9. najlepszy psycholog
Sobota nadeszła szybko. Zbyt szybko. Oczywiście drobna sprzeczka z mamą zniszczyła mi nie tylko dzień, ale cały tydzień.
Stałam przed lustrem i wpinałam w swoje różowe włosy spinki, które miały przytrzymać koka, którego właśnie tworzyłam.
-Sakura - mama weszła do mojego pokoju zagłuszając ulubiony moment piosenki. - Posprzątaj łazienkę i odkurzysz dom. Będę za godzinę - po tych słowach, nie czekając na odpowiedź, rodzicielka zamknęła za sobą drzwi.
Sięgnęłam po telefon i cofnęłam utwór o kilka sekund. Pod nosem odśpiewałam go razem z wykonawcą, potem usłyszałam jak drzwi wejściowe do domu zatrzaskują się, a silnik samochodu zaczyna działać. Odetchnęłam z ulgą widząc jak mama wyjeżdża z podwórka. Wyszłam z pokoju, a muzyka rozbrzmiała w całym domu. Po zjedzeniu szybkiego śniadania wzięłam się za sprzątanie łazienki.
Mniej więcej godzinę później, gdy odkładałam odkurzacz, do domu weszła mama. Kilka siatek położyła mi pod nogami.
-Rozpakuj to - powiedziała i poszła do auta, za pewne po kolejną porcję zakupów.
Sięgnęłam po siatki i odłożyłam je w kuchni, po czym zaczęłam wyciągać wszytkie rzeczy tak, by każdy produkt miał własne miejsce na blacie, a żebym ja mogła szybko i wygodnie je schować. Gdy skończyłam to, rozpoczęłam chowanie jogurtów naturalnych i mleka do lodówki. Wtedy do kuchni weszła mama, wszystkie produkty, które poukładałam na blacie odsunęła na bok, tak, że rozlała się śmietana.
-Ahh... - westchnęła i wyrzuciła produkt do kosza - mogłabyś mi pomóc, wszystko muszę robić sama - dodała posyłając mi wzrok pełen pogardy. Bez słowa sprzeciwu sięgnęłam po szmatkę i wyczyściłam blat.
Resztę dnia spędziłam w pokoju, a od siedemnastej zaczęłam przygotowania. Jakiś czas przed wyjściem zapukał do mnie ojciec.
-Gotowa? - zapytał zaglądając do środka.
-Prawie - odpowiedziałam nakładając na powieki cienie.
-Za piętnaście minut wychodzimy - dodał mężczyzna i wyszedł z pokoju.
Dwadzieścia minut później staliśmy przy bramie posesji państwa Akasuna, wszystko było tak piękne. Miałam wrażenie, że są bardzo bogaci. Przywitała nas pani domu. Kobieta o ciemnych włosach. Wyglądała niezwykle młodo, jak na fakt, że ma szesnastoletniego syna. Na pewno moja mama nie trzyma się tak dobrze.
Kobieta zaprosiła nas do środka, gdzie czekali na nas gospodarz i jego syn, wyglądali jak dwie krople wody. Usiedliśmy do stołu, ja i rodzice po lewej, a rodzina Akasuna po prawej. Matka Sasoriego podała kolacje i rozmowy zaczęły się na dobre. Rozmawiałam właśnie z Sasorim o jakichś drobnostkach, gdy usłyszałam głos matki.
-A Sasori jak się uczy? - spojrzałam na mamę, która trzymała w dłoni kieliszek wina. Przez chwilę spanikowałam. Nie znoszę, gdy zaczyna takie tematy.
-Nie narzekamy. Jest w najlepszym liceum w naszym mieście, w sumie nie mogę powiedzieć na niego złego słowa - mówiąc to, matka poczochrała chłopaka po włosach, a on zrobił złą minę.
-Sakurcia to słabo, z niej to taka gapa - zaśmiała się matka, a kobieta zafturowała jej, choć wydawała się zakłopotana runo słowami. Spuściłam wzrok i ścisnęłam dłonie w pięści.
-Wydaje się być bardzo mądra - odpowiedziała kobieta, a mama po raz kolejny zaśmiała się. Dlaczego nie interweniujesz, tato? Zapytałam siebie w myślach, jednak ojciec zajęty był rozmową z ojcem Sasoriego. Za to ja czułam na sobie wzrok czerwonowłosego, ale nie chciałam na niego patrzeć. Było mi tak głupio...
-Niestety mam wrażenie, że bez korepetycji sobie nie poradzi.
-Przepraszam, muszę do łazienki - powiedziałam gwałtownie wstając z krzesła, czym zwróciłam na siebie uwagę obu kobiet.
-Drugie drzwi po lewej - powiedziała ciemnowłosa lekko zszokowana moim zachowaniem.
Zniknęłam za rogiem, a z moich oczu poleciały łzy. Zamknęłam się w łazience i usiadłam na rogu wanny. Nie panowałam już nad sobą. Moje ciało przeszły ciarki, a na policzkach było coraz więcej ścieżek po łzach. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Sakura? - to głos Sasoriego, wzięłam głęboki wdech.
-Tak? - mój ton głosu był w miarę normalny.
-Wiem, że płaczesz. Możesz otworzyć? Chcę porozmawiać - powiedział chłopak, a ja otarłam policzki grzbietem dłoni. Podeszłam do drzwi i przekręciłam zamek, chwyciłam za klamkę i powoli otworzyłam jedyną przegrodę, która dzieliła mnie od świata zewnętrznego.
Sasori przyjrzał się mi ze smutkiem i chwycił za moją dłoń, po czym przyciągnął mnie do siebie.
-Chodźmy na spacer - powiedział i na chwilę odszedł ode mnie. - Weźmiemy psa na spacer - zwrócił się do rodziców i podszedł do mnie.
-Dobrze, ale wróćcie za niedługo - usłyszeliśmy głos jego matki, po czym zatrzasnęliśmy za sobą drzwi.
Czerwonowłosy zawołał swojego psa, który okazał się być pięknym przedstawicielem rasy bloodhound. Zwierzę usiadło przed właścicielem, który przyczepił do jego obroży smycz. Przez chwilę szliśmy po dobrze znanych mi ścieżkach. Skręciliśmy na cieniutką ścieżkę prowadzącą w głąb lasu, którą de facto wydeptałam ja. Czyli Sasori chodzi z psem tam, gdzie ja?
-To ja stworzyłam to przejście - zachichotałam mimo łez, a Akasuna spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
-Nie wiedziałem, że to ty, ale za każdym razem twierdziłem, że ta ścieżka jest genialna - odpowiedział i spuścił psa ze smyczy. Szliśmy przez chwilę w ciszy wsłuchując się w odgłosy lasu. - Apropo tego, co wydarzyło się na kolacji... - zaczął chłopak i przetarł nerwowo kark. - Chcesz o tym porozmawiać?
Przez chwilę nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony chciałam mu powiedzieć, a z drugiej miałam jakąś blokadę.
-Moja mama zawsze tak traktuje mnie przy znajomych - zaczęłam i wzięłam głęboki wdech. - Kiedyś nie zwracałam na to uwagi, miałam jakieś wytłumaczenie na jej zachowanie, ale teraz... Teraz jest mi zbyt trudno. Nie mam w niej wsparcia, to jest bolesne. Dlatego zazdroszczę ci mamy...
-Zazdrościsz? - chłopak wydawał się być zamyślony. Patrzył w niebo. - To nie jest moja matka. Moja matka nie żyje, a to jest partnerka ojca od dwóch lat.
-Przepraszam - wypaliłam, a chłopak przeniósł swój spokojny wzrok na mnie.
-Za co przepraszasz? - zapytał.
-Za to co powiedziałam, chyba nie wypada...
-Ależ skąd. Ona jest bardzo miłą osobą. Utrzymuje ze mną dobry kontakt, ale to może zasługa tego, że jest jednym z najlepszych psychologów w mieście - chłopak zaśmiał się delikatnie. - Za pewne będzie chciała z tobą porozmawiać.
-Dlaczego tak uważasz? - zapytałam spoglądając na psa, który biegał niedaleko nas.
-Chyba powtórzę... Ona jest psychologiem, było widać po jej minie, że zorientowała się w sytuacji. Niestety, Saki. Jej nie oszukasz.
-Ehh... - westchnęłam, a chłopak dźgnął mnie w brzuch, przez co straciłam równowagę. Złapałam Sasoriego za rękę, jednak potknęłam się o korzeń i poleciałam na ziemie, a on zaraz za mną.
Zarumieniłam się, a chłopak odwrócił wzrok i chciał się podnieść, jednak jego pies zdecydował inaczej i wskoczył na niego. Zaczął go lizać po twarzy, a on bezskutecznie próbował się podnieść. Ja w tym czasie wstałam i otrzepałam się w igliwia. Po kilku minutach i Sasori stał obok.
-Wracajmy już...
Spojrzałam na czerwonowłosego, to ty jesteś świetnym psychologiem. Przy tobie czuję się lepiej...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top