X
W końcu nadszedł kolejny dzień, w którym Geto miał prowadzić zajęcia dodatkowe. Yuuji niezbyt o tym myślał, gdyż miał lepsze zajęcia takie jak spisywanie od Megumiego czegoś lub mówienie mu o czymś super ciekawym. Mimo to często widywał wcześniej poznanego Gojo, który z tym swoim niewinnym uśmiechem krążył po szkole nie wiadomo po co. Z początku myślał, że może mu się zdaje, ale ten wciąż się pojawiał.
W pewnym momencie Megumi oznajmił szatynowi, że musi na chwilę iść coś załatwić, a przez to ten został sam. Wtedy niczego nieświadomy chłopak miał zamiar po prostu iść pod klasę, kiedy nagle przed nim stanął wyjątkowo wysoki człowiek. Itadori od razu poznał, że stoi przed nim ten sam znajomy nauczyciela matematyki, jaki wcześniej biegał po wszystkich korytarzach szkoły.
- Cześć, Yuuji - zaczął życzliwie bladoskóry - Nie będziesz dzisiaj uczestniczyć w zajęciach z matmy...
- Co? - spojrzał na niego zdziwiony - Dlaczego?
- Cóż... Suguru poprosił mnie - odruchowo przejechał dłonią po ozdobionej malinkami szyi, jakby nieudolnie chciał coś ukryć - żebym ci pomógł. Widział, że dobrze ci się ze mną pracuje, dlatego wpadł na ten pomysł...
- Naprawdę? - spojrzał na niego tak niewinnie, że wyższy odetchnął z ulgą. W końcu ten nie skojarzył faktów, czyli dwójka była bezpieczna.
- Oczywiście, jeśli chcesz - zaśmiał się delikatnie - Po prostu myślimy obydwaj, że lepiej ci idzie nauka, jeśli jesteś sam jeden z nauczycielem.
- Czemu akurat ja?
- Wiesz... - z niezręcznością podrapał się w tył głowy, szukając bezpiecznej odpowiedzi.
- Dobra, wiem, że jestem głupi! - mówił ze szczerym śmiechem - Geto nie chce, żebym zaniżał poziom i tak dalej...
- Yuuji, nie myśl tak - znów ułożył usta w przyjazny uśmiech - Jesteś zdolny, ale inaczej. Po prostu potrzebujesz innych warunków. A Geto zależy, aby uczniowie, których uczy, coś potrafili...
- Dobrze, rozumiem. Ale... Mój brat chce, żebym trzymał się od was z daleka...
Wtedy z ust Gojo wyszedł pełen dziecięcego wdzięku śmiech, a następnie ten poklepał chłopaka po ramieniu.
- Sukuna nie umie się bawić, dlatego jest na nas zły...
- Nie umie... - starszy mu przerwał.
- Yuuji, to proste. Przyjdź do Geto na zajęcia, a jak będziesz chciał, pójdziemy do innej sali. Będziemy się tylko uczyć matematyki. Nie martw się, już dostałem na to pozwolenie.
- Bycie synem dyrektora ułatwia wiele rzeczy, prawda? - spojrzał na białowłosego z uśmiechem.
- Powiedzmy... - odwzajemnił - To co, czekam na ciebie... Zastanów się dobrze.
Gojo jeszcze poczochrał młodszemu włosy, po czym pożegnał się i poszedł w swoją stronę. Prawdopodobnie dalej miał zamiar chodzić po szkole w celu, który znał tylko on.
Tymczasem Sukuna właśnie szedł przez korytarz, a obok niego nieco zawstydzony Megumi. Szatyn miał na ustach pewny uśmiech, dopóki nie zauważył, że jeszcze przed chwilą akurat Gojo Satoru rozmawiał z jego bratem. Wtedy zmarszczył brwi, po czym natychmiast podszedł do młodszego i zaczął mówić z wyrzutem:
- Czego chciał?!
- Kto? - Itadori spojrzał na niego zdziwiony.
- Ten wysoki idiota!
- Witał się tylko...
- Ta, na pewno. Za dobrze go znam. Już coś wymyślił... - warknął, krzyżując ręce na torsie.
- Sukuna, uspokój się... - nagle dostrzegł bruneta i od razu zwrócił się do niego - A tobie co, Megumi? Załatwiłeś tę sprawę?
- Yy... - Fushiguro otworzył szerzej oczy, nie będąc przygotowanym na rozmowę - Tak.
- Co wy razem robiliście? - znów spojrzał podejrzliwie na brata - Znowu mu coś zrobiłeś?
- Nie no, co ty... - westchnął starszy, przewracając oczami - Niechcący wpadliśmy na siebie, bo akurat szliśmy w tym samym kierunku.
Yuuji przeniósł pytający wzrok na przyjaciela, a ten pokiwał głową, chcąc jak najszybciej uspokoić swoje ciało od jakiejkolwiek ekscytacji. Przecież Itadori nie mógł się dowiedzieć o tym, co jego przyjaciel i brat przed chwilą robili. Wprawdzie nie wydarzyło się między nimi nic więcej poza tym, do czego wcześciej już doszli. Mimo to ich relacja powinna zostać tajemnicą dla dobra wszystkich.
- Przy okazji - nagle rzekł Sukuna - dzisiaj też będę w domu później.
- Ostatnio wychodzisz więcej niż zwykle - przyznał Yuuji w zastanowieniu - Myślałem, że jesteś zmęczony po treningach...
- Znalazłem - tutaj posłał dyskretny uśmiech brunetowi - lepszy sposób na odpoczynek.
- Chodzisz na jakieś masaże czy coś?
Wtedy Megumi zawstydził się jeszcze bardziej, widząc wymowny wzrok Sukuny i najchętniej uciekłby z daleka od przyjaciela, żeby się uspokoić. Jednak to byłoby bardzo dziwne i tylko tak stał, zakrywając ciepłe policzki i unikając rozmowy. Tymczasem starszy szatyn uśmiechał się niewinnie, odpowiadając:
- Być może. W każdym razie idę już. Bawcie się dobrze czy coś tam...
Odchodząc od dwójki, ledwo powstrzymywał napad śmiechu, wciąż mając przed oczami Megumiego, który tak bezbronnie wszystko przyjmował. Brunet zauważył, że ten ma wyjątkowo dobry humor, dlatego w miarę szybko wykorzystał moment, gdy niższy patrzył gdzieś indziej, i zdjął buta, którym rzucił prosto w Ryomena. Wtedy ten zatrzymał się, czując na plecach uderzenie, po czym z uśmiechem przykucnął, aby zabrać buta. Następnie zdecydowanie go przesunął tak, aby ten trafił prosto pod nogi młodszego. Wtedy zawołał niewinnie:
- Zgubiłeś swój pantofelek, Kopciuszku.
Jeszcze tylko chwilę patrzył na urocze rozjuszenie bruneta, po czym odszedł zdecydowanie. A Yuuji zupełnie nie rozumiał, czemu przyjaciel jest taki wściekły...
***
Po lekcjach, Itadori wraz z Megumim szli właśnie na zajęcia dodatkowe.
- Mogę mieć indywidualne zajęcia z Gojo... - rzekł szatyn.
- Lepiej idź - odpowiedział neutralnie brunet.
- Czemu? - zdziwił się.
- Bo nie będzie mnie dzisiaj. Muszę... - spojrzał w górę, szukając wymówki - pomóc tacie czy coś...
- Czy ty właśnie powiedziałeś: ,,czy coś"?
- Nieistotne. Po prostu jestem zajęty.
- Ty? - wyśmiał go - Ty nie masz co robić!
- Już mam! - warknął, szturchając go w ramię - Poważnie mówię! Gojo pomoże ci lepiej niż ja!
- Sukuna...
- Jebać Sukunę! Narazie!
Po czym włożył ręce do kieszeni spodni i odszedł bez pożegnania, zostawiając niższego ze skołowaniem na twarzy. Nigdy nie widział ani nie słyszał, żeby przyjaciel zachowywał się tak wulgarnie, a ten od jakiegoś czasu taki właśnie był. Pomijając jego zwiększoną nerwowość, co akurat nie dziwne, bo jego ojciec też taki był, ale kto w nim obudził te geny...
***
Megumi zdążył tylko przejść kawałek od szkoły, a wtedy poczuł obok siebie obecność wyższego chłopaka. Niby niechcący szturchnął go w ramię, na co ten ze śmiechem spytał:
- No ej, Megumi, za co tym razem?
- Jak możesz mi to robić przy Yuujim? - rzekł z wyrzutem.
- No przestań! - kontynuował śmiech - Przecież się nie domyśli... Lepiej powiedz - ułożył usta w wredny uśmieszek - co z tym masażem...
- Ty możesz o nim zapomnieć.
- Jeszcze nie jesteśmy nawet razem, a ty już traktujesz mnie, jakbyśmy byli po ślubie.
- Co? - spojrzał na niego, po czym wyśmiał głośno - Chciałbyś.
- A jeśli tak to co?
- Gówno.
- Ależ z ciebie kąśliwa bestia ostatnio - pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem.
Brunet już nic mu nie odpowiedział, tylko szedł przed siebie z zagadkowym wyrazem twarzy. Sukunę nawet zaczęło to przerażać, ale jakoś miał opory, aby spytać młodszego o coś jeszcze. W końcu ten mógł go znowu uderzyć albo ogólnie być niemiły, a to pewnie szkodziło samemu brunetowi. W pewnym momencie jednak porównał Megumiego do Toji'ego, a wtedy aż uśmiechnął się głupio, widząc w dwójce dużo podobieństw, zaczynając od tego, że obydwaj wybuchali złością na widok Sukuny... Także obydwaj traktowali przemoc jako najszybszą metodę załatwienia sprawy, która ich frustrowała.
Po dłuższej chwili szatyn w końcu nie wytrzymał i spoglądając na młodszego, zapytał:
- Gdzie idziemy?
- Ja idę jeść.
- Co to znaczy, że ty? - zaśmiał się.
- To co powiedziałem.
- A ja?
- Ty się przyczepiłeś i nie mam co z tobą zrobić.
- Czemu jesteś taki wredny, Megumi? Myślałem, że nasza relacja idzie w inną stronę...
- Bo mnie bez przerwy zawstydzasz, chuju! - nagle wrzasnął, stając, a przy tym skierował naburmuszoną twarz w bok oraz skrzyżował ręce na torsie.
Sukuna przez chwilę patrzył na bruneta zaskoczony, po czym zmienił wyraz twarzy na łagodny, jakby właśnie patrzył na słodkiego pieska. Za chwilę podszedł do chłopaka i wtulił go w siebie, układając dłoń na potylicy niższego. Wtedy ten delikatnie wsunął dłonie na plecy starszego i jakby specjalnie chował przed nim twarz.
- No już, już... - szatyn rzekł czule we włosy młodszego.
- Denerwujesz mnie! - warknął niewyraźnie.
- Chcesz pojechać na jeść?
- Tak...
- To chodź - odsunął się od niego i złapał go za rękę, po czym pociągnął z ciepłym uśmiechem na twarzy.
Megumi wciąż miał żal do starszego, że zaczął mu wywracać świat do góry nogami. To właśnie dlatego był taki wściekły, bo ktoś go wyciągał z jego rutyny, która wcale mu nie przeszkadzała. Do tego zmienił swoje zachowanie pod wpływem zakochania, zrobił się delikatniejszy na uczucia, a przez to musiał uważać na to, jaki jest przy innych. A przede wszystkim Sukuna wciągnął go w tajemnicę, o której nikt nie mógł się dowiedzieć, a to też podwyższało adrenalinę w organizmie chłopaka. Już nie czuł się tak bezpiecznie jak wcześniej, chociaż realnie nie robił nic nadzwyczajnego, a wręcz naturalnego.
Ryomen szybko zaprowadził bruneta do swojego samochodu, a chwilę później razem pojechali pod jedną z restauracji z jedzeniem na wynos, gdzie zamówili makaron z warzywami i jakimś mięsem, za to do picia zwykła woda. A wybierał sam Megumi, bo Sukunie było obojętnie, byleby się najadł. Potem Sukuna zabrał chłopaka w krótką podróż gdzieś poza miasto, dzięki czemu zdobył jego przychylność, bo akurat tam, gdzie mieli się zatrzymać, Fushiguro jeszcze nie był.
Szatyn zatrzymał samochód, a wraz z tym ogłosił, że są na miejscu. Megumi pokiwał głową i już miał zamiar wychodzić, kiedy Sukuna go zatrzymał:
- Hej, tak się spieszysz, że zapomniałeś, że jesteś głodny? - zaśmiał się starszy.
- No tak... - odwzajemnił niepewnie.
- A może to przeze mnie...
- Co? Czemu?
- Za dużo o mnie myślisz.
- Głupek... - pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem.
Zaraz po tym Megumi sprawnie złapał za siatkę z jedzeniem i wyszedł z auta, rozglądając się za idealnym miejscem. Zauważył, że nim tu przyjechali, minęło sporo czasu i nawet słońce już zaczęło zachodzić, przez co niebo było tak piękne jak wtedy w ogrodzie, gdy pierwszy raz spotkał Sukunę. Wprawdzie nigdy nie myślał o tamtym momencie ani nie był dla niego jakiś szczególny, jednak teraz to skojarzył, a przez to aż uniósł kąciki ust w górę. Sukuna był dla niego miły od samego początku aż do teraz, chociaż młodszy nie zawsze mu to ułatwiał, a wręcz utrudniał...
Megumi spojrzał z pewnej odległości na szatyna, który właśnie czegoś szukał, a wtedy w jego ciało uderzyły jakieś ciężkie impulsy. Nawet serce zaczęło mu bić inaczej, a on poczuł strumień ciepła na całej skórze, przez co otworzył szerzej oczy. Wszystko podkręcała pogoda, której klimat przypominał o letniej przerwie, kiedy życie wydaje się prostsze i przyjemniejsze...
Ocknął się, gdy dostrzegł, że szatyn już idzie w jego kierunku, a w rękach trzymał typowy kocyk piknikowy. Gdy Ryomen dołączył do bruneta, wtedy ten spytał zaskoczony:
- Po co to nam?
- Nie chcę, żebyś się ubrudził, Poza tym w trawie mogą chodzić jakieś robaki czy coś... - uśmiechnął się delikatnie.
- Nie musisz... - poczuł mimowolnie onieśmielenie, które współgrało z poprzednimi odczuciami chłopaka - Nie musisz się tak o mnie martwić.
- Kocham cię, więc się martwię.
Po tych słowach szatyn nagle znacznie wyprzedził młodszego, zostawiając go jeszcze mocniej zszokowanego niż wcześniej. Megumi otwierał szerzej oczy, a przy tym nieznacznie rozchylał wargi, nie mogąc jeszcze zarejestrować tego, co przed chwilą usłyszał. Nawet zastanawiał się, czy może nie przesłyszał się... Mimo wszystko wyglądało na to, że Sukuna faktycznie to powiedział, ale zrobił to tak naturalnie, że Fushiguro nie miał czasu zareagować... Jedyne co teraz mógł to stać nieruchomo, czując napływ stresu i innych emocji, które od jakiegoś czasu mu z radością towarzyszyły. Znów zauważył u siebie nietypowy rytm serca, do którego tańczyły skrajne temperatury zimna i gorąca, łącząc się ze sobą. A nad wszystkim czuwało to obezwładniające, ciągnące się przez całe ciało uczucie. Za to, gdy dotknął swoich policzków, zrozumiał, że te z namiętnością ulegają zabawie, która ma miejsce w jego wnętrzu. Już sam nie wiedział, co czuje, był zdezorientowany. Jednak jedno nie chciało go opuścić, a konkretnie chęć bycia przy Sukunie... Niepewnie uniósł kąciki ust w górę, postanawiając dołączyć do starszego, a przez ten zamiar jego uśmiech sam chciał być jeszcze większy.
Szybko pobiegł do chłopaka, na którego niemal wpadł, przez co ten mimowolnie wylądował na trawie, tuż obok koca. Megumi, zauważając to, zabrał się do natychmiastowego zejścia, ale starszy go zatrzymał, a wręcz objął dłonią jego potylicę i przyłożył policzek Fushiguro do swojego torsu. Ten automatycznie usłyszał przyjemny rytm serca Sukuny, przez co aż przymknął oczy przy odprężającym dźwięku. Do tego delikatnie przytulił starszego, na co ten uśmiechnął się z rozczuleniem i rzekł:
- To ty nie możesz się ubrudzić, Megumi. Ja to co innego...
- Pięknie bije... - przyznał cicho młodszy.
- Co? - spojrzał zaskoczony na niego.
- Twoje serce. Lubię słuchać jak bije.
- Megumi... - poczuł lekkie zawstydzenie, przez co aż spojrzał w bok.
- Chcesz posłuchać mojego? - nagle podniósł się, patrząc uważnie na piłkarza.
- M...Mhm... - niepewnie pokiwał głową.
Brunet usiadł luźno przy starszym, który za chwilę podniósł się z pozycji leżącej, a zamiast tego uklęknął przed młodszym. Wtedy ten ustawił się tak, aby zrobić miejsce, z czego zaraz skorzystał Sukuna i delikatnie przystawił ucho do klatki piersiowej Fushiguro, na co bladoskóry drgnął i nieco wykrzywił twarz w zawstydzeniu. Jednak przygryzł wargę, chcąc przezwyciężyć swój stan, dając drugiemu zbadać swój rytm.
Tymczasem Ryomen z najwyższym zaangażowaniem słuchał, co się dzieje wewnątrz młodszego, a działo się naprawdę dużo. Jego serce biło tak zachłannie, jakby zaraz miało wyskoczyć, ale to nie przerażało śniadoskórego, a wręcz urzekło go. Zaraz spojrzał brunetowi w twarz z przejęciem i rzekł, prawie dysząc:
- Megumi... Twoje serce...
Zdezorientowany, ciut spanikowany chłopak patrzył pytająco na szatyna, bo nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. Zbyt mocno to wszystko na niego wpływało, a on nie wiedział, co robić. Nigdy wcześniej nie było mu tak głupio i bezradnie jak w tym momencie...
Za chwilę brunet ponownie drgnął, gdy poczuł ciepłą dłoń Sukuny na swoim jeszcze cieplejszym, a wręcz rozgrzanym policzku, do tego jego przyjemny oddech na drżących z przejęcia wargach. Megumi automatycznie przeniósł wzrok na usta starszego, które z każdą sekundą były coraz bliżej, a serce mu podpowiadało, że chyba właśnie tego chce, dlatego posłusznie opuścił powieki. Za chwilę doznał na swoich ustach czułego pocałunku, jakiego przyszłość śmiale tworzył, omamiony aktualnymi doznaniami. Szczególnie, że sam przylgnął dłonią do barku śniadoskórego, gdy ten bezwstydnie jeździł ręką od policzka młodszego aż do jego ramienia i z powrotem. Podczas tego dwójka z coraz większą namiętnością zabawiała swoje wargi, aż do zabawy dołączyły także spragnione uwagi języki. Te wykazywały jeszcze większą aktywność, przez co kochankowie zaraz doznali zmęczenia, w wyniku czego oderwali się od siebie, dysząc głośno.
- Megumi... - wysapał szatyn z ekscytacją - Całujesz się zupełnie jak mój chłopak...
- Co... - otworzył szerzej oczy, nie rozumiejąc - Czy...
- Wyglądasz jak mój chłopak.
- Sukuna...
- Jesteś moim chłopakiem - teraz nabrał pewnego uśmiechu.
- Ja nie...
- No coo? - spytał marudzącym tonem.
- Na nic się nie zgadzałem... - burknął, patrząc na chłopaka z wyrzutem.
- Nie musisz - zaśmiał się - Widzę, że tego chcesz.
- Kto tak powiedział? - zmarszczył brwi.
- Dałbyś każdemu robić rzeczy, na jakie pozwoliłeś mi? Ryzykowałbyś dla każdego, mając takiego ojca? W dodatku przyjaźnisz się z moim bratem...
- Ja... - spojrzał w bok - Nie spytałeś mnie o to...
- Więc... - delikatnie chwycił dłoń bruneta i rzekł równie czułym tonem - Megumi Fushiguro, czy zechcesz zostać moim chłopakiem?
- Jaki jest czas odpowiedzi?
- Sekunda, a odpowiedź musi być w formie buzi - zaśmiał się.
- Oj, chyba nie zdążę... - mimowolnie uśmiechnął się.
- Megumi!
- No dobra, dobra... - westchnął, przewracając oczami - Zechcę.
Wtedy Sukuna przytulił mocno młodszego i przez dłuższy czas nie chciał go puścić. Nagle Megumi przypomniał sobie o czymś dosyć istotnym, a wtedy wymamrotał przez miłosny uścisk:
- Chyba jedzenie nam wystygło...
- Trudno.
- Jestem głodny! - wrzasnął.
Ryomen westchnął, niechętnie odrywając się od bladoskórego, po czym szybko wyjął z siatki pudełka, które musiały być wyjątkowo dobrze zamknięte, bo nic się nie wysypało ani nic. Zaraz otworzył jedno z nich i zaczął próbować, a potem drugie i ostatecznie to pierwsze oddał Megumiemu, który na niego spojrzał jak na idiotę. Kiedy ten już w najlepsze jadł, wtedy brunet zapytał:
- Może wolę zimne?
- A co, jeśli od zimnego rozboli cię brzuch? - odpowiedział przelotnie, będąc w trakcie jedzenia - Zresztą to ty zacząłeś o tym, że nam jedzenie wystygło, więc zależało ci, żeby jednak było ciepłe... No a poza tym, już jem, więc musisz jeść to co masz!
Megumi chwilę robił miny do starszego, jakby go przedrzeźniał, po czym faktycznie zabrał się do jedzenia. Starał się nie zwracać uwagi, gdy Ryomen na niego patrzył z wielką uwagą.
***
Sukuna wrócił do domu przed pierwszą, a będąc już w środku, natychmiast opadł na łóżko, mając na twarzy szczęście nie do opisania. Nawet wzdychał z emocji, jakie aktualnie go dotykały. Yuuji przypadkiem jeszcze nie spał i wiedział doskonale, gdy brat wrócił, dlatego też postanowił się z nim przywitać. Lecz, gdy tylko go zobaczył, od razu z pobłażliwym uśmiechem spytał:
- Piłeś?
- Nic nie piłem... - odpowiedział, nawet nie spoglądając na młodszego.
- Więc coś paliłeś...
- Nie.
- To co ci jest?
- Nie mogę ci powiedzieć - zaśmiał się beztrosko.
- Robiłeś coś nielegalnego?!
- Tak szalenie nielegalnego, że, gdyby ktoś się dowiedział, jego stary by mnie zajebał... - mamrotał pod nosem z tym swoim uśmieszkiem.
- Co?
- Co? - nagle spojrzał na niego - A nie, nic... Miałem dzisiaj dobry mecz, a potem... - zaczął na szybko szukać wymówki - Jezu, ale jestem zmęczony...
- No nie dziwne... Jak się wraca do domu po nocy...
- To jeszcze nie noc! - zaprotestował, wstając.
- W końcu za którymś razem cię nie wpuszczę, zobaczysz!
Po czym Yuuji poszedł do swojego pokoju, a Sukuna nie miał zamiaru robić czegokolwiek. Chciał teraz tylko leżeć i przypominać sobie moment, w którym przestał być singlem przez jednego bruneta. Mimo, że nie pierwszy raz wchodził w związek, to myśl o tym, że teraz jest z Megumim niesamowicie go ekscytowała. Miał tylko nadzieję, że ten nie dostał za dużego ochrzanu od ojca, że wraca tak późno czy coś...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top