VIII
Od tamtej sytuacji na polanie minął aż jeden dzień. Przez cały ten czas Megumi milczał i nie odpowiadał Sukunie, chociaż ten próbował jakoś wytłumaczyć sytuację, a przy okazji zrozumieć, jak się z tym czuje brunet. Bo on tylko czekał na odpowiedź w pełnej gotowości, aby w razie czego pocieszyć młodszego. Ale ten nie dawał znaku życia aż do teraz, gdy szatyn z nudów leżał na kanapie i podrzucał małą piłkę, z telefonem na brzuchu. W końcu nie znał dnia ani godziny...
Nagle podszedł do niego lekko oburzony, podejrzliwy Yuuji, który spytał prosto z mostu:
- Co zrobiłeś Megumiemu... - zmrużył oczy niczym detektyw - W ogóle się do mnie nie odezwał przez cały dzień...
- Dziwisz się? - spojrzał na młodszego, jakby z wyrzutem - Też powinienem przestać się do ciebie odzywać...
- A co ja zrobiłem?!
Nagle Ryomen poczuł wibracje na brzuchu, a do tego dźwięk przychodzącej wiadomości, przez co natychmiast chwycił telefon, ignorując już brata. Kiedy na szybko przeczytał wiadomość, już chwilę później stał i czym prędzej ruszył do przedpokoju, oznajmując:
- Wychodzę.
- Gdzie? - spytał zaskoczony Yuuji - Kto napisał?
- Nikt... - westchnął przelotnie.
Młodszy nie zdążył dopytać, bo Sukuna już wyszedł, zdecydowanie zamykając za sobą. Tymczasem starszy wariował od wiadomości, jaką przed chwilą dostał. Otóż Megumi napisał mu, żeby spotkali się przed jednym sklepem, bo właśnie tam jest. Chłopak był zdziwiony, że ten przebywa poza domem po ciszy nocnej, a w dodatku po zmroku. Mimo to wiedział doskonale, że na pewno pojedzie do bruneta, nawet w środku nocy. Nic nie miało takiego znaczenia jak Megumi, przynajmniej w ostatnim czasie.
Okazało się, że sklep był dość niedaleko, dlatego też szatyn nie jechał ekstremalnie długo, aż sam był zaskoczony. Ale zatrzymując pojazd, od razu zauważył przed budynkiem samotnego bruneta z miną taką, co zwykle. Z tym, że teraz dla Sukuny brunet przypominał zadziornego kotka, który udaje groźnego.
Przez chwilę jeszcze go lustrował z rozczuleniem, po czym nacisnął klakson, zwracając na siebie uwagę młodszego. Ten tylko spojrzał we właściwą stronę, po czym od razu ruszył tam i szybko wszedł do pojazdu, gdy starszy już odblokował drzwi.
Megumi usiadł wygodnie, lecz bez słowa. Chwilę nic nie mówił, patrząc przed siebie, aż niespodziewanie rzekł:
- Chcesz pić?
Szatyn szybko zwrócił uwagę na napój, jaki chłopak trzymał w ręce, a wtedy najpierw przeżył zdziwienie, potem zaś ułożył usta w szczery uśmiech. To mu przypomniało o ich pierwszym spotkaniu, kiedy to Sukuna poczęstował chłopaka piciem.
Brunet nieprzerwanie spoglądał na starszego, oczekując odpowiedzi, przez co ten czuł na sobie presję. Dlatego też szybko chwycił od młodszego butelkę i wziął dużego łyka, a wtedy poczuł smak truskawkowej wody, jakby wcześniej nie zauważył etykiety. Mimo wszystko nieco napiął twarz, próbując ukryć obrzydzenie, ponieważ sam nie przepadał za wodą smakową czy nawet gazowaną. Gdy już to mu minęło, odruchowo spojrzał na plastikowe opakowanie i zaczął:
- Lubisz truskawkową wodę? Hm, muszę zapamiętać...
- To moja ulubiona - odpowiedział neutralnie, dostając butelkę z powrotem - Ym, Sukuna...
- Tak? - spojrzał na niego czule.
- Musimy porozmawiać.
- Uciekłeś z domu?
- Co? - teraz to on zwrócił na niego zszokowany wzrok - Nie! Czemu tak pomyślałeś?
- Jest już ciemno i późno, a ty tak po prostu chodzisz po mieście...
- Jeszcze powiedz, że coś może mi się stać - westchnął, przewracając oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Nie, nie! Megumi... - zaśmiał się niepewnie - W ogóle nie o to mi chodziło... Ale...
- Nie jestem małym dzieckiem. Mogę sam wieczorem iść do sklepu. Nie może mi tego zabronić.
- Dobra, dobra... - starał się mówić jak najpoważniej, chociaż w środku rozczulał go widok bruneta - To o czym chciałeś porozmawiać?
- O tym wczoraj... - nagle spojrzał w bok, nieco zmieszany.
Sukuna także nie czuł się teraz zbyt pewnie i tak samo odwrócił zawstydzony wzrok w drugą stronę, gładząc kark. Nie sądził, że kiedykolwiek na ten temat może tak zareagować, ale to właśnie miało miejsce. Czuł, że wargi mu drętwieją, jakby powstrzymywały go przed mówieniem, za to policzki uparcie próbowały zapanować nad mięśniami i nerwami.
Długo nie zamienili ze sobą ani słowa, aż w końcu Sukuna zaczął pierwszy, odwracając wzrok na Megumiego:
- Przepraszam za Yuuji'ego.
- Ale... - zaczął nerwowo bawić się koralikami na swoim nadgarstku i nerwowo patrzył na nie, byle tylko nie ukazać swoich rumieńców - to nie twoja wina...
- Mogłem... - westchnął, czując niechęć. W końcu musiał się przyznać do błędu - Mogłem mu dać do zrozumienia, że ma tam nie przychodzić...
- Z nim czy bez niego, bawiłem się dobrze z tobą... - nieznacznie uniósł kąciki ust w górę.
W tym momencie serce Sukuny zabiło tysiąc razy mocniej, a w niego uderzyły tak gwałtowne impulsy, że aż otworzył szerzej oczy pod wpływem silnych uczuć. Chłopak nie wiedział co się z nim dzieje, ale na sekundę pomyślał, że chyba zaraz dostanie zawrotów głowy, tak duszno mu było. Przez jego drżące ciało przechodziła dzika potrzeba, nad jaką nie potrafił zapanować, aż przygryzł wargę, spoglądając na rozkosznie słodkie usta bruneta. Nagle zdecydowanie chwycił go w potylicy, po czym przyciągnął do siebie i pocałował mocno. Tak dokładnie po prostu docisnął jego wargi do swoich, na co młodszy otworzył szerzej oczy oraz wylał jeszcze nie zakręconą wodę. Jednak, czując ciepło starszego, za chwilę samoczynnie opuścił powieki, wsuwając dłoń gdzieś na jego szyję, po której zaczął delikatnie jeździć. Wtedy też Ryomen musnął bladoskórego w dolną wargę, a następnie w górną i dalej kontynuował bardzo powoli, a przy okazji wolną rękę kładąc na policzku młodszego. To też dodało nieco pewności Megumiemu, więc z mimowolną nieśmialością postanowił powtarzać ruchy starszego, co szło mu całkiem dobrze na początek. Szatyn bez pośpiechu smakował ust swojego obiektu westchnień, czując w środku rosnącą ekscytację, ale ta nie przeszkadzała mu w prowadzeniu czułej rozmowy ze skórą bruneta. Tymczasem Fushiguro zwyczajnie ulegał nowej metodzie na odczuwanie przyjemności, chociaż w głowie wiedział nawet teraz, jak bardzo zawstydzający moment właśnie przeżywa. Tym bardziej, że Sukuna naprawdę mu się podobał, a szczególnie jego dotyk dłoni i ust. Chłopak nie spodziewał się, że kiedykolwiek wejdzie w tak bliską relację akurat z piłkarzem, których uważał za zbyt zajętych sobą i egocentrycznych. Tymczasem brat Yuuji'ego teraz całą uwagę skupiał na brunecie, nie przekraczając żadnej granicy ani nie robiąc nic odważniejszego.
Po dłuższym pocałunku w końcu Sukuna powoli odsunął się od młodszego, leniwie otwierając oczy, a przy tym jeszcze badał na wargach wcześniejszą obecność młodszego. Za to Megumi patrzył na starszego z lekkim przerażeniem, kiedy jego twarz zdobiły urokliwe wypieki. Ten nie spodziewał się takiego obrotu spraw, dlatego też nie wiedział, co powiedzieć... Ale to nie był koniec, gdyż za moment poczuł, że starszy przyciąga go do swojego torsu i wtula w siebie.
- Widzisz... - wyszeptał ciepło starszy - Teraz Yuuji nam nie przeszkodził...
- Mhm... - wymamrotał niepewnie młodszy, dotykając palcami swoich ust, które przed chwilą straciły niewinność.
- Robiłeś to kiedyś, Megumi?
- To mój pierwszy raz... - odpowiedział nieco śmielej, czując na swoich plecach delikatne głaskanie przez dłoń Ryomena.
- No tak, mogłem się domyślić... - w jego głosie zabrzmiał lekki śmiech - A żałujesz, że to się już stało?
- Ja... - chwilę myślał w speszeniu, po czym przyznał - Nie... To było... Całkiem przyjemne.
- Może chciałbyś spróbować jeszcze raz?
Wtedy brunet uniósł głowę na wysokość twarzy starszego i spojrzał na niego z oburzeniem, po czym odsunął się. Zaraz też odwrócił ciało tyłem do Sukuny, jakby obrażony, a wtedy ten:
- Heej! Tylko żartowałem, Megumi... - aż uśmiechnął się delikatnie.
- Nieśmieszne.
- Przepraszam, kotku.
- Nie.
- Co ,,nie"?
- Nie chcę spróbować jeszcze raz. I nie jestem żadnym kotkiem. Wolę psy - burknął.
- A ja koty - posłał mu śmiech.
Megumi już nie odpowiedział nic tylko westchnął ciężko, patrząc w okno. Tymczasem Sukuna spoglądał uważnie na bruneta, a kiedy minęło trochę czasu, zakradł się dłońmi bliżej niego, aż finalnie zaczął go łaskotać, na co ten wzdrygnął się i wrzasnął:
- Sukuna! - zaraz po tym nastąpiła cała seria jego śmiechu.
- Już nie jesteś obrażony? - uśmiechnął się, kontynuując łaskotanie.
- Jestem! - mówił ze złością między śmiechem, a przy tym wił się jak poparzony - Sukuna, no!
- Przestanę, ale jak mi wybaczysz!
- Nigdy! To ja zadzwonię po mojego ojca! - zmarszczył brwi, czując irytację przez swoją reakcję ciała.
- Nie zdążysz.
Megumi spojrzał złowrogo w oczy szatyna, a ten odpowiedział niewinnym uśmiechem, przestając go łaskotać, ale wtedy w ciągu kilku sekund z łatwością złapał obydwa nadgarstki chłopaka i wtedy zmienił wyraz twarzy na ciut zadziorny, kiedy brunet zabijał go wzrokiem.
Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, a Ryomen postanowił zerwać dystans między nimi. Patrząc pewnie w oczy młodszego, zbliżał wargi coraz bardziej, aż ponownie połączył je z ustami bladoskórego, na co ten zareagował sekundowym spięciem mięśni i malutkim zawstydzeniem, ale za chwilę powstrzymał chęć kontynuowania i sprawnie ugryzł jedną z warg starszego, marszcząc brwi w naburmuszeniu. Wtedy Sukuna z parszywym uśmiechem faktycznie opuścił usta Fushiguro, ale nie miał zamiaru się odsuwać. Zamiast tego szepnął ciut zaczepiająco:
- Skoro jesteś na tyle odważny, żeby mnie gryźć, ciekawe czy z moim językiem też sobie poradzisz, maluszku...
Po czym bez uprzedzenia prawie, że wepchnął język prosto w usta Megumiego, a przy tym złapał go mocno w biodrze, na co ten jęknął krótko, ale głęboko i jeszcze bardziej zmarszczył czerwieniejącą od twarz. Wszystko w nim buzowało, a jego ciało płonęło, przez co on nie umiał się odnaleźć w tej sytuacji. Jednak najbardziej onieśmielał go fakt, że o jego język właśnie ocierało się ciało obce, które tańczyło z wdziękiem i bez żadnego potknięcia. Do tego wszystkiego teraz Sukuna dotykał go tak, jakby już nie miał się cofać przed niczym, a to budziło w ciele młodszego dreszcz emocji i ryzyka. Mimo to starszy jedyne co robił to ciężko jeździł dłońmi po napiętych bokach bruneta, a finalnie i tak wylądował pod jego żuchwą po obydwu stronach, tym samym unosząc nieco żuchwę chłopaka. Wtedy także pogłębił pocałunek, prawie zmuszając Megumiego do czynnego udziału, aż ten złapał szatyna za materiał bluzy gdzieś na jego plecach.
Niespodziewanie Sukuna odsunął się od rozemocjonowanego chłopaka i zaczął z bezczelną śmiałością lustrować go, kiedy ten z całą czerwoną twarzą rozchylał wargi przez szybszy oddech, ale mimo to wciąż posiadał zirytowane spojrzenie. I im dłużej Ryomen na to patrzył, tym mocniej to na niego działało, aż zacisnął pięść, próbując zachować spokój. W końcu miał w samochodzie niewinnego anioła, do tego młodszego od siebie, którego właśnie sam doprowadził do takiego stanu. Przecież Megumi właśnie był w innej rzeczywistości i właśnie próbował zrozumieć, co właśnie miało miejsce. To, że miał w sobie język śniadoskórego, jeszcze do niego nie docierało, a mimo to jego ślinianki wydzieliły więcej śliny niż normalnie.
- Sukuna... - syknął nagle brunet.
- Tak?
- Zabierz mnie do domu. Szybko.
Starszy już nie chciał dyskutować tylko zgodnie z poleceniem młodszego, odpalił silnik i ruszył w kierunku domu Fushiguro. Nawet już nie poruszał tematu wody tam, gdzie jej nie powinno być...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top