N
Chuuya poprawił się nerwowo na siedzisku. Było zbyt miękkie jak dla niego, co z kolei oznaczało niewygodne. Kolejny stresującym czynnikiem było miejsce, w którym byli, nie przepadał jakoś szczególnie za barami sprzedającymi różne rodzaje alkoholu i (jak ktoś miał na tyle pieniędzy oraz wiedział jak zagadać) narkotyki. Dochodziła do tego broń. Istna mafijna nora. Lepiej było tutaj nie zaglądać. A jednak byli tutaj.
Cała piątka. On, Tanizaki, Akutagawa, Ozaki oraz Dazai. Ten ostatni uchlał się na trupa i co chwilę obciążał swoim ciężarem rudowłosego przyjaciela. Dwaj młodsi członkowie zespołu wymieniali porozumiewawcze spojrzenia. Natomiast Kouyou zachowała się jak dyplomata - zbyła to milczeniem.
Omawiali właśnie jak ma przebiec koncert z okazji urodzin Naomi. Osamu nie był niezbędny. I tak nic nie zapamiętałby z całego planu, co denerwowało i Nakahare i Ozaki. Bo wkładali wiele wysiłku, by każdy znał plan, przynajmniej na bieżący tydzień, a ta Makrela robiła im na przekór, ale machali już na to ręką. Mieli to gdzieś, więc nie czekali na pijanego znajomego. Lecz Chuuya nie miał zamiaru tolerować pijaństwa przyjaciela i traktowania siebie jak poduszkę. Popchnął go w bok, nie oszczędzając siły, a bezwładne ciało poleciało ku podłodze.
Rozległo się głuche uderzenie i mruknięcie bólu. Dazai poderwał się i spojrzał przytomnym wzrokiem na zebranych. Mruknął coś i usiadł na swoim miejscu. Nie wydawał się być pijany. Nakahara zaczął się zastanawiać, czy ciemnowłosy w ogóle się upił, ale odłożył to na bok. Musiał zająć się planami, bo wybór piosenek był dość... problematyczny. Dziewczyna lubiła bardziej stare duety, których rudowłosy nie zdążył przerobić na dodatkowe instrumenty. Co stwarzało problem, bo Chuuya nie chciał, jako głowa zespołu, dyskryminować młodszych kolegów. Co więcej, był niemalże na sto procent pewny, że Dazai żadnego duetu nie pamięta, a nie było na tyle czasu, by mógł wbić tekst i chwyty do swojego pustego dekla.
- Oh, Grantors of Dark Disgrace, Do Not Wake Me Again. - Dazai położył głowę na stole i przymknął oczy. - Chuu możemy, oczywiście jak chcesz, zaśpiewać "Corruption". Pamiętam to.
Wszyscy spojrzeli na mężczyznę, który był bardzo w temacie, mimo że podobno był pijany i spał... Chociaż teraz dał im powód do zastanowienia się nad znaczeniem wyrażenia "być pijanym".
- Eh... Ok. Może być... Dazai, pamiętasz "No Longer Human"? - Nakahara postanowił skorzystać z okazji poruszenia tematu i zapytać o parę tytułów.
Osamu odpowiedział mu jedną zwrotką i refrenem oraz zanuceniem fragmentu podkładu. Kolejne tytuły i kolejne fragmenty.
- Hm... Podejrzane, wczoraj się zaklinałeś, że nic, a nic nie pamiętasz, a dziś?
- Powtórzyłem sobie - odburknął i podniósł się z stołu. Spojrzał na szklankę, która była niemalże pełna. Zamówił ją wraz z innymi, a historię o byciu pijanym wymyślił, bo mu się nudziło. Przyszedł godzinę za wcześnie, bo wracał z wywiadu do gazety. Równocześnie Chuuya siedział w studiu radiowym i również udzielał wywiadu.
- Ok. Czyli twoje przypuszczenia były błędne, Chuuya-senpai. Możemy umieścić dwa duety. - Junichirou coś nabazgrał na kartce, która leżała na stole i się zamyślił. - Może będą na końcu, jako prezent od was. - Naniósł poprawki na drugą kartkę. - Ok?
- Jasne.
- Może zrobimy przerwę przed tym - zaproponował Dazai, który w końcu włączył się do rozmowy. - i Ozaki-san złoży życzenia od całej grupy oraz jakoś zapowie końcówkę , a ja i Chuu polecimy się przebrać?
- Niezły pomysł - przyznał Akutagawa.
- Może być - mruknął Tanizaki, a Kouyou wyraziła swoje poparcie z uśmiechem. Natomiast Nakahara skiną tylko głową.
- No to wszystko gotowe. Teraz możemy odpocząć... - Ledwo padło to stwierdzenie z ust rudowłosej kobiety, a telefony wszystkich zawibrowały.
- TY... WSTRĘTNA MAŁPO! MAKRELO BEZMÓZGA! CHODZĄCA, ŻYCIOWA PORAŻKO! ZAKICHANA KUPKO BANDAŻY! BEZWSTYDNY ZBOCZEŃCU!
- CHUUYA, ZACHOWUJ SIĘ! - Ozaki trzepnęła podopiecznego w ramię. - Nie jesteś na wsi.
- A widzisz to? - Chuuya pokazał zdjęcie, kolejne, na którym to niby przytula się z Dazaiem w dwu znacznej pozie.
- Widzę, ale to wyprostujecie w domu - nakazała i się podniosła. - Idziemy stąd. Za dużo tu negatywnej energii.
***
Chuuya usiadł w swoim ulubionym fotelu i upił herbaty. Byli już w domu, a zegar wybijał godzinę siódmą wieczorem. Po wyjściu z baru poszli na jakiś posiłek i zrobili spacer po mieście, by pokazać, że "Port Mafia" spędza ze sobą czas poza sceną. A teraz siedział na przeciw Dazaia i czekał na wyjaśnienia. Ostatnia rozmowa na ten temat została przerwana przez telefon od fotografa, który chciał upewnić się, co do daty sesji.
- Dostanę jakieś wyjaśnienia? - Brązowe oczy spojrzały na niego niepewnie, a obandażowana dłoń pojechała po ciemnych włosach.
- Em... Jakby to powiedzieć... Może zacznę od tego, że... - I w tej chwili zadzwonił telefon Nakahary.
Ten westchnął i sprawdzając kto dzwoni, mruknął, że dokończą później tę rozmowę. Wstał i przykładając urządzenie do ucha wyszedł z salonu. Chwilę później rozległ się trzask zamykanych drzwi.
- Ech... Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej nie. - Dazai opadł na kanapę i wyciągnął telefon.
Napisał do Ody. Musiał się komuś wygadać, a Odasaku zawsze go wysłuchiwał. Po paru minutach na ekranie pojawiło się zdjęcie Sakonosuke wraz z dwoma przyciskami. Dazai wybrał ten zielony i wstał.
- Mogę do ciebie przyjść? Dzięki. Zaraz będę.
Osamu nabazgrał na kartce notkę, gdzie będzie i zostawił ją na lodówce. W pośpiechu założył płaszcz i maskę i wybiegł z mieszkania. Nie mógł się doczekać spotkania z przyjacielem. Takich momentów mu brakowało, że mógł pójść do Odasaku i spędzić u niego sporo czasu. Pamiętał jak był sporo młodszy i spędzał nie raz całe noce w pokoju przybranego brata. A teraz znowu widniała przed nim wizja takiej nocy.
***
Nakahara usiadł na parapecie i podkulił kolana, słuchając głosu w słuchawce.
- Miałeś już nie dzwonić. Rozmawialiśmy o tym. Wszystko między nami skończone.
Wysłuchał, co miała do powiedzenia osoba po drugiej stronie słuchawki.
- Shuu mnie zabije, jeśli się dowie.
- Weź, nie chcę z tobą gadać.
- Bo zaczynasz wydzwaniać prawie codziennie.
- Nie. Mówiłem, że nie chcę się spotkać. Mam teraz SWOJE życie i SWOJE problemy.
Chuuya zaczął się denerwować.
- Ty należysz do przeszłości. Zrozum to. Nie przerywaj mi. Zostawiłeś mnie SAMEGO. NA CIENKIM LODZIE. Nie przerywaj. A teraz, po latach, chcesz sobie wrócić, od tak. Jakby nic się nie stało.
- Uwierz stało. Dużo. Więcej niż myślisz.
Drobny plaec naciśnął czerwony przycisk, a następnie telefon wylądował na łóżku, które stało pod oknem. Wyświetlacz rozjaśnił się, ukazując kontakt, który dzwonił. Nakahara prychnął i wyszedł z pokoju. Wszedł do salonu, nikogo tam nie zastał. W jasnym pokoju, w którym panował idealny porządek, co stanowiło przeciwieństwo stanu królującego w jego własnym, również nikogo nie było. Podszedł do lodówki. Zdjął kartkę z pismem Dazaia, przeczytał ją i odetchnął. Makrela znowu dała nogę przed rozmową. Przynajmniej udał się do kogoś znajomego.
Osobiście Chuuya nie znał Ody. Ale widział się z nim kilka razy. Dokładniej mówiąc mijali się w drzwiach lub na szkolnym korytarzu. Sakonosuke był dwa lata starszy od niego i Dazaia, mimo to Osamu miał z nim świetne stosunki. Rudowłosy czasem zazdrościł im tej relacji, bo Dazai nie był w stanie powiedzieć mu o wszystkim. W sumie i on nie potrafił zaufać na tyle, by powiedzieć o... historii, która próbowała ożyć. Ale nie licząc tego, opowiadał szatynaowi o wszystkim. O dzieciństwie pełnym akrobatyki oraz gry w siatkówkę. O rodzicach, którzy zachowali się niegodnie. I paru innych rzeczach, o których nikomu innemu nie powiedział.
Nakahara uspokoił się, bo mimo wszystko każde zniknięcie Dazaia było stresujące, gdyż nigdy nie wiadomo było, czy nie wpadnie na kiepski pomysł, sprawdzenia jak wygląda dno rzeki, przechylając się przez barierkę. Przetarł niebieskie oczy i spojrzał na kuchnię. Miał sporo wolnego czasu, Ozaki zmieniła tak plany, iż mieli trochę wolnego czasu wieczorami.
"Zaleceń lekarza się słycha, Chuuya. Przez przemęczenie dostajesz ataków, a sam mówiłeś, że nie lubisz szpitali". Kouyou zawsze stawiała na swoim. Zapewnie, jak umrze, przegada śmierć oraz wszystkich diabłów i aniołów razem wzietych.
- "Swimming pool" - mruknął, zaglądając do szafki i widząc niebieską galaretkę. Wyciągnął ją i poszedł po książkę z przepisem.
***
Dazai jednak nie został na noc u Odasaku, przynajmniej nie na całą.
Do mieszkania zawędrował koło trzeciej. Wszedł po cichu i zajrzał do salonu. Na kanapie zastał śpiącego przyjaciela, przed którym leżał na stoliku placek z niebieską galaretką.
Osamu uśmiechnął się i po wycieczce do swojego pokoju, przykrył rudowłosego kocem. Sam zaś usiadła fotelu i wziął kawałek placka. Nigdy nie kwestionował umiejętność Chuuyi w kuchni, ale jeśli chodziło o cukiernictwo, to podchodził z nieufnością do wszelakich wypieków. Jednak "Swimming pool" w wykonaniu Chuuyi był najbezpieczniejszym ciastem, jakie gościło na stole w tym mieszkaniu.
- Pyszne - zacmokał z zadowolenia i spojrzał na Nakaharę.
Nie wiedział kiedy mu powie, ale wiedział, że stanie się to później niż chciałby.
***
Jeśli nie pojawi się nic w poniedziałek, to możecie nie liczyć na to, że coś pojawi się w tym tygodniu. Później zobaczymy.
To ciasto "Swimming pool" znalazłam w książce z ciastami inspirowanymi drinkami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top