Nie tylko w filmach /18

   Yuki nie wierzyła Koshiemu. Nie wierzyła w żadne jego słowo. Po mimo to, coś od środka kazało jej się upewnić. Wiedziała, że to nie ma najmniejszego sensu. No i jeszcze jedno, od kilku dni w głowie brzęczały jej słowa Daichiego "zastanów się czy to na pewno to co myślisz, bo widzisz, bardzo często zdarza się tak, że wydaje nam się, że ktoś jest wyjątkowy, że czujemy do niego coś więcej ale często też okazuje się, że ta osoba nie jest taka jak myślimy, że wcale nie jest dobra i może nawet kiedyś tak było ale teraz się zmieniła a my po prostu nie dostrzegamy ich wad". Nie mogła wyrzucić ich ze swoich myśli. Nie wiedziała czemu, przecież Shu był naprawdę dobry. Teraz oprócz słów bruneta słyszała swoje własne słowa, które pojawiły się na jej ustach bezwiednie, nawet nie chciała ich powiedzieć "Myślałeś, że co, że skoro to ty mi pomogłeś przed rozpoczęciem a nie on, czy że skoro on nie przyszedł na mój występ to, czy, że skoro to z tobą od ponad dwóch tygodni spędzam każdy lunch  to że jesteś lepszy od niego?!" nie wiedziała nawet, że w jej głowie siedzi coś takiego. Nie wiedziała skąd się to wzięło, nie chciała o tym myśleć ale czuła się dziwnie.

   Kolejne dni mijały a w białowłosej wszytko mieszało się jak by była na niekończącej się kolejce górskiej. Nie odzywała się do siwowłosego, nie miała zamiaru tego robić po tym jak rzucił w nią takim oskarżeniem, po mimo to cały czas była niepewna tego jaka była prawda. W końcu nie wytrzymała i musiała spytać się Shu, czy to co powiedział Koshi jest prawdą, po mimo, że wydawało jej się, że zna odpowiedź. Wykorzystała moment kiedy Hiragi odprowadzał ją do teatru na próbę.

   -Shu... Słuchaj, bo mam takie strasznie głupie pytanie, w sensie wiem, że ty byś tego nigdy nie zrobił ale ktoś mi tak powiedział... i teraz siedzi mi to w głowie...-

   -Mów śmiało.- zachęcił ją brunet.

   -Bo, ktoś mi powiedział... Ktoś mi powiedział, że po moim występie, tym w piątek, że ta osoba widziała jak całowałeś się z jedną z aktorek.- Spojrzała chłopakowi prosto w oczy.

   -Hahhaha, dobre! Kto ci takich bzdur naopowiadał, oczywiście, że to nie prawda.-

   -Haha, no wiem, wiem ale wiesz zawsze warto zapytać nawet jeżeli zna się odpowiedź.-

   -Tak, tak, ha ha, ale powiedz mi kto ci to powiedział? -

   -Ah, nie ważne i tak już się nie odzywam do tej osoby. Muszę lecieć-dziewczyna już się odwracała, żeby wejść do teatru kiedy poczuła mocny uścisk na jej nadgarstku.

   -Nie no powiedz- powiedział z promiennym uśmiechem Shu.

   -No, ten siwowłosy, Sugwara-

   -Myhym... okej...-

   -Oki, no to pa pa, do jutra-

   W tym samym czasie Koshi wyżywał się na biednych piłkach ćwicząc serwy i ataki. Cała drużyna chodziła przy nim jak na szpilkach a on zagryzał się w myślach, czemu to zrobił i ile to jeszcze będzie trwało. Siostry powiedziały, że Yuki może zająć trochę czasu na przyswojenie tego faktu. Sugawara cały mokry od potu nie przestawał ćwiczyć i jeszcze bardziej się męczył. Kiedy wszyscy się rozciągali on jeszcze biegał i dopiero ostatnią chwile wykorzystywał na odpoczynek i rozluźnienie mięśni. Gdyby takie ćwiczenie robił raz w tygodniu to nie było by to nic wielkiego, ale on je wykonywał czwarty dzień z rzędu. Był bardzo wycieńczony ale nie pozwalał sobie przestać.

   Kiedy trening się skończył chłopak tylko szybko się wykąpał i chwile po tym, żegnał się z kolegami. Powłócząc nogami ze zmęczenia skierował się do bramy. Skręcił w swoją stronę i jak zawsze szedł powoli do domu. Lecz dzisiaj coś wydawało mu się inne. Czuł się obserwowany. Kiedy przechodził obok teatru smutno spojrzał się w jego stronę. Kawałek dalej zobaczył przed sobą wysoką postać w kapturze. Nie miał co się denerwować, przecież tylko szedł do domu. Po mimo to odczuwał delikatny niepokój. Postać cały czas sza przed nim wiec nie miał się czego obawiać.

   Nagle za sobą usłyszał kroki, odwrócił się aby zobaczyć kto to i w tym samym momencie zatkano mu buzie i został niemalże rzucony o murek obok chodnika. Z przerażeniem próbować się szarpać ale jego mięśnie przemęczone od treningów odmawiały mu posłuszeństwa.

   -Więc to jednak byłeś ty.- do uszu chłopaka dotarł dźwięk paskudnego głosu, paskudnego człowieka. -Yuki się mnie dzisiaj spytała, jak dobrze, że wierzy we wszytko co powiem.-Koshi wściekle zmarszczył brwi.- Jest taka słodka nie uważasz?- brunet spojrzał prosto w oczy siatkarza. -Czemu nie odpowiadasz? Nie uważasz, że jest słodka-Sugawara rozrywał go w myślach już trzeci raz.- Nieładnie tak nie odpowiadać na pytania-Hiragi uśmiechnął się podle, i wymierzył siwowłosemu mocny cios prawą ręką. Siatkarz zagryzł zęby z bólu.

   -Czego chcesz?- wysyczał z wściekłością.

   -Uuu... Nie podoba mi się ten ton- tym razem siwowłosy oberwał w brzuch. Koshi zgiął się w pół i ciężko oddychał. Brunet złapał go za podbródek i podniósł jego głowę na wysokość swoich oczu. -To co spróbujesz jeszcze raz...?- zapytał i puścił siwowłosego a jego głowa z powrotem opadła.

   -Czego ode mnie chcesz?- zapytał spokojnie chłopak, w tym momencie wiedział, że jakikolwiek opór jest kompletnie bezsensowny.

   -Chce, żebyś nigdy więcej nie odzywał się do Yuki-

   -"ta, jasne, jeszcze czego"- zaśmiał się w myślach Sugawara.

   -Nawet do niej nie zbliżał, nawet jeżeli by tego chciała.-

   -Dobrze, ale najpierw powiedz mi proszę, czy naprawdę potrzebowałeś- wyprostował się i spojrzał brunetowi w oczy- aż dwóch kolegów, żeby sobie ze mną poradzić?- Koshi wiedział, że mu się za to oberwie ale nie mógł się potrzymać, jak przewidział tak też się stało. Cztery ciosy, dwa w brzuch i dwa w twarz. Po tym upadł na ziemie. Nie do końca kontaktował z rzeczywistością ale wydało mu się, że jego oprawcy odeszli. Siatkarz powoli wstał i oparł się o murek do którego jeszcze chwile temu był przyszpilony.

   -Wiec jednak takie sytuacje nie zdarzają się tylko w filmach- zaśmiał się do siebie chłopak i jeszcze wolniej ruszył przed siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top