R

Rudowłosy mężczyzna odchylił głowę w tył i westchnął ciężko. Nie wiedział, co miał do sukienek ślubnych. Pomijając, że miał siostrę, która mogła wyjść za mąż. Jednak uważał to za mało prawdopodobne – w życiu nie widział, jak przejmowała się opinią jakiegoś chłopaka, co innego dziewczyny. Była jedna, za którą orzechowowłosa latała całe liceum. A przynajmniej większą część tego okresu, bo w pewnym momencie wszelakie wzmianki o jasnowłosej ucichły. W tamtym momencie i Shun się zmieniła – stała się bardziej skryta i ostrożna. Zakazała mu rzucać się w oczy, a on i tak zrobił jej na złość i niemalże się wydzierał w celu zwrócenia na siebie uwagi. A raczej został przymuszony przez szatyna, który wręcz wcisnął mu w ręce mikrofon i wypchnął na małą, szkolną scenę.

- Chuuya, pomóż mi. – Kobieta przeciągnęła samogłoski w imieniu swojego brata i spojrzała na niego. Wiedziała, że się śmiertelnie nudzi, ale nie miała z kim pójść. Zazwyczaj wyciągnęłaby A, ale niestety nie doczekał się tego dnia. A druga opcja miała dwa razy tyle roboty co zwykle. – Nie wiem, w której dobrze wyglądam.

- Zacznijmy od tego, że źle wyglądasz w białym. – Rudowłosy usiadł prosto i przekrzywił głowę. – A się uparłaś na ten kolor. Po drugie, w „syrence" wydajesz się niższa, więc też odpada, bo nie masz czym się pochwalić, jeśli chodzi o wzrost. Natomiast jeśli chodzi o krótką, to twoje nogi są tak piękne, jak ropucha, więc na taką też się nie porywaj – zawiesił się, badając reakcję siostry, która słuchała go z napięciem i kiwała głową, wiedząc, że on ma rację. – Ale masz ładne ramiona, więc może coś co je odkryje. W „princesce", znając ciebie, wywalisz się na pierwszej lepszej płaskiej powierzchni, pomijam nierówności i schody. Taka bez ramiączek i z odkrytym biustem tylko pokaże, jaką płaską dechą jesteś. – Te słowa spotkały się z oburzeniem. No cóż, Nakahara nie mogła się pochwalić biustem pań z katalogów. – Więc może z obniżonym stanem w kolorze écru albo w bardzo jasnym, pastelowym żółtym?

- Jak pan się zna. – Rudowłosy obejrzał się za siebie i zobaczył ciemnowłosą ekspedientkę patrzącą się na niego z podziwem.

- Z rok robiłem w tej branży. – Wzruszył ramionami na wspomnienie pierwszego roku studiów.

- Serio? – Chuuya spojrzał na siostrę.

- Serio, dlatego się oburzałem, że mam iść z tobą.

- Matko, jakbym wiedziała, to nawet nie myślałabym o innych kandydatach na te zakupy. – Reakcją na te słowa był rozpaczliwy kaszel przypominający krztuszenie się w wykonaniu niebieskookiego muzyka.

- Dobra. – Rudowłosy wziął głębszy wdech, by wyrównać oddech. – Teraz mi powiedz z kim, do cholery, bierzesz ślub, bo obstawiam, że wszyscy na Ziemi o tym wiedzą poza mną.

- I dobrze obstawiasz – prychnęła. – Słyszałeś o Francisie Scott'cie Key'u Fitzgeraldzie?

- Oszalałaś, myśląc, że dam ci za niego wyjść! – Młodszy Nakahara zerwał się gwałtownie. – Zdejmuj sukienkę, wychodzimy.

- Ej, a kto tu jest starszy? – Zadziorny uśmieszek rozkwitł na twarzy okalanej orzechowymi kosmykami, które wymknęły się z koka. W odpowiedzi dostała obrażone prychnięcie. – I ty chyba nie oglądasz telewizji, co?

- Oglądam. – Jego duma nie pozwalała przyznać, że nie miał kompletnie czasu, a jak takowy znalazł to, opadał z siły.

- Kłamczuszek. Jakbyś oglądał, to byś wiedział, że opłakuje ze swoją żoną śmierć córki. Więc na starcie nie odpada, bo żonaty.

Chuuya zamilkł, przyznając się do swojej niewiedzy. Natomiast kobiety w jego otoczeniu wybuchły śmiechem. Brunetka podeszła bliżej i przysiadła na okrągłym pufie. Zdawała sobie sprawę, że ma do czynienia z rodzeństwem Nakahara. Jednak wiedziała także, że byli tutaj prywatnie, więc nie robiła zamieszania i w ramach ochrony ich prywatności zaproponowała najdalszą przymierzalnię. Nie mieszała się też w ich rozmowy, gdyż uświadomiła sobie, że nie jest wtajemniczona w większość tematów, o jakich rozmawiają, więc uznała, że najlepiej będzie, gdy w milczeniu będzie obserwowała tę dwójkę.

- Głuptasie, biorę ślub z kim innym. I nikt prawie nie wie o tym. W sumie powiedziałam o tym tylko mojej druhnie jak na razie i osobie, która nią miała być, ale musiała zrezygnować z powodów zawodowych. – Shun zeszła z podestu, na którym stała i usiadła na kanapie. – Nogi mnie już bolą.

- Czyli... Komu?

Niebieskooka spojrzała w oczy podobne do swoich. Jednak te oczy, w które się wpatrywała, nie zaznały jeszcze widoku rozlanej własnoręcznie krwi należącej do innej osoby. Nie widziały także prawdziwego okrucieństwa życia w półświatku. To, co miały szansę oglądać, to była tylko przedsionek tego, co nastąpiło następnie. Czystki na ulicach Jokohamy czynione przez Psy pasterskie wspomaganych przez Owce, eliminowanie niebezpieczeństw w kraju i poza nim. To wszystko uszło uwadze przyszłego artysty poprzez skupienie na edukacji i rozwoju muzycznym.

- Yosano Akiko i Akutagawa Gin. Gin-chan będzie moją druhną, bo Yosano-san ma wtedy szkolenie, a nie mogę zmienić terminów. – Shun pochyliła się i zdjęła szpilki, w których mierzyła suknie.

- Siostra Akutagawy? – Chuuya poczuł się zdezorientowany. – Skąd ją, do cholery, znasz?

- Pracuje w mojej ulubionej knajpce chińskiej, w tej dużej galerii. Poznałyśmy się przypadkiem, kiedy wlała na mnie przez przypadek napój, który miała wyrzucić, ale się potknęła. – Miodowowłosa przeciągnęła się przeciągle. – I jakby nie to, że porozmawiałam z właścicielem i „wyjaśniłam" sytuację, to straciłaby pracę, zanim by ją dostała.

Niebieskooki wokalista chciał już rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale został uciszony przez siostrę.

- Zanim coś powiesz, wiedz, że zrobiłabym to nie tylko dla ciebie. Każdy zasługuje, by móc pokazać, że się do czegoś nadaje.

Tyle mu wystarczyło, by zrozumieć, że w tamtej chwili była sobą. Nie bezwzględną głową yakuzy, nie surową starszą siostrą, która utwardzała kręgosłup niesfornego brata. Była kobietą, która szukała prawdy o sobie i o otaczającym ją świecie, wyrażającą swoje emocje poprzez płótno pokryte farbami. Tak jak teraz nie grała osoby, która rządziła jedną z bardziej znaczących w świecie przestępczym gangów, tak wtedy po prostu czyniła to, co zanim wspięła się na szczyt hierarchii – czyniła dobro.

- Czyli wiesz ty, Yosano-san, Gin-chan i pan młody? A teraz ja i... – Spojrzał na plakietkę na fartuchu kobiety siedzącej na pufie... – I Yamagiwa-san.

- Oraz świadek pana młodego – dodała brunetka, przechylając lekko głowę w bok.

- No i on...

***

Chłopak o rudawych włosach wszedł do pomieszczenia, w którym panowała niezmierzona cisza przerywana tylko skrzypieniem paneli pod jego ciężarem. Rozejrzał się wokoło siebie w poszukiwaniach osoby, która miała zająć się jego powieściami mającymi w końcu ujrzeć światło dzienne. Jednak został niemiło rozczarowany – nikogo nie było. A miał już nadzieję, że nie będzie musiał czekać, by zobaczyć tajemniczą osobę kryjącą się pod pseudonimem „Himawari". Obstawiał, że to będzie osoba wysoka jak kwiat kryjący się pod tym słowem, oraz że będzie jaśnieć jak słońce. I przede wszystkim, że się nie spóźni na pierwsze spotkanie...

- Witam. – Usłyszał donośny głos przeciągający ostatnią samogłoskę w wyrazie. – Przepraszam za spóźnienie, ale zgubiłam się w windzie.

Chłopak obrócił się i ujrzał młodą kobietę o jasnych włosach związanych w krótki kucyk oraz wyrażających największe znudzenie, niebieskich oczach. Miał wrażenie, że dano mu osobę, która miała go zniechęcić już na starcie.

- Witam, Himawari-san, tak? – Wstał i wyciągnął w jej kierunku dłoń.

- Tak – przytaknęła i ucisnęła jego dłoń. – Czyli ty jesteś Sakunosuke Oda? Myślałam, że będziesz starszy. A tu mam jakiegoś licealistę.

- Ja się spodziewałem kogoś wyższego – odciął się od uwagi o swoim wieku.

- Już cię lubię – uśmiechnęła się i opadła na drugim krześle, które stało przy stole umieszczonym mniej więcej na środku pokoju. – Jeśli mamy współpracować to musisz przestrzegać kilku zasad.

- Mhmy – mruknął, siadając na wcześniej zajmowanym miejscu.

- Pierwsza, nie wkurwiasz mnie – zaczęła wyliczać, pokazując równocześnie wypowiadane liczby na palcach. – Druga, wyrabiasz się w terminach. Trzecia, nie przytakujesz mi bezmyślnie i jeśli chcesz mieć bardzo w swojej opowieści, to się o to kłócisz. Musisz mieć styl i charakter, inaczej umrzesz w tej branży. Czwarta, jak kiedyś będziesz miał wywiad i padnie pytanie o mnie, to używasz tylko pseudonimu. Piąta, póki nie jesteśmy w sytuacji, która tego wymaga, czyli wywiady, spotkania w gronie osób, które z nami współpracują itp., używasz mojego imienia, które zaraz ci podam. Jak na razie rozumiesz?

- Tak – przytaknął, badając twarz nieskalaną makijażem.

- No to dobra, Saku, mogę ci tak w ogóle mówić? Nie przeszkadza ci to? – Sakunosuke został zaskoczony prędkością, z jaką padały kolejne słowa. Z początku wydawała mu się powolną i ospałą osobą, której nie będzie zależeć na współpracy, aż tak jak jemu. A tu dostał przeciwieństwo, które gadało z prędkością karabinu maszynowego.

- Nie. – Ledwo to wydukał, a już został zalany słowotokiem.

- No to wspaniale, Saku. Nazywam się Nakahara Shun. Mów mi po imieniu, bez żadnego „-san", „-sama" czy czegokolwiek, jasne? Co najwyżej „-senpai", ale to tylko w szkole. Tak chodzimy do tej samej szkoły, ale zakazano mi przychodzenia do roboty w mundurku, bo nie powinnam jeszcze pracować, jednak to robię, bo wyglądam na starszą i tak za rok bym zaczęła spokojnie pracę w tym biznesie.

- Ok – mruknął, nie będąc pewnym, czy może się jeszcze wycofać.

- Od razu mówię, nie ma wycofywania się, bo jak przeżyjesz mnie, to później każdy bedzie kiwać głową z podziem i nikt nie narzuci ci, co masz pisać. – Wycelowała w niego palcem. – Miałam już dwóch autorów, przeniesiono ich po kilku miesiącach i każdy mnie chwalił, że teraz nie dają sobie w kaszę dmuchać.

- No to... Liczę na owocną współpracę. – Uśmiechnął się niepewnie, czym lekko rozbawił swoją rozmówczynię. – Shun.

- Też na nią liczę, Saku. – Uśmiechnęła się ciepło. – I oby trwała jak najdłużej.

***

- Shun. – Rudowłosy mężczyzna zmarszczył brwi i szturchnął stopą kobietę, która spała na dywanie. Jego siostra miała dziwne zwyczaje, ale nie podejrzewał jej o to, że będzie w stanie zasnąć na dywanie w jego pokoju, skoro miała w zasięgu ręki łóżko. – Shun!

- Co? – zapytała, podnosząc się powoli do siadu.

- Jak masz spać, to sio na łóżko – mruknął, siadając na krześle, które stało przy biurku.

Ledwo to zrobił, to powietrze przebiła melodia, którą oboje znali. Chuuya westchnął i mruknął coś, w stylu: „Przecież ten idiota miał się dziś nie odzywać". Jednak odebrał i nie odzywał się, za pewnie zasypywany słowami przez rozmówcę. Tylko jego głowa chodziła w górę i w dół. Po chwili pożegnał się i zerwał się z siedziska.

- Shun, wstawaj, jedziemy do szpitala.

1-9-9-8

Yay! Żyję! Ktoś się cieszy? Owieczki? Wiem, że jest bardzo wcześnie, więc długo nie będzie.

Przepraszam, że dłuuuuuugo nie było rozdziału tutaj, ale trochę bardzo szkoła dobiła, trochę tak poświęciłem uwagi innym projektom. Zapraszam was do Nic oraz do Porcelain Dolls. Mam nadzieję, że jeśli się Wam spodobało, to zostawcie po sobie jakiś znak, co?

I teraz będę trochę bardziej się tutaj przykładał... I pytanko. Co sądzicie o Shun?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top