XXI

Itadori zdążył tylko leniwie wysunąć głowę znad poduszki, a jego oczy już musiały znosić najmniej chciany widok z samego rana. Otóż nie dość, że Sukuna odsłonił rolety w jego pokoju, dopuszczając tam promienie słońca, to jeszcze sam usiadł obok leżącego brata, z miną nie do końca pozytywną. Właściwie ten patrzył na młodszego podejrzliwie i przenikliwie, krzyżując ręce na torsie.

- Gdzie wczoraj zniknąłeś i dlaczego nie mogłem do ciebie zadzwonić?
- Nie wiem o co ci chodzi... - ziewnął, podnosząc ciało spod kołdry. Zaraz także przeciągnął się, spoglądając ospale na starszego.
- Wróciłeś w środku nocy, ty mały gnoju - warknął, ale za tym kryła się jego podświadoma troska.
- Przed północą - zauważył spokojnie.
- Dla ciebie to już noc! Nigdy tak nie znikałeś! Więc jeszcze raz, gdzie byłeś?
- Gdzie... - zaczął wodzić oczami po suficie, po czym przyznał, patrząc starszemu prosto w oczy - Bo wiesz, razem z Megumim...
- Mógłbyś się bardziej wysilić - aż wyśmiał go kpiąco - Ciekawe kiedy byłeś ,,razem z Megumim", bo on spędził cały dzień ze mną.
- No tak! - warknął, spoglądając w bok. Właśnie skarcił się w myślach za to spalone kłamstwo.
- Yuuji... - westchnął - Przecież nie mówię, że masz tak późno nie wracać, ale widzisz... To ja jestem za ciebie odpowiedzialny, dlatego chcę wiedzieć mniej więcej gdzie jesteś. Co miałem pomyśleć, kiedy próbowałem do ciebie dzwonić, a ty nie odbierałeś?
- Od kiedy tak się o mnie martwisz i jesteś taki odpowiedzialny, co? - spojrzał na niego ze zdziwieniem, po czym zmienił minę na bardziej podejrzliwą - Czy ty wiesz o czymś, o czym ja nie wiem, że ty wiesz i próbujesz to ze mnie wyciągnąć?
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? - zmarszczył brwi.
- Co?! - nagle wrzasnął, a zaraz uśmiechnął się niewinnie, szukając wymówek - Nic, nic!
- Yuuji...
- Nie było mnie wczoraj tak długo, bo... miałem wtedy swój pierwszy raz - po czym szybko zmienił temat - Jesteś naprawdę super bratem, Sukuna!
- Z kim?! - wrzasnął.
- Z nikim ważnym... - spojrzał w bok.
- Z byle kim?!
- Zachowujesz się, jakbyś sam był święty... - warknął.
- Ja to ja, a ty nie popełniaj moich błędów - burknął - Naprawdę żałuję tego jak ja straciłem cnotę i wolałbym przeżyć swój pierwszy raz z kimś, kogo naprawdę bym kochał... Nawet z Megumim.
- Nie chcę o tym nawet słuchać! - aż zakrył uszy rękoma - Nadal nie mogę uwierzyć, że mój brat i przyjaciel ze sobą...
- Ty, nie bądź taki cwany! Nie zmieniaj tematu, gówniarzu... Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby to robić?
- Po prostu tego chciałem i już!
- Przecież ty jesteś jeszcze dzieciuch!
- Sam jesteś dzieciuch! Jestem starszy od Megumiego!
- Megumi to co innego, nie mieszaj go do tego...
- Jak to co innego?!
- Dobra... - westchnął - Nieważne. Stało się. Ale jak dowiem się, że to ktoś, kogo nie lubię, to przysięgam, zabiję cię, ale najpierw tego frajera...
- Spokojnie, nie znasz go... - machnął ręką.
- Masz szczęście - wstał, a gdy doszedł do drzwi, dodał jeszcze - Nigdy więcej takich numerów, bo naprawdę... - pomachał mu palcem, po czym wyszedł.

Wtedy Itadori opadł na pościel plecami, odetchnąwszy z ulgą. Sam był w szoku, ale oszukiwanie Sukuny tym razem szło mu niesamowicie łatwo, jakby robił to od dawna. Jeszcze głupi piłkarzyk wszystko łyknął, co niesamowicie bawiło młodszego. Z drugiej strony Ryomen nie miał wielu wskazówek, aby dojść do prawdy... Zresztą co go mogło obchodzić wszystko inne poza Megumim, w którego był zapatrzony niczym wierny piesek.
***

Dwie godziny później bracia już kręcili się gdzieś po szkole, szukając przygód. A raczej Sukuna, bo Yuuji właśnie spisywał od Megumiego zadanie, jakże oryginalnie... W tym czasie brunet na chwilę zostawił przyjaciela samego, chcąc coś załatwić, kiedy nagle poczuł silne ciągnięcie do tyłu. Od razu uniósł kąciki ust wyżej, rozpoznając silne ręce swojego chłopaka, który chwilę później popchnął go na ścianę gdzieś w mniej widocznym miejscu, a następnie przylgnął do niego. Szatyn spojrzał mu w oczy z ciepłym uśmiechem, po czym złożył na jego czole krótki pocałunek, przedłużając go aż do szyi chłopaka, czemu ten się wcale nie opierał, a wręcz sam zaczął błądzić dłońmi po starszym.

- Kocham cię, Megumi... - wyszeptał Sukuna, chowając nos gdzieś przy szyi młodszego.
- Mówisz mi to tak często, że trudno nie uwierzyć... - zaśmiał się, przejeżdżając dłonią po włosach starszego - Ja ciebie też, Sukuna.
- Wiesz, co ten debil odwalił?
- Jaki debil?
- Yuuji...
- Aa... No tak... - drgnął z lekkiego lęku i otworzył szerzej oczy, ale próbował to ukryć przed ukochanym.
- Może to i lepiej... - westchnął - Przynajmniej ma to już za sobą...
- Zaskakująco spokojnie to przyjmujesz, biorąc pod uwagę z kim to zrobił... - palnął bezmyślnie, czego zaraz pożałował, widząc nagły zryw Sukuny, a potem jego uważne spojrzenie.
- Z kim?
- Ee... - znów rozszerzył oczy, spoglądając na chłopaka - A z nikim ważnym...
- Megumi... - uśmiechnął się niewinnie, kontynuując pieszczenie młodszego - Jesteś jego przyjacielem, na pewno wiesz więcej...
- Przecież... - twardo stał przy swoim, chociaż dotyk śniadoskórego realnie go onieśmielał - Przecież ci powiedziałem.
- Nawet go nie znasz... - zaśmiał się nerwowo.
- Skoro nie znam to czemu nie chcecie mi powiedzieć? Przecież nie będę wiedział komu wpierdolić... - odwzajemnił śmiech.
- Sukuna no... Co ci tak zależy? Skoro i tak już się stało to...
- A co tobie zależy? Jesteś jego przyjacielem, ale moim chłopakiem, powinieneś być ze mną szczery...
- Nie naciskaj na mnie.
- Nacisnąć to ja dopiero mogę - rzekł stanowczo, zwinnie wsuwając zimną dłoń pod ubranie bruneta, przez co ten napiął mięśnie.
- Sukuna... - zastękał na oddechu - Nie rób mi tak, zaraz mamy lekcje...
- Jeśli biologię to zgłoś się na prezentację wzwodu męskiego, bo jak tak dalej pójdzie to zaraz będziesz twardy... - mówił nieco bardziej zmysłowym tonem, a przy tym bezczelnie błądził palcami po skórze młodszego.
- Sukuna! - wrzasnął, czując na sobie presję - Wiesz, że jak nie pójdę to mój ojciec się dowie i zacznie robić jakieś dziwne akcje!
- Po prostu mi powiedz, z kim spał Yuuji - zaśmiał się niewinnie.
- Z twoją starą - warknął.
- Poważnie, Megumi. Bo zaraz ja też będę twardy, a wtedy to już będziesz miał przechlapane...
- Nie możesz mnie tak szantażować! - zaczął się wyrywać, marszcząc brwi w złości.
- Przecież cię nie szantażuję, szczeniaczku... Po prostu nie mogę się powstrzymać, kiedy mam tak cudownego chłopaka...
- Jak nie przestaniesz to zaraz nie będziesz go miał!
- Jak ci zatkam buzię, to nie będziesz mógł ze mną zerwać.
- Jak to? - spojrzał na niego zaskoczony.
- Tak to.

Po czym mocno złapał nadgarstki niższego i przyparł je do ściany, tym samym wpychając mu w usta swój język. Megumi zdążył tylko jęknąć krótko, czując w swoich ustach falę intensywnych doznań, od których aż na jego policzkach zatańczyły urocze kolory. Sukuna w żaden sposób nie próbował być delikatny, on wykorzystał cały swój potencjał, aby uczynić pocałunek jak najbardziej namiętnym, a nawet już erotycznym. Przez to wszystko brunet już płonął, a przez jego skórę przeskakiwały coraz to intensywniejsze iskry podniecenia. To tak strasznie kusiło, miał ochotę wszystko rzucić i oddać się starszemu, ale wiedział, że nie może...

Nagle Megumi przerwał pocałunek gwałtownie i wrzasnął, dysząc:

- To Gojo!
- Gojo?! - natychmiast zmarszczył brwi - Przecież mówiłem mu, żeby się trzymał z daleka od tej dwójki!
- Wczoraj do mnie przyszedł i powiedział, że... - złapał się za usta.
- No mów!
- Nie mogę tak narażać naszej przyjaźni!
- Megumi - rzekł poważniej, kładąc dłonie na ramionach młodszego, a przy tym spojrzał mu w oczy - Przecież jestem jego bratem. Cokolwiek robię, robię dla jego dobra. Może jest trochę głupi, ale nie dam nikomu zrobić mu nic złego.
- Zakochał się... - westchnął, odwracając wzrok.
- Tylko tego brakowało, żeby się zakochiwał w jakimś pajacu! - wrzasnął, po czym tak jak stał, ruszył gdzieś przed siebie.
- Sukuna... - niepewnie zawołał, ale chłopak już odszedł.

Nagle zadzwonił dzwonek, co zdecydowanie utrudniło plany Sukuny, aż wrzasnął na cały korytarz i wszyscy zaczęli się na niego gapić. Ale równie szybko popędzili do swoich klas, widząc pytający, w ich opinii groźny, wzrok kapitana drużyny piłkarskiej.

Lecz na następnej przerwie pierwszy wybiegł z sali w poszukiwaniu swoich ofiar.

Tymczasem naburmuszony Yuuji właśnie spoglądał na przyjaciela z wyrzutem, a przy tym krzyżował ręce na torsie.

- Czemu mu powiedziałeś? - zapytał szatyn.
- Zmusił mnie! - Megumi tłumaczył z przejęciem.
- Przecież wiesz, że...

Nagle na chłopaka ktoś wpadł, a gdy ten dostrzegł postać, natychmiast otworzył szerzej oczy, zamierając. Tymczasem stojący przed nim Gojo, nieco dyszący, uśmiechał się delikatnie i zaczął:

- Musimy pogadać, Yuuji... Ale trochę później, bo teraz twój brat mnie próbuje zabić... - zaśmiał się.
- Co... - młodszy zmarszczył brwi ze zdziwienia.
- Satoru, ty chuju! - nagle usłyszeli przenikliwy wrzask Sukuny.

Wtedy białowłosy szybko się pożegnał, po czym pobiegł przed siebie, jeszcze obserwując goniącego go piłkarza. Lecz, gdy ten zauważył swojego brata, natychmiast podbiegł do dwójki:

- Yuuji, w tym momencie masz kłopoty - rzekł pośpiesznie starszy.
- Za co? - spojrzał na niego młodszy brat.
- Miałeś się trzymać z daleka od tych debili.
- Dzięki tym debilom mam lepsze oceny! - warknął buntowniczo.
- Mam to w dupie! - odpowiedział podobnie, po czym poleciał za wyższym.

Po lekcjach Megumi poszedł razem z Yuujim tam, gdzie ten miał się spotkać z Gojo, aby porozmawiać o tym, co między nimi zaszło wczoraj. Kiedy już doszli do sali, wtedy brunet oznajmił, że będzie czekał przed szkołą, bo potem mieli gdzieś razem iść. Szatyn pokiwał głową, otwierając drzwi i tak dwójka się rozdzieliła.

W środku sali czekał już syn dyrektora, który akurat coś robił na telefonie. Ale dostrzegając kątem oka ucznia, szybko odłożył urządzenie, po czym wstał i przeszedł kawałek, a ostatecznie oparł się tyłem o biurko, zaczynając:

- Słuchaj, Yuuji...
- Głupio wyszło... - spojrzał w dół, nieco speszony.
- Czemu głupio? - uśmiechnął się - Nie bawiłeś się dobrze?
- Nie! Było super, tylko...
- No co?
- Myślę, że się w tobie zakochałem... - zabrzmiał niepewnie.
- Co? - zaśmiał się - Nie jestem dobrą osobą do kochania.
- Wiem, ale...
- Nie zacinasz się.
- No nie...
- I nie bije ci szybciej serce na mój widok.
- W sumie... - dotknął się gdzieś przy swojej lewej piersi - Nie bije szybciej...
- Chyba już wiem, z czym pomyliłeś zakochanie... - powtórzył śmiech.
- Z czym?
- Nigdy tego nie robiłeś, więc to zrozumiałe, że możesz nie wiedzieć...
- No co?!

Wtedy wyższy podszedł bliżej chłopaka, po czym zbliżył usta do jego ucha, a wtedy wyszeptał mu coś, na co ten od razu zaczerwienił się. Gdy starszy odsunął się z uśmiechem, szatyn jeszcze na niego spojrzał pytająco, a ten pokiwał głową.

- To na pewno co innego... - burknął zawstydzony.
- Mogę ci to szybko udowodnić.
- Teraz? W szkole?
- W tej sali - posyłał mu niewinny uśmiech.
- Ktoś nas przyłapie!
- O nic się nie martw, słońce... Nikt tu nie wejdzie, bo wiedzą, że jestem tutaj ja. Jedyne co ty musisz zrobić to siedzieć cichutko, a ja zajmę się resztą, okej?

Szatyn jedynie pokiwał głową, onieśmielony całą sytuacją. Wiedział, że to złe, ale coś go kusiło, żeby iść w to dalej, chociaż gdzieś tam czekał Megumi... To uczucie wewnątrz niego znowu zaczęło rosnąć pod wpływem już samego głosu Gojo, a co dopiero, gdy ten przeszedł do udowadniania...

Tymczasem Megumi już kierował się do wyjścia, kiedy zauważył coś, co w ułamku sekundy obudziło w nim nieznośne uczucie... Otóż trochę dalej od niego stał Sukuna, ale wcale nie był sam. Gdyby brunet nie ulegał teraz emocjom, zauważyłby, że jakiś chłopak o dość oryginalnych, szarych włosach właśnie ciągnie szatyna za rękę, błagając go o coś, a temu niezbyt się to podoba i wręcz mu to wykrzykuje. Jednak Fushiguro zawładnęła silna zazdrość, której nijak nie potrafił wytłumaczyć. Z jego perspektywy wyglądało to tak, że ktoś właśnie dobiera się do JEGO chłopaka i nic więcej...

Rozjuszony Megumi czym prędzej podbiegł do dwójki, szybko wyrwał rękę Sukuny spod uścisku nieznajomego, jeszcze spojrzał na niego z wyrzutem, po czym pociągnął starszego za sobą, trzymając mocno jego dłoń. Zaskoczony szatyn nie wiedział co powiedzieć, a zamiast tego po prostu posłusznie szedł za młodszym. Gdy wyszli ze szkoły, jednak spytał:

- Co się stało, Megumi?
- O co ci chodzi? - spytał bez żadnych emocji.
- No... - chwilę myślał, po czym uniósł kąciki ust zadziornie - Jesteś zazdrosny?

Wtedy brunet drgnął, a zaraz po tym natychmiast wtulił się mocno w starszego, na co ten odpowiedział cichym śmiechem i czule objął ramiona chłopaka całą długością ręki.

- Jesteś tylko mój - burknął młodszy.
- Czy ktoś w to zwątpił, maluszku?
- Ten frajer z głupią fryzurą.
- Co... - zmarszczył brwi, po czym sobie przypomniał - A! Mahito! Weź... - westchnął ciężko - To jakiś debil...
- Czego od ciebie chce?
- Chuj wie...

Sukuna doskonale wiedział, czego Mahito od niego chce, ale okazało się, że Megumi nie lubi się zbytnio dzielić, a próby odebrania mu jego własności mogą się źle skończyć. Właściwie szatyn nie miał nic przeciwko, żeby jego ukochany przepędził jakiegoś natręta, ale z drugiej strony nie chciał, żeby ten jego uroczy szczeniaczek denerwował się jeszcze bardziej.

Czas mijał, a Megumi wciąż przytulał Sukunę, jakby nic. Piłkarz miał nawet wrażenie, że z każdą minutą uścisk jest coraz mocniejszy.

Nagle ze szkoły wyszedł Yuuji, którego ciało podejrzanie drżało, a on sam szedł z dziwnym spokojem na nieco ciepłej od wypieków twarzy. Gdy Sukuna go zauważył, natychmiast zmarszczył brwi. Poczekał aż młodszy podejdzie, a wtedy warknął, aż nawet brunet wysunął głowę, aby spojrzeć na przyjaciela, ale nie odsuwał się od chłopaka:

- Gdzie byłeś?
- Gdzie miałem być? - młodszy spojrzał na niego z wyrzutem.
- Widzę jak wyglądasz. Ruchałeś się...
- Nieprawda! - spojrzał w bok naburmuszony, krzyżując ręce na torsie - I przestańcie to przy mnie robić...
- Co?
- No to - wskazał na nich palcem z obrzydzeniem.
- Możemy jeszcze robić tak - uśmiechnął się złośliwie, po czym chwycił delikatnie bruneta pod żuchwą i pocałował go, wsuwając mu język do ust.

Kiedy Yuuji to obserwował, krzywił się coraz bardziej, aż wrzasnął:

- Jesteście ohydni!

Sukuna powoli oderwał się od młodszego, po czym odpowiedział tak samo emocjonalnie:

- Ty i twój pajac bardziej!
- Przestań! - zawstydził się, patrząc na brata ze złością.

W tym czasie Megumi spokojnie sobie trzymał głowę na Sukunie, czekając na koniec kłótni dwójki, kiedy nagle dostrzegł, że ten cały Mahito znowu się gdzieś kręci w pobliżu, a wtedy zmarszczył brwi, złapał mocno dłoń ukochanego i znowu zaczął go ciągnąć, a ten oczywiście nie protestował. Zaskoczony Yuuji zabrał się z nimi, nie rozumiejąc całej sytuacji.

- Co ty robisz, Megumi? - spytał Itadori.
- Zabieram Sukunę do domu - odpowiedział stanowczo, patrząc przed siebie.
- Megumiś jest zazdrosny... - zaśmiał się Ryomen - Znowu go gdzieś zobaczyłeś?
- Kogo? - młodszy szatyn spojrzał na brata.
- Mahito...
- Jesteś zazdrosny o niego? - parsknął śmiechem, spoglądając na Fushiguro - Przecież to jakiś zjeb...
- To dlaczego przyjaźnisz się z Megumim, a nie z nim? - Sukuna spojrzał na brata prześmiewczo - W końcu ciągnie swój do swego... - gdy to powiedział, poczuł na dłoni mocny uścisk, aż go nawet zabolało - Megumi!
- Sam jesteś zjeb - odpowiedział brunet.
- Czemu mnie traktujesz jak twój ojciec? Myślałem, że mnie kochasz!

Yuuji zaśmiał się na te słowa i odpowiedział:

- Kto by cię kochał...
- Ja kocham - zaczął bladoskóry - A mój ojciec cię lubi, więc nie wiem o co ci chodzi, Sukuna.
- Co?! - Yuuji spojrzał na nich zaskoczony.
- To długa historia... - westchnął starszy.
- Jak udało ci się go przekonać do siebie?!
- Nie jestem taki tępy jak myślisz.
- Więc jest jeszcze gorzej niż myślałem.
- Zamknijcie mordy! - wrzasnął wreszcie Megumi.

I wtedy dopiero bracia przestali sobie dogryzać, ale wraz z tym przestali w ogóle rozmawiać, bo już nie mieli o czym. Ale brunetowi wcale to nie przeszkadzało, wszak cisza była znacznie lepsza niż rozmowa tych zjebanych braci. Niestety jeden był jego chłopakiem, drugi przyjacielem, więc mimo wszystko musiał jakoś z nimi żyć.

W trakcie drogi Sukuna zaproponował, że lepiej będzie, gdy pojadą jego samochodem, a na szczęście nie odeszli na tyle daleko, więc plan był dobry.

Za jakiś czas dojechali na miejsce. Wszyscy szybko wysiedli oraz szybko poszli do domu.

W środku niemal od razu zostali zauważeni przez pana domu, który, widząc całą trójkę, przybrał cyniczny wyraz twarzy i tak też ich przywitał:

- Rozumiem, że przyprowadziłeś Yuuji'ego, ale ten pajac - wskazał brodą na Sukunę - co tu robi?
- Mi też bardzo miło widzieć, stary chuju - odpowiedział starszy szatyn z niewinnym uśmiechem.
- Ja przynajmniej go mam - odwzajemnił uśmiech.
- Nieużywany sprzęt po jakimś czasie może zacząć szwankować.
- A nowy potrzebuje czasu, by zadziałał poprawnie.
- Ale działa dłużej i ma więcej funkcji.
- A stary jest lepiej wykonany i ma bardziej rozwinięte funkcje.
- Użytkownik wybiera nowsze modele, bo zawsze można je ulepszyć, a stare tracą datę ważności i wyrzuca się je.
- Jeśli ktoś się na tym zna, to zna też wartość starszych modeli i wie jak ich używać. A jeśli ktoś się nie zna, wybierze sprzęt banalnie prosty w użyciu.

Itadori patrzył na dwójkę i słuchał ich ze zdziwieniem, nie rozumiejąc totalnie, co między nimi się dzieje. Dlaczego Toji nie próbował właśnie połamać frajera, co mu zabiera syna, tylko toczył z nim bitwę na pociski. Co Sukuna zrobił, że brunet nie był już groźną bestią, przed którą można tylko spierdalać, a typowym facetem z męską dumą na miarę Ryomena. Spojrzał pytająco na przyjaciela:

- Co oni robią? - wyszeptał.
- Oni tak sobie okazują miłość - odpowiedział spokojnie, jakby wcale się nie martwił o żadnego z nich.
- Czy to bezpieczne?
- Mój tata lubi Sukunę, ale go testuje.
- A Sukuna...
- Nie wiem. Ale wydaje mi się, że mimo wszystko są do siebie jakoś podobni i dlatego się dogadują.

Kiedy dwóch samców alfa skończyło walkę o dominację, Megumi i Yuuji już dawno siedzieli w salonie i zaczęli grać na konsoli. W końcu skoro nie mogli razem wyjść, to postanowili chociaż razem zagrać, a przy okazji Megumi miał pewność, że tam nie czai się żadna szmata z apetytem na JEGO chłopaka.

Sukuna i Toji zaraz także przyszli, a kiedy Ryomen usiadł przy Megumim i go objął, wtedy od razu dostał ostrzeżenie od starszego bruneta:

- Tylko nic nie kombinuj - po czym poszedł robić swoje rzeczy.
- Ta. Będę się tu z nim jebać na oczach wszystkich... - mruknął pod nosem, przewracając oczami.
- Cicho, nie przeszkadzaj mi - warknął Megumi, marszcząc brwi ze skupienia, kiedy trzymał pada.
- Kocham cię, ale - mówił patrząc na ekran z pobłażliwym uśmiechem - to nie jest chyba twoja najlepsza gra, kochanie...
- Nie? To patrz - nagle zrobił jakąś skomplikowaną kombinację przycisków, przez co jego postać zabrała postaci Yuuji'ego cały pasek życia, tym samym wygrał.
- No nie! - wrzasnął szatyn, patrząc na młodszego z oburzeniem - Jak możesz?!
- Ja tylko gram - brunet uśmiechnął się delikatnie, lecz wrednie w stronę przyjaciela. Sukuna, widząc to, aż zaczął podziwiać swojego chłopaka pod tym względem. Taki Megumi wydawał mu się jeszcze bardziej pociągający niż ten słodki szczeniaczek, chociaż do tego też miał słabość.
- Wow, Megumi... - rzekł Ryomen ciepło prosto w szyję ukochanego - Nie wiedziałem, że jesteś aż tak utalentowany...
- Nie wiesz o mnie jeszcze wielu rzeczy - przesunął się tak, aby móc zobaczyć twarz starszego, a przy tym uśmiechnął się do niego.
- Na przykład tego, że bardzo lubisz się chwalić?
- Nie muszę o tym mówić... - zmienił ton na ten przeznaczony tylko dla uszu Sukuny - Mogę ci pokazać, co jeszcze umiem tymi ustami...
- Co może umieć taki niewinny szczeniaczek jak ty? - zaśmiał się - Szczekać?

Megumi nie odpowiedział, tylko złapał starszego za żuchwę, przyciągając go do swoich ust, po czym zaczął gorący pocałunek.

Yuuji w ogóle ich nie słuchał, bo był zajęty zmienianiem planszy, a było ich tyle, że nie mógł się zdecydować. Ale, gdy chciał powiedzieć brunetowi, żeby wybrał jakąś postać, zauważył parę w jednoznacznej sytuacji, a wtedy natychmiast zakrył oczy, wrzeszcząc:

- Przestańcie!

Dwójka oderwała się od siebie spokojnie i bez żadnego pośpiechu, po czym Sukuna warknął:

- Przestań się drzeć za każdym razem, gdy się całujemy lub przytulamy. Ty ze swoim pajacem robiłeś gorsze rzeczy, zboczeńcu.
- Jesteś okropny! Jak możesz tak w ogóle mówić?!
- Jezu, ale z ciebie zjeb... - westchnął szatyn, po czym poprosił - Megumi, daj mi zagrać z tym debilem...

Brunet nie protestował i uprzejmie podał chłopakowi pad, ale nie miał zamiaru z niego schodzić. Dalej sobie siedział w jego objęciach, opierając się o niego, a temu najwyraźniej to w ogóle nie przeszkadzało.

Sukuna ogrywał młodszego brata za każdym razem, dlatego zaraz zmienili grę na żądanie Yuuji'ego oczywiście, bo starszemu było obojętnie. Wybrali jakieś strzelanie, a w trakcie gry do salonu wszedł Toji. Zaczął oglądać grającą dwójkę, opierając się o zagłówek jednej z kanap, a szczególnie chłopaka jego syna. Nawet układał usta w lekki uśmieszek, widząc skuteczność chłopaka, a mimo to nie potrafił się powstrzymać i gdy ten miał słabszy moment, wykorzystał to najlepiej jak mógł.

- No jak ty grasz, idioto?! - zawołał, jakby właśnie komentował mecz - Gdzie ty strzelasz?!
- Kurwa! - warknął Sukuna, przegrywając, bo Toji go zdekoncentrował. Zaraz spojrzał na starszego i wrzasnął - Że niby ty strzelasz lepiej?!
- W każdy możliwy sposób - odpowiedział pewnie.

Szatyn chwilę patrzył na mężczyznę, po czym zaśmiał się kpiąco, mówiąc:

- Megumi to chyba jedyny strzał, który ci wyszedł.
- Jak cię jebnę to obiecuję, że ten strzał też będzie udany - uśmiechnął się krzywo.
- Yuuji, oddaj pada - rzekł Ryomen.
- Co? - spojrzał zdziwiony na brata. Skąd mu się to w ogóle nagle wzięło...
- Powiedziałem.

Yuuji coś tam marudził, ale posłusznie odłożył kontroler, po czym odszedł gdzieś na kanapę, a nim się obejrzał, na jego miejscu już był Toji. Itadori nie rozumiał, jak ta dwójka, to znaczy jego brat i ojciec, Megumiego, się porozumiewała, kiedy... Przecież nie było o tym mowy, a jednak oni wiedzieli o co chodzi.

I kiedy ci dwaj zaczęli grać, dopiero zaczęło się prawdziwe granie, a nie żadna zabawa. Sukuna miał dodatkowe utrudnienie, bo nie dość, że walczył z Tojim w grze, to jeszcze był przez niego ciągle obserwowany, czy nie dotyka Megumiego w jakiś nieodpowiedni sposób. Na szczęście uwaga bruneta szybko została zwrócona w pełni na ekran, gdzie trwała rozgrywka. Oczywiście to nie znaczy, że teraz Ryomen miał zamiar pozwalać sobie na więcej, po prostu było mu wygodniej. Za to Megumiemu nie bardzo i dlatego szybko odszedł od starszego, dołączając do przyjaciela. Wtedy to już w ogóle Sukuna mógł włączyć tryb pełnego gracza.

Obydwaj pozostawali w ruchu, klikając w pady jak nienormalni. W pewnym momencie nawet zaczęli wykrzykiwać:

- Rucham ci matkę!
- A ja tobie syna!
- A spierdalaj!
- Dwa razy!
- Ty kurwo! Zaraz cię rozjebie!
- Spróbuj szczęścia, dziwko!

I tak grali, wyzywali się i w ogóle wszystko naraz. Aż nawet Megumi zaczął się zastanawiać, co oni robią... Przecież oni zachowywali się, jakby się totalnie nienawidzili, a jednocześnie grali ze sobą niczym najlepsi przyjaciele. Jeszcze w ogóle, że ktoś pozwalał sobie na taką zuchwałość wobec jego własnego ojca... Sukuna był bezczelny i każdy to wiedział, ale teraz to już przeginał, a Toji zamiast go za to ochrzanić, to robił coś zupełnie podobnego do szatyna.

Nagle, gdy zakończyli kolejną rozgrywkę, starszy Fushiguro nagle wstał, podając rękę Sukunie:

- Chodź, pokażę ci prawdziwą grę.

Szatyn nie myślał już, czy powinien się zgodził, tylko na ślepo złapał silną dłoń mężczyzny, podnosząc się na niej. Zupełnie nie wziął pod uwagę, że to mogła być podpucha i Toji chciał go ośmieszyć. Ale właśnie, że wcale tak nie było. Zaraz brunet podszedł do przedpokoju, gdzie zaczął się ubierać na dwór, a przy tym mówił do Megumiego:

- Wychodzimy. Macie jedzenie w kuchni.
- Gdzie? - młodszy brunet patrzył w zdumieniu jak jego ojciec i chłopak się ubierają w celu nie wiadomo jakim.
- No w kuchni - po czym parsknął śmiechem.
- No kurwa bardzo śmieszne - warknął.
- Megumi!
- Gdzie idziecie? - westchnął.
- Pograć.
- Dlaczego nie podoba mi się ten plan?
- Nie musi ci się podobać - otworzył drzwi i jeszcze dodał na pożegnanie - Wrócimy wieczorem.
- Sukuna...

Szatyn tylko wzruszył ramionami, jakby w ogóle nie miał wyboru, ale przecież go miał. Ale wcale nie chciał z niego skorzystać, dlatego pomagał ukochanemu, po czym wyszedł razem ze starszym.

Kiedy Megumi i Yuuji zostali sami w domu, zaczęli na siebie patrzeć w takim samym oszołomieniu.

- Co... - obydwaj rzekli w tym samym czasie.
- Czy twój ojciec dobrze się czuje? - spytał Yuuji.
- Sam się zacząłem nad tym zastanawiać...
- Nie wiedziałem, że on taki jest...
- A ja myślałem, że już dojrzał...
- A co, jeśli to tylko jakiś podstęp i on tak naprawdę planuje coś zrobić Sukunie? - spytał z prawdziwym lękiem.
- No chyba cię pojebało... - spojrzał na niego jak na idiotę - Wiedziałem, że się dogadują, ale, żeby aż tak...
***

Nadszedł wieczór, a wraz z tym powrócił Toji razem z Sukuną. Obydwaj cali brudni, ale ci, jakby się tym nie przejmowali. Mężczyzna jedynie przywitał się z synem i Yuujim, po czym rzekł do starszego szatyna:

- Chodź do kuchni. Zobaczysz, co robią prawdziwi mężczyźni po takiej grze!

Ryomen niczym wierny piesek poszedł na brunetem, co tylko pogłębiało zdziwienie Megumiego i Yuuji'ego. Ci nadal nie mogli pojąć, co się stało panu Fushiguro i dlatego zaczął traktować swojego wroga jak własnego syna.

Nie minęło nawet pół godziny, a z kuchni wyszedł Sukuna, który nieco odmiennym, jakby zachrypniętym głosem rzekł:

- Yuuji, wracamy.
- Czekaj - Megumi spojrzał podejrzliwie na chłopaka, po czym do niego podszedł, a wtedy od razu stwierdziłeś - Nie wierzę... Ty piłeś... Z moim ojcem?!
- Nie no, co ty... - spojrzał w bok, jakby zażenowany - Nic nie piłem.
- Serio? - zaśmiał się Yuuji z podziwiem - Ale... Jak?
- Nie piłem! Zamknij się! - warknął Sukuna na brata.
- Chyba nie masz zamiaru teraz prowadzić... - brunet spojrzał na Ryomena poważnie i stanowczo.
- Przecież nie piłem! No mówię ci!
- Piłeś! - wrzasnął - Ile?
- Dwa... Trzy... - specjalnie mówił tak niewyraźnie i delikatnie przez dłoń, niby, że przejeżdżał nią po twarzy, żeby Megumi nie zrozumiał - a może pięć kieliszków...
- Chyba cię pojebało, że będziesz jeździł!
- Daj spokój, Megumi... - nagle odezwał się Toji, który przed chwilą wyszedł z kuchni - Co się może stać...
- O, widzisz? - Sukuna wskazał na starszego od siebie mężczyznę - Nic się nie stanie.
- Nie odzywaj się do mnie - warknął, po czym poszedł na górę, do swojego pokoju.

Szatyn natychmiast chciał do niego pobiec i przeprosić, ale Toji pokazał mu gestami, żeby teraz lepiej nie rozmawiać z Megumim. Wtedy ten pokiwał głową i już po prostu wyszedł z młodszym bratem, zakazując mu mówienia choćby jednego słowa.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top