Zapowiedź walki z czasem.
*pov Łukasz*
Jechałem przed siebie, w radiu leciała smutna muzyka. Była dziwna pora, bo niby się ściemniało, a było jasno. Jechałem i myślałem, co ja do chuja mam zrobić? Wybór jest oczywisty i jest nim Marek, ale Kacper bardzo wszedł mi na uczucia w tym momencie. Zaczynałem powoli, być coraz to bardziej załamany faktem, że najpewniej spieprzy mi się poraz kolejny życie. To już ta suka Roksana okazała się bardziej empatyczna, niż ktoś, kogo niby kochałem. Wiem, czego chce, a uciekam jak dziecko. Wiem, czego pragnę, a nie umiem powiedzieć pewnego"tak".
Zadzwoniłem w pewne miejsce i spytałem, czy mają jeszcze wolne pokoje...
Pojechałem do hotelu dla bogatych. Było tam pełno znajomych twarzy. To nie był zwykły hotel...
*Pov autorka*
Tym czasem czwórka osób, gdy Łukasz odjechał ruszyła do domu Marka, gdzie chcieli pomyśleć, gdzie mógłby pojechać.
- Po co kazałeś mi wybierać? - spytał Marek
- Niech ta jego głupia gierka się skończy - powiedział Kacper
- Gdzie może być Łukasz? - spytała Julia
- Wszędzie - rzekł Marek
Marek wstał i nerwowo chodził po pokoju, nie chciał pokazać, że boi się, że chłopak się zabije, albo kogoś...
- Dajmy mu czas. Prędzej czy później wróci, a niech przemyśli czego chce od życia. Zostańcie na noc. Będę u siebie - rzekł chłopak i poszedł do sypialni Łukasza
Widząc to Kacper nieźle się wkurzył, bo to tam kochał się z Łukaszem cały czas. Postanowił w nocy pójść do Marka ostro pogadać.
*Pov Łukasz*
Wiem, że będąc tu sam podejmę właściwą decyzję. Tak mi się wydaje. A na razie, dajcie mi pierwszego chłopaka do ruchania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top