Sunflower - I. Wrzosowa zieleń

Niebieskooka dziewczyna wyjrzała za okno - denerwował ją zaduch jaki panował w sali egzaminacyjnej. Przed nią siedział, chyba chłopak, nie była pewna. Spóźnił się i coś szepcząc na ucho jednemu z egzaminatorów, usiadł na ostatnim wolnym miejscu. Był ubrany tak, że nawet najwięksi mędrcy mieliby problem z odgadnięciem jego płci. Chodził tak nijako, jego rysy twarzy były łagodne a włosy... A włosy były zadbane, błyszczące i krzywo ścięte.

Zastanawiała się, czy to był celowy zabieg, czy przypadek i tak mu zostało. Jednak im bardziej mu się przyglądała, tym bardziej miała wrażenie, że mogłaby się z nim dogadać. Spojrzała na zegarek wiszący na środku ściany, jeszcze kwadrans. Westchnęła i spokojnie przyglądała się w dalszym ciągu plecom osoby przed sobą. Zdawała sobie sprawę, że tylko go bardziej stresuje, ale jeśli wytrzyma, to można będzie go męczyć swoją osobą do bólu. A przynajmniej taki miała zamiar, bo nie wątpiła, że dostanie się do tego liceum. Natomiast osoba przed nią mogła mieć podobny wynik do niej, przynajmniej tak przeczuwała.

- Czas upłynął! Proszę odłożyć długopisy! - Kobieta w koku stanęła na środku podestu i spojrzała po młodzieży.

Niebieskooka westchnęła z ulgą. Nie było lepszej wiadomości niż upłynięcie czasu na pisanie. Dziewczyna oddawszy arkusz, spojrzała na zmartwionych rówieśników. Niektórzy byli pewni tego, że się dostaną, ale większość miała cień nadziei na to i nic więcej. Miała szczęście, że należała do pierwszej grupy. Nie było innej możliwości, poświęcała wiele czasu na naukę. Teraz musiała poczekać na wyniki, które zdecydowanie miały określić jej dalsze życie. Rozciągając się, wyszła z klasy i uśmiechnęła się. Pomijając spódnice, to była jej wymarzona szkoła.

- Przepraszam. - Poczuła dotyk na ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła chłopaka, który siedział przed nią podczas egzaminów. - Zostawiłaś to na ławce.

- Dzięki. - Uśmiechnęła się uprzejmie, odbierając długopis. - Wydajesz się być pewny, co do wyniku.

- Oj, skądże. Po prostu dałem z siebie wszystko. - Poprawił grzywkę, która wleciała mu do oka. - Natomiast ty emanujesz treścią: "O tak, formalności za mną, teraz czekać na wyniki, wylegując się na słońcu".

- Jak wspaniale czytasz mi w myślach. - Niebieskie oczy zabłyszczały. Wyciągnęła dłoń ku chłopakowi. - Jestem Nakahara Shun.

- Eri Ace. - Uścisnął delikatnie jej dłoń.

- Ale z ciebie dżentelmen, Ace-kun. - Po jego plecach przeszedł dreszcz przerażenia, spowodowany brakiem wychowania. - Przyzwyczaj się, bo przyjaciół traktuję jak rodzinę od razu.

Jego oczy rozszerzyły się. Nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Mimo pierwotnego obrzydzenia, na szczęście, pozornym brakiem manier, ruszył za nią, po chwili wyrównując krok i krocząc dumnie u jej boku. Czuł, że ta dziewczyna nie jest taka jak on i na pewno nie będzie się obracać wśród wielkich osobistości. Wydawała się być wycofana, ale nie odizolowana. Wręcz przeciwnie, jakby sama musiała się wycofać, by móc spokojnie żyć, bez natłoku natarczywych ludzi chcących dotknąć choćby śladu jej buta. Jednocześnie niosła atmosferę domu i jedności.

Dumnie niosąc głowę opowiadała mu o jakimś psie, który został znaleziony przez jej brata. Nie rozumiał jak ona od razu mu zaufała. Irytowało go to, ale nie narzekał. W każdym razie miał już jedną osobę będącą jego sojusznikiem. Wystarczała mu ta myśl do przeżycia w tej szkole.

━━━━━━━》🌻《━━━━━━━

Miodowłosa dziewczyna walnęła głową w tablicę z przydziałem do klas. Domyślała się, że będzie z Acem, ale żeby ją karać obecnością takiej mendy społecznej jaką była pewna ruda żmija, to było dla niej za dużo na dodatek, jakby było jej mało, musiał przeżyć z największą rywalką tamtej. Zdecydowanie wolała pójść od razu na dach i rozejrzeć się za najlepszym miejscem, by uwiecznić dzieło swojej męki.

- Aż tak źle, że jesteśmy w jednej klasie? - Usłyszała znajomy głos, z którym spędziła resztki wakacji. W sumie młody polubił jej znajomego, ale nie miała pewności, czy to było odwzajemnione. - A może osoba, która ci się podoba jest w innej?

- Ja i lubienie kogoś w tym sensie, pogięło cię - oświadczyła, kierując się ku odpowiedniej sali na pierwszym piętrze wielopiętrowego budynku. - Poza tym, jakbyś był w innej, to już jutro zobaczyłbyś moje flaki tuż przed wejściem do tej uroczej szkółki.

- Nie mogę z tobą - przyznał, dotrzymując jej kroku. Szedł wyprostowany z nienaganną postawą. Cholerny arystokrata, pomyślała porównując swój sposób chodzenia. Z lekka przygarbiona i skulona w sobie. Musiała to zmienić i to szybko, skoro miała chronić brata. - Przypomnij mi, dlaczego jeszcze z tobą rozmawiam, skoro jesteś tak niekulturalną osobą?

- Mnie się pytasz? - Uśmiechnęła się zadziornie. W sumie oboje nie znali odpowiedzi, ale zawsze było fajnie podrażnić się chwilę. - Nie trzymam cię, jeśli ci nie pasuje moje prostactwo, to jest wiele innych osób w tej szkole, może znajdziesz swojego księcia.

- Moja droga, czy ty coś sugerujesz? - Wdrapywali się na schody, które dłużyły się im w nieskończoność.

A z tego, co wiedzieli, to sale do biologii czy innych przedmiotów przyrodniczych oraz te muzyczne znajdowały się na najwyższym piętrze, czyli kilka razy w tygodniu czekały ich emigracje ku okropnym chwilom na schodach. Ten rodzaj zajęć, choćby i obowiązkowych, totalnie nie interesował nowo-przybyłych uczniów. Wręcz przeciwnie ich pragnienia biegły w przeciwnym kierunku, ku klubom artystycznym. Fotografia oraz typowy plastyczny. Tak do tego było im bliżej niż do czegokolwiek innego. Może dlatego się dogadali, kto wie.

- Oczywiście, że nie. - Przytknęła dłoń do swojej piersi. - Sam to wyśmienicie robisz.

Jasnowłosy pokręcił głową i parsknął śmiechem. Zdecydowanie lubił tą niepozorną dziewczynę, która w rzeczywistości była urodzonym diabłem przystrojonym w anielską aureolę oraz upierzone skrzydła. Gdyby miał komuś powiedzieć ich największy sekret, to nikt by mu nie uwierzył. Może to i lepiej, bo nie musiał się nim dzielić. Ale taki as w rękawie był zawsze mile widziany w życiu na wysokościach. A w szczególności w takim życiu, jakie on miał zamiar prowadzić.

- A teraz zapraszam pana do sali. - Otworzyła przed nim drzwi i przepuściła go z ostentacyjnym ukłonem jaki wykonują klauni w cyrku.

- Jaki z ciebie dżentelmen, po prostu nikt mi nie uwierzy, że znam takiego z biustem. - Wszedł do pomieszczenia, a za nim ona.

Ogarnąwszy fakt, że byli jeszcze sami, o dziwo nikomu się nie spieszyło do sali, zaczęli szukać swoich miejsc. Shun mruknęła niezadowolona z faktu, że będzie w zbyt bliskim towarzystwie dwóch "wspaniałych" rówieśniczek. A jeszcze bardziej zadowolona z życia jęknęła, gdy zmierzyła wzrokiem odległość od ławki przyjaciela. Był to cały metr. No może ciut więcej. Niebieskie oczy spojrzały tęsknie ku jasnowłosemu, który uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Też zdawał sobie sprawę z tego, że Shun wyszłaby właśnie w tej chwili i dała nogę na dach. Jednak usiadła na swoim miejscu, opierając łokieć o ławkę, a twarz o dłoń i spojrzała się na niego i zrobiła dzióbek z ust, wsysając policzki. Podziwiał jej płynność w okazywaniu emocji. Podziwiał jej wytrwałość. Podziwiał w niej wszystko. Począwszy od umiejętności zjednywania sobie ludzi, po zachowywanie się zbyt dojrzale na swój wiek, co jej wychodziło dość naturalnie i niewymuszenie.

- Co cię trapi? - Również usiadł w swojej ławce i zagapił się na miodowe kosmyki, które wysunęły się z koka. - Nie mów, że "Nic", bo już trochę cię znam. Nie oszukasz mnie.

- No, strasznie mnie znasz, niecały miesiąc - prychnęła i spojrzała w oczy koloru wrzosu, po czym westchnęła i zrobiła minę z serii "Boże, człowieku, daj mi żyć". - Ojciec z "madame" zniknęli i zostawili Chuu samego... Martwię się, czy poradzi sobie w zwykłym gimnazjum...

- Jak to zniknęli? - Wyprostował się, ale zanim otrzymał odpowiedz, drzwi do klasy się otworzyły i pojawiły się w nich dwie "wspaniałe damy". 

- A kogóż tu mamy, Ace? - Rudowłosa podeszła do tablicy i jej brwi zjechały w dół. Jej niezwykłe oczy spojrzały na Nakaharę. 

- No, też skaczę z radości, że cię widzę - rzuciła ironicznie i oparła się plecami o parapet. 

- Tobą się nie przejmuję - prychnęła i powędrowała ku ławce stojącej przed tą, przy której siedziała Shun. - Kto układał tą listę? 

Usiadła obrażona na krześle i wyjrzała za okno. Natomiast w milczeniu za nimi usiadła drobna brunetka. Nie odzywała się i spoglądała spokojnie na miodowowłosą. Shun miała wrażenie, że chciała się przez nią przewiercić i zabić wzrokiem rudowłosą. Miały tak napięte stosunki, że niemożliwym było wytrzymać w ich towarzystwie. Jasnowłosy miał już rzucić jakim suchym żartem, by rozluźnić atmosferę, ale drzwi się ponownie otworzyły i stanęła w nich opalona dziewczyna o zielonych oczach. Jej czarne włosy zostały zebrane w długi warkocz. Nakahara miała wrażenie, że jej oczom ukazał się anioł, który za kuszenie ludzi swym pięknem został strącony z niebios.

- Przepraszam, to klasa pierwsza?

- Jak widzę, to niestety tak - mruknął za nią wysoki blondyn. - Wchodzisz, czy uciekasz?

 Dziewczyna weszła i usiadła w losowym miejscu, czym wywołała zaskoczone spojrzenia. Fakt zacinała się mówiąc, ale zrzucili to na nieśmiałość. Chłopak westchnął i podszedł do niej. Szepnął jej coś, a to od razu się poprawiła w zachowaniu i podeszła do tablicy wraz z nim. Po czym przesiadła się przed Ace'a, co spotkało się z pomrukiem przyjemności z strony Shun. Już wiedziała, gdzie utkwi swój wzrok na nudnych lekcjach, czyli w sumie na każdej poza sztuką.

- Shun, ogarnij się. - Usłyszała głos swojego przyjaciela.

- Ale co ja? - jęknęła i wywróciła oczami.

- Ty dokładnie wiesz co, moja droga. - Pogroził jej palcem. - I nie myśl sobie, że cię nie przypilnuję w tym.

- Ace, ale ja naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. Uwierz mi, zielonego pojęcia nie mam. - Usłyszała anielski chichot i jej serce zamarło, by zabić z dwa razy większą siłą. 

- A mówiłaś, że mnie pogięło - westchnął i siadł prosto, bo do sali napływała coraz większa ilość osób, w tym nauczyciel.

Rozpoczął powitanie i przedstawienie się. Uznał, że nie będzie ich trzymać cały dzień, jak to się robi, bo samemu mu się nie chce. Poinformował o zapisach do klubów i oznajmił, że w tym roku postawiono limit, maksymalnie dwa kluby, bo w poprzednich latach zdarzali się szaleńcy, który zapisywali się do dziesięciu. Rozejrzał się po klasie i jego zmęczony wzrok spoczął na zielonookiej dziewczynie, która zaliczyła na starcie wpadkę. 

- Jestem zobowiązany także do przedstawienia wam jednej osoby, zapraszam cię tu. - Jego znudzony głos zabijał wszelkie nadzieje uczniów, ale brunetka wstała energicznie i dość wesołym krokiem ruszyła w jego kierunku, a jej uśmiech był zaraźliwy i po chwili połowa klasy się do niej szczerzyła w odpowiedzi. - To jest... - Spojrzał na kartkę, by się nie pomylić. - Franchot Cora. -  Rozległ się szum szeptów po klasie. - Może jej japoński nie jest idealny, ale na pewno przypadnie wam do gustu jej charakter i się dogadacie po angielsku. Nakahara-san! - Shun podniosła się. - Wierzę w twoje umiejętności dydaktyczne i mam nadzieję, że tej oto Franchot-san nie stanie się pod twoim okiem żadna krzywda. 

- Tak! - mruknęła niby znudzona, próbując ukryć wielką radość. Ace walnął się w twarz otwartą dłonią, a jego usta ułożyły się w nieme zdanie: "Co to do cholery jasnej ma być".

━━━━━━━》🌻《━━━━━━━

- No to ja jestem Nakahara Shun. - Ukłoniła się lekko, ciągnąc za sobą przyjaciela. - A to Eri Ace.

- Co... Frnachot Cora. - Niepewnie odwzajemniła gest.

- Fran... Farn... - mruknęła niebieskooka i westchnęła. - Cora-chan.

Zielonooka uśmiechnęła się i ruszyli ku jakiejś kawiarni, by się poznać. Szli w milczeniu, co nie oznaczało, że było napięcie między nimi. Wręcz przeciwnie tylko brunetka była skulona, a Shun skrzyżowała ręce za głową i odchylona lekko w tył, wraz z kroczącym dostojnie blondynem, prowadziła orszak do "najlepszej na świecie" kawiarni. Gdy znaleźli się tam, jasnowłosa oznajmiła, że wykorzysta chody u właściciela, w wyniku czego dostali darmową kawę. Gdy ciepła ciecz rozpłynęła się w nich, całe napięcie znikło i zaczęli rozmawiać o różnych rzeczach. Od rodziny po szkołę. Posługiwali się przy tym angielskim, by dać nowej znajomej poczucie akceptowania. Po wyjściu na jaw faktu, że czarnowłosa obchodziła urodziny w listopadzie, czyli zaawansowanej jesieni, Nakahara uśmiechnęła się i wyciągnęła z koka długopis, po czym napisała coś na serwetce. 

- Umiesz to przeczytać? - Podsunęła Corze pod nos pojedynczy znak.

- "A-aki"? - Zapytała niepewnie.

- Tak. - Shun położyła na jej ramieniu dłoń. - Tak będę cię nazywać. Dobrze, Aki-chan?

- Może być - zaśmiała się cicho.

- Boże, jak ja z wami trzy lata wytrzymam... - Jasnowłosy walnął głową w stolik.

- Nie trzy, mój drogi. Ze mną to chyba do śmierci. - Shun szturchnęła. - Bo jestem jak rzep, nie odklejam się sama.

- Boże, dumny jesteś z tego potwora? - jęknął.

- I to jak dumny! - Szeroki uśmiech niebieskookiej zaraził jej towarzyszy.

-  A w ogóle ile się znacie? - Aki spojrzała na nich.

- Poznaliśmy się na egzaminach wstępnych. Czyli mniej niż miesiąc.

- Wyglądacie jakbyście znali się z dziesięć lat plus kilka lat po ślubie...

- Serio? - Zdziwiła się i spojrzała na wrzosowookiego. - Ace, gdzie mój pierścionek zaręczynowy i obrączka?

- To chyba jesteśmy też po dwóch rozwodach...

━━━━━━━》🍁🌻🍁《━━━━━━━

No to mamy pierwszą z luźnych historii z życia Shun. Kończyłem to na WDŻ-ecie, gdzie w tle leciał film katolicki, który głosił, że aborcja to morderstwo i matki, które poddały się operacji powinny pójść do paki... a co z kobietami, które miały do wyboru aborcje lub własną śmierć? Dobra, koniec tego... Jak jeszcze raz ktoś mi zacznie mówić jak ten babsztyl, że aborcja to tylko zuo, a kobieta ma tylko rodzic dzieci, a homoseksualizm to choroba, która się leczy... Nie chce wiedzieć, co ona myśli o transeksualistach... Naprawdę nie chcę...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top