XIII "Marek, zacznijmy od nowa"
*po. Łukasz*
- A jeśli nie będę w stanie wybrać? - odparłem
- To po końcu naszego układu zniknę na zawsze - odparł - A oboje wiemy, że nie przeżyjesz beze mnie - dodał
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on ma rację. Nie wyobrażam sobie życia, żeby Marka nie było obok mnie. Może popełniłem błąd poznając się bardziej z Kacprem? Może powinienem to zakończyć i skupić się na blondynie.
- A jeśli to zakończę - zacząłem mówić
- To co? - pytał Marek
- Wybaczysz mi? To, że z nim spałem? Że wolałem jego od ciebie? - pytałem chłopaka
- Pod warunkiem, że już nigdy nie będziesz miał z nim kontaktu prócz firmy, on tu nie przyjdzie, a ty mnie zaczniesz traktować jak kogoś ważnego, a nie zwykle ruchadlo - powiedział
Wyszedłem w milczeniu. Wiedziałem, że czeka mnie noc z myślami. Muszę podjąć decyzję, czego tak na prawdę pragnę. Udałem się do mojego pokoju, by w spokoju przy papierosie. Paliłem zawsze na balkonie, oddychając przy tym nie tylko dymem. Zastanawiałem się, co dokładnie chce. Czy Marka czy Kacpra.
Wiedziałem, że Marka darze innym uczuciem, niż tylko pociągiem do seksu. Że od tego chłopaka pragnę czegoś więcej, niż tylko orgazmu i widoku spermy. Wiem, że pragnę być jego uśmiechem. Ale jak to zrobić, jeśli jestem zniszczony przez życie? Że seks to był mój sens życia, i pokarm? Że bez tego było mi gorzej, niż zlew życiu?
Jednak wiem, że życie to nie bajka i kiedyś i tak musiał bym się ogarnąć. Teraz mam chociaż powód w postaci przystojnego, małego blondyna o nieziemskich oczach. Pragnąłem widzieć je codziennie...
Wiem czego pragnę.
Pragnę się zmienić dla niego.
Tak. Dla Marka.
Poszedłem do pokoju chłopaka, na szczęście jeszcze nie spał. Stałem przez chwilę w milczeniu, a z niego wyrwał mnie chłopak.
- Coś się stało? Blado wyglądasz - rzekł Marek i wstał do mnie
Chłopak położył rękę na moim czole. Czułem się, jakby opiekowała się mną mama.
- Nie masz gorączki, jadłeś coś? - spytał dalej
- Daj rękę - powiedziałem
Chłopak dał mi rękę, a ja chwyciłem ją mocno i zaprowadziłem do mojego pokoju. Chłopak był bardzo zdziwiony chyba tym, co się dzieje. Tym bardziej, że minęło trochę czasu odkąd będzie mógł wyjrzeć przez okno. Nie wiem, czy to dobry pomysł i bezpieczny, ale nie będę żałował. Wiem, czego chce.
- Łukasz co się dzieje? - pytał blondyn.
Zamknąłem drzwi za sobą. Marek rozglądał się po moim pokoju, choć i tak najbardziej patrzył na okno i widok za nim. Wiedziałem, że tak będzie.
- Wyjaśnisz mi to? - pytał dalej
Podszedłem do chłopaka. Chwyciłem jego dłoń, przyłożyłem do serca. Chłopak czuł, jak szybko ono biło. Biło jak szalone. Byłem przerażony sytuacją, nie wiedziałem, jak Marek zareaguje na to, co zaraz powiem. Mam nadzieję, że będzie mojego zdania, że mi pomoże się zmienić, pomoże z tym wszystkim.
- Ono bije dla ciebie Marek - powiedziałem
- Łuk... Łukasz - zaczął mówić i nerwowo przełknął ślinę
- Chce być z tobą Marek, chce się zmienić, chce żebyś mi w tym pomógł. Proszę - powiedziałem
Marek milczał, a ja się jeszcze bardziej stresowałem. Czułem, że serce wyskoczy mi z płuc, że zejdę na zawał
- Wiesz, że zawsze ci pomogę - odparł
Rzuciłem się za chłopaka z pocałunkiem. Czułem, że to nasz pierwszy szczery pocałunek.
Zaczynam od nowa Marek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top