°12°

A Jeon po prostu na niego patrzył i z lekkim uśmiechem zmierzał w jego stronę. A Kim wstał powoli i jedyne czego pragnął, to tego, by wziąć go w ramiona.

Taehyung patrzył na Jungkooka, który szedł ociężałym krokiem. Włosy na jego czole były zlepione od potu, a przez oczy przezierało widoczne zmęczenie. Był nienaturalnie blady i podpierał się jedną ręką o ścianę. Jednak pomimo tego wszystkiego uśmiech nie potrafił opuścić jego twarzy.

A uśmiech Kima nie potrafił nie wypłynąć w tym momencie na jego malinowe wargi.

Mężczyzna zrobił krok w stronę młodszego i stanął przed nim. A następnie po prostu przyciągnął go delikatnie do siebie i mocno przytulił. Jego duża, lekko drżąca dłoń zaczęła głaskać włosy Jeona, który również objął starszego.

I stali tak przez dłuższy czas, po prostu się tuląc. Jungkook oddychał nierówno, jednak z każdą chwilą jego oddech powracał do równowagi. A to wszystko dzięki obecności jego hyunga, który nie potrafił być na niego zły.

A przecież Taehyung mu tłumaczył, że tylko niszczy swój organizm. Prosił go, by zwolnił. Ale ten zaniechał wszelkich jego rad i wskazówek, robiąc to, czego sam pragnął. Postawił wszystko na jedną kartę, nie wiedząc, jak bardzo ta delikatna i cienka jest. Aż w końcu się porwała, a on prawie zemdlał.

Jednak Kim nie potrafił się na niego złościć. Dobrze wiedział, że miał do tego prawo, że mógł powiedzieć a nie mówiłem? Jednak nie chciał tego robić. Bo nie sprawiłoby mu to żadnej przyjemności ani satysfakcji. Bo nie podołałby tym smutnym oczom Jungkooka, który po prostu potrzebował jego wsparcia i ramion, które zawsze mogły go przytulić.

Więc Kim dawał mu to wszystko, samemu dzięki temu, czerpiąc radość z bliskości młodszego. Wędrował swoimi palcami w gąszczu mokrych włosów młodszego i wdychał zapach jego perfum przemieszanych z potem.

Jednak te drobnostki ani trochę nie obrzydzały Taehyunga, który ich praktycznie nie zauważał.

Po chwili mężczyźni odkleili się od siebie, a Jungkook głośno westchnął. Taehyung lekko dotknął jego policzka i uniósł tym samym kącik ust młodszego, lekko się uśmiechając. A ten, pomimo zmęczenia, roześmiał się cicho na widok starań starszego.

- Nigdy więcej tego nie rób, okay? Po prostu czasem posłuchaj starszych, bo mogą mieć rację. Nie zawsze musisz być we wszystkim najlepszy.

- Dobrze, hyung. - Westchnął tylko cicho Jungkook i oparł swoje czoło o to Taehyunga. A ten ponownie mocno go przytulił z myślą, że już nigdy nie puści.

°°°

Po pewnym czasie ruszyli w stronę pokoju, w którym znajdowała się resztą Bangtanów. Każdy był wykończony i ciężko siedział na wielkiej kanapie. Jednak na widok najmłodszego, hyungów dopadła nagła energia.

- Jak tam, Jungkookie? Lepiej ci już? - Pytania padały za pytaniami. Każdy był na tyle przejęty, że musiał wcisnąć swoje dwa grosze.

Zwłaszcza Jin, matka zespołu, który od razu doskoczył do Jungkooka, blokując tym samym jego bliskość z Taehyungiem.

Następnie zaczął sprawdzać, czy ten ma gorączkę, bądź czy nie robi mu się słabo. Po chwili, z głośnym mlaśnięciem, pogonił wszystkich, stojących mu na drodze i usadził Jungkooka na wolnym fotelu.

A wtedy pytania rozbrzmiały ponownie. Jednak, gdy Bangtani zobaczyli, że młodszy nie ma siły na odpowiedzi, tylko uśmiechał się lekko, zaniechali dalszego męczenia go. Po chwili do pomieszczenia wszedł kamerzysta z gotowym sprzętem i rozpoczęło się ostatnie nagrywanie.

Jednak i ono szybko się zakończyło, bo kamerzyście chodziło tylko o to, by nagrać stan Jungkooka. Oczywiście wszystko dla programu, który monitorował każdy ich ruch. Jednak to nie było męczące, dlatego cała reszta przyjęła to ze stoickim spokojem.

Po chwili parę kobiet ze Staffu wniosło do pomieszczenia kilka pudełek z jedzeniem. Bangtani rzucili się na nie i zaczęli zajadać się z uśmiechem, głośno zachwalając amerykańską kuchnię. Zachowywali się jak prawdziwe zwierzęta, które pochłonęłyby wszystko. Jednak nie było w tym nic dziwnego, gdyż jedzenie dodawało im siły. A oni utracili jej naprawdę wiele podczas koncertu.

A Taehyung, stojący w rogu pokoju, nawet nie ruszył się ze swojego miejsca. To prawda, słyszał, jak głośno burczało mu w brzuchu, jednak były sprawy ważniejsze od jedzenia.

Na przykład widok Jungkooka, który popatrywał na wszystkie pudełka ze smutkiem. Jednak jego fotel znajdował się za daleko, a on nie miał siły, by się z niego ruszyć. Dlatego pozostał na swoim miejscu i tylko tęsknie obserwował swoich hyungów, którzy byli chwilowo ślepi na jego błaganie, ponieważ zajmowali się swoją największą miłością.

Dlatego Taehyung odbił się lekko od ściany i ruszył w stronę stolika. Następnie porwał z niego nuggetsy i sałatkę, i ruszył w stronę najmłodszego, który uważnie go obserwował.

Po sekundzie Kim przysiadł na podłokietniku od fotela i nachylił się nad Jeonem. Pałeczkami nabrał trochę sałatki i wykonując nimi slalom, trafił do buzi Jungkooka, który czekał uradowany na jedzenie.

Gdy ten przełknął, uśmiechnął się do niego szeroko, a Taehyung kontynuował swoją opiekę nad młodszym. Nie zwracał uwagi na to, że sam był głodny, po prostu chciał wspomóc Jeona, który jak na jeden dzień wystarczająco przeżył. I przynajmniej teraz nie zachowywał się wobec niego jak samiec alfa albo byk, na jakiego wyglądał. A Taehyungowi zaczęły przypominać się stare czasy, za którymi coraz bardziej tęsknił.

Mężczyzna cały czas karmił Jungkooka, który pochłaniał każdy kawałek jedzenia w naprawdę szybkim tempie. Jednak nie na tyle prędkim, co jego hyungowie, którzy po chwili wyszli z pokoju, by móc się zdrzemnąć i zregenerować. Mężczyźni pomachali młodszym na pożegnanie, a Namjoon hyung, wychodząc, stłukł wazon.

Taehyung ponownie nabrał sałatki na pałeczki i wycelował nimi w stronę Jungkooka, który tylko na to czekał. Kim, obserwując młodszego, zobaczył ślad w kąciku ust, który momentalnie starł swoim kciukiem. I sam nie wiedząc czemu, włożył go sobie do ust, a pozostałości na nim starł językiem.

Mężczyzna przymknął lekko powieki na ten ruch, a gdy znów je uchylił, ujrzał parę wpatrzonych w niego ciemnych oczu. Jungkook nie spuszczał z niego wzroku, poświęcając mu całą swoją uwagę. Jego mimika mówiła naprawdę dużo, gdy co chwilę zmieniała się, niczym w kalejdoskopie.

Po chwili młodszy lekko podźwignął się z fotela, by móc wstać. Jakby chciał podążyć w stronę Taehyunga, który patrzył na niego z kciukiem w ustach. Jakby to on chciał zetrzeć z jego skóry te pozostałości jedzenia, a wraz z nimi zabrać o wiele więcej. Jakby chciał ponownie zasmakować dotyku Taehyunga i jego samego, tym razem zahaczając o te pełne wargi.

Jednak starszy był szybszy. W ciągu tego czasu, gdy zapanowali nad swoimi zalotami, on zdążył swoje usidlić. Swoje pożądanie zdusił, uwięził i przymknął kagańcem, by więcej nie mąciło mu w głowie. Zakazał mu jakiegokolwiek ruchu, starając się zapomnieć o uczuciu w dole żołądka, gdy patrzył na Jungkooka.

Ale to było złe. I niewłaściwe. Nie miało prawa bytu.

Dlatego Kim szybko się podniósł ze swojego miejsca, prawie zrzucając wszystkie opakowania po jedzeniu, które Jeon zjadł. Następnie starszy cofnął się o parę kroków, by zachować odpowiednią odległość. Choć ta wciąż się nie pojawiała, gdy dzielące ich metry, były równomiernie zmniejszane przez młodszego.

- Czy ty się dopiero nie czułeś źle? - Zapytał Taehyung, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie przestawał iść do tyłu.

- Poczułem się lepiej. I to wszystko dzięki tobie, hyung. - Odpowiedział Jungkook z rozbrajającym uśmiechem.

- To naprawdę świetnie, ale powinieneś iść odpocząć. - Odpowiedział Taehyung, wciąż widząc pobladłą twarz młodszego i jego chybotliwe ruchy.

- To może zaczekać. - Mruknął Jungkook i przygryzł wargę. Był coraz bliżej starszego, który nie miał gdzie pójść, ponieważ znalazł się przy ścianie, zagradzającej mu dalsze ruchy.

I w tym momencie Kim chciał mieć bohaterskie moce. Chciał mieć ogromną siłę, która pozwoliłaby mu na rozwalenie ściany, by ta poszła w proch, a on mógł się przedostawać dalej, cały czas oddalając się od młodszego. Chciał, by jego moce pozwoliły mu na powstrzymanie Jungkooka przed dalszym przemieszczeniem się.

Jednak to cały czas nie działało, ponieważ młodszy był coraz bliżej. Ale Taehyung postanowił nie pozwalać mu na dominowanie w tej sytuacji. To on chciał przejąć ster.

Dlatego mężczyzna opuścił swoje ręce znad klatki piersiowej, a następnie umieścił je na barkach młodszego. Mężczyzna skupił w nich całą siłę, by zatrzymać Jeona. I udało mu się to.

Bo ten momentalnie się zatrzymał. A ręce Taehyunga stanowiły między nimi barierę, jedyną przestrzeń osobistą, której Kim w tym momencie potrzebował. Jego ramiona, broniące go przed Jungkookiem, były cudownym znakiem STOP dla nich obu. Stanowiły rolę przyzwoitki, która powinna z nimi być już od samego początku.

Jednak wtedy każdy uważał, że nie będzie im potrzebna. Ale wszystko się zmienia. A zwłaszcza dwóch, młodych mężczyzn z marzeniami.

- Co robisz, hyung? - Zapytał cicho Jungkook, spuszczając swój wzrok na napięte ramiona starszego.

- Powstrzymuję nas obu, okay? - Mruknął Taehyung i on również odwrócił wzrok. Ten moment był naprawdę krępujący dla niego, gdy cała sytuacja zależała od niego. Bardzo dziwna sytuacja, która coraz częściej pojawiała się między nimi, wpędzając ich w kłopoty. - Idź odpocząć.

   - Ale ja nie chcę. - Szepnął Jungkook, próbując się nachylić nad uchem Taehyunga, który zadrżał.

  - Ale ja chcę. - Powiedział, przełykając głośno ślinę i patrząc młodszemu w oczy. - Wolę to, niż żebyśmy zaraz mieli popełnić jakiś durny błąd, rozumiesz?

  - Co takiego nazywasz durnym błędem? - Zapytał młodszy, ściągając brwi. Jego twarz zatrzymała się parę centymetrów od ucha Taehyunga, gdy usłyszał jego słowa.

  - Nas, Jungkookie, nas. A teraz idź odpocząć. - Odpowiedział ten, a jego uścisk nieco zelżał, gdy siła młodszego osłabła.

- Niech ci będzie. - Odpowiedział Jungkook, patrząc na niego swoimi dużymi oczami, w których ciemności starszy mógłby się zgubić. Jednak dobrze wiedział, że miałby przy sobie latarkę, która symbolizowałaby wiele. - Może masz rację, hyung.

Po tych słowach Jeon odszedł w stronę swojego pokoju, by oddać się drzemce. Chciał odespać zmęczenie oraz nagłe przygnębienie, które poczuł. Chciał pozbyć się zawrotów w głowie i wszelakiego smutku, wkraczającego w serce. Dlatego odszedł, ponieważ starszy tak chciał.

                                  °

Taehyung ruszył w stronę swojego pokoju. Otworzył drzwi i ujrzał wielkie łóżko, na które od razu się rzucił. Był niesamowicie ociężały, a jego powieki same się zamykały. Chciał zasnąć i zapomnieć o smutnej minie Jungkooka, którą wciąż miał przed oczami.

Jednak sen nadal nie przychodził. Taehyung ziewał i leżał, jednak wciąż nie mógł zasnąć. Mężczyzna leżał na plecach i wpatrywał się w puste miejsce obok siebie. Był sam w pokoju, posiadając łóżko dwuosobowe. I dobrze wiedział, że reszta członków również tak miała.

Mężczyzna odwrócił się na swój prawy bok i przymknął powieki. Chciał by sen w końcu nadszedł i zabrał od niego wszystkie zgromadzone emocje w ciągu dnia. Marzył o chwili odpoczynku, która w końcu nadeszła, jednak nie chciała z nim współpracować. Ona cały czas popychała go w ramiona drugiego mężczyzny, a Taehyung zamiast usypiać, rozbudzał się coraz bardziej.

Bo przez smutną minę Jungkooka sam robił się smutny.

W końcu Kim podniósł się ze swojego miejsca, ówcześniej skopując swoją pościel w nogi łóżka. Następnie przełożył swoje stopy na dywanik i przetarł dłońmi twarz.

A już po chwili podźwignął się z posłania, by dotknąć klamki drzwi i wyruszyć na zwiady po ciemnym korytarzu. Jego bose stopy spotykały się z zimną podłogą, która doprowadzała do gęsiej skórki na jego ciele.

   Mężczyzna chciał się już znaleźć obok Jungkooka, by ich ciała zamieniły się w ciepły kokon, otulający ich do snu.

   I nie było w tym niczego złego. W końcu sypiali obok siebie naprawdę często. Robili to zwłaszcza w młodszych czasach, za którymi Taehyung coraz częściej zdawał sobie sprawę, jak bardzo zaczyna tęsknić. Nie było niczego niewłaściwego w bliskości, którą mieli między sobą dzielić. W końcu Taehyung jasno zaznaczył, że nie chce niczego więcej.

  Chociaż jedyną osobą, dla której to jasno zaznaczył, był Jungkook. Bo Kim naprawdę nie był przekonany, co do właściwości swoich niewypowiedzianych słów, a odzwierciedlonych przez gesty. Bo według niego jego myśli wcale nie pokrywały się z realnością, która coraz bardziej uderzała go w głowę, pozbawiając tchu w płucach.

   Taehyung zamknął delikatnie drzwi od swojego pokoju, a następnie ruszył na palcach przez całą długość korytarza. Dobrze wiedział, że pokój Jungkooka znajdował się na samym jego końcu.

   Młodszy z pewnością teraz spał. Musiał w końcu odpocząć po całej sytuacji, która był ekstremalna. Musiał troszczyć się o swoje ciało, które zostało zaniedbane. Miał obowiązek popadnięcia w głęboki sen, który zabrałby go w najgłębsze odmęty fantastyki. A Taehyung po prostu cichutko podszedłby do niego i ułożył swoje ciało tuż obok tego jego. A następnie usnąłby, czując ciepło młodszego i wiedząc, jak blisko ten się znajduje.

  Musiał go po prostu znaleźć.

  Taehyung był już coraz bliżej drzwi do pokoju młodszego, gdy nagle zatrzymał go szelest. Mężczyzna przystanął, odwracając głowę w stronę odgłosu, który wywołał czerwoną lampkę w jego głowie.
 
   Po chwili Kim zobaczył, jak ze swojego pokoju wynurzał się Jimin z szerokim uśmiechem.

   - Cześć, TaeTae, co ty tu robisz o tej porze? - Zapytał Park, który zrobił krok w jego stronę. W jego ręce znajdował się telefon z połyskującą zieloną diodą.

  - Szukam łazienki. - Odpowiedział szybko Taehyung i zacisnął usta. Patrzył na swojego najlepszego przyjaciela, którego pierwszy raz w życiu okłamał, a który popatrywał na niego ze szczerym uśmiechem. Poczuł, jak wyrzuty sumienia zaczynają huczeć mu w głowie.  - A ty?

  - Idę do Jungkooka. Napisał do mnie, bym przyszedł. - Odpowiedział Jimin, a mina Taehyunga momentalnie zrzedła.

  Kim przełknął ślinę i podrapał się po głowie. Nie miał pojęcia, co miałby zrobić w tak krępującej sytuacji. Nawet nie wiedział, co miał o wszystkim myśleć, gdy wszystko było wystawione w jego stronie, jak śniadanie na pięknej, posrebrzanej tacy.

    - Ach tak. - Szepnął tylko, swój wzrok spuszczając na podłogę. Coś w okolicach serca zakłuło go nieprzyjemnie. - A co takiego od ciebie chce?

  Nie mógł powstrzymać tego pytania, które parło na jego język, wraz z usłyszeniem wypowiedzi Jimina. I Taehyung nie zdążył przemyśleć swojego pytania ani zachowania. Za bardzo huczało mu w głowie od nagłego poczucia straty.

  Jungkook wybrał Jimina. Przez niego.

  - Nawet nie wiem. Po prostu napisał, żebym przyszedł, ponieważ mnie potrzebuje obok siebie. - Odpowiedział Park, mijając go. Był coraz bliżej drzwi do pokoju młodszego. - Przepraszam Taehyungie, ale muszę już iść.

  Jimin był zawsze wspaniałym przyjacielem. Nigdy w chwilach smutku nie odpuścił Kima na krok. Zawsze był obok i wspierał go całym sercem. To Park był tym, który wiedział o nim najwięcej. Taehyung nigdy nie wahał się, by opowiedzieć mu o swoich problemach.

  I dopiero teraz pierwszy raz w życiu czuł w jego stronę pewną barierę. Chciał mu wykrzyczeć w twarz, by odszedł i nie wchodził do pokoju Jungkooka. Chciał mu przekazać, by przestał odgrywać za anioła zespołu, by choć raz miał w dupie czyjś problem. By nie pozwolił, żeby Jungkook się rzucił w jego ramiona, a następnie zasnął w nich wykończony.

  Jednak Taehyung nie powiedział nic. Po prostu patrzył na starszego od siebie, przemierzającego ostatnie metry korytarza. Następnie ten stanął przed drzwiami, które w tym samym momencie się uchyliły. A przez nie wyjrzał Jungkook, będący w samym szlafroku.

  A gdy jego i Taehyunga spojrzenia skrzyżowały się, na korytarz opadła ciężka atmosfera wraz z krępującym nastrojem, który wytworzył się wraz ze słowami Jimina:

  - Jungkookie, to naprawdę miłe, że chciałeś, bym przyszedł.

 

  Dzisiaj mija miesiąc od kiedy opublikowałam tę książkę! Dziękuję Wam bardzo, że tak ciepło ją przyjęliście <3
 

 

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top