* 1 *

YoonGi POV

Od miesiąca mijam ten same ponure, ohydnie zielone korytarze szpitala i oddziału intensywnej terapii. Pielęgniarki i lekarze rozpoznają mnie z daleka. Nawet bez pytania o stan mojej siostry, mówią: „Bez zmian" i kręcą smutno głową. Panie z dyżurki dają mi znać czy w Sali są moi rodzice czy nie. Niejednokrotnie były świadkami naszych kłótni i wyzywania mnie od najgorszego brata i syna oraz zrzucania na mnie winy za stan YoonHee.

Nie musieli mi tego mówić, miałem już i tak ogromne wyrzuty sumienia. Sam siebie obwiniam na za całe to zdarzenie. Gdybym wtedy jej wysłuchał i spokojnie porozmawiał, zamiast robić karczemną awanturę, nie leżałaby teraz w śpiączce, połamana, prawdopodobnie sparaliżowana. Powinienem rozmówić się z tym całym MuHyeon'em. Może on mimo wszystko jednak w tej sprawie okazałby się mądrzejszy i sam by zostawił moją siostrę.

Jednak już się tego nie dowiem, ponieważ przyłapany na zbrodni i ścigany przez policję musiał uciekać z kraju, nie chcąc poddać się karze. I tyle by było z jego chęci zmiany dla mojej siostry i wielkiej miłości do niej. Nie obejrzał się za siebie, nie zwrócił uwagi na stan YoonHee. Zebrał swój niewielki dobytek i prysnął, diabli tylko wiedzą gdzie.

Wchodzę do Sali YoonHee, wiedząc już, że są tam moim rodzice. Jestem więc przygotowany na to co zaraz usłyszę.

- Masz czelność tu przychodzić? – wysyczał na powitanie ojciec.

- To twoja wina. – załkała jak zawsze matka.

- Witajcie. – odpowiedziałam, ignorując ich jak zawsze.

Podszedłem do łóżka siostry i wziąłem ją za rękę. Spojrzałem na jej bladą twarz, okoloną brązowymi, długimi włosami. Wyglądała jakby spała i zaraz miała się obudzić, jednak to trwa już tak długo.

- Ty się świetnie bawisz na scenie, a twoja siostra tu walczy o życie. Nawet nie wiemy czy się obudzi i w jakim stanie. – kolejny zarzut od mojego ojca.

Ponownie go zignorowałem. Nie widziałem sensu w kłótni z nim.

- YoonGi, jak możesz być taki obojętny? Nadal się dobrze bawisz, jakby nigdy nic się nie stało. – dodała mama.

- To moja praca. Nie mogę nic na to poradzić. – odpowiedziałem smutno.

Ojca ignorowałem, ponieważ nigdy nie byliśmy specjalnie zżyci i wyżywał się na mnie znacznie bardziej, niż cicha, zrozpaczona matka.

Ojciec podszedł do mnie i siłą odciągnął od siostry. Spojrzałem na niego zaskoczony. Przywykłem do potyczek słownych, ale nie do rękoczynów. Ojciec posunął się do przemocy raz, w noc wypadku, kiedy YoonHee była już po operacji, a lekarz powiedział, że jest w śpiączce. Spoliczkował mnie i po raz pierwszy powiedział, że to moja wina i mam się wynosić ze szpitala.

W tym momencie ponownie widzę ten gniew i niemoc w jego oczach. I wiem, co zaraz usłyszę.

- Wynoś się stąd! To twoja wina!

Tak nagle mnie puścił, że się zachwiałem, ale nie upadłem. Nie mogłem pokazać jak słaby jestem.

- Dobrze, wyjdę. Ale tu wrócę, jak zawsze. – odwróciłem się do YoonHee – Trzymaj się siostrzyczko.

Przepchnąłem się koło mojego ojca nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. Przystanąłem przy matce, spojrzałem na jej spuszczoną głowę i ramiona lekko drżące od płaczu. Dotknąłem lekko jej ramienia i wyszedłem.

Na dworze padał deszcz, idealnie odzwierciedlając mój depresyjny nastrój. Może wszystkim wydaję się obojętny na to wszystko, ale to gówno prawda. To tylko poza, dzięki której się trzymam. I dzięki antydepresantom od lekarza. Nikt tak naprawdę nie wie co przeżywam i czuję. Nikt nie jest także świadom, jakie myśli krążą mi w głowie.

Minął miesiąc, a ja nadal przeżywam ten okropny wieczór. Wyrzuty sumienia nie dają mi spokoju. Szarpią moją duszę, posypują rany solą, nie dają spać, ani jeść. Co noc budzę się z okropnego koszmaru, krzycząc: „YoonHee, uważaj!!!" na widok samochodu uderzającego w moją siostrę. Każdej takiej nocy mam ochotę to wszystko skończyć. Jednak ciągle trzymam się życia z nadzieją, że następnego dnia zobaczę otwarte, roześmiane oczy mojej siostrzyczki. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej i nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam...

Jin POV

Usłyszałem zgrzyt klucza w zamku drzwi wejściowych. Siedziałem w niewielkim salonie, na kanapie, przed telewizorem, oglądając mój ulubiony program kulinarny. Z tego miejsca miałem dobry widok na wejście, dlatego też od razu zobaczyłem smutnego YoonGi'ego. Wszedł ciężko do korytarza, zgarbiony, ze spuszczoną głową i cały mokry od szarugi panującej za oknem. Zrzucił z nóg buty i skierował się w głąb mieszkania.

Ja, widząc w jakim jest stanie, szybko wstałem z miejsca i przyniosłem z łazienki suchy ręcznik, aby się wytarł. Z jego odpornością na poziomie minusowym, mógł złapać jakieś choróbsko.

- YoonGi, jesteś cały mokry. – podszedłem do niego – Proszę, osusz się trochę, a najlepiej idź od razu pod prysznic, żebyś się nie przeziębił. – podałem mu ręcznik.

- Dzięki, hyung. Nic mi nie będzie - przyjął go automatycznie, ale nawet na mnie nie spojrzał i po prostu sobie poszedł.

Spojrzałem na jego zgarbione plecy, na których dźwigał wyrzuty sumienia i inne problemy, którymi nie chciał się z nikim dzielić, a podobno jestem mu najbliższą osobą. Z dnia na dzień robił się coraz mniejszy, chudszy, cichszy. Zamykał się na wszystkich i cały świat dookoła, koncentrując się na swoim bólu, zamartwiając się.

Już sam nie wiem jak do niego dotrzeć. Nie rozmawiamy ze sobą jak dawniej. Nie wspomnę o tym, że nawet wrócił do swojego pokoju. A przecież nie tak dawno postanowiliśmy dzielić jeden pokój, łóżko i nasze życie. Byliśmy tacy szczęśliwi gdy wyznaliśmy sobie wspólnie uczucia. Pamiętam jego oczy, pełne szczęścia i namiętności, której zaraz pozwoliliśmy się porwać.

Jednak to wszystko zniknęło tego tragicznego wieczoru. Nie zapomnę jego łamiącego się głosu w słuchawce telefony, gdy zadzwonił do mnie o pomoc. Gdy dotarłem do szpitala, do którego zabrali YoonHee, właśnie skończyła się jej operacja, a ojciec wyzywał syna pod salą operacyjną. Potem go spoliczkował i kazał się wynosić. Zabrałem wtedy YoonGi'ego, a raczej jego ciało bez duszy do domu.

I tak jest od miesiąca. Z dnia na dzień coraz gorzej. Jego oczy są puste, twarz obojętna. Barki zgarbione, głowa spuszczona. Nie śpi, nie je. Nie rozmawia ani ze mną, ani z żadnym z chłopaków. Po każdej wizycie w szpitalu, przypomina coraz gorszy obraz nędzy i rozpaczy.

Co noc słyszę jak budzi się z krzykiem. Chciałbym być wtedy przy jego boku. Gdy zdarzyło się to pierwszy raz, od razu do niego pobiegłem. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że drzwi są zamknięte na klucz. Stałem pod nimi słysząc jak YoonGi krzyczy i przewraca się w łóżku. Cierpiałem razem z nim. Moje serce boli piekącym bólem i płaczę razem z nim, noc w noc.

YoonGi, pozwól mi sobie pomóc...


Kilka dni później, zdarzyło się coś dziwnego. YoonGi po raz pierwszy od ponad miesiąca nie poszedł odwiedzić siostry w szpitalu. Zamknął się w pokoju i nawet nie odpowiadał jak pytałem czy dobrze się czuje lub gdy wołałem na posiłki.

Było już po 22, gdy nagle wyszedł z pokoju i skierował się do wyjścia. Miał na plecach mały czarny plecak, ubrał się chyba w najgorsze ciuchy jakie miał, czyli również czarne dresy i rozciągniętą koszulkę.

- YoonGi, dokąd idziesz o tej porze? – zapytałem idąc za nim.

- Muszę coś załatwić. – odpowiedział lakonicznie, zakładając buty.

- To naprawdę nie może poczekać do jutra? Jeśli idziesz do szpitala, to również nie wpuszczą cię o tej porze.

Chciałem za wszelką cenę zatrzymać go w domu. Miałem złe przeczucia.

- O żadnej porze mnie tam nie wpuszczą. – prychnął i wyszedł zanim zdążyłem zareagować.

Nic z tego nie rozumiałem. Co zdziwiło mnie jeszcze bardziej to to, że nawet kluczy do mieszkania nie wziął ze sobą. Coś tu było bardzo nie tak.

Pobiegłemdo reszty chłopaków, którzy mieli dwa oddzielne mieszkania w tym samym bloku,tylko na innych piętrach. NamJoon z HoSeok'im nic nie wiedzieli, tak samoMaknae Line. Wróciłem do naszego lokum. Gdy wszedłem usłyszałem dźwięk jakbyalarmu z telefonu. Dochodził z pokoju YoonGi'ego. Idąc za wnerwiającąmelodyjką, znalazłem komórkę chłopaka na jego biurku, a pod nią list z moimimieniem na kopercie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top