Rozdział 8
Powracam z nowymi rozdziałami!!!
TommoLou: Harry? Kiedy będziesz?
DaddyH: Ale gdzie mam być?
TommoLou: No miałeś po mnie przyjechać
TommoLou: Już skończyłem lekcje
TommoLou: To kiedy będziesz?
DaddyH: Ohh przepraszam zapomniałem. Już jadę
TommoLou: Ale z Londynu do mnie jest dwie godziny drogi
DaddyH: No przepraszam zasnąłem
TommoLou: I ja mam tak dwie godziny na ciebie czekać???
TommoLou: No dzięki
DaddyH: Wytrzymasz myszko
TommoLou: No ale ja nie mam co robić
TommoLou: A Li już poszedł
DaddyH: A nie możesz odrobić lekcji
TommoLou: Ale nie mam
TommoLou: Więc lepiej szybko przyjedź
DaddyH: Za godzinę będę
TommoLou: Długo
TommoLou: Ale napisz jak będziesz pod szkołą
DaddyH: Dobrze
*godzinę później*
DaddyH: Myszko jestem już
TommoLou: Okey
TommoLou: Wejdź do szkoły
DaddyH: Wszedłem i co dalej?
TommoLou: Idź na samą górę
TommoLou: Tam znajdziesz schody
DaddyH: Tak
TommoLou: Wejdź po nich, i jak będziesz na górze, zamknij oczy i wejdź na dach
TommoLou: Tylko uważaj
DaddyH: Dobra już jestem
Louis podszedł do starszego, złapał go za biodra i szepnął do ucha.
- Cześć tatusiu!
Harry odwraca się do szatyna i uśmiecha.
- Witaj piękny.
Młodszy wtula się w loczka.
- Długo kazałeś na siebie czekać...
- Przepraszam - odpowiada Harry.
- Odwróć się - Lou nakazuje, a zielonooki wykonuje rozkaz.
- I jak?
- Bardzo ładnie.
- Naprawdę ci się podoba???
- Tak podoba mi się i to bardzo.
- To chodź usiąść na kocyk. - łapie go za rękę i ciągnie w stronę koca.
- Pomału kiciu.
- Ale ja się przecież nie spieszę. A przygotowałem to na nasz drugi pierwszy pocałunek. - uśmiecha się zarumieniony.
- Kocham jak się rumienisz.
Louis na słowa loczka rumieni się bardziej. Harry widząc minę szatyna całuje go w policzki. Louis przymyka oczy i mruczy.
- Mój mruczek
- Twój - uśmiecha się delikatnie i wtula w Harry'ego - Idziemy potem do mnie czy wilisz tu zostać? - patrzy mu w oczy.
- Jak ty chcesz koteczku.
- To pójdziemy do mnie. Rodziców nie ma. Ale narazie tu posiedzimy.
- Dobrze.
Szatyn podchodzi do mostu i siada na skraju.
- Idziesz czy będziesz tak stał?
- Idę.
Lou obserwuje Harry'ego jak siada obok niego.
- Kocham cię koteczku.
Młodszy nic nie mówi na to wyznanie, ale się uśmiecha.
- Co się stało, że nic nie mówisz?
Szatyn wzrusza tylko ramionami.
- Teraz zaczynam się martwić.
- Ale czemu?
- Jesteś jakiś cichy.
Louis wzrusza ramionami, ale odpowiada.
- Wszystko okej. Nie musisz się martwić.
- Napewno?
- Tak. - przytula loczka, a ten odwzajemnia mocniej uścisk.
- Hazz...gnieciesz. - mruczy szatyn do chłopaka.
Loczek rozluźnia uścisk, a Lou bierze głęboki wdech.
- Przepraszam
- Okey, ale uważaj trochę bardziej. - chichocze i daje mu całusa w policzek.
- Dobrze będę.
Louis odsuwa się i uśmiecha się.
- Kocham Cię - mówi loczek, ale szatyn nic nie mówi. - Aha rozumiem - odsuwa się od hybrydy.
Louis spuszcza głowę smutyny.
- Przepraszam
- Za co?
- Za to wyznanie. - mówi loczek.
- Ah... Nie przepraszaj. To moja wina... To ja nie potrafię tak szybko odpowiedzieć tym samym. - wyznaje smutny.
- Yhym
- Przepraszam - spuszcza głowę - Nie chce żebyś się ode mnie odsunął i mnie zostawił przez to co czuje...
- Nie mam zamiaru, ale i tak przepraszam za to.
- Uh okej - szatyn patrzy na starszego, ale ten unika wzroku.
Spuszcza głowę i odwraca się do zielonookiego tyłem. Wstaje i staje przy krawędzi dachu patrząc w dal. Harry podchodzi do niego szybko i przytula. Louis patrzy przez ramię na loczka.
- Przepraszam cię.
- Nie musisz.
- Muszę.
- Nie masz za co.
- Mam
- Nie - odwraca się do loczka przodem i patrzy w jego oczy. Staje na palcach i całuje go. Harry oddaje zaskoczony, a Lou pogłębia odrazu. Zamyka oczy i kładzie ręce na jego kark. Hazz przyciąga go do siebie, a szatyn mruczy w ich usta. Otwiera swoje oczy i obserwuje go. Obydwoje uśmiechają się do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top