Mądrość starszych/16
Kōshi popatrzył jeszcze chwile na znikających w ciemności Yuki i Daichiego. Uśmiechną się delikatnie. Czuł się spełniony i w sumie trochę wywyższony faktem, że chłopak białowłosej nie przyszedł a on tak. Kiedy już kompletnie stracił ich z oczu, wziął głęboki oddech i ruszył w swoją stronę. Nocna cisza była przyjemna, po mimo, że wolał poranne ćwierkanie ptaków, cykady też były bardzo uspokajające.
Przechodząc obok jednego z placów zabaw dla dzieci usłyszał śmiech ludzi. Mimowolnie spojrzał w tamtą stronę. Zobaczył parę siedzącą na zjeżdżalni która się namiętnie całowała. Kiedy przerwali aby nabrać powietrza dziewczyna odchyliła się do tyłu znów się śmiejąc. Siwowłosy rozpoznał w niej jedną z aktorek. Potem spojrzał na chłopaka, początkowo nie wierzył własnym oczom ale im dłużej się mu przyglądał tym bardziej pewny był. W chłopaku rozpoznał Shu. Tego samego Shu który był chłopakiem Yuki. Na moment ich spojrzenia się spotkały więc Sugawara czym prędzej odwrócił wzrok i przyśpieszył kroku. Kiedy zniknął za żywopłotem zaczął niemalże biec, nie było to najwygodniejsze w garniturze który miał na sobie ale jego świadomość wyraźnie mu uświadomiła, że jeżeli go rozpoznał to może mieć duży problem. Szczególnie po ostatniej sytuacji na dachu.
Kiedy w końcu uznał, że jest w bezpiecznej odległości zwolnił do szybkiego chodu i wyciągnął telefon. Na początku chciał zadzwonić do Yuki ale uznał, że w tym momencie to nie najlepszy pomysł. Zdecydował, że zadzwoni do Daichiego aby najpierw z nim skonsultować sytuację która zaistniała. Kapitan drużyny odebrał niemal natychmiast.
-Halo?-odezwał się głos z drugiej strony telefonu.
-Hej Dachi, jest jeszcze z tobą Yuki?-zapytał zdyszany Suga.
-Nie, nie, a co?
-Nie uwierzysz co właśnie zobaczyłem.- odpowiedział przejmująco.
-Co?-
-Zobaczyłem Shu...-siwowłosy zrobił pałzę na nabranie powietrza.
-I...?- ponaglił go brunet.
-Całował się z jedną z aktorek-
-Co.- powiedział dosadnie brunet.
-Siedzieli na zjeżdżalni i się całowali!- wykrzyknął Koshi wchodząc przez furtkę do ogrodu.
-O mój boże...- przez chwilę zapadła cisza.-I co zamierzasz teraz zrobić?-
-Nie wiem, dlatego zadzwoniłem do ciebie.-
-No tak, bo ja jestem tą osobą która która na co dzień spotyka się z czymś takim.- skwitował.
-No dobra, dobra... Co mam robić?-
-Nie wiem! Czy przed chwilą tego nie powiedziałem?! Zapytaj jedną ze swoich starszych sióstr, to dziewczyny i mają większe doświadczenie.- zaproponował.
-Boże jesteś genialny! A jeszcze do tego, prawie, wszystkie przyjeżdżają na weekend! Dziękuje Dachi jesteś geniuszem! Do zobaczenia na treningu!- rozkrzyczany rozłączył się szybciej niż tamten cokolwiek powiedział.
Noc minęła szybko, szybciej niż zwykle a Koshiego który zaspał obudziły czwórka dzieci skacząca po nim. Dosłownie po nim. Chłopak ledwo dał radę wy turlać się spod siostrzeńców. Szybko wstał i wybiegł z pokoju nim zdążyły go złapać. Zatrzasnął za sobą drzwi łazienki i krzyknął, że mają nie wchodzić, że pobawi się z nimi później. Szybko obmył twarz przeczesał włosy i wyszedł na korytarz. Zbiegł po schodach i wpadł do kuchni radośnie witając się z Mayu i Hiroi, Jess już wyjechała do USA więc jej nie było.
-Pomóc wam w czymś?- zapytał opierając się o blat.
-Nie chyba nie trzeba-Mayu rozejrzała się po kuchni- Nie, nie trzeba raczej sobie poradzimy.-
-To dobrze, bo potrzebuje waszej pomocy.- obie kobiety zamarły. Tylko ich głowy odwróciły się w stronę brata.
-Naszej pomocy?- wykrztusiła Hiroi.
-Czy to coś poważnego?-jednocześnie powiedziała Mayu.
-Tak i tak- powiedział chłopak a jego usta przyjęły kształt prostej linii.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top