XXVI
Zbliżała się godzina obiadowa, gdy do domu Fushiguro ktoś zadzwonił. Megumi czym prędzej wybiegł z pokoju i popędził na dół, aby otworzyć. Kiedy w drzwiach zauważył swojego chłopaka, natychmiast złapał go za nadgarstek i wciągnął do środka, zamykając od razu. Chwilę później pociągnął wyższego na górę, a ten, chociaż nie rozumiał zachowania młodszego, podążył na ukochanym.
Gdy już dotarli do pokoju Megumiego, brunet bez uprzedzenia popchnął starszego na łóżko, po czym sam się tam wspiął, siadając na szatynie okrakiem.
Zaskoczony Sukuna patrzył pytająco na chłopaka, ale ten jedynie podniósł na niego stanowczy wzrok, po czym pochylił się, łapiąc piłkarza w ciepłych policzkach, a w tym czasie objął jego wargi swoimi. Teraz brunet zaczął zachęcać ukochanego do słodkiego pocałunku, czemu ten uległ bez żadnego zająknięcia. Przy tym luźno ułożył ręce na udach chłopaka i jeździł po nich powoli, bez większej siły. Jednak brunet szybko rozwijał ich wymianę muśnięć, a ta w krótkim czasie przerodziła się w wymianę śliny. Aż Ryomen przesunął jedną z dłoni wyżej, aż do włosów Megumiego, gdzie wsunął palce, kontynuując dziką zabawę z jego językiem. Za to sam zainteresowany odruchowo ocierał się o starszego, przenosząc dłonie przez jego policzki, szyję, barki i ogólnie ramiona...
Po dłuższym czasie szatynowi udało się oderwać od młodszego, a wtedy patrząc mu w zaskoczone oczy, spytał z czułym uśmiechem:
- Co się stało, szczeniaczku?
- Czemu coś miało się stać? - zmarszczył brwi, patrząc na niego.
- Ledwo przyszedłem, a już się na mnie rzucasz...
- Po prostu cię kocham - zniżył się, po czym ułożył głowę na jego torsie.
- Ja też cię kocham, maluszku - uśmiechnął się, gładząc plecy młodszego - Ale znam cię...
- Mówiłem ci, że moja mama cię nie lubi...
- Tak, i co?
- Musisz uważać, co przy niej mówisz...
- Twój stary mnie zaakceptował, a twoja matka nie może?
- Jesteś piłkarzem, to główny problem.
- Co? - zdziwił się - Myślałem, że twoja mama...
- Ja też myślałem, że ich lubi. Okazało się, że jest odwrotnie...
- To co ona widziała w twoim starym? - rzekł z lekkim śmiechem.
- Widocznie kochała go, a nie to, co robił...
- Mądra kobieta.
- Powiedz jej tak, to może będzie trochę milsza...
- A może - uniósł kąciki ust złośliwie, przyciągając jego głowę do swoich ust, po czym wyszeptał mu do ucha - Może powiem jej, że obiecałem ci ostre ruchanie, więc lepiej, żeby była miła?
- Moi rodzice pewnie woleliby, żebym w ogóle tego nie robił... - spojrzał w bok.
- To skoro to nasze ostatnie spotkanie zanim zginę to może zrobimy to już teraz?
- Oszalałeś?! - wrzasnął - Teraz zejdziemy na dół i zjemy razem obiad.
- Twoja mama gotowała?
- Tak...
- A co, jeśli twój ojciec lepiej gotuje?
- Przemilcz to. Teraz robi wszystko, żeby tylko pokazać, jaką jest dobrą matką i żoną.
- No co ty... - spojrzał na niego, szczerze zaciekawiony - Nie dość, że dobrze wygląda i jest modelką, to jeszcze ma porządnego męża i piękny dom. Która kobieta chciałaby to zamieniać na tak zwyczajne i niesprawiedliwe życie?
- Ma chyba wyrzuty sumienia... - zaczął się zastanawiać - Że cały czas nas zostawia i to mój tata zwykle wszystko tu ogarnia... Nie pozwala mu nawet teraz sobie pomagać.
- Zabawne... - pokręcił głową z łagodnym uśmiechem - I na swój sposób urocze...
- Chodź, idziemy - szybko wstał, podając starszemu dłoń.
Szatyn z niezmiennym uśmiechem złapał rękę bruneta, po czym podciągnął się na niej. Następnie razem wyszli z pokoju i od razu ruszyli do kuchni, ale jeszcze przed wejściem tam Sukuna poczuł na swoim ramieniu ciężką dłoń. Spojrzał za siebie, a wtedy zauważył ojca Megumiego. Ten patrzył na młodszego z jakimś współczuciem, a przy tym rzekł pół szeptem:
- Powodzenia, chłopie. Uważaj na siebie - po czym wyprzedził ich.
Zdziwiony szatyn patrzył przez chwilę za odchodzącym brunetem, po czym spojrzał pytająco na Megumiego, ale ten wzruszył ramionami, jakby dawał znać, że sam nie wie o co chodziło jego ojcu. Mimo to dwójka postanowiła wejść do kuchni, a przy tym wciąż trzymali się za ręce.
Ale ledwo weszli i już dosiągnął ich uważny wzrok mamy Megumiego, a szczególnie Sukunę. Kobieta szybko obejrzała go od stóp do głów, a wtedy rzekła o dziwo spokojnie:
- Kiedy ostatnio się widzieliśmy, nie wiedziałam, że to ty jesteś chłopakiem Megumiego...
- Cóż... - szatyn poczuł na całym ciele dreszcze, nie wiadomo dlaczego. Po prostu wzrok tej kobiety go przerażał.
- Po co miałem ci mówić? - warknął Megumi, marszcząc brwi, a przy tym pociągnął starszego do stołu - Mamo, tylko go nie męcz...
- Nie mam takiego zamiaru - ułożyła usta w delikatny uśmiech, zwracając się do nieznajomego chłopaka - Więc to przez ciebie Megumi tak krzyczał?
- Mamo... - skarcił ją brunet, czując skrępowanie.
- Owszem, przeze mnie - Sukuna odwzajemnił niewinny uśmiech. Toji powinien go za to teraz ochrzanić, ale z jakiegoś powodu jeszcze musiał specjalnie ukryć mimowolny uśmieszek. Za to szatyn stłumił w sobie jęk bólu, gdy poczuł pod stołem, że zawstydzony Megumi mu depcze po stopie - No ej!
- Przepraszam, to niechcący - odpowiedział ironicznie młodszy.
Zaraz po tej krótkiej wymianie zdań, zaczęli jeść. Jak zwykle na stole leżały same najlepsze rzeczy i to w dużej ilości, bowiem pani Fushiguro doskonale znała apetyt własnego męża, a ten zupełnie przypadkiem napomknął, że chłopak ich syna ma całkiem podobnie, co on. Kobieta niechętnie, ale zrozumiała, co ten miał na myśli, dlatego zrobiła tego tyle, żeby na pewno nie zabrakło. I już na samym wstępie zauważyła, że zarówno Toji, jak i Sukuna jedzą w takim samym tempie, pochłaniając duże ilości jedzenia, jakby nie jedli przez kilka dni. Za to Megumi jak zwykle spokojnie nabierał wszystko na talerz, po czym brał do ust i zjadał. Chociaż to wcale nie podobało się brunetce, bo bladoskóry zawsze raczej jadł mało i trzeba było go namawiać, a przynajmniej to jej się wydawało, że brunet powinien jeść więcej... Za to ona sama miała jeszcze mniejszą porcję, którą jednak jadła w podobnym czasie, co jej syn.
- Słyszałam, że jesteś piłkarzem... - zaczęła brunetka, badając dokładnie Sukunę.
- Jestem kapitanem drużyny na pozycji napastnika - odpowiedział bez większych emocji.
- Naprawdę? - drgnęła, przy ciut krzywym uśmiechu - To wiele wyjaśnia... Już wiem, czemu Toji cię lubi... - zmarszczyła brwi, kierując wzrok na męża - Znalazł swój swego...
- Nie wiem o co ci chodzi! - zaprotestował brunet.
Kiedy małżeństwo prowadziło drobną dyskusję, Sukuna przyglądał się z zaciekawieniem, a jednocześnie zdziwieniem. Czyli ojciec Megumiego naprawdę go lubił i musiał to przyznać, bo inaczej skąd kobieta by to wzięła... A z drugiej strony, całkiem ciekawie patrzyło się na uległego mężczyznę przy żonie, który jeszcze nie tak dawno straszył piłkarza i zachowywał się jak jakiś nie wiadomo jaki twardziel. Tymczasem przy brunetce łagodniał, a może nawet i zgłupiał... Przy niej nagle zmalał tak samo jak i jego poziom, bo aktualnie przypominał bardziej chłopca niż dorosłego mężczyznę, który miał już nastoletniego syna. Z drugiej strony to wydało się naprawdę rozczulające dla Sukuny, bo Toji widocznie był tak wpatrzony w żonę, że nie zauważał niczego poza nią, a przy tym nie dbał za bardzo o opinię na swój temat. On żył tylko tym, że miał przy sobie swoją ukochaną kobietę. Oczywiście Megumi był równie ważny, ale to nie to było teraz istotne... Po prostu zielonooki wciąż żywił do pani Fushiguro tak samo mocne uczucie jak wiele lat temu, gdy dopiero się poznali. Można by rzec, że była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale ewentualnie tylko z jego strony... Bo on sam musiał trochę się wysilić, aby zdobyć serce wypatrzonej dziewczyny. Ale nigdy tego nie żałował, nawet błędów, bo finalnie podarował swojej wybrance coś tak cennego jak własne nazwisko, które ta do teraz dumnie nosi. To też i jego napawało zawsze dumą, ogólnie stworzenie ich rodziny, czego łącznikiem zostały narodziny Megumiego. I chyba właśnie dzięki niemu Toji jeszcze nie umarł z tęsknoty, bo za każdym razem, gdy patrzył na swojego syna, widział w nim jego mamę i swoją żonę...
Reszta spotkania była podobna jak wcześniej z samym ojcem Megumiego, ale teraz już jego rodzice byli w komplecie. Z tym, że przychylność Toji'ego, Sukuna raczej już zdobył, więc teraz musiał jeszcze przekonać do siebie swoją przyszłą teściową. Bo przecież on i Megumi też kiedyś wezmą ślub i będą żyli długo i szczęśliwie... Gdy o tym myślał, na jego ustach widniał głupi uśmiech, na co niższy brunet zwracał uwagę, ale ten mówił, że to nic ważnego. Za to kobieta wciąż mierzyła piłkarza ciężkim spojrzeniem, szukając na niego chociaż jednej uwagi. W pewnym momencie spytała słodkim głosem:
- Jak ci smakuje?
- Y... - nagle wyprostował się szatyn, przyjmując do wiadomości, o co został zapytany - Bardzo mi smakuje, ale... - nagle zauważył gesty starszego bruneta, który kręcił głową, jakby dawał mu wyraźne znaki. Szatyn otworzył szerzej oczy, szukając na szybko wymówki - Ale... Ale chyba jeszcze jestem głodny!
- Nie żałuj sobie - odpowiedziała o wiele łagodniej - Jesteś sportowcem, pewnie musisz dużo jeść...
- Pomijając, że po prostu lubię jeść... - zaśmiał się, aż nawet kobieta odruchowo, nieco uniosła kąciki ust, ale bardzo delikatnie - to tak, muszę dużo jeść.
- Jesteś szczęśliwy z Megumim?
Wtedy bladoskóry spojrzał zaskoczony na matkę, za to Sukuna prawie zadławił się makaron, który właśnie pchał do ust. Postanowił jednak poczekać, aż spokojnie przeżuje, połknie, a wtedy spojrzał na brunetkę i odpowiedział z pełną powagą:
- Gdy zobaczyłem go pierwszy raz, od razu go pokochałem. To nie jest tylko mój chłopak... - nagle spojrzał w bok, nieco speszony, dając sobie czas na ułożenie słów, po czym znów spojrzał na kobietę - To mój mały szczeniaczek, o którego chcę i muszę dbać. Kocham go bardziej niż piłkę...
Wtedy to brunetka niespodziewanie spuściła wzrok, czując pewnego rodzaju onieśmielenie i speszenie, ale już wtedy poczuła pod stołem, że jej dłoń obejmuje znacznie większa, ciepła dłoń, którą mocno ścisnęła, ale dla Toji'ego było to jak podmuch wiatru... Sam sunął palcem po jej delikatnej ręce, próbując ją jakoś wesprzeć w tej trudniej sytuacji. Ale właściwie nie działo się nic strasznego, po prostu Sukuna... Bardzo jej kogoś przypominał. Ktoś też kiedyś jej deklarował, że kocha ją bardziej niż piłkę, a usłyszenie tego jeszcze raz pod adresem jej własnego syna, niesamowicie ją poruszało...
Nagle do Sukuny przyszedł sms, a zaraz po nim ktoś zaczął wydzwaniać, więc chłopak w końcu wyciągnął wibrujący telefon, a wtedy zauważył, że to jego jakże mądry brat dzwoni. Szatyn westchnął ciężko, po czym odebrał:
- Co chcesz? - rzekł trochę ciszej - Jestem zajęty...
- Sukuna... - Yuuji mówił nieco przerażony - Ja... Chyba spaliłem kuchnię...
- Co, kurwa?! - wrzasnął, marszcząc brwi. Zaraz złapał się za usta, przepraszając kobietę poprzez pokiwanie głową - Jeszcze raz, co zrobiłeś?
- Spaliłem...
- Co spaliłeś?
- Kuchnię...
- Nie.
- Co ,,nie"?
- Nie udał ci się ten żart.
- Ale ja nie żartuję! - wrzasnął z przejęciem - Wszystko się dymi, nie wiem co zrobić....
- Yuuji! - warknął, wstając - Przecież ci tyle razy tłumaczyłem... Czego nie zrozumiałeś?
- Zrozumiałem wszystko. Tylko...
- Dobra, zostań tam, gdzie jesteś i nic nie dotykaj. Otworzyłeś okno?
- Tak.
- Dobrze. Czekaj na mnie, zaraz będę.
Po czym się rozłączył, wzdychając.
- Co się stało? - spytał Megumi.
- Yuuji twierdzi, że spalił kuchnię... - odpowiedział skołowany szatyn.
- Boże, co za debil...
- No... Przepraszam, muszę już iść...
- Nie ma problemu - uśmiechnęła się brunetka - Już i tak robi się późno...
- Więc... - najpierw szybko pocałował Megumiego w czoło, po czym podszedł do kobiety, której dłoń chwycił w ręce - Dziękuję za obiad - teraz rzekł ciszej ze z wrednym uśmieszkiem - przyszła teściowo...
- Co?! - spojrzała na niego, marszcząc brwi.
- Nic, nic... - zaśmiał się, składając krótki pocałunek na jej dłoni - Mam nadzieję, że mnie pani zaakceptuje, bo nie mam zamiaru rezygnować z pani syna. Mam co do niego poważne plany.
- Jakie plany?
- E... - zaczął szukać wymówki - Po prostu chcę z nim być, bo go kocham - po czym puścił jej rękę - Będę już szedł...
Chłopak jeszcze poklepał starszego bruneta po ramieniu, po czym razem z Megumim poszli do przedpokoju.
Tymczasem Toji obserwował swoją żonę, uśmiechając się przy tym z zaciekawieniem. Kobieta zauważyła, że ten patrzy na nią, więc sama spojrzała na niego i spytała:
- Co?
- Spodobał ci się, prawda?
- Nie! - wrzasnęła oburzona - Jak mógł mi się spodobać taki bezczelny gówniarz... - patrzyła w bok z zawstydzeniem.
- Tak samo jak ten, który został twoim mężem.
- Przestań, Toji...
- On zachował jakąś klasę. Pamiętasz, co ja powiedziałem twojej matce?
- Toji... - uśmiechnęła się speszona - Pamiętam... Że zostaniesz ojcem mojego dziecka.
- Postawiliśmy ją przed faktem dokonanym - zaśmiał się - Myślałem, że mnie wtedy zabije...
- Ale dałeś jej pięknego wnuka, który od razu jej się spodobał...
- To ty jej go dałaś - posłał w jej stronę ciepły uśmiech - Ale w ciąży byliśmy razem.
- Tak, tak, nasza ciąża... - śmiała się.
- Wiesz, że cię kocham? - nagle zmienił ton na poważny.
- Oj, ja ciebie też, ty mój piłkarzyku - na chwilę wstała, żeby za chwilę zająć miejsce na kolanach starszego, a wtedy objęła jego policzek dłonią i pocałowała go krótko w usta.
- Nie lubisz piłkarzy... - burknął, będąc już w nią mocno wtulonym.
- Jednego lubię.
- A chłopaka naszego syna?
- On niech się jeszcze wysili, jeśli tak mu zależy na Megumim...
- Nigdy nie byłaś łatwa - przyznał z niewinnym śmiechem.
- Ale ty się nie lubisz poddawać - odwzajemniła.
***
Późno w nocy Megumi się obudził, a potem przez dobrą godzinę próbował zasnąć znowu, jednak bezskutecznie. I wyjątkowo wcale nie przez hałas dobiegający z pokoju jego rodziców, bo ci siedzieli u siebie zaskakująco cicho, więc prawdopodobnie spali... Ale brunet nie umiał, bo jego brzuch wciąż mu dawał o sobie znać. Nieważne, że normalnie zjadł wcześniej kolację... On musiał coś teraz zjeść i koniec.
Po długich męczarniach w końcu chłopak westchnął, postanawiając spełnić kaprys swojego organizmu. Wstał leniwie, z niezadowoloną miną, po czym zdecydowanie wyszedł z pokoju i od razu poczłapał do kuchni bez większego starania o pozostanie cicho.
Tam zaczął się rozglądać po wszystkich szafkach i lodówce w poszukiwaniu czegoś, na co miałby ochotę, ale nic nic wzbudzało jego uwagi. Przez chwilę tak wykrzywiał twarz, nie mogąc się zdecydować, aż niespodziewanie poczuł niesamowicie ogromny apetyt na ogórki. Ale nie takie zwykłe, bo z kremem czekoladowym. Gdy o tym pomyślał, natychmiast zaburczało mu w brzuchu, aż sam spojrzał w dół zdziwiony, po czym prędko złapał za potrzebne jedzenie. Najpierw odkręcił słoik z ogórkami, po czym jadł jednego po drugim, smarując je czekoladą. Niby zdawał sobie sprawę, że może komuś wydawać się to obrzydliwe, ale jemu naprawdę to smakowało i nie potrafił zrezygnować z takiej przekąski od kiedy jej spróbował pierwszy raz... Sam nie wiedział kiedy, ale pamiętał ten smak...
Nagle do kuchni weszła najmniej spodziewana osoba, a konkretnie zaspany Toji w szarej koszulce oraz typowo piżamowych spodniach. Gdy tylko spojrzał na syna pożerającego właśnie to połączenie, najpierw stał nieruchomo, potem otworzył szerzej oczy, po czym rzekł z zaniepokojeniem:
- Nie...
- Co? - Megumi sam patrzył na ojca, marszcząc brwi.
- Megumi, jesteś w ciąży! - wrzasnął przerażony.
- Ale... - starszy mu przerwał.
- Twoja matka jadła dokładnie to samo, gdy była w ciąży!
Mężczyznie natychmiast przeszło przez głowę tysiące scenariuszy, jak teraz zmieni się ich życie, jak zmieni się ono dla Megumiego... Przecież on miał dopiero niespełna siedemnaście lat, a w dodatku wciąż się uczył... Ale najistotniejsze było to, że to sam mężczyzna miał jeszcze trójkę z przodu wieku, a już miał otrzymać kolejną rangę w rodzinie... Jego głębokie rozmyślania pod wpływem paniki przerwał jak najspokojniejszy głos syna, który rzekł ciut lekceważąco:
- Tato, jestem chłopakiem...
- Co... - spojrzał na niego, nagle wracając do realnego świata. Zaraz westchnął ciężko, przecierając twarz dłonią - Ja pierdole... To przez ciebie... Gdybyś mi nie mówił wcześniej, że jesteś w ciąży...
- Nigdy tak nie mówiłem! - teraz to on wrzasnął.
- Mówiłeś...
- Kiedy?!
- Jak byłeś pijany...
- Nie pamiętam... - zmarszczył brwi, próbując znaleźć w głowie wspomnienia z tego czasu.
- No, synu... - przyznał, jakby zdumiony - Głowy to ty po mnie nie masz...
- Toji... Ja jestem w ciąży... - nagle brunet usłyszał za swoimi plecami delikatny głos żony.
Natychmiast spojrzał za siebie, a zauważając poważny wzrok kobiety, po jego ciele przeszły zimne dreszcze, a do tego otworzył szeroko oczy. Aż serce mu stanęło na sekundę, po czym zaczął:
- Nie...
- Tak - odpowiedziała bez zająknięcia.
Tymczasem Megumi sam patrzył szalenie zaskoczony wyznaniem swojej matki. Zupełnie nie spodziewał się tego usłyszeć kiedykolwiek, a na pewno nie teraz, gdy jemu zwyczajnie chciało się jeść, a tu wybuchła taka akcja... Widząc tak spanikowanego ojca, aż sam poczuł wewnętrzny lęk, bo tak przekonywujący był mężczyzna. Przecież on nie bał się niczego na świecie, ale wieść o kolejnym dziecku... Absolutnie go paraliżowała. Nagle chłopak zauważył, że kąciki ust brunetki idą coraz wyżej, przez co przewrócił oczami, pojmując natychmiast, o co tu tak właściwie chodzi. Gdzieś tam w środku nawet odetchnął z ulgą...
- Toji, żartowałam - powiedziała w końcu kobieta.
- Ja nie jestem gotowy na zostanie ojcem! - wrzasnął histerycznie niczym mały chłopiec.
- Żartowałam!
- Chwila, co... - nagle popatrzył na nią, po czym zmarszczył brwi z irytacją - Koniec.
- Ale co? - zaśmiała się.
- Więcej nie wpuszczę cię do łóżka. Od dzisiaj śpisz w salonie. A w ogóle możesz już sobie wracać do pracy - ogłosił z wyrzutem, po czym wyszedł z kuchni wielce obrażony.
Brunetka nic sobie nie robiła z fochów męża, wiedząc, że ten wcale nie jest tak wrażliwy jak lubił udawać, szczególnie przed kobietą. A im dłużej byli małżeństwem, tym częściej stosował właśnie te sztuczkę. Oczekiwał wtedy, że jego wielkoduszna żona przyjdzie i go udobrucha, a on, jak będzie miał kaprys, to wybaczy. Kobieta znała ten mechanizm już na tyle dobrze, że opanowała go wręcz do perfekcji. Dlatego też, znając przy tym charakter swojego męża, wiedziała, jak sobie z nim radzić i na co może sobie pozwolić... Chociaż być może tym razem trochę przesadziła, bo wciąż pamiętała szok mężczyzny na wieść o pierwszym dziecku. On niezależnie od tego czy chciał dziecka, czy nie, na ten temat zawsze zaczynał panikować jak małe dziecko, które zostało wrzucone na głęboką wodę, a nie umie pływać. Na wspomnienie o ciąży jego żony natychmiast tracił całą swoją pewność, a zamiast tego zaczynał marudzić i w ogóle przestawał być sobą...
Potem mama Megumiego mimo wszystko weszła z powrotem do sypialni i bez problemu wpełzła pod ciepłą kołdrę, gdzie Toji udawał, że śpi. Ale zdradził się drgnięciem, gdy poczuł, że kobieta przytula go od tyłu. Mimo to zmarszczył twarz, nie zamierzając zwracać na nią uwagi.
- No przepraszam, skarbie... - rzekła pół szeptem prosto w jego barki.
- Nie znam pani... - burknął przez poduszkę.
- To ciekawe dlaczego pana syn jest tak do mnie podobny... - zaśmiała się.
- To czysty przypadek.
- A jak wyjaśni pan to, że pana syn mówi do mnie ,,mamo"?
- Nie wiem...
- Toji, no... - złożyła krótki pocałunek na jego ciepłej, opalonej szyi - Całe życie zamierzasz się tak na mnie obrażać?
- Nie jestem obrażony, tylko idę spać.
- Będziesz spał, kiedy masz w łóżku taką kobietę? - wyszeptała ciut kokieteryjnie, a przy tym uśmiechnęła się.
Wtedy brunet szybko przewrócił się na drugi bok, po czym pewnym ruchem zjechał po plecach kobiety przez materiał nocnej koszuli, zatrzymując dłoń na jej pośladku, a wtedy przyciągnął ją mocno do siebie, na co ta spojrzała na niego z zaciekawieniem i z uśmiechem. Z kolei twarz mężczyzny wylądowała gdzieś przy piersiach ukochanej, ale dłoni nie zamierzał wcale zabierać z jej kobiecych kształtów. Jeszcze szybko chwycił jedną z jej rąk i położył na swoim karku, po czym ułożył się wygodniej, dalej przysypiając. Kobieta zaśmiała się cicho, doskonale rozumiejąc sugestie starszego, dlatego już bez żadnych zaczepek zaczęła go delikatnie drapać, wiedząc, że ten to lubi. Drugą dłoń wsunęła prosto w jego włosy, którymi też często się bawiła... Wtedy mężczyzna zaczął mruczeć, chociaż dość stanowczo:
- Ta kobieta to moja żona. Gdybym miał ochotę się z nią teraz kochać, inaczej bym jej to okazał. A teraz mam ochotę spać ze świadomością, że moja żona jest tylko ze mną. I w ogóle, jesteś tylko moja, i nie będę się z nikim tym dzielić - teraz kobieta poczuła, że ten wtula się w nią mocniej, przez co i jej było ciut przyjemniej.
- Czy kiedykolwiek musiałeś się tym dzielić, Toji?
- Nie, ale chcę, żebyś wiedziała, że cholernie cię kocham. Nie chcę znowu udawać przed Megumim, że w ogóle mnie to nie rusza, że wyleciałaś...
- Toji... - westchnęła.
- Wiem... Ale nie mogę nad tym zapanować. To wychodzi prosto z mojego serca, rozumiesz?
- Przestań...
- Zawsze, gdy cię znowu tracę, czuję w sercu taką dziurę, jakby ktoś mnie postrzelił... - westchnął, po czym zmienił temat - Chodźmy spać.
- Nie chcę spać... - poruszyła znacząco nogami, co ten natychmiast zrozumiał, aż uśmiechnął się wymownie.
- Dlaczego? - podniósł się wyżej na wysokość jej twarzy, a przy tym zsunął ciężką dłoń po jej ciepłym udzie.
Wtedy brunetka z gracją zbliżyła usta do jego ucha i coś wyszeptała, na co ten drgnął, ale mimo to wciąż układał usta w jednoznaczny uśmiech, przesuwając rękę po wewnętrznej części nóg niższej.
- Chcesz poczuć mnie moim językiem, palcami, czy...? - brunet zaczął wymieniać, zmieniając ton głosu na bardziej zmysłowy.
- Chcę czuć twoje pocałunki tam... - wydyszała pod wpływem przepływających przez nią dreszczy podniecenia, a przy tym ułożyła dłoń na policzku mężczyzny.
- A będziesz grzeczną dziewczynką i pójdziesz potem spać?
- Wtedy będę jeszcze bardziej napalona na ciebie, daddy...
- Oh... - przygryzł wargę, gdy usłyszał, że brunetka nazwała go właśnie w ten sposób. Zawsze był przez to momentalnie rozpalony do czerwoności, teraz jego ciało znowu podniecało się coraz szybciej - Specjalnie to robisz, kochanie...
- Co takiego, daddy? - uśmiechała się z perfidną pewnością, widząc, jak działa na ukochanego.
- Prosisz się...
- O co, daddy? Chcesz mnie ukarać? - sprytnie wsunęła dłonie pod spód koszulki mężczyzny, drażniąc go w rozgrzany brzuch, przez co ten zadrżał, bo był to jego słaby punkt.
- O... - już chciał mówić, kiedy nagle wpadł na lepszy pomysł. Kiedy dotarł dłonią do materiału bielizny kobiety, o który zaczął pocierać palcami, zmuszając tym bladoskórą do gwałtownego drgnięcia, uznał - Jeśli będziesz za głośno, gdy będę robił ci dobrze, będę zmuszony to przerwać, żeby dać ci klapsa za karę.
- Będę cichutko, daddy...
- Zaraz zobaczymy...
Po czym pośpiesznie ściągnął z siebie koszulkę i przylgnął ciałem do leżącej już na plecach kobiecie. Jeszcze wymienił z nią kilka gorących muśnięć, po czym zszedł niżej, dysząc gwałtownie. W tym samym czasie wsunął silne dłonie pod spód okrycia brunetki, gdzie zaczął ją dotykać tak mocno, że ta aż odchyliła głowę, łapiąc mężczyznę gdzieś w gorącym karku, a przy tym jej pobudzone ciało dziko podążało za dopiero co budzącą się bestią przepływającą przez równie napalone ciało Toji'ego... Mimo to mężczyzna konsekwentnie pieścił swoją żonę coraz niżej, podwijając przy tym jej koszulę nocną, dzięki czemu jego usta i język miały lepszy dostęp do piersi bladoskórej. Nie pozostał tam jednak na długo i wędrował coraz niżej, aż cały zniknął gdzieś pod kołdrą...
Nie minęła chwila, a rozpalona brunetka napięła ciało, zginając kolana, a przy tym natychmiast umieściła dłoń na głowie starszego wystającej przez kołdrę. Właśnie w tym momencie poczuła go, ale jeszcze nie całkiem... Ją a usta bruneta wciąż dzielił materiał bielizny, za to dzieląca ich blokada sprawiała, że ta chciała śniadoskórego jeszcze bardziej...
Nagle spod kołdry wypadły czarne majtki, a zaraz po tym kobieta poczuła na biodrach silne dłonie, za to w środku mężczyznę. Jej ciało znów wygięło się w łuk, a ona odchyliła głowę, opuszczając gorące powieki do końca. Zresztą cała jej twarz płonęła od aktualnych doznań... Do tego uroczo rozchylała wargi, oddychając przez nie zachłannie i bez opamiętania, a przy tym powstrzymywała jakiekolwiek odgłosy.
Ruch pod kołdrą szybko zmieniał swoją prędkość, przez co w pewnym momencie brunetka zaczęła poruszać ciałem tak, jakby usilnie chciała się o coś ocierać. Aż nagle wydała z siebie pierwszy, niepowstrzymany jęk, co masakrycznie mocno usatysfakcjonowało Toji'ego. Kobieta wiedziała, że ten specjalnie ją zmusza do tego, aby była głośno i tego chciał słuchać, a najlepiej własnego imienia lub nawet nazwiska, a przy tym nie zważał na nikogo więcej w domu... W chwili ich intymności zaczynał myśleć trochę bardziej samolubnie, chcąc czerpać własne zadowolenie z zaspokojenia żony. Im intensywniej ona go wołała, tym bardziej rosło ego bruneta.
Tymczasem Megumi piętro wyżej na szczęście zdążył już usnąć na tyle mocno, że wcale nic nie słyszał...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top