XIII

Nowy tydzień niósł ze sobą masę nowych wyzwań, a na pewno dla nowego związku Sukuny i Megumiego. To był ich pierwszy dzień w szkole jako para. Niby nic się nie zmieniło, bo wciąż musieli udawać, że nic między nimi nie ma, a jednak to przerażało Sukunę. To, że będzie musiał powstrzymywać chęć pocałowania swojego chłopaka tylko dlatego, że ten ma nienormalnego ojca, a on brata gadułę. Zresztą i tak szkoła by plotkowała o tym, z kim jest kapitan drużyny i to także by doszło do Toji'ego, a wtedy dwójka by skończyła marnie, a raczej sam Ryomen, bo Megumi jest niewinny. Sukunie było to obojętnie i mógłby nawet mieć do czynienia z ojcem bruneta, ale to sam młodszy chciał utrzymać związek w tajemnicy. Szatyn oczywiście to rozumiał i szanował, zresztą nie kochał chłopaka na pokaz, dlatego nie protestował w żaden sposób, ale też nie zdawał sobie sprawy, jak to może go uwierać. Teraz dopiero żałował, że musiał się zakochać akurat w Megumim. Znaczy nie to, że żałował, ale do naprostszych relacji to nie należało i to nawet nie z faktu ich ciężkiego porozumienia, bo to akurat u nich był najmniejszy problem.

Dwójka dyskretnie na siebie patrzyła podczas przerwy, każdy w odpowiedniej od siebie odległości tak, aby nikt nie dostrzegł, na co konkretnie patrzą. Przy tym posyłali sobie delikatne uśmiechy, kiedy nagle ta nić została zerwana przez donośny głos Yuuji'ego:

- Megumi! - zawołał szatyn z szerokim uśmiechem.
- Co? - spytał brunet z niechęcią, przymykając oczy, bo nie chciało mu się patrzeć na nic innego poza Sukuną.
- Coś przede mną ukrywasz - zaśmiał się zadziornie.
- Niby co? - nagle spojrzał na niego, wyraźnie przejęty.
- Ktoś ci się podoba, hihi!
- Co? - teraz to on odpowiedział kpiącym śmiechem - Skąd ci to do głowy przyszło?
- Tak się zachowujesz.
- To znaczy jak?
- Jak zaczarowany...
- Wcale nie... - burknął, odwracając wzrok - Jestem taki jak zawsze...
- No jasne - wciąż się uśmiechał - To kto to jest? Znam go?
- Nie!
- Szkoda... - posmutniał - Może bym ci pomógł zagadać czy coś...
- Nie trzeba!

Nagle minął ich Sukuna, który z uśmiechem dyskretnie dotknął dłoni Megumiego, na co ten drgnął wyraźnie zaskoczony. Za chwilę poczuł mimowolne wypieki na twarzy oraz szybszy rytm serca przez podniesioną adrenalinę. Gdy Yuuji zauważył stan przyjaciela, zaczął go pytać, czy ten dobrze się czuje i tak dalej, ale ten ze złością odpowiedział, że tak i żeby już po prostu poszli na zajęcia.

Gdy dwójka weszła na lekcje, od razu zauważył ich nauczyciel matematyki, który z delikatnym uśmiechem zawołał:

- Yuuji, podejdź na chwilę.

Zdezorientowany szatyn posłusznie podszedł do starszego i spojrzał na niego pytająco:

- Coś się stało?
- Gojo cię chwalił - brunet zaśmiał się ciepło.
- Tak? Cóż... Starałem się...
- Bardzo dobrze. Mam nadzieję, że dzięki temu będziesz miał lepsze oceny.
- Ja też mam taką nadzieję! - powiedział z uśmiechem.

Następnie szatyn poszedł do ławki tam, gdzie zajął im miejsca Megumi. W tym czasie do Geto ktoś zadzwonił, a wtedy ten pokręcił głową, patrząc na ekran telefonu. Jednak zaraz odebrał, odchodząc na bok, po czym rzekł cichym tonem, nie kryjąc mimowolnego uśmiechu:

- Zwariowałeś? Mam teraz lekcje, idioto...

Yuuji, obserwował to z lekkim zastanowieniem, którym postanowił podzielić się z przyjacielem.

- Z kim może rozmawiać Geto... - spytał sam siebie Yuuji.
- Z Gojo - Megumi odpowiedział bez żadnego namysłu.
- Skąd wiesz? - spojrzał na niego zaskoczony.
- To widać. Obydwaj się wypełniają. Geto jest spokojny, a Gojo to ten szalony. Od razu widać, że coś ich łączy...
- Może faktycznie...
- Oczywiście, że tak.
- Ale... - zmarszczył brwi - Nigdy wcześniej nie zwracałeś uwagi na takie rzeczy!

Brunet tylko wzruszył ramionami, a Yuuji dalej rozmyślał nad dwójką. Tymczasem Fushiguro dostał wiadomość i coś mu podpowiadało, że to coś ważnego, dlatego pośpiesznie wyciągnął telefon, a wtedy zobaczył na wyświetlaczu krótki napis od Sukuny o treści:

,,Kocham Cię, szczeniaczku"

Widząc to, aż uniósł kąciki ust, które stworzyły ciepły uśmiech, a do tego w jego brzuchu zatańczyła jakaś magiczna energia. No po prostu było mu miło. Zupełnie nie myśląc o tym, gdzie jest i przy kim, postanowił odpisać, ale wtedy zauważył to Yuuji. Speszony Megumi natychmiast schował telefon, patrząc na szatyna z lekkim strachem, a ten na niego z podejrzliwością.

- Z kim piszesz? - spytał Itadori.
- Yy... - zaczął wymyślać - Odpisuję tacie...
- I robiłbyś to z taką radością? Nie sądzę...
- Mówię serio! - wrzasnął.
- Coś nie tak? - nagle Suguru spojrzał na dwójkę.
- Przepraszam, ja... - brunet wstał, szukając wymówki - Źle się czuję. Czy mogę na chwilę wyjść?
- Możesz. Tylko wróć niedługo.
- Tak, tak, na pewno! - pokiwał pośpiesznie głową, po czym niemal wybiegł z klasy.

Brunet od razu zawędrował do łazienki, gdzie już na spokojnie zaczął odpisywać Sukunie.

Megumi: Nie masz lekcji, że tak siedzisz na telefonie?
Sukuna: Nie mogę się skupić, bo myślę o Tobie...
Megumi: A możesz na chwilę przyjść do łazienki?
Sukuna: CZEMU CHCESZ SIĘ SPOTYKAĆ W SZKOLNEJ ŁAZIENCE, MEGUMI???
Megumi: Ehh... -.- Przyjdziesz czy nie?
Sukuna: Dobra. Zaraz będę.

Minęła krótka chwila, a do pomieszczenia wszedł pan Ryomen we własnej osobie, a widząc bruneta, od razu ułożył usta w niewinny uśmiech. Ten jednak nie podzielał jego entuzjazmu, wszak patrzył zaniepokojony gdzieś w okno, przez co nawet nie zauważył przyjścia chłopaka.

- Hej, hej! - szatyn szybko podszedł do młodszego i wtulił go w siebie - Co się stało mojemu małemu pieskowi? Czemu jesteś taki smutny?
- Nie jestem smutny... - burknął, odwzajemniając lekki uścisk - Ale się martwię.
- Czym? - był zaskoczony.
- Yuuji ciągle mnie dopytuje...
- Nie przejmuj się nim, słońce - czule objął jego potylicę dłonią, po czym złożył pocałunek na jego czole - Yuuji jest jaki jest, ale nie domyśla się zbyt szybko...
- Wiem, ale... - westchnął - To mnie stresuje... To ukrywanie się i w ogóle...
- Nie musimy się ukrywać - posłał mu pewny uśmiech - Twój ojciec powie co powie, ale w najgorszym wypadku to ja będę miał kłopoty.
- Sukuna... - pokręcił głową - Jeśli on się dowie, będzie robił wszystko, żebym tylko nie mógł się z tobą spotykać i jeszcze bardziej będzie mnie pilnował.
- To nienormalne, żebyś musiał ukrywać to, że kogoś lubisz, Megumi...
- Powiedz to jemu.
- Lepiej nawet, żebym mu się na oczy nie pokazywał.

Brunet zaśmiał się, a następnie dwójka wykorzystała czas bycia sam na sam, żeby okazać sobie miłość ciepłym pocałunkiem. Lecz kiedy ci wymianiali słodkie czułości, nagle klamka w drzwiach poruszyła, przez co ci gwałtownie odskoczyli od siebie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top