XXI "Pożegnalny list czy fake?"

*pov Łukasz*

- Ciekawe tylko, ile czasu to tu leży - rzekł Marek
- Nie dłużej, niż godzinę - rzekła Roksana
- Łukasz czytaj, a nie - rzekł poddenerwowany Marek

Zacząłem czytać list, od początku coś mi w nim nie grało.

"Łukasz
Bardzo cię kochałem, jednak twoje serce zdobył inny chłopak. Cieszy mnie to, ale myśl, że nigdy nie będziemy razem nie daje mi żyć. Stąd pisze do ciebie ten list. Myślę, że jesteś jedyną osobą, którą przejmie mój los... Choć myślę, że i tak na świecie będzie lepiej beze mnie...."

- Nie wydaje mi się, aby Kacper był taki poetą - powiedziałem
- Czytaj dalej - rzekł Marek

"... Przez wiele nocy śnił mi się każdy nasz seks..."

W tym momencie Marek spojrzał na mnie z pogardą, ale nic nie powiedział. Wiem, że ma mi za złe Kacpra.

"... Każdy pocałunek był warty tyle, co życie z tobą, dla ciebie skoczył był w ogień. Jednak... Wierzę, że będziesz szczęśliwy z tym chłopakiem. Może nawet byśmy się z nim polubili? Kto to wie, pewnie tylko ten na górze. W każdym razie zostawiam ci ten list..."

- Popołudniem, wiem, że pod wieczór wychodzisz do skrzynki, jednak mnie już chyba nie będzie. Postanowiłem się powiesić w naszym miejscu.
Kocham cię Łukasz.
Twój Kacper - skończyłem czytać
- Wasze miejsce? - spytała Roksana

Zacząłem myśleć o jakim miejscu myślał Kacper. Zacząłem przypominać sobie każde miejsce, gdzie z nim byłem, jednak kilka ich było, a sprawdzać każde za długo by zajęło.

- Nie jest mi na rękę go szukać, po wszystkim, ale wiem ile znaczył dla ciebie. Łukasz myśl - rzekł Marek

Zacząłem na prawdę myśleć, gdzie mógłby chcieć zakończyć swój żywot ten chłopak, jednak nic specjalnego nie przychodziło mi na myśl. Czasami wychodziliśmy na jakieś randki do restauracji, klubu dla gejów, albo na szybki seks w samochodzie, ale nie były to nasze wyjątkowe miejsca. Myślałem o miejscu, które mogło nas połączyć, gdzie się pocałowaliśmy, poznaliśmy.
Dopiero po dłuższej chwili uświadomiłem sobie, co może być naszym azylem.

- Firma - rzekłem
- Twoja? - spytała Roksana
- Tak, tam Kacper mi wyznał, że mu się podobam, i tam mnie całował na pożegnanie. Później w domu, gdy wyznałem mu prawdę. Nic innego nie przychodzi mi na myśl, nie mam miejsc, jak z Markiem - wyjaśniłem im

Ruszyliśmy do firmy, prowadziłem cały w nerwach. Niestety pokochałem Kacpra słabiej, niż Marka, ale moje uczucia zaczęły znaczyć coś dla niego i dla mnie. Bałem sie, że dojedziemy tam zbyt późno, że gdy wejdę do któreś z sal znajdę go martwego. Z mojej winy...
Uderzyłem z nerwów w kierownicę i chwyciłem za głowę. Roksana i Marek od razu zauważyli, że ewidentnie jest coś nie tak.

- To moja wina, nie powinienem robić mu nadziei, tylko skupić się na Marku - powiedziałem pełen wyrzutów sumienia
- Skąd mogłeś wiedzieć, że się zakochacie? - spytała Roksana
- Po co grałem na dwa fronty? - odparłem pytaniem
- Nie jesteś niczemu winien - powiedział Marek

Już się nie odezwałem, bo po prostu i tak ja wiedziałem swoje. To była i będzie moja wina. Nie powinienem tak ranić Marka. Nie powinienem tak ranić Kacpra.
Gdy dojechaliśmy na miejsce spotkaliśmy moja asystentkę Julię.

- Pan Łukasz? Co pan tu robi, już powoli zamykamy - rzekła
- Julio, czy jest ktoś w środku? - spytałem
- Został tylko Kacper, ale mówił, że wyjdzie zaraz i zamknie i, że mogę jechać do narzeczonego - odparła
- Julii, gdzie go widziałaś ostatnim razem? - pytałem w nerwach
- W sali konferencyjnej, koło auli - odparła
- Zostań tu jeszcze chwilę, możliwe, że zaraz będę do ciebie dzwonić - odparłem i pobiegłem

Resztą została, bo wiedziała, że ich obecność może źle wpłynąć na Kacpra, który może wisieć już na linie, lub być blisko niej.
Pobiegłem na samą górę, bo windą zajęło by to o wiele dłużej. Gdy wbiegłem na korytarz zobaczyłem otwarte drzwi od sali, które zawsze zamykamy. Chyba chciał, żebym go znalazł.
Gdy otworzyłem drzwi Kacper stał i wiązał linę na najwyższym żyrandolu. W zasadzie to na górze już była i robił pętlę.

- Kacper poczekaj! - krzyknąłem wystraszony

Chłopak podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Był zdziwiony moja obecnością, a chyba tylko dlatego, że pojawiłem się na prawdę szybko.

- Łukasz? Przecież... List zostawiłem godzinę temu - rzekł
- Nie rób tego - powiedziałem
- Czemu? Co mnie trzyma przy życiu? - spytał
- Porozmawiajmy proszę - poprosiłem
- Nie chce... - powiedział spuszczając wzrok
- Jedna rozmowa i zrobić, to, co uważasz za słuszne - powiedziałem

Chłopak odłożył linę przed siebie i odwrócił do mnie. Staliśmy w odległości nie większej, niż pięć metrów od siebie... A czułem jakbym był dziesięć kilometrów od niego i nie mógł pomóc.

- On czeka na dole? Twój chłopak? - zapytał zdenerwowany
- I moja znajoma i Julia... Uwierz, że on się przejął równie mocno, jak ja - rzekłem
- Wie o nas? - zapytał pewny siebie
- Wie doskonale, wie o wszystkim - odparłem
- Przynajmniej z nim byłeś szczery - powiedział, śmiejąc się pod nosem
- A z tobą nie? - zapytałem, nie wiedząc, o co chodzi
- Zdradzales go ze mną? Czy on był druga opcja, która ci się spodobała? - zapytał bardzo zły

Wiedziałem, do czego zmierza Kacper i wiedziałem, że nie mogę już dłużej ukrywać prawdy.

- Szczerze? - zapytałem dla pewności

Jestem idiotą.

- Szczerze. - odparł szorstko
- To jego zdradziłemz tobą. Czego żałuję? Nie zdrady - dodałem
- A czego? - spytał zdziwiony

Słyszałem jak że smutku chwieje mu się głos.

- Tego, jak to się na tobie odbiło. Tego jak teraz cierpisz - powiedziałem
- Teraz cię na refleksję wzięło? - odparł co raz bardziej zły

Kacper odwrócił się i chwycił za linę, którą powiesił na swojej szyi.

- Skończyłeś rozmowę? - zapytał
- Tylko jedno ci powiem Kacper - odparłem niemal płacząc
- Słucham - rzekł i odwrócił się do mnie

Wiedziałem, że może to być ostatni moment na prawdę. Możliwe, że już go nigdy nie zobaczę.

- Zrobisz co chcesz. Ja będę czekać na dole. Dwadzieścia minut. Jeśli nie przyjdziesz po prostu zadzwonię na policję, że znalazłem ciało. I nie, nie będę i kłamał. Może wyjść na jaw, że wielki pan Łukasz jest gejem. W tym momencie mnie to mało obchodzi. - zacząłem kierować się do wyjścia - I na prawdę cię kochałem idioto! - krzyknąłem i pobiegłem na dół nawet się nie odwracając, by nie wiedzieć decyzji chłopaka.

Teraz muszę czekać dwadzieścia pieprzonych minut...
Zbiegłem na dół. Marek i Roksana od razu do mnie podbieglk, a Julia nie wiedziała, o co chodzi.

- Musi poczekać dwadzieścia minut. - rzekłem - Julio, możesz jechać, jeśli ci spieszono - dodałem
- Pan Marek i Pani Roksana wszystko mi wyjaśnili. Poczekam. Wierze, że Kacper tu zejdzie - powiedziała
- Możesz mówić nam po imionach - rzekł Marek
- Mi również Julio mów Łukasz, pracujesz tu już prawie rok. A Kacper... Teraz podejmuje decyzję. - powiedziałem
- Byłeś z nim szczery? - spytała Roksana
- Chyba, jak nigdy z nikim... - odparłem patrząc na drzwi

Zostało piętnaście minut...

*********

Wiem że profil trochę zaniedbałam, jest mi przykro gdy widzę tak mała aktywność :c
P.S. Najpewniej ta historia się przedłuży!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top