44. Rozdzielenie
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Wszyscy czekaliśmy na samolot na lotnisku. Mama chłopaków zachęciła mnie i Shanę do pójścia z nią do kawiarni. Z dużą dozą uprzejmości pytała nas o wrażenia z wyjazdu.
- Mam nadzieję, że w przyszłym roku również z nami pojedziesz, Sakuro - powiedziała, uśmiechając się w moją stronę. - Przy tobie Sasuke jest dużo wrażliwszy - dodała i upiła łyk swojej kawy.
- Tak, ten diabeł wcielony nigdy nie chodził tak szczęśliwy - dodała Shana. - Ma pani ochotę na kawałek napoleonki? - zapytała kobietę i założyła nogę na nogę. Odwróciła się do chłopaka stojącego za ladą i uśmiechnęła się zalotnie w jego stronę.
- Shano, to nie uchodzi... - wyszeptała Mikoto, jednak zerknęła na kelnera podchodzącego do naszego stolika. Ja i starsza kobieta próbowałyśmy nie zwracać na niego uwagi. W tym celu bardzo zainteresowałam się kartą napojów dostępnych w lotniskowej kafejce.
- Gdyby można było zamówić po jakimś dobrym ciasteczku... - zaczęła Shana głosikiem tak przesłodzonym, że nie dowierzałam, że to jest ta sama osoba, która przed chwilą z nami rozmawiała. Dziewczyna w ewidentny sposób kokietowała młodego chłopaka, który postanowił przynieść trzy ciastka na koszt firmy.
Gdy w końcu mogliśmy pójść do samolotu, dołączył ojciec Uchiha, który w końcu zakończył swoje rozmowy przez telefon. Gdy mijałam go w przejściu nawet zaszczycił mnie lekkim uśmiechem. Czekała nas teraz długa podróż do domu.
Usiadłam koła Shany, ponieważ miałyśmy w planach obejrzeć kilka filmów.
- Dlaczego pani Mikoto zaakceptowała takie coś? - zapytałam, a dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - W sensie... Ta akcja z kelnerem - sprostowałam, a ona uśmiechnęła się lekko.
- Ponieważ sama tak by chciała - wyjaśniła konspiracyjnym szeptem. - Ich małżeństwo nie należy do najszczęśliwszych. Tylko przez strach przed skandalem jest dobrą "panią domu" - stwierdziła z lekkim rozbawieniem.
- Kompletnie nie rozumiem tej rodziny - mruknęłam z niezadowoleniem, a Shana przyjrzała się mi z uwagą.
- I nie musisz, najważniejsze, że my wprowadzimy nową erę w tym wszystkim - odpowiedziała, uśmiechając się do mnie. - Włączmy film - zasugerowała, ucinając temat.
~~~~****~~~~
- Wstajemy, kochanie - usłyszałam, czując jednocześnie lekkie głaskanie po twarzy. Uchylając powieki, zobaczyłam czarne tęczówki mojego chłopaka. - Prawie jesteśmy na miejscu.
Przeciągnęłam się i wychyliłam tak, by spojrzeć przez okienko. Lecieliśmy nad Tokio, więc rzeczywiście w ciągu godziny będziemy lądować.
- Chyba dam znać rodzicom - powiedziałam, nadal starając się ogarnąć po śnie, w który zapadłam w trakcie lotu.
- Nie podczas lotu, głuptasku - zaśmiał się brunet i rozciągnął się na fotelu, w którym wcześniej siedziała Shana. Widocznie ona poszła do Itachiego, gdy ja zasnęłam. - My odwieziemy cię do domu, więc nie musisz się martwić.
- Jestem zaspana... - wytłumaczyłam się, przecierając oczy wierzchem dłoni. - Niewygodnie śpi się w tych fotelach.
- Mogłaś położyć się na moich kolanach - zasugerował Sasuke i wzruszył ramionami. - Ale zamiast mojego wspaniałego towarzystwa, wybrałaś Shanę i jakąś nudną komedię romantyczną z daremnymi aktorami. Więc cierp - skwitował, a ja wywróciłam oczami.
- To nie była nudna komedia romantyczna - odpowiedziałam. - I nie obrażaj wspaniałego DiCaprio.
- Co to było?
- Titanic - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. To rudowłosa miała ochotę obejrzeć ten film, jednak Itachi stwierdził, że nie będzie oglądał tego po raz piąty.
- Po co oglądać to dziesięć tysięcy razy? - zapytał Sasuke, a ja wywróciłam oczami. - Zwłaszcza, gdy książę z bajki siedzi tuż koło ciebie - dodał wskazując ręką na siebie. Westchnęłam z rozbawieniem, jednak nie odpowiedziałam na jego zaczepkę.
~~~~****~~~~
Wchodząc do domu, niemal od razu zdziwiłam się ogólnym rozgardiaszem. Mama dbała o porządek, dlatego nie potrafiłam zrozumieć, skąd ta duża ilość rzeczy walająca się po podłodze już w przedpokoju. Weszłam do gabinetu rodziców i zobaczyłam mamę, która przebierała książki i niektóre pakowała do pudła. Gdy tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się w moją stronę.
- Sakura, kochanie. Wreszcie wróciłaś - powiedziała przytulając mnie mocno.
- A co tu się dzieje? - zapytałam ze zdziwieniem, a mama rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Wraz z tatą mamy dla ciebie ciekawą nowinę - poinformowała, a ja zmarszczyłam brwi. Nic, kompletnie żadna z nowin, jaka mogłaby przyjść mi do głowy nie łączyła się z ogólnym bałaganem, który panował w domu.
Poprowadziła mnie do sypialni, w której ojciec pakował ubrania do ogromnych walizek. Mama odchrząknęła, co wyprowadziło tatę z transu. Starszy mężczyzna uśmiechnął się w moją stronę i wstał, by mnie przywitać.
- Co tu się dzieje? - wyparowałam na wstępie, a tata nie powstrzymał się przed jeszcze szerszym uśmiechem.
- Dostałem wspaniałą ofertę pracy. Będę głównym koordynatorem negocjacji dla Samsunga - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi z niedowierzaniem.
- Ale nie chciałeś pracować dla konkretnego przedsiębiorstwa, tym bardziej, że Samsung jest koreańską firmą - stwierdziłam niedowierzając, że w ciągu kilkunastu dni rodzice zupełnie "przemeblowali" swoje życie.
- Ponieważ dotychczas nie miałem takiej oferty jaką od nich dostałem. Wyjeżdżamy do Korei - powiedział, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia. Ta sytuacja sięgała sufitu swoim absurdem.
- Nie rozumiem... - wyszeptałam, próbując nieco się uspokoić. W mojej głowie zaczęły szaleć emocje. Nie dowierzałam w to, czułam strach, złość i irytację. Zaczęłam ciężej oddychać, próbując opanować to, co zaczęło dziać się w mojej głowie. Chciałam wyjść, ale mama złapała mnie za ramię i zatrzymała.
- W poniedziałek za tydzień tata ma pierwszy dzień pracy. W sobotę wyjeżdżamy. Chcę, byś się na to przygotowała.
- Dobrze - odpowiedziałam i wyrwałam się z uścisku matki, po czym wybiegłam do pokoju.
Rzuciłam walizkę w kąt i sięgnęłam do tylnej kieszeni, by wziąć telefon. Niestety, urządzenia nie było. Nie było go także w torebce, a przecież jeszcze przed wejściem do domu miałam je w dłoni. Czy mogłam zostawić go gdzieś na dole? Zaczęłam przeszukiwać dom, w końcu musiałam zadzwonić do Sasuke i powiedzieć, co się dzieje. Ino i Sasori także zasługiwali na pewne opowieści z wyjazdu, a także powinni dowiedzieć się o moim wyjeździe. Niestety, telefon wyparował, co wydawało się jeszcze bardziej podejrzane. Zamknęłam się w pokoju i chciałam wyjąć laptopa, niestety... Mojego sprzętu także nie było, dlatego wróciłam do gabinetu.
- Gdzie mój laptop? - zapytałam, a mama spojrzała na mnie przenikliwie.
- Cały sprzęt elektroniczny został już wysłany samolotem do Seulu - powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi.
- To jak mam skontaktować się ze znajomymi? - zapytałam z irytacją zaciskając ręce w pięści, a mama wzruszyła ramionami i podniosła się z klęczek. - Dlaczego decydujecie o moim sprzęcie?!
- Na razie masz ważniejsze zajęcia na głowie, niż gadanie ze znajomymi - odpowiedziała mama i zrobiła kilka kroków w moją stronę. - Zajmij się pakowaniem - podpowiedziała.
- Nie! - krzyknęłam, a mama uniosła rękę i uderzyła mnie w policzek.
- I widzisz, do czego mnie zmusiłaś? - zapytała teoretycznie spokojnie, jednak gniewnie zmarszczyła brwi. - Masz przede wszystkim słuchać mnie. Dlatego nie wyjdziesz z domu, póki wszystko nie będzie spakowane.
~~~~****~~~~
Piątek. Cztery dni bez kontaktu ze znajomymi, z chłopakiem... Nawet gdybym wymknęła się z domu, nie miałabym gdzie się schować. Mama pilnowała mnie prawie cały czas. Szybka wizyta u Sasoriego nie wchodziła w grę, ponieważ chłopak wyjechał wraz z rodziną na wakacje.
Leżałam w pokoju, patrząc w sufit. Pomieszczenie wydaje się niewyobrażalnie puste i bezosobowe, tak jak pokój hotelowy. Powoli przekonywałam się, że rzeczywiście jutro wyjeżdżamy, zastawiając wszystko za sobą. Ino, czy Sasuke niczego nie będą wiedzieć jeszcze przez jakiś czas. Jak zareagują? Czy znienawidzą mnie?
- Sakurcia. - Moje rozmyślania przerywa tata, którego wejścia do pokoju nawet nie zarejestrowałam. - Myślę, że przed wyjazdem powinnaś spotkać się z Sasuke - powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko. W ciągu tych kilku dni to byłe pierwsze uprzejme zdanie jakie usłyszałam.
- Dziękuję, tato - powiedziałam i w końcu ruszyłam się z pościeli.
~~~~****~~~~
- Sasuke nie ma w domu - powiedziała pani Mikoto. - Zajmuje się organizacją spotkania w firmie - dodała, a ja kiwnęłam głową.
- Dziękuję za informację - powiedziałam i odeszłam, żegnając się. Wróciłam do samochodu i podałam tacie adres, pod który pojechaliśmy. Tata zatrzymał się na parkingu.
- Poczekam tu - powiedział, a ja byłam gotowa wysiąść z samochodu, jednak zobaczyłam Sasuke w towarzystwie dziewczyny o fioletowych włosach. Brunt siedział na schodku i palił papierosa, a ona siedziała tuż koło niego. Zbyt blisko niego.
- Znowu ona? - zapytałam z irytacją, zatrzymując się. Przez chwilę nie byłam zdolna do otworzenia drzwi i pójścia tam. - Tato, dlaczego ona tam jest? - zapytałam, nie potrafiąc powstrzymać łez. Z jednej strony chciałam do nich podejść i rozwiązać to, jednak czułam strach. Strach przed tym, co mogłabym usłyszeć od nich, gdy już dojdzie do konfrontacji. - Chyba jednak nie chcę się z nim widzieć - wyszeptałam. - Jedźmy do Korei.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top