pewnie też przez ryzyko, że w każdej chwili mogą zostać przyłapani. Nie myśleli teraz o tym, ale podświadomie to wiedzieli, przez co rósł w nich poziom adrenaliny.

Język śniadoskórego bezwstydnie jeździł po drżącej, jasnej skórze Fushiguro z wypiekami na twarzy, który jedynie bezbronnie obserwował dokonania swojego chłopaka, opuszczając do połowy powieki. Czuł rosnące w nim pragnienie, nie mówiąc już nawet o wybrzuszeniu w spodniach.

Nagle jęknął mimowolnie, czując mokry dotyk na swoich słabych punktach, a do tego ciężką dłoń Sukuny w spodniach. Aż oparł się na łokciach, rozkładając szerzej nogi, a przy tym poruszał ciałem w rytm przechodzącej przez niego burzy doznań. A najgorsze, że mu się to wszystko cholernie podobało, ale najbardziej Sukuna, który teraz w jego oczach wyglądał sto razy przystojniej niż normalnie. Z podnieceniem na twarzy jego wzrok wyostrzył się, za to rysy złagodniały...

Piłkarz zachłannie ściągnął spodnie z młodszego, a potem jego bokserki, zostawiając wszystko na jednej z nóg bruneta. Zaraz po tym przylgnął do niego mocno, łapiąc go gdzieś w dolnych plecach, a przy tym rozpoczął kolejny pocałunek pełen jego pasji i zaanganżowania, a także zaczął się dziko ocierać. Wtedy Megumi odwzajemniał ruch, ruszając rękoma i nogami we wszystkie strony. Nawet nimi ocierał się o boki starszego.

W końcu zniecierpliwiony Sukuna wyjął z kieszeni spodni saszetkę, odrywając się od ukochanego. W czasie, gdy on ją rozrywał i rozprowadzał po palcach, Megumi na chwilę zmienił pozycję, aby wygodnie zsunąć z bioder starszego zbędne okrycie. Lecz widząc już nagie krocze chłopaka, postanowił je jeszcze trochę dopieścić, dlatego najpierw złapał go delikatnie w biodrach, a następnie zbliżył usta do jego męskości. Wtedy Sukuna natychmiast spiął drżące z podniecenia mięśnie brzucha, kładąc dłoń na głowie młodszego, a do tego przygryzł wargę, osłabiając mimowolny, twardy stęk:

- Ahh... Megumi...
- Chcę cię posłuchać, Sukuna - wyszeptał brunet, jakby nic, kontynuując różnego rodzaju pieszczoty wargami i językiem, którymi zaskakująco dobrze operował. Zupełnie, jakby doskonale wiedział, co robić.
- Megumi! - warknął na podnieceniu, nieco unosząc podbródek w górę - Jesteśmy w szkole!
- No i co z tego? - przysunął palce, powiększając zasięg swoich pieszczot, a przy tym jeszcze przybrał dosyć odważną pozę, przez co ciało Sukuny zaczęło już totalnie wariować.
- No kurwa... - zastękał, ciągnąc młodszego za włosy - Megumi... Jesteś cholernie... - zaciął mu się głos przez uderzające w niego doznania - Jesteś cholernie zboczony...
- Nie lubisz tego? - spytał, udając nieświadomość. Z jakiegoś powodu był w pełni przekonany, że jego aktualna postawa podnieca starszego.
- Dobra, Megumi... Skończyły się żarty...

Po czym zdecydowanie odsunął swoje biodra od twarzy chłopaka, a następnie dość silnym ruchem sprowadził go do poprzedniej pozycji, na co ten tylko posyłał mu niewinny uśmiech. A to tylko jeszcze bardziej igrało z jego podnieceniem...

Brunet rozkładał szeroko nogi bez grama wstydu, jaki miał w sobie jeszcze na początku ich relacji. To również niesamowicie drażniło Sukunę, który z takim poziomem pobudzenia powoli tracił nad sobą kontrolę i zmysły... Cały drżał, widząc swojego niewinnego chłopaka, który w tak nieprzyzwoity sposób pokazywał swoją gotowość. Megumiego nie przeraził nawet widok palców szatyna, które ten powoli zbliżał do niego...

Nagle brunet nieco uniósł tors oraz podbródek do góry, a przy tym zastękał krótko i rozłożył ręce na całą szerokość biurka, gdy poczuł w sobie od razu dwa palce chłopaka, jakimi ten zaczął go inwazyjnie rozciągąć. Normalnie by robił to powoli, ale Megumi sam się prosił, a co gorsze, mu to wcale nie przeszkadzało... On bardzo szybko przyswoił ruch, dołączając do niego biodrami. Teraz dziko wił się na biurku, czerpiąc ogromną przyjemność z samego wstępu do ich właściwego stosunku. Męskie instynkty piłkarza właśnie przeżywały skrajną frustrację, a on na to wszystko patrzył, marszcząc brwi...

Dlatego też niespodziewanie wyjął z ukochanego palce i zastąpił je sobą, wchodząc w bruneta zdecydowanie, aż westchnął głęboko. Za to Megumi wygiął ciało jeszcze bardziej niż wcześniej, zaciskając palce po bokach biurka, a jeszcze wydał z siebie niesamowicie wdzięczny jęk. Szatyn na ten widok przeżył atak serca, aż otworzył szerzej oczy, na ile miał możliwość... Zaraz przygryzł wargę i zmarszczył brwi, łapiąc chłopaka gdzieś po bokach, a wtedy zaczął się powoli ruszać, co natychmiast uderzało w jego napalone ciało. Zresztą Fushiguro przy każdym pojedynczym pchnięciu wydawał z siebie mocniejszy lub słabszy jęk, jedną nogą przylegając do boku starszego, a drugą opierając na biurku.

Obydwaj z każdą sekundą wyczuwali się coraz bardziej, szybko tracąc kontrolę nad rytmem, a nawet nie zdążyli go dobrze rozwinąć, lecz mimo wszystko koniec jeszcze nie przypominał o sobie u żadnej ze stron.

Sukuna pochylił się nad brunetem, dysząc ciężko, a wtedy ten od razu przeniósł ręce na jego rozgrzane łopatki, z których powoli zjeżdżał w dół, a potem wracał na górę, czasem nawet wchodził aż na barki starszego lub jego kark. A przy tym wszystkim patrzył mu w oczy spod pół przymkniętych, jakby odrętwiałych powiek, co doskonale współgrało z całym grymasem na jego ciepłej twarzy oraz pędzącym tętnem. Zaraz też przeniósł drugą nogę na kochanka, przyciągając do jeszcze mocniej do siebie, a wtedy ten jeszcze przyśpieszył, przylegając wargami do szyi młodszego.

- Wiesz co, Megumi? - wyszeptał starszy na oddechu ledwo co prosto w rozpaloną skórę chłopaka - Kocham cię...
- Nie... - brunet miał bardziej stękający głos - To ja ciebie kocham...
- Nie drocz się teraz ze mną, skarbie... - musnął go w szyję delikatnie w przeciwieństwie do ruchu jego bioder.

Wszystko pędziło coraz szybciej, a ich ciała drżały od nadmiaru doznań i różnych, skrajnych emocji. Przez ich ciała już przepływało ciężkie, mamiące źródło rozkoszy absolutnej, do której ciągnęło ich tak mocno, że to była kwestia czasu, kiedy do niej dojdą...

Sukuna aż przestał powstrzymywać własne odgłosy, powoli tracąc resztki poczucia odpowiedzialności. Już go nie obchodziło, jakie będą konsekwencje i czy ktoś ich może usłyszeć, on po prostu dążył do osiągnięcia mocnego zakończenia...

Tymczasem Megumi już tracił siłę, nieco drapiąc plecy szatyna, ale nie jakoś specjalnie mocno. Po prostu już nie mógł wytrzymać tej niepewności i utraty kontroli, kiedy nagle wzdrygnął się, mocno przyciągając do siebie starszego, a przy tym wyszeptał mu na ucho:

- Jesteś najlepszy na świecie - a wraz z tym doszedł.

Kiedy Sukuna to usłyszał, sam drgnął, po czym złapał mocno chłopaka pod żuchwą, a następnie pocałował go zmysłowo. Chwilę później pozbył się wszelkich blokad przy ostatnim, silnym pchnięciu, przy czym zacisnął dłonie w pięści...

Piłkarz wyszedł z bruneta, który właśnie opadł ze zmęczeniem na biurko, dysząc głęboko. Zresztą szatyn też, ale on akurat się jedynie oparł. Spojrzał na Megumiego, po czym bez namysłu złapał jego dłoń i przyciągnął do siebie, gładząc ją kciukiem.

- Kocham cię, Megumi... - westchnął starszy, kiedy jego głos powoli powracał do normy.
- Tak, wiem, Sukuna... - podniósł się delikatnie, próbując przyswoić ogarniającą go rzeczywistość.
- Jesteś cudowny...
- Zakochałeś się czy co? - warknął.
- No chyba tak... - zaśmiał się.
- Chyba? - spojrzał na niego podejrzliwie.
- Nie martw się. Jestem tylko twój.
- I lepiej, żeby tak zostało, bo... Wiesz, co będzie.
- Stracę swoją dumę?
- Stracisz najlepsze, co cię w życiu spotkało - skrzyżował ręce na torsie, robiąc naburmuszoną minę.
- Ach, tak, tak... Masz rację - po czym zmienił temat - Dobra, Megumiś... Musimy się chyba stąd zawijać.
- Ja chcę jeszcze raz... - zamarudził.
- Jeszcze raz będzie w twoim łóżku - uśmiechnął się do niego wymownie.
- A co, jeśli mój ojciec jest w domu?
- To w moim łóżku. I wcale nie musimy kończyć na jednym razie...
- Podoba mi się ten plan.
- Ale najpierw grzeczny Megumi wróci na lekcje.
- Sukuna! - zmarszczył brwi.
- No co? - zaśmiał się.
- Nie chcę się uczyć... Chcę iść z tobą do domu...
- Przecież ja też idę na lekcje, ty mały słodziaku.
- Chodźmy na randkę zamiast na lekcje.
- Brzmi strasznie kusząco - uśmiechnął się, składając czuły pocałunek na czole ukochanego - ale jak nie pójdziesz na lekcje to na bank twój stary pozbawi mnie ważnej części ciała.
- Bez niej też możemy się spotykać.
- Doceniam twoje poświęcenie - śmiał się - ale idź na lekcje.
- Nie chce mi się - burknął.
- To cię zaniosę.
- Chuja tam.
- Nie wierzysz mi?
***

Po apelu akurat zadzwonił dzwonek na przerwę, przez co na korytarzu od razu pojawiło się wielu ludzi. Mimo to było dość miejsca, aby można swobodnie przejść. Sukuna właśnie szedł przed siebie, a na plecach miał niezadowolonego Megumiego. Na początku ten wiercił się i wrzeszczał, ale potem odpuścił i już po prostu przestał mówić cokolwiek.

Za chwilę szatyn doszedł pod salę, w której jego chłopak miał mieć teraz lekcje. Zauważył ich wtedy Yuuji, który widząc ich, wybuchnął śmiechem.

- Co się stało? - spytał młodszy szatyn, próbując powstrzymać śmiech.
- Zamknij mordę! - wrzasnął brunet.
- Nic, po prostu Megumiego zabolały nogi, więc go tu przyniosłem - uśmiechał się niewinnie Sukuna, odstawiając bruneta na ławkę - Tak go bolą nogi, że chyba już nie wstanie, PRAWDA? - spojrzał na niego stanowczo.
- Spierdalaj - burknął, odwracając niezadowolony wzrok. Jeszcze go kopnął, ale tak delikatnie.
- Zobaczymy się później, maluszku - po czym spojrzał na brata - Nie wracaj dzisiaj wcześnie do domu.
- Co? - spojrzał na niego zdziwiony - Czemu?
- Bo Megumi przyjdzie.

Itadori chwilę patrzył na starszego, po czym skrzywił się, wrzeszcząc:

- Jesteście obrzydliwi!
- Czyli rozumiesz.

Potem Sukuna próbował jeszcze pocałować Megumiego, ale ten zaczął go bić, więc chłopak odpuścił i po prostu powiedział coś na pożegnanie i poszedł na swoje lekcje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top