IV
Następnego dnia Sukuna od rana chodził z głową w chmurach, co wyraźnie śmieszyło Yuujiego, który doskonale znał powód nietrzeźwości umysłu starszego. Zresztą ten miał na twarzy wypisane niewyspanie po nocy pełnej wrażeń, a konkretnie, ten zamiast spać, znów przekręcał się z boku na bok lub spacerował po domu. Czasem wkurzał tym bardziej opanowanych domatorów, czyli młodszego, przez co i on ziewał oraz czuł gorszą siłę witalną. Mimo to na pewno o wiele lepiej sobie radził ze śniadaniem, wszak Ryomen właśnie stał nad miską z płatkami, opierając czoło o szafkę, a przy tym przeglądał coś w telefonie. W tym czasie Yuuji z wymownym uśmiechem kończył swoje śniadanie, a przy tym zaczął mówić:
- Szukasz sposobu jak kogoś poderwać, bo skończyły ci się pomysły?
- Nie - warknął, gwałtownie odrywając wzrok od telefonu - Sprawdzałem pogodę.
- Nigdy tego nie robiłeś... - zaśmiał się z podejrzliwością.
- A teraz robię!
- Niepotrzebnie. Wystarczy, że spojrzysz na Megumiego, a wtedy... - starszy mu przerwał.
- Od kiedy zrobił się taki ostry język, co?
- Od kiedy widzę, jak działa na ciebie Megumi - zaśmiał się - Totalnie ześwirowałeś...
- Wcale nie...
- Zobacz co robisz.
Wyższy szatyn na te słowa poczuł, że faktycznie coś jest nie tak. Podejrzliwie spojrzał na swoją dłoń, a wtedy szybko podniósł powieki, po czym zmarszczył brwi, widząc, że właśnie macza palce w mleku z płatkami. Wtedy natychmiast wyjął dłoń z miski, przygryzając wargę z lekkiej irytacji. Kompletnie nie rozumiał, jak mógł być tak nieuważny, żeby bezmyślnie wsadzać rękę w swoje śniadanie i jeszcze tego nie zauważać...
Mimo to szybko umył dłoń, uznając, że zje coś po drodze, a na szczęście wcale nie był aż tak głodny, żeby musiał koniecznie teraz coś spożywać.
Jakiś czas później Sukuna już podjeżdżał pod szkołę, kiedy zauważył swój obiekt westchnień przechodzący przez jego drogę, dlatego natychmiast się zatrzymał, onieśmielony. Za to Yuuji, widząc przyjaciela, szybko oznajmił starszemu, że będzie się zbierał, na co ten przelotnie pokiwał głową. W końcu co go mogło to obchodzić, kiedy przed oczami miał dzieło piękniejsze od tego, jakie można podziwiać w muzeach. Megumi przeganiał ich we wszystkim, co możliwe. Miał doskonałe proporcje, nieskazitelną, jasną skórę, a jego ciemne włosy cudownie lśniły w blasku wrześniowego słońca. Za to nieco pochmurny wyraz twarzy, a szczególnie przenikliwy wzrok Fushiguro, najbardziej pociągały jego wielbiciela ze starszej klasy. Ten znów nieumyślnie uniósł kąciki ust, układając je w lekki, łagodny uśmiech.
Tymczasem sam brunet właśnie stanął gdzieś przy przejściu z rękoma w kieszeniach spodni, widząc przyjaciela podbiegającego do niego z tą swoją nową, pozytywną energią. Mimo, że po wyższym nie było widać, ten lubił szatyna między innymi dlatego i nawet cieszył się z jego obecności, ale wewnętrznie. I widocznie Itadori to wiedział, jeśli przyjaźń dwójki wciąż trwała, a ci codziennie razem przeżywali kolejny ciężki dzień w szkole. Zresztą Yuuji czasem widział uśmiech niebieskookiego, kiedy razem odrywali się od reszty świata. Po prostu Megumi był tym typem człowieka, po którym na pierwszy rzut oka nie poznasz, że jest szczęśliwy, ale w środku. Może to właśnie to tak przyciągało Sukunę, że ten aż tracił orientację we wszystkim...
- Cześć - rzekł krótko Megumi, widząc obok siebie przyjaciela.
- Heej - uśmiechał się - I jak, wielbiciel się odezwał?
- Nie żartuj dzisiaj, Yuuji - zabrzmiał poważnie - Mój ojciec będzie w szkole.
- Co? - otworzył szerzej oczy. Nie obawiał się samej obecności mężczyzny, ale tego, co może zrobić jego starszy brat. Teraz z całą pewnością nie był to dobry czas na popisy.
- Musi coś podpisać czy jakoś tak, nie wiem... W końcu jestem nowy w szkole.
- To... - zaśmiał się nerwowo - Kiedy będzie?
- Wiem, że przyjdzie i to tyle. Czemu pytasz?
- Z ciekawości! Wiesz, ja chyba muszę... - brunet nieświadomie mu przerwał.
- Nie chciałeś przepisać pracy domowej?
- Kurde, zapomniałem! - warknął, marszcząc brwi - Dobra, to chodźmy gdzieś usiąść i daj mi to szybko!
Megumi zwyczajnie ruszył razem z Yuujim do spokojnego miejsca. Zupełnie nie spodziewał się, że przyjaciel spiskuje z jego cichym wielbicielem, w którego istnienie wciąż nie wierzył. Za to martwił się o szatyna, dlatego przypomniał mu o tym, na co się umówili. Brunet nie miał problemu z taką formą pomocy jak spisywanie od niego, przynajmniej w przypadku Yuujiego. W końcu ten, jak jego brat, raczej rozwijał umiejętności sportowe, za to brunet z łatwością przyswajał nauki ścisłe. Ale nie tylko. Ogólnie był dość zdolnym uczniem i sprawności fizycznej także mu nie brakowało, chociaż to tak go nie interesowało. Zresztą szkoła w ogóle go nie interesowała. Uczył się, bo umiał i nie miał lepszych zajęć przez to, że nic go za bardzo nie pasjonowało. Mimo to chętnie poznawał nowe rzeczy, wszak wszystko było lepsze niż kolejny nudny dzień spędzony w domu niczym więzień. No może nie do końca, bo mógł wychodzić, ale najlepiej sam i żeby nie robił nic "niebezpiecznego".
Ale Yuuji miał teraz poważniejsze powody do zmartwień niż nieodrobiona praca domowa. Wszak wcześniej radził Sukunie bycie bardziej bezpośrednim, ale akurat dzisiaj ten powinien zostać przy swoich cichych podchodach. Niestety starszy nie wiedział nic, dlatego właśnie Itadori chciał szybko mu to wyjaśnić. Niestety nie miał czasu, wszak skończył przepisywać zadanie minutę przed dzwonkiem na lekcje.
Z lekka przerażony Yuuji jedynie posyłał nieświadomemu brunetowi uśmiech, idąc z nim prosto do klasy. Ale, gdy zajęli miejsca, chłopak szybko wpadł na inny, nawet lepszy pomysł, jak powiedzieć bratu o aktualnej sytuacji. Pośpiesznie wyjął telefon i zaczął pisać:
,,NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MEGUMIEGO DZISIAJ"
Gdy to zrobił, odetchnął z ulgą i już mógł spokojnie zająć się tym, o czym gadał nauczyciel.
Po kilku lekcjach Megumi i Yuuji mieli wreszcie chwilę spokoju, wszak wcześniej cały czas mieli coś do zrobienia. To ktoś ich zagadywał, to proszono o pomoc i tak dalej...
Dwójka właśnie przechodziła przez sekretariat z uchylonymi drzwiami, przez co ci mogli dojrzeć, co się dzieje w środku. Megumi obojętnie spojrzał przelotnie, kiedy mijał pokój, a wtedy otworzył szerzej oczy, drastycznie przyśpieszając krok, a Yuuji wraz z nim. Przeszli tak jeszcze kawałek, chowając się za jakimś skrzyżowaniem. Wtedy szatyn spojrzał pytająco na przyjaciela, a ten odpowiedział półszeptem:
- Przyszedł...
- Co? Serio? - spojrzał zaskoczony.
- No... - zabrzmiał niepewnie i taki też przybrał wyraz twarzy - Musimy stąd szybko iść, bo mi zrobi jakiś przypał...
Nagle w ich stronę zaczął iść Sukuna z poważnym, niepodobnym do niego krokiem, na co Yuuji otworzył szerzej oczy, czując sekundę grozy. Szybko zaczął machać w stronę brata, aby ten nie podchodził, ale starszy nie za bardzo rozumiał, zresztą chyba był ślepy na sygnały młodszego. Za to Megumi tylko patrzył na Ryomena bez większych emocji. Lecz, gdy ten podszedł wystarczająco blisko, brunet chciał już coś powiedzieć, jednak piłkarz mu nie pozwolił i zaczął pierwszy:
- Megumi, muszę ci coś powiedzieć.
- Może nie teraz... - brunet odpowiedział dość spokojnie jak na aktualne napięcie.
- Sukuna, odejdź! - dodał gwałtownie Yuuji przez zaciśnięte zęby.
- Nie mogę czekać - Sukuna kontynuował swoim poważnym tonem.
Niespodziewanie chłopak ukląkł przed Fushiguro na jedno kolano, na co ten podniósł powieki, zupełnie nie rozumiejąc, co starszy chce zrobić. Zaraz także poczuł ciepłe dłonie szatyna dotykające jego ręki, którą ten pochwycił gestem delikatnym, a jednocześnie czułym. Wtedy serce bladoskórego zaczęło bić szybciej z emocji, choć sam nie wiedział, co bardziej je rozjuszało... Ojciec, który w każdej chwili może zrobić jedną ze swoich scen czy ledwie znajomy chłopak, który właśnie przed nim klęczy i patrzy na niego, jakby ten właśnie podziwiał cenną dla siebie rzeźbę. Zauważył w oczach Sukuny coś łagodnego, a jednocześnie uległego. Do tego śniadoskóry nieznacznie rozchylał wargi, z których wypadał cięższy oddech, a jego tors drgał, stąd Megumi wiedział, że serce brata jego przyjaciela także wybija inny niż stabilny rytm.
Nagle brunet zadrżał, czując delikatne pocałunki na swoich palcach, co czyniły równie ciepłe wargi starszego, a oprócz tego jego twarz zaczęły nawiedzać niechciane, lecz mimowolne wypieki. Chłopak czuł narastający w nim lęk oraz skołowanie i bardzo chciał przerwać całe przedstawienie, jednak teraz, jakby sparaliżowało go, aż krzywił twarz w bezradności.
Tymczasem Sukuna marszczył brwi, bo właśnie rządziły nim silne emocje, jakich nie potrafił zaakceptować, a mimo to oddawał się im. Wszystko w nim wrzało, jakby właśnie iskry specyficznego bólu wchodziły w układ z uderzeniami gorąca. Wreszcie szatyn przygryzł wargę i wrzasnął na jednym tchu:
- Kocham cię, Megumi! Wyjdź za mnie!
Gdy to wykrzyczał, otworzył szerzej oczy, patrząc w oczy bruneta, który właśnie przeżył szok tak wielki, że ledwie rozchylił usta i chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił. Lecz nagle spojrzał w bok, a wtedy gwałtownie podniósł powieki jeszcze wyżej, za to jego bladą twarz pokryły mocne wypieki. Chłopak jeszcze zmarszczył twarz w zawstydzeniu, po czym wyrwał się Sukunie i uciekł.
Zaraz i Ryomen spojrzał w tym samym kierunku, a wtedy ujrzał wysokiego mężczyznę o dość rozbudowej masie mięśniowej, ale nie to było istotne. Otóż owy brunet z blizną na ustach patrzył oszołomiony i sam nie wiedział, gdzie ulokować wzrok. Za to wściekły Yuuji od razu spojrzał na brata i warknął do niego:
- Idź stąd już!
Zdezorientowany Sukuna chwilę lustrował młodszego, po czym znów spojrzał na mężczynę, którego twarz nagle przybrała nieprzyjemnego, delikatnie mówiąc, charakteru, a wtedy od razu pojął, co powinien teraz zrobić. Szybko wstał i czym prędzej odszedł, chociaż bardziej zwiał. Itadori też tylko spojrzał na Tojiego, a następnie niepewnie pokiwał głową i także zniknął.
***
- Serio, Sukuna?! - wrzasnął Yuuji, siedząc w samochodzie brata ze skrzyżowanymi rękoma.
- O co ci chodzi? - odpowiedział oschle, równie wkurzony.
- Napisałem ci, żebyś się nie zbliżał do Megumiego!
- Zostawiłem telefon w domu... - burknął, patrząc w okno.
- Nieźle się załatwiłeś... - niespodziewanie zabrzmiał jego śmiech, a przy tym pokręcił głową - Wiesz, że jesteś skończony u jego ojca?
- Jebać jego starego. Co mnie on... Ja chcę jego syna.
- Syna Megumiego? - znów zaśmiał się.
- Yuuji! - tym razem on wrzasnął w złości.
- No, raczej możesz zapomnieć o zakładaniu rodziny z Megumim...
- Nie będzie mi mówił jakiś napakowany debil, co mam robić z jego synem, a czego nie!
- Megumiemu też raczej nie zaimponowałeś...
- Był zachwycony! Gdyby tylko nie ten frajer...
- Raczej przerażony. Jak miał zareagować jak jakiś idiota, którego prawie nie zna, zaczął mu się oświadczać na środku korytarza?!
- Nie byłem wtedy sobą...
- Biedny Megumi... - westchnął Yuuji.
Sukuna już nie odpowiedział, za to spojrzał złowrogo na młodszego, ale ten tylko pokręcił głową z wyrzutem.
Wieczorem Yuuji dostał telefon od swojego wybitnego brata, który własną porażkę świętował w jedyny słuszny sposób - upił się. Chłopak poprosił młodszego, aby ten po niego jakkolwiek przyjechał i go zabrał, bo on nie da rady sam. Młodszy oczywiście na tę wiadomość zmarszczył brwi odruchowo miał odmówić, jednak nie potrafił... W końcu co by nie zrobił Sukuna, wciąż byli rodziną, a ten i tak zawsze robił coś głupiego...
Itadori szybko zamówił taksówkę i zaraz podjechał nią w miejsce, o którym mówił jego starszy brat. Zaraz go przyprowadził do auta, a rozmowy z nim za bardzo nie było. Wyższy szatyn bełkotał coś niewyraźnie i nikt za bardzo nie wiedział co mówi, co go frustrowało, bo według niego mówił ważne rzeczy. Mimo to, gdy tylko samochód ruszył, Ryomen szybko zasnął, opadając policzkiem na ramię brata. Yuuji spojrzał na niego z wyrzutem, ale już tylko przewrócił oczami i spojrzał w drugą stronę.
W pewnym momencie jednak Sukuna obudził się i od razu zażądał zatrzymania pojazdu, co zdezorientowany kierowca zrobił. Wprawdzie popatrzył na pijanego pasażera jak na debila, ale ten nie zwrócił uwagi. Zamiast tego szybko wybiegł z auta, a zirytowany Yuuji za nim. W końcu nie wiadomo było, co ten pajac jeszcze wymyśli...
Jakie było zdziwienie niższego szatyna, kiedy zobaczył brata w kwiaciarni, gdzie ten kupował jednego kwiatka, dokładnie wyjątkowo czerwoną różę. Yuuji zmarszczył brwi, drapiąc tył głowy, a przy tym zastanawiał się, po co to Sukunie. Zaraz jednak musiał pobiec dalej za bratem, bo ten przyśpieszył krok i skierował się w dziwne, podejrzane miejsce...
Ryomen stanął tuż pod czyimś oknem i przez chwilę je lustrował, zastanawiając się. Za chwilę skierował wzrok w dół i zaczął z zaangażowaniem czegoś szukać. Jak się okazało, szukał jakiegoś kamienia czy czegoś, a ten, jaki miał pod nogami, wyglądał na idealny. Chłopak szybko podniósł mały kamyczek, po czym rzucił wysoko, prosto w szybę.
Sukuna chwilę czekał w zawieszeniu na rozwój wydarzeń, lecz nagle w oknie pojawiło się światło, przez co rytm jego serca przyśpieszył, a on z nadzieją podniósł wyżej kąciki ust. Chwilę później pojawiła się tam postać jedyna w swoim rodzaju... Zaskoczony Megumi wyjrzał przez okno, lecz widząc jakiegoś pajaca pod swoim oknem, od razu zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Wtedy podekscytowany szatyn bez żadnego przygotowania zawołał:
- Przepraszam, Megumi!
Jeszcze zaczął myśleć, przekonany, że o czymś zapomniał i tak patrzył tępo, po czym skierował wzrok na dłoń i szybko podniósł ją w górę, wystawiając w stronę bruneta wcześniej kupioną różę.
Megumi mimowolnie uśmiechnął się delikatnie, a przez to odwrócił wzrok, co niesamowicie rozczuliło jego adoratora i ten aż zawiesił wzrok na młodszym. Lecz wtedy nie wiadomo skąd pojawił się Yuuji i zaczął popychać starszego w przód, mówiąc:
- Zostaw go, padalcu!
Tymczasem z domu wybiegła osobista ochrona Megumiego, to znaczy wściekły Toji Fushiguro. Widząc Sukunę, jego twarz idioty, wpadł w szał i od razu włączył tryb: zabijanie frajerów, którzy podrywają mu syna. Wtedy szatyn otworzył szerzej oczy i zwiększył prędkość, przy okazji upuszczając prezent dla Megumiego. Zaraz jednak wysoki brunet podniósł różę i rzucił nią w chłopaka, wrzeszcząc donośnie:
- Tylko spróbuj tu przyjść jeszcze raz...!
Sukuna czuł respekt przed ojcem chłopaka, który mu się podobał, w końcu ten prawdopodobnie był zdolny do nieobliczalnych rzeczy, zwłaszcza, gdy chodziło o Megumiego. Mimo to wkurzała go postawa mężczyzny, dlatego bez zastanowienia zaczął go przedrzeźniać, ale szybko przestał, dostając ochrzan od młodszego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top