XXX
Kolejny wspaniały dzień nowego roku Sukuna spędzał tam, gdzie pozwolił mu Megumi, a konkretnie u siebie w domu. Szatyna nawet zaczynało to irytować i nie krył tego przed chłopakiem, ale ten mu wytłumaczył szybko, że dla niego czas świąt jest bardzo ważny i chce go spędzać ze swoimi bliskimi, łącznie z ukochanym, bo on także stał się dla niego wyjątkową osobą. W dodatku obiecał, że nie będzie już tak trzymał przy sobie Sukuny, ale dopiero po feriach świątecznych, a te jeszcze trwały... Ostatecznie Megumi stopił z serca starszego lód, rozczulając go swoją potrzebą bycia blisko.
Dwójka właśnie leżała na łóżku w pokoju Fushiguro, robiąc to, co im wychodziło najlepiej, czyli wymieniali czułości. Chociaż ciężko to tak nazwać, bo to brunet przykładał policzek do torsu szatyna i wciąż zaczepiał go w dziecinny sposób, byle tylko zwrócić na siebie uwagę. Bo Sukuna w tym czasie robił coś na telefonie, twierdząc, że to ważne. Ale młodszy wcale nie przyjmował tego do wiadomości i kontynuował swoją zabawę dotykania chłopaka na przykład w twarz palcem lub przesuwając dłoń po jego szyi czy brzuchu. Niesamowicie bawiło go to, jak ten mimowolnie marszczył brwi lub dostawał niespodziewanych drgawek, napinając mięśnie.
- Megumi... - zasyczał nieprzyjemnie starszy.
- No co? - spytał, jakby oburzony, że ten mu jeszcze zwraca uwagę.
- Czy możesz przestać? - wzdychał - Daj mi chwilę, a będę cały twój. Ale zaraz, bo muszę coś załatwić.
- Co takiego może być ważniejszego niż ja?
- Nic, szczeniaczku - aż się zaśmiał delikatnie - Ale czasem trzeba się oderwać od przyjemności...
- Chcesz przyjemności, Sukuna? - nagle niemal wskoczył na szatyna, opierając dłonie na jego brzuchu.
- Megumi... - pokręcił głową z dobrodusznym uśmiechem - Nie zrobisz tego, kiedy masz rodziców na chacie.
- Chcesz się założyć?
- Oj kusisz, maleństwo... - poczuł mimowolne dreszcze na samą myśl o takiej możliwości. Aż rzucił gdzieś telefon, po czym przesunął dłonie po udach młodszego, które zaraz ścisnął - Naprawdę jesteś na to gotowy, Megumi?
- Będę gotowy, jeśli zdołasz mnie podniecić... - nieco zniżył głos, prawie jakby dyszał, przysuwając wargi do ciepłej szyi śniadoskórego, którą zaczął czule pieścić.
- Czasem mam wrażenie, że jesteś wiecznie podniecony i ledwo się powstrzymujesz... - niewinnie uniół kąciki ust, przechylając trochę głowę, kiedy czuł na swojej skórze przyjemne muśnięcia. Przy czym wjechał rękoma wyżej, jedną na pośladek bruneta, a drugą aż pod jego ciemną koszulkę.
- Może jestem wiecznie podniecony, bo mam takiego gorącego chłopaka? - zaczął prowokująco poruszać ciałem, przez co samoczynnie ocierał się o starszego, na co ten poczuł pobudzające go impulsy.
- Przy tobie nie da się zostać zimnym, ty mała, niegrzeczna pijawko - warknął na szybszym oddechu. Nawiązywał do tego, że Megumi właśnie robił mu malinkę, co go dodatkowo podniecało.
Zaraz jednak przesunął dłoń jeszcze wyżej, a wtedy mocno złapał młodszego za włosy i przyciągnął go prosto do swoich ust, na co ten ani trochę nie narzekał. Wręcz ledwo spojrzał na gorące wargi śniadoskórego spod pół przymkniętych powiek, a chwilę później już muskał je tak namiętnie jak ocierał się o ciało chłopaka, przy czym dłońmi błądził gdzieś między jego ramionami a żuchwą. Za to Sukuna tylko oddawał się napięciu, jakie uderzało w jego ciało szybciej niż by się tego spodziewał. Jego ciało wciąż rosło w ogarniającą go gorącą energię, a do tego przez skórę piłkarza przechodziła ogromna fala napalenia, jakby momentalnie zmieniał stan. Adrenalina przyśpieszała mu bicie serca, przez co też w przerwach między pocałunkami próbował na szybko łapać pędzący oddech, co było trudniejsze, gdy język równie pobudzonego bruneta zaczął go coraz śmielej uwodzić.
Niespodziewanie Megumi oderwał się od Sukuny, spoglądając na niego z góry, kiedy jego twarz dawno ogarnęło podniecenie. To aż onieśmielało samego szatyna, któremu robiło się jeszcze bardziej gorąco od tego widoku... Dyszący brunet szybko skierował wzrok w dół, zachłannie rozpinając sobie rozporek, kiedy nagle usłyszał dzwonek telefonu, na co aż drgnął. Ale wtedy Ryomen przyciągnął go z powrotem do siebie, przekręcając chłopaka na plecy. Zwinnie wsunął dłoń w jego spodnie i zaczął nią zdecydowanie ruszać, a, gdy wymienił z młodszym parę gorących ruchów językami, wyszeptał na oddechu w jego pulsujące usta:
- Zignoruj to. Jesteś teraz ze mną.
Brunet jedynie pokiwał głową, spoglądając na szatyna z pewnego rodzaju uległością. Wprawdzie nie protestował, gdy ten ponownie zdobył jego język oraz, czując jego zdecydowaną rękę przy materiale bielizny. Wręcz złapał go za ciepły nadgarstek, chociaż chyba ze zwykłej desperacji, bo sam nie pokierowałby szatynem lepiej... Do tego posłusznie, ciut niespokojnie poruszał biodrami, jak i całym ciałem w rytm starszego. Właśnie uderzało w niego coś tak gwałtownego i ogłupiająco gorącego, że nie umiał z tym walczyć...
Za to jego telefon wciąż dzwonił i ani myślał się uspokoić. Do tego dochodziły ciągłe wiadomości, jakby ktoś właśnie się dobijał do Megumiego.
Sukuna westchnął ciężko i z niezadowoleniem, po czym chwycił urządzenie w dłoń, ale, gdy spojrzał na ekran, nagle zmienił nastawienie. Otworzył szerzej oczy, czując napływający stres. Megumi, widząc minę chłopaka, natychmiast wyrwał mu telefon, przerażony. I miał rację, bo za chwilę ujrzał sto wiadomości od Tojiego i trochę mniej nieodebranych połączeń. Nawet teraz dzwonił. Megumi, niewiele myśląc, odebrał, a wtedy usłyszał na pozór oschły głos swojego ojca:
- Jeszcze chwila, a wszedłbym tam bez pukania.
- Y... - zaczął brunet, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Nie obchodzi mnie, na jakim etapie teraz jesteście, ale za pięć minut macie być gotowi do wyjścia.
- Ale my nie...
- Co? Nie ruchaliście się? Megumi... - zaśmiał się z politowaniem - A przynajmnien któryś z was na bank ma na szyi... - Megumi nie dał mu dokończyć, kończąc połączenie.
Megumi spojrzał na telefon naburmuszony, po czym rzucił nim o łóżko, a Sukuna ledwo co go złapał. Spojrzał jeszcze na ukochanego, a wtedy spytał zaskoczony:
- Co się stało, szczeniaczku?
- Mój ojciec ma siebie za najmądrzejszego człowieka na świecie... - burknął brunet.
- Co powiedział? - zaśmiał się.
- Że mamy być gotowi do wyjścia za pięć minut, nieważne, na jakim etapie jesteśmy. Tak, jakby sugerował, że to robiliśmy...
- Przecież to robiliśmy...
- Ale czemu to sugerował?!
- Nie jest głupi.
- Według niego jedyne, co razem robimy to seks?!
- Pewnie nie, ale i tak domyśla się, że robimy to często.
- Skąd wiesz?
- Piłkarzyki się rozumieją - rzekł z lekkim śmiechem - Poza tym bierze pod uwagę, co mu powiedziałeś...
- A co mu powiedziałem?
- Nie pamiętasz? Mówiłeś, że to przez niego ciągle ci się chce i tak dalej...
- No i co z tego?
- To, że jego logiką chętnie spełniasz swoje potrzeby, a ja ochoczo ci w tym pomagam, bo jestem sportowcem, a libido sportowców... No cóż... - uśmiechnął się.
- Miałem ochotę teraz... - nagle burknął z niezadowoleniem.
- Nie wiem, gdzie idziemy, ale jak tylko znajdę okazję, od razu cię porwę i wezmę tak mocno, jak tylko będziesz chciał...
- Obiecujesz? - spojrzał na niego niczym smutny piesek.
- Obiecuję, ty mały słodziaku - pogłaskał go czule po głowie.
Za chwilę już całkiem opanowana dwójka zeszła na dół, gdzie czekał na nich wysoki brunet. A właściwie wcale nie wyglądał na takiego, bo właśnie rozmawiał z kimś przez telefon, jakby oficjalnie. Ale, gdy tylko zobaczył syna i piłkarza, natychmiast odsunął rozmowę na później, żegnając się. Następnie niemal od razu przeniósł wzrok na szyję szatyna, na co automatycznie, wymownie uniósł kąciki ust w górę, przekonując się o własnej racji. Tyle dobrze, że tego nijak nie komentował, a mimo to Megumi posyłał mu gniewne spojrzenie za bycie tak zuchwałym... Ale mężczyzna nie zwracał na to uwagi, wszak już kierował krok ku drzwiom, kierując tam także młodą parę.
Kiedy wszyscy już weszli do samochodu Tojiego, a ten zdążył odjechać, wtedy Megumi nagle spytał:
- Mama z nami nie jedzie?
- Znam jej rozmiar - odpowiedział neutralnie drugi brunet - Mama poszła do lekarza...
- Nie powinieneś być tam z nią?
- To jej wybór - westchnął - Poza tym my też mamy coś do zrobienia.
- Właśnie - nagle wtrącił Sukuna z niewinnym uśmiechem - Gdzie tak właściwie jedziemy?
- Do sklepu - odpowiedział młodszy.
- My tam też jesteśmy potrzebni? - zaśmiał się.
- To sklep z tradycyjną odzieżą. Musimy przyjść specjalnie ubrani na przyjęcie urodzinowe moich kuzynek... Bardziej to takie zebranie rodzinne, ale...
- Jak ja tego nienawidzę... - przyznał Toji pod nosem z niezadowoleniem.
- Okej, rozumiem... - szatyn pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym znów spytał z tym samym uśmiechem - Ale co ja mam z tym wspólnego?
- Dla ciebie też musimy coś znaleźć - odpowiedział spokojnie Megumi.
- Ale ja nie jestem częścią rodziny... - zerknął zaskoczony na młodszego.
- Nie patrz tak na mnie! - wskazał palcem na ojca - To jego pomysł!
- Daj spokój, Megumi... - zaczął Toji z cynicznym uśmieszkiem - Przecież ten pajac to prawie jak rodzina...
- To mnie miało sprowokować? - nagle szatyn wyszeptał chłopakowi na ucho.
- Nie, ciebie nie - odpowiedział, zachowując ciągłe opanowanie, mimo to sam mówił w miarę cicho - Trochę się z tobą droczy, ale tak naprawdę chce cię zabrać, bo cię lubi, a poza tym...
- Poza tym chętnie popatrzę na miny tych zgredów, gdy zobaczą, że nie każdy się stosuje do ich głupich norm! - dokończył mężczyzna z pewną satysfakcją w głosie.
- Co? - Sukuna zmarszczył brwi ze zdziwienia.
- Nasza rodzina jest dość...
Megumi myślał przez chwilę, po czym przyznał:
-... Tradycyjna...
- Nie akceptują twojej orientacji, Megumi? W ogóle wiedzą o niej?
- Gdy powiedziałem o tym tacie - spojrzał na rodzica z lekkim oburzeniem, po czym zrzucił wzrok w dół - prosiłem, żeby nikomu nie mówił i że to dla mnie zawstydzające... Bałem się mu w ogóle mówić, ale ufałem mu na tyle, że jednak to wyznałem... Powiedział, że to nie jest ważne, kto mi się podoba, dopóki ten ktoś nie próbuje mnie skrzywdzić. Naprawdę wierzyłem mu i poczułem ulgę, że mnie zrozumiał, ale - aż zmarszczył brwi - on zaraz poleciał i wszystko rozpowiedział, żeby tylko pokazać, jak to nie wszystko może być jak chcą oni... Na szczęście nie jestem jedyny i nie mają wyjścia, muszą nas akceptować. Ale, że im powiedział...
- Byłem głupi, dobra? - warknął Toji, czując narastający żal w młodszym Fushiguro - Już cię za to przepraszałem, a nie robię tego często, więc czy mógłbyś już mi tego nie wypominać, Megumi?
- Skoro tak zareagował - uśmiechnął się Sukuna, zupełnie ignorując nieistotną teraz część wypowiedzi młodszego - to czemu byłem tak traktowany?
- Mimo, że wiedział, że prawdopodobnie kiedyś spodoba mi się jakiś konkretny chłopak, nie był na to gotowy... Nigdy nie mówiłem mu o nikim. O tobie też nie, sam się domyślił... - poczuł lekkie zawstydzenie.
- Myślisz, że pozwoliłbym każdemu być z moim synem? - nagle westchnął Toji, zwracając się do Sukuny - Megumi jest zbyt wartościowy, by tracić czas z jakimiś frajerami... - nagle się zaciął, ale zaraz pociągnął dalej - Strasznie ciężko mi to przechodzi przez gardło i powiem to tylko raz, dlatego słuchaj mnie uważnie... Wiem, że nie jesteś głupim chłopakiem i możesz zapewnić Megumiemu bezpieczeństwo... Ale przede wszystkim Megumi cię kocha, dlatego dobrze ci radzę, nie zepsuj tego. Nie znajdziesz nikogo, kto byłby ci bardziej oddany niż on.
- Czy to jedyny powód? - zaśmiał się piłkarz.
- Ach, no tak... - odwzajemnił, naciskając nieco mocniej na kierownicę - Nie dość, że stracisz najlepszą opcję, to jeszcze być może będziesz musiał zrezygnować z kariery, bo wiedz, że, jeśli skrzywdzisz MOJEGO syna - pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem - Oj, nie chciałbym być w twojej skórze...
- Czy to propozycja? - nagle zmienił minę na nieco bardziej zadziorną - Czyli jednak dostanę jego rękę?
- To tylko i wyłącznie decyzja Megumiego. Traktuj go dobrze, a może się kiedyś zgodzi...
Wtedy Sukuna niewiele myśląc spojrzał na ukochanego, a ten na niego jak na idiotę. Wtedy starszy spytał:
- Megumi, wyjdziesz za mnie?
- Za ciebie? - brunet chwilę na niego spoglądał, po czym parsknął bezczelnym śmiechem.
Toji aż sam zaśmiał się, chociaż w głebi duszy był dumny z bruneta. Nawet nie dlatego, że ten odmówił jakiemuś głupiemu piłkarzykowi, ale, że na swój sposób dojrzale odłożył taką ważną deklarację. Mógł być niesamowicie zakochany w Sukunie, ale takich decyzji nie powinno się podejmować pod wpływem chwili... Chociaż sam Toji poniekąd został zmuszony do ślubu, ale on wtedy nie brał pod uwagę tego, że kiedyś mógłby przestać kochać mamę Megumiego... Zresztą mimo wszystko miał wpajane pewne wartości, dlatego sam czuł obowiązek związania się na zawsze z kobietą, która już nosiła w sobie jego dziecko. Ale ona sama nigdy nie żałowała, że została matką. Może trochę panikowała, za to finalnie była szczęśliwa, że to właśnie z Tojim stworzyła rodzinę, jeszcze zanim Megumi był na świecie.
Mimo wszystko mężczyzna nie chciał, żeby jego syn musiał przechodzić przez to samo. Całe życie starał się dawać Megumiemu wolną rękę, przez co też go nieco rozpieścił, ale przy tym nie zawsze potrafił być tak wyrozumiały, jakby faktycznie chciał... Z jednej strony wciąż swoje rodzicielstwo nawet trochę opierał na tym, jak go wychowano, a z drugiej sam przeżywał cały czas, że znowu mu złamano serce, a robiła to jego własna żona. Szanował jej wybór, ale mimo wszystko strasznie go bolała wszelka rozłąka, a w pewnych momentach, gdy spoglądał na bawiącego się Megumiego, było mu jeszcze gorzej, gdy widział w nim własną żonę. Oczywiście chłopak dużo zawdzięczał ojcu, ale Toji widział, że ten wyjątkowy urok bruneta pochodził właśnie od jego matki. Ogólnie mężczyzna był cholernie samotny i nie potrafił dawać dziecku miłości za dwoje rodziców, nieważne, jak bardzo by tego chciał...
- Czemu mnie tak traktujesz, Megumi?! - nagle wrzasnął szatyn.
- Czemu w ogóle mnie pytasz o tak głupie rzeczy? - zmarszczył brwi - Przy moim ojcu, to po pierwsze... Po drugie, gdzie pierścionek? A po trzecie, co ty sobie myślisz? Że nie mam co robić, tylko brać z tobą jakieś śluby...
- Kochasz mnie, Megumi?
- Powiem ci w odpowiednim momencie.
- Jakim? - uśmiechnął się.
- Wiesz jakim.
- Rozumiem, że po ślubie - nagle wtrącił Toji.
- Jeśli chodzi ci o seks - rzekł zirytowany Megumi - to nie to miałem na myśli, a poza tym... Robiłeś to wcześniej niż ja i też nie byłeś jeszcze po ślubie z mamą, pomijając, że jej jeszcze nie znałeś...
- To co innego! - wrzasnął, nieco speszony.
- Ja przynajmniej nie narażam się na wpadkę...
- Nie uwierzysz, ale to dla mnie wielka ulga... Gdyby mój ojciec wiedział, ile razy mógł przeze mnie zostać dziadkiem... - aż otworzył szerzej oczy ze zdumieniem - Jak dobrze, że ty mi tego nie robisz, Megumi...
- Zawsze możemy adoptować dzieci - brunet uśmiechnął się złośliwie.
- Nie chcę tu żadnych obcych bachorów!
Mogliby tak dyskutować w nieskończoność, gdyby nie to, że w końcu dojechali, a ich rozmowa i tak nie była o niczym konkretnym. Do tego zarówno Megumi i Toji powoli zaczynali działać sobie na nerwy, za to Sukuna wyjątkowo siedział cicho i tylko z niewinnym uśmiechem obserwował, jak ta dwójka prezentuje swoją idealną relację ojca z synem. W pewnym momencie nawet myślał, że ci pokłócą się o niego. Na szczęście tak się nie stało, a bruneci jakoś doszli do porozumienia, kończąc swoją jakże dojrzałą wymianę zdań.
Trójka szybko wyszła z auta i od razu ruszyli w kierunku konkretnego sklepu. Megumi i Toji wyjątkowo nie wyrażali żadnego zachwytu tą podróżą, czego powód Sukuna zdążył poznać. W końcu żaden z nich, a szczególnie Toji nie miał za bardzo ochoty przebywania z nieprzyjemną rodziną, która każdego chciała sobie podporządkowywać. Piłkarz jednak podejrzewał, że między mężczyzną a resztą Zeninów musiało dojść do czegoś więcej, że ten teraz nie pałał do nich zbytnio sympatią. Ale ważne, że brunet lubił chłopaka jego syna i wcale się go nie wstydził przed taką rodziną, wręcz sam chciał im go przedstawić. Wprawdzie miał w tym swój cel, ale mimo wszystko...
Gdy weszli przez szklane drzwi, do ich nosów natychmiast doszedł mocny zapach perfum, aż Megumi niespodziewanie kichnął. Sukuna i Toji natychmiast spojrzeli z troską na młodszego, ale ten ich zmierzył nieprzyjemnym spojrzeniem, dając do zrozumienia, że nie jest małym dzieckiem. Zanim któryś zdążył coś powiedzieć, już podeszła do nich pewna długowłosa brunetka ubrana elegancko tak jak nakazywała tego stylistyka całego sklepu. Od razu posłała w stronę najstarszego bruneta życzliwy uśmiech:
- Dzień dobry, panie Fushiguro - rzekła uroczym głosem - Dawno pana tu nie widziałam...
- Nie miałem takiej potrzeby - odpowiedział Toji oschle, prawie w ogóle nie patrząc na kobietę.
- Z pewnością ma pan już wystarczająco dużo innych potrzeb, prawda? - zachichotała niewinnie.
- Ta... - westchnął - Możesz zawołać swoją matkę?
- Nie dam panu czekać nawet pięciu minut! Już po nią idę! - po czym pobiegła.
Kiedy kobieta zniknęła gdzieś na zapleczu, wtedy Sukuna z głupim uśmieszkiem przyznał:
- Już rozumiem, Megumi, czemu twoja mama nie chciała tu przychodzić.
- Myślisz, że ją to rusza? - brunet spojrzał na niego z politowaniem - Mój ojciec jest w nią zapatrzony jak w obrazek...
- A jednak to musi być irytujące, gdy jakaś szmata podbija do twojego faceta... - zaśmiał się, przypominając sobie sytuację z Mahito.
- To nie moja mama okazuje zazdrość...
- Masz to po tacie?
- Prawdopodobnie.
- Ale na jego miejscu, pewnie też byłbym zazdrosny...
- Nie jesteś o mnie zazdrosny? - brunet spojrzał poważnie na chłopaka.
- Nie muszę, szczeniaczku. Nikt nie odważy się zbliżyć do syna twojego ojca, a do tego do chłopaka kapitana szkolnej drużyny.
Megumi aż uśmiechnął się delikatnie na słowa starszego i miał ochotę odpowiedzieć czułym pocałunkiem, jednak nie wypadało... Ledwo złapał ciepłą dłoń szatyna, ale zaraz poczuł jak ten zdecydowanie wzmacnia uścisk, na co brunet aż poczuł motylki w brzuchu. Spojrzał ciut speszony w stronę ukochanego, a ten posłał mu ciepły uśmiech, przez co pragnienie bliskości u młodszego Fushiguro urosło jeszcze bardziej...
Tymczasem Toji, zupełnie ignorując miłostki swoich podopiecznych, o których doskonale wiedział, podszedł pewnie do trochę starszej kobiety o siebie o bardzo zadbanej, przyjemnej dla oka urodzie. Mimo to ta wyrażała wobec mężczyzny coś zupełnie innego niż jej córka, ona spoglądała na niego również z życzliwością, lecz i szacunkiem.
- Dzień dobry, Toji - zaczęła ciepło brunetka - Czego dzisiaj potrzebujesz? Słyszałam, że szykuje wam się przyjęcie urodzinowe...
- Cóż... - mężczyna ledwie uniósł kąciki ust w górę, przejeżdżając dłonią po karku - Nasze stare ubrania gdzieś przepadły, ale dzisiaj potrzebujemy dodatkowego zestawu.
- Dziewczynka czy chłopiec?
- Co? Nie! - zaśmiał się nerwowo - Źle mnie pani zrozumiała...
- A już myślałam... - sama dodała śmiech, jakby z samej siebie - Myślałam, że Megumi ma małe rodzeństwo...
- Właściwie to...
- Hm?
- Nie powinienem pani tego mówić, bo to za wcześnie, ale... Chyba będzie je miał...
- Co ty mówisz, Toji? - spojrzała na niego z matczyną troską, uśmiechając się przy tym przyjaźnie.
- Zrobiliśmy kilka testów i wszystkie były pozytywne... - rzekł z jakąś niepewnością - Moja żona jest teraz u lekarza, żeby to potwierdzić...
- Nie stresuj się tym tak - poklepała go po ramieniu z czułością.
- Ale...
- Znam cię nie od dziś, Toji. Na zewnątrz możesz wyglądać na opanowanego, ale w środku panikujesz - uśmiechała się łagodnie - Ale niepotrzebnie. Nowe dziecko to wspaniała wiadomość, a ty już raz zostałeś ojcem, więc nie czeka cię nic nowego i obcego... Poza tym, do twarzy ci z dzieckiem...
- Wiem, ale... - nagle zmienił temat na zupełnie inny - Przyszliśmy z innego powodu. Potrzebujemy ciuchów dla naszej trójki i tego tam - wskazał na Sukunę.
- A co to za przystojny młodzieniec? - uśmiechnęła się wymownie - Czy to ktoś ważny dla Megumiego?
- Zdaje się, że bardzo ważny - aż sam ułożył usta w uśmiech, widząc, jak dwójka nawet w takim miejscu nie stroni od okazywania sobie uczuć, choćby przez samo romantyczne trzymanie się za ręce - A jeśli jest ważny dla Megumiego to dla mnie też jest ważny i dlatego zabieramy go ze sobą.
- Wszystko rozumiem! - pokiwała porozumiewawczo głową - Zaraz was zmierzymy i przygotujemy odpowiednie komplety. A co z twoją żoną?
- Jej rozmiar jest niezmienny - uśmiechnął się.
- Niedługo to się zmieni, mój drogi...
- No nie tak niedługo! - odpowiedział trochę żywiej, czując stres na czekające ich zmiany.
Za chwilę kobieta szybko pobiegła po wszystkie, potrzebne jej materiały, do tego zawołała kilka pracownic, które zaraz otoczyły każdego z mężczyzn. Zaczęły przykładać do nich miarki z każdej strony, co nieco irytowało Sukunę, za to Megumi reagował najspokojniej, przyzwyczajony do takich procedur. Toji natomiast wzdychał ze znużenia, oczekując tylko końca, bo ze wszystkich możliwych miejsc akurat w tym prawie wszystkie przedstawicielki płci pięknej miały do niego słabość. Przy nim traciły wszelki profesjonalizm, a, że taki posiadały to oczywiste, bo właścicielka nie zatrudniała byle kogo. Wiedziała też, że Toji to gość specjalny i jedyny, przy którym pracownice traciły głowę, więc darowała im to... Za to brunet nie znosił tego, że jakakolwiek kobieta go ledwo dotknęła, a ręka jej drgała, do tego była maksymalnie spięta i speszona. Ale na mężczyźnie nie robiło to większego wrażenia. Jego ciało reagowało ekscytacją tylko na dotyk miłości jego życia, a innych kobiet nie czuł w ogóle, jakby były niewidzialne...
Gdy proporcje ciała zostały ustalone, przeszli do mierzenia ubrań. Z tym, że Toji zrezygnował z tego, biorąc ubranie dla siebie w ciemno, byleby nie męczyć się już z grupą wielbicielek. Sukuna też za bardzo nie wybrzydzał, nie znając się na tradycjach i upodobaniach tej rodziny, co go zresztą w ogóle nie obchodziło... Więc został jeszcze Megumi. Chłopak bez żadnego specjalnego entuzjazmu wszedł do przebieralni, gdzie szybko przesunął zasłonę na całą szerokość. Zaraz jednak wyłonił się z niej, a wtedy rzekł:
- Ta koszula jest za mała.
- Och, naprawdę? - spytała zaskoczona ekspedientka - Zawsze staramy się poprawnie dobierać zestawy.
- Wymieńmy to szybko - westchnął Toji.
Młoda kobieta wzięła za małe ubranie i poszła je zamienić na odpowiedni rozmiar, kiedy Toji na chwilę gdzieś odszedł, aby znów zaczął rozmawiać ze starszą kobietą.
Wtedy Megumi jeszcze upewnił się, że wszyscy są nieco dalej, a następnie spojrzał wymownie na Sukunę zza kotary. Ten z delikatnym uśmiechem odpowiedział pytającymi oczami, na co brunet jednoznacznie poruszył podbródkiem w wiadomym kierunku. Wtedy szatyn porozumiewawczo uniósł ostro kąciki ust, po czym cichutko, prawie na palcach, a jednocześnie szybko przeszedł kawałek, aż młodszy zwinnie go pociągnął do siebie.
Gdy dwójka znalazła się sam na sam w małej przestrzeni, gdzie ledwo dochodziło światło, w ich obydwu uderzyła pewna adrenalina, pod wpływem której zapomnieli o tym, że za zaledwie zasłoną jest sklep pełen ludzi. Megumi, co prawda, subtelnie przejechał po torsie starszego, patrząc mu głęboko w oczy, a przy tym prawie, że ocierał się o jego usta swoimi, dysząc w nie drażniąco. Szatyn wręcz nieznacznie napiął mięśnie, za to jego dolna warga zaczęła nieco drżeć, gdy nagle młodszy pociągnął go za kołnierz bluzy do siebie, rozpoczynając głęboki pocałunek, a przy tym przylgnął plecami do bocznej ściany w przebieralni, podobnie jak piłkarz odruchowo przyłożył do niej ręce, z oddaniem pogłębiając czułą wymianę muśnięć.
Przez chwilę ocierali o siebie ciepłe wargi, gdzie Megumi już ciut zachłanniej przesunął dłonie przez rozgrzaną szyję starszego, a potem jego policzki, za to ten zaczął powoli, lecz zdecydowanie. jeździć dłonią po ciele młodszego. W końcu Sukuna zwinnie wsunął język w usta bruneta, otarł się o jego język parę razy, a potem odsunął wargi. Teraz dysząc z podekscytowania, wyszeptał przy parszywym uśmiechu:
- Ale jesteś niegrzeczny, Megumi...
- Ta koszula wcale nie była za mała, ale specjalnie to powiedziałem, żebyśmy mogli zostać sami przez chwilę...
- Jak długą chwilę? - zaśmiał się.
- Sukuna - wyszeptał tak rozkosznie, że tego aż przeszły dreszcze - Mam na ciebie okropną ochotę...
- Zadziwiasz mnie, szczeniaczku... - odpowiedział poważnie - Jeśli to tu zrobimy, będziemy mieli okropne problemy. Jeszcze, gdyby nie było tu twojego starego...
- Sukuna, jestem cholernie napalony... - prawie zastękał bezsilnie, przesuwając dłoń ukochanego na swoje krocze, a wtedy piłkarz wyczuł u chłopaka wyraźną wypukłość. Aż przygryzł wargę, pojmując, że nie będzie tak łatwo - Czujesz?
- Oj tak, bardzo czuję... - odpowiedział z pewną troską - Kiedy zdążył ci tak stanąć?
- Cały czas myślę o tym, co mieliśmy zrobić u mnie w pokoju... Dopóki nie dojdę, nie będę mógł normalnie myśleć...
- Nie możemy tego zrobić... - przyznał - Ale zaraz pomożemy ci, szczeniaczku. Tylko musisz siedzieć bardzo cicho...
- Nie dam rady, Sukuna... - zmarszczył brwi, zmartwiony.
- Dasz, dasz... - uśmiechnął się ciepło, muskając czule wargi młodszego, a przy tym już zaczął mu rozpinać spodnie, przy czym szeptał zmysłowo - Zaufasz mi, maluszku?
- Mm... - wysunął pobudzone biodra w przód, czując, że starszy już bawi się jego bielizną, przy czym ulegle odwzajemniał coraz namiętniejszy pocałunek - Mhm... Mh, Sukuna...
Szatyn już nie odpowiadał, za to zachłannie wepchnął język w usta bruneta, atakując go lawiną gorących doznań, kiedy wolną dłonią objął jego ciepły policzek, a drugą zwinnie wsunął pod spód ciemnych bokserek chłopaka. Wtedy Megumi aż westchnął ciężko w jego usta, gniotąc w rękach bluzę piłkarza na jego ramionach.
Sukuna poruszał dłonią zdecydowanie, chociaż dość delikatnie, przez co podniecony Fushiguro mimowolnie oderwał od niego usta i uniósł podbródek ku górze bez otwierania oczu. A te już wygrzewały się w ciepłym blasku uroczych wypieków młodszego, gdy jego zęby nieznacznie naciskały mu na dolną wargę. Czasem jednak rozchylał uwrażliwione usta, wypuszczając z nich szybki i ciepły oddech, a w tym czasie starszy z oddaniem roznosił pieszczoty na równie rozgrzanej szyi ukochanego, czym tylko jeszcze bardziej spinał jego ciało. Sam czerpał ogromną satysfakcję, gdy ten tak posłusznie oddawał mu swoje ciało i reagował z taką ludzką słabością na wszelkie podniety. Śniadoskóry postanowił jednak dodać ciału chłopaka jeszcze więcej ekscytacji, więc zaraz zsunął dłoń nisko, skąd podniósł wyżej górną odzież ciemnowłosego, tym samym ukazując jego nagi tors. Teraz zwinnie przejechał niewinnymi pocałunkami po drżącej skórze bruneta, a im bliżej był jego wrażliwej strefy, tym częściej wysuwał język, przez co Megumi poruszał gorącym ciałem jeszcze niespokojniej, ale do tego wypinał klatkę piersiową do przodu.
- Sukuna, proszę... - nagle wystękał szeptem młodszy, gdy poczuł język chłopaka przy swoim sutku.
- Coś się stało, skarbie? - spojrzał na niego z niewinnym uśmiechem, unosząc nieco wyżej głowę, przy tym przyłożył ruchliwy palec do poprzedniego miejsca pobytu jego języka.
- Sukun...ah... - krzywił się, doznając głębokiej rozkoszy, przy czym stękał na oddechu - Chcę cię poczuć w środku...
- Wiesz, że to niemożliwe, szczeniaczku...
- Więc zrób coś, żebym szybko doszedł, bo nie wytrzymam zaraz... - cały drżał z podniecenia.
- Mogę ci zrobić palcówkę...
- Zrób coś z tym problemem... - zastękał ze słabością, a przy tym zachłannie zsunął z bioder spodnie wraz z bielizną, zostawiając je na swoich udach, po czym odwrócił się do starszego plecami.
Wtedy ciut onieśmielony Sukuna szybko przeleciał wzrokiem po tyle młodszego, po czym czule przylgnął do jego równie drżących pleców, na co Megumi dodatkowo drgnął przy przyśpieszonym pulsie. Usta Sukuny wygodnie wylądowały na ciepłym karku młodszego, które na powitanie dostało serię sensualnych muśnięć, od czego sam zainteresowany ponownie wydał z siebie stłumiony jęk, odchylając głowę, tym samym układając ją przy ramieniu starszego. Przez to też piłkarz przeniósł pocałunki bardziej na bok szyi ukochanego, a w tym czasie już ciężką ręką sunął po rozgrzanym biodrze bladoskórego, którego nawet takie drobne gesty mocno drażniły. Dlatego też zaraz sam poprawadził dłoń chłopaka bliżej swojego krocza, na które ten z kolei wtedy nacisnął mocniej, przez co wywołał w rozpalonym młodszym prawdziwą lawinę doznań, aż ten jęknął nieco głośniej, spinając mięśnie. Za chwilę otworzył szerzej oczy, czując napływający stres, lecz zaraz zapomniał o tym, gdy niespodziewanie został zablokowany przez palec starszego. Automatycznie przygryzł go i zaczął zalewać śliną, w trakcie czego nieco rozbawiony tym Sukuna zdążył zdjąć z krocza ukochanego dłoń i sięgnąć do kieszeni po szaszetkę z żelem o zapachu truskawkowym. Jeszcze na szybko rozerwał ją zębami, po czym zaczął rozprowadzać płyn na palcach jednej dłoni, a w tym czasie zbliżył usta do gorącego ucha bruneta, szepcząc:
- Musisz być cichutko, zapomniałeś?
- Mhm... - wymamrotał przez zatkane usta, a, gdy szatyn dał mu chwilę na oddech, wtedy wydyszał - Och, Sukuna... Pocałuj mnie...
Megumi powiedział to z tak niezwykłym urokiem, cały w wypiekach, kiedy jego bezbronne, napięte ciało płonęło, że to uderzyło w szatyna. Sam zaczął odczuwać w środku pewne źródło ciepłego pobudzenia, kiedy miał przed sobą swoją w pełni napaloną miłość. Ten niewinny anioł już nieświadomie niemal ocierał się pośladkami o kroczę piłkarza, a ten nawet nie zauważył, kiedy w jego spodniach zabrakło miejsca...
- Megumi... - nagle wydyszał starszy, czując na ciele ciągnące go iskry podniecenia - Jednak mnie poczujesz tą większą częścią...
- Stanął? - niepowstrzymanie uniósł kąciki ust, chociaż bardzo delikatnie. Nie mniej jednak taki wyraz twarzy w takim pobudzonym stanie chłopaka tylko działał na pobudzenie szatyna.
- Twardy jak kamień... - zaśmiał się cicho przy ciężkim oddechu.
- Wyruchaj mnie nim - zażądał brunet dość władczo.
- Wciąż mnie nie przestało zadziwiać jak taki słodki szczeniaczek potrafi być tak wulgarny... - pokręcił głową pobłażliwie, przysuwając mokre palce do wejścia młodszego.
- Głębiej, Sukuna... Nie mam całego dnia...
- Chcesz głębiej, mało lolitko? - po czym gwałtownie wsunął w chłopaka trzy palce i zaczął nimi ruszać zdecydowanie, nie mogąc powstrzymać zadziornego uśmiechu - Ciekawe, ile wytrzymasz bez jęku, mądralo...
Brunet natychmiast złapał rytm starszego, dostosowując zachłanny ruch rozpalonego ciała pod równie niespokojną rękę śniadoskórego, która, jakby specjalnie go jeszcze prowokowała. Aż chłopak uniósł nogę w górę, którą oparł o ścianę wraz z klatką piersiową i rękoma, a Sukuna jeszcze przytrzymał go pod kolanem, gdyby młodszy chciał zrezygnować z tej pozy. Wszak ta niesamowicie podniecała starszego i chętnie obserwował, jak chłopak w taki sposób ślizga się po jego palcach. W tym czasie Megumi mocno gryzł jedną ze swoich rąk, chociaż i tak wychodziły przez nią niewyraźne, ledwie stłumione stęknięcia, którymi karmiło się ego piłkarza. Wszystko było tak nagłe i pobudzające, że bladoskóry aż złapał swoje krocze i zaczął je zachłannie masować, byle móc doznać jeszcze więcej. Lecz wtedy Ryomen poczuł zazdrość i natychmiast wyciągnął palce z chłopaka, po czym odciągnął od niego jego własną rękę i podniół ją wysoko nad głowę młodszego. Fushiguro dyszał głęboko, jeszcze zdobywany przez stan, a przy tym rzekł:
- Co jest, Sukuna?
- Chcę, żebyś doszedł ode mnie - odpowiedział twardo.
- Pozwól mi się rozebrać - nagle poprosił z jakąś delikatnością w głosie.
- To się śpiesz, bo on już nie może wytrzymać...
- Nie martw się, zaraz go uszczęśliwię...
Zaciekawiony Sukuna puścił wolno młodszego, a wtedy ten odwrócił się do niego i bez ostrzeżenia pocałował chłopaka namiętnie, przesuwając po nim niespokojne ręce. Kiedy dotarł do paska starszego, zaczął go zachłannie rozpinać, a potem to samo z rozporkiem od spodni, a wtedy niespodziewanie ustami zszedł w dół, gdzie zahaczył o śniade, twarde podbrzusze, unosząc nieco bluzę wraz z koszulką szatyna. Wtedy ten aż sam wydał z siebie słabe stęknięcie, szczególnie, że niższy dołożył swój język i szedł nim coraz niżej, przy czym zsunął z chłopaka coraz więcej ubrań...
Wreszcie Megumi polizał czubek przyrodzenia śniadoskórego, a chwilę później zassał się w tym miejscu, na co Sukuna warknął cicho, łapiąc chłopaka za włosy i unosząc trochę biodra.
- Czy jak tak robię jest ci dobrze? - nagle brunet spytał zaskująco spokojnym tonem, po czym kontynuował prezentację swoich umiejętności nad wiadomą czynnością.
- Kurwa... Cholernie dobrze, Megumi... - zastękał jak najdelikatniej umiał - Jak tak dalej pójdzie to dojdę wcześniej...
- Wylej mi to na twarz.
Sukunę aż przeszły dreszcze, gdy słyszał młodszego i widział go przed sobą w takim stanie. Brunet przypominał teraz tak słodkiego pieska, ale jednocześnie rozebranego ze wstydu, co go wyzwalało i uwalniało wszelkie pragnienia. Jeszcze ta niewinność w jego oczach zmieszana z dziką potrzebą... Piłkarz aż pociągnął bruneta za włosy mocniej, po czym wepchnął mu głębiej w usta swoją męskość, aż ten prawie się zadławił. A mimo to szybko przyzwyczaił gardło do ciała obcego i teraz jeszcze intensywniej zadowalał swojego chłopaka, przez co ten żywo odchylał głowę do tyłu i przygryzał mocno wargę, czując całym pulsującym i napalonym ciałem, że jest w niebie... Wręcz zaczął rękoma zachłannie ruszać na wszystkie strony, przejeżdżając nawet przez wilgotne od potu czoło młodszego. Drugą ręką szukał w powietrzu nie wiadomo czego, aż coś chwycił, ale jak się okazało, była to zasłona...
Nagle Megumi dotknął go tak mocno, że piłkarz aż pociągnął za materiał trzymany w ręku, aż ten zerwał się, a znaczący dźwięk już wywołał w dwójce szok i pędzący stres. Kiedy zasłona spadała w drastycznym tempie, para już zaczynała nasuwać na siebie spodnie i je zapinać, lecz zanim zdążyli cokolwiek zrobić, ich nagość od pasa w dół już dostrzegła część sklepu, w tym zszokowany Toji z krzywizną na twarzy, jakby właśnie ujrzał niezrozumiałą abstrakcję w galerii sztuki. Tymczasem on zwczajnie był świadkiem desperacji swojego syna i jego chłopaka, którzy próbowali jak najszybciej zakryć swoje miejsca intymne przed innymi ludźmi.
- Was chyba pojebało! - wrzasnął wysoki brunet, czując jak w środku umiera ze wstydu.
Za to Sukuna i Megumi z wyraźnym zażenowaniem patrzyli w przeciwne strony. Szatyna ta sytuacja szczerze zaczęła bawić, przez co ledwo co powstrzymywał uśmiech, za to młodszy tylko szukał w głowie słów, aby przedstawić to w jak najdelikatniejszym świetle. Tylko jak miał to zrobić, kiedy chodziło o coś tak absurdalnego jak seks w przebieralni... I to w dodatku z jego udziałem. Przecież on uchodził za najgrzeczniejsze dziecko z całej rodziny i najzdolniejsze, do tego nigdy nie sprawiał problemów nikomu, a przynajmniej nie tych poważniejszych... Za to teraz mu odbiło i zaczął publicznie uprawiać seks, wiedząc, że jego, co prawda jedynie z pozoru, surowy ojciec jest gdzieś w pobliżu...
Wszystkie wielbicielki taty Megumiego nagle przestały patrzeć w jego kierunku, a przyglądały się dwójce... Szczególnie zerkały na Sukunę, a Toji doskonale wiedział dlaczego, przez co aż w środku miał ochotę ułożyć usta w głupi uśmieszek, ale na zewnątrz przemawiały przez niego upokorzenie i ciągłe zmieszanie. Nie dość, że obcy ludzie gapili się na jego syna w jednoznacznej sytuacji to jeszcze on sam to widział. Zdążył dostrzec widok Megumiego robiącego dobrze Sukunie... Jego mózg nie chciał tego przyjąć, a jednocześnie nie mógł zapomnieć o tym obrazie...
- Nic nie powiesz? - warknął Toji, mówiąc do syna.
- Nie rozumiesz! - wrzasnął młodszy, po czym złapał Sukunę za rękę i razem z nim uciekł gdzieś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top