Epilog

Sasha Pov

- Mamo tato.. - zaczynamy

- B.bo jest sprawa. - mówię z łzami w oczach.

- Sashi co się dzieje?

- Ja .. Bo ja... - nie mogę się wysłowić, więc podaje mamie test.

- Sashi to jesteś test ciąży? Jesteś w ciąży? - pyta zszokowany Louis.

- T..tak mamo. - mówię i zaczynam płakać.

- Ciii nie płacz to jest piękna chwila dla ciebie i Milesa. - przytula mnie.

 - Al.le Miles jeszcze nie wie. Boje się mu powiedzieć. Mamy dopiero po 19 lat.

- Skarbie ja jak byłem z wami w ciąży to miałem 15 lat.

- Ile? - wytrzeszczyłem oczy.

- 15.

- O Boże, al.le jak Miles nie będzie chciał tego dzidziusia? - mówię i znów zaczynam chlipać.

- Sashi on cię będzie wspierał bardzo tak jak mnie twój tato.

- Ok.kej zazdzwonię do n.niego i poproszę aby przyjechał. - mówię i wyciągam telefon.

- Będziemy przy tobie.

- Mi.miles przyjedziesz do mnie? Mam coś ważnego ci do powiedzenia. - mówię do słuchawki.

- Skarbie mam się martwić? - pyta się mnie.

- N.nie, ale weź ze sobą czekoladę białą. - mówię.

- Dobrze za kilka minut będę.

- Cz.czekamy.

- Pa Sashi kocham cię.

- Ja ciebie też.

- I jak maluchu? - pyta się mama.

- Za kilka minut będzie.

- To dobrze.

Eh czekaliśmy na niego około 5 minut. Po czym rozległo się plukanie do drzwi. - Darcy, Mary, Caroline, Nathan i Zuri zejdźcie na dół. - krzyczy mama, a ja idę otworzyć drzwi.

Rodzeństwo schodzi i czekają nas w salonie. Ja z Milesem siadamy na fotelu i się rozpoczyna. - Mi bo.bo ja.ja jestem yy. - rozpłakałem się eh te hormony.

- Sashi spokojnie. - przytula mnie.

- Bojajestemwciąży.- mówię na jednym wdechu.

- Co?

- Jestem w ciąży. - powtarzam jeszcze raz.

- Cieszę się z tego bardzo.

- N.naprawdę?- pytam.

- Tak.

- Ja.ja się bałem.

- Ale czego się bałeś? - pyta.

- Że, nie będziesz chciał dzidziusia.

- Sashi jak kocham małe dzieci. Zawsze mamie pomagam z maluchami.

- Ty to ukartowałeś prawda? Specjalnie wtedy nie założyłeś gumki?

- Może. - chichocze.

- A ja się tak bałem. - wzdycham.

- Ciiii.

- Jest jeszcze jedna sprawa. - mówi tato.

- Jaka? - mówię.

- Zamieszkacie razem. U nas ani u Milesa nie ma miejsca. Zayn już załatwił wam dom. - mówi tato.

- Co? Jak to?

- Niestety, ale zamieszkacie razem, ale dom jest dwa domy od naszego.

- No dobrze, ale tato dlaczego tak?

- Nie mamy miejsca na więcej osób, a Louis jest w ciąży.

- Mamo jeszcze raz wam gratuluje i dobrze jutro mnie już tu nie będzie.

- Yy jest sprawa. Już jesteście spakowani i dzis jedziecie. - mówi mama.

- Co? Mamo tak nie można nic mi nie mówiąc.

- To była niespodzianka. - mówi tata.

- Ehhh.

- No raz raz dzieci pora na was.

Kiwam głową i idę po walizki.

- Pa kocham was. - krzyczę i wychodzę z Milesem z domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top