43. Pierwsza przejażdżka nowym cackiem

Uwaga! W rozdziale jest scena 18+

Wody. Moje ciało domagało się tak bardzo picia, że obudziłam się jeszcze przed siódmą rano, zaledwie po trzech godzinach snu. Sasuke leżał obok mnie w samych bokserkach, z rozwichrzonymi włosami i spokojnie spał. Cicho wygramoliłam się z łóżka i sięgnęłam po białą, zwiewną, plażową narzutę. 

Zeszłam na parter i weszłam do kuchni, w której już krzątała się kucharka szykująca śniadanie dla rodziny. Przywitałam się z nią i nalałam sobie wody do szklanki. Postanowiłam nie przeszkadzać kobiecie w pracy, dlatego wyszłam na taras, żeby w spokoju się napić i posiedzieć na świeżym powietrzem. Jako, że trochę się rozbudziłam, postanowiłam zejść na plażę, która okazała się zupełnie posprzątana po naszej wczorajszej imprezie. Nawet ślad po ognisku został zatarty. 

Usiadłam na piasku i patrzyłam na morskie fale, myśląc o słowach Shany. Oczywiście wczoraj niczego się nie dowiedziałam. 

- Sasuke mnie kocha - wyszeptałam i upiłam łyk wody. 

- Też nie możesz spać? - usłyszałam głos za sobą, dlatego odwróciłam się, by uśmiechnąć się w stronę Shisuiego. 

- Jakoś tak wyszło - odpowiedziałam i poklepałam miejsce koło siebie, żeby usiadł koło mnie. Uchiha nie potrzebował więcej zachęt, usiadł i odetchnął spokojnie. 

- Jak ci się tu podoba? - zapytał, próbując zagaić rozmowę. 

- Jak z bajki.

- To dlaczego jesteś przygnębiona? - zapytał z udawanym przejęciem, co wzbudziło mój chichot. 

- Nie wiem, czy mój prezent spodoba się Sasuke - wyjaśniłam z autentyczną obawą, a Shisui zaśmiał się. 

- Poważnie? Dla niego największym szczęściem jest, że w ogóle tu z nim przyjechałaś - stwierdził i na chwilę spoważniał. - Że możecie być razem.

- Masz coś konkretnego na myśli? - zapytałam ze nadzieją, że może od niego coś wyciągnę. Być może jeszcze na tyle trzyma go alkohol, by był bardziej gadatliwy. 

- Cóż, ojciec chłopaków jest dość specyficzny. Najpierw miał obiekcje odnośnie Shany. Zgodził się na ich związek, gdy okazało się, że to może dać im zysk. Jej ojciec jest dyrektorem banku w Konosze. Chyba dogadali się odnośnie jakichś akcji czy czegoś. W każdym razie, dobrze, że Sasuke ma więcej szczęścia. Itachiemu pozwolili wziąć rudą dopiero po osiemnastce, a to ile było z tym cyrku... - westchnął i machnął ręką. - Ale zaskrobiła sobie przychylność Mikoto, a to już sukces. A starym nie ma co się przejmować. Ponurak z niego, ale krzywdy nie zrobi. 

- Brzmi to jak z horroru - zaśmiałam się, mimo, że nie było mi do śmiechu. 

- Chyba nie powinienem tyle gadać - stwierdził, grzebiąc się po karku. - Nie przejmuj się, bzdury gadam - zaczął się śmiać. - Po prostu opiekuj się moim kuzynkiem. Czasem zdarza się, że jest zagubiony - próbował zmienić temat, jednak ja już zakodowałam i ponownie analizowałam jego słowa. 

Później próbowałam jeszcze poruszyć ten temat, jednak Shisui nie odsłonił się drugi raz. 

~~~~****~~~~

- Nie wiem, czy to dobry pomysł - powiedziałam przyjmując od mojego chłopaka czarny kask. - Może chciałbyś się przejechać sam? - zasugerowałam, a Sasuke uśmiechnął się złośliwie. 

- Obiecałaś, że pojedziesz ze mną - odpowiedział i odpalił motocykl. Przerażająca maszyna okazała się nowym modelem firmy Ducati. Podczas śniadania, Shana wygadała się, że zamawiali ten kolor specjalnie dla młodego Uchihy. - Nie możesz złamać tej obietnicy. 

W rzeczy samej, gdy wręczałam mu swój prezent, stwierdził, że on nie przyjmie tego, jeśli nie obiecam, że będę towarzyszyć mu w jego pierwszej "przejażdżce". Jestem jednak pewna, że to nie będzie wycieczka z normalną prędkością. Sasuke od samego rana chodził jak na szpilkach, tylko czekając, aż w końcu będzie mógł wsiąść na maszynę. 

Wzięłam głęboki wdech i usiadłam za nim, mocno przytulając się do jego pleców. 

- Błagam cię, nie zabij nas - poprosiłam, a on ruszył z piskiem opon. Byłoby słychać mój pisk, gdyby maszyna nie hałasowała bardziej. 

Łamiąc wszystkie możliwe nakazy i zakazy, jechaliśmy bez przerwy piętnaście minut. Dopiero wtedy zatrzymaliśmy się na zupełnym pustkowiu. Rozejrzałam się z niedowierzaniem i odwróciłam się w stronę bruneta, który opierał się o maszynę i trzymając ręce w kieszeniach, uważnie mnie obserwował. 

- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam i założyłam za ucho kosmyk włosów, który do tej pory falował na wietrze. 

- Chciałem, żebyśmy przez chwilę byli zupełnie sami - wyjaśnił i podszedł do mnie, delikatnie obejmując mnie w pasie. Jego usta zaczęły przyjemnie pieścić płatek mojego ucha. - Kocham cię, Sakura - wyszeptał i przeszedł przede mnie, by złapać mnie w pasie i podnieść nieco do góry.

Złączyliśmy ze sobą wargi w długim, zachłannym pocałunku. Zaciągnęłam się słodkim zapachem jego nowych perfum, które sama wybierałam. Chłopak ostrożnie usiadł na trawie i posadził mnie na swoich kolanach. Złapałam jego twarz w dłonie i kontynuowałam pocałunki, a on nie pozostawał mi dłużny. Jego chłodna dłoń wślizgnęła się pod moją zwiewną, białą bluzkę. 

- Zwariowałeś... - mruknęłam, jednak również poczułam te napięcie, które nie pozwoliło mi zatrzymać się przed rozwojem dalszych wydarzeń. Spostrzegłam jedynie, że Sasuke lekko uśmiechnął się i odwrócił mnie tak, że plecami dotknęłam lekko już zeschniętej trawy. 

- Nie zwariowałem - zapewnił, przesuwając place do mojej talii, przez to poczułam mrowienie na całym ciele. - Po prostu wymyśliłem sposób na obejście twoich zakazów. 

Istotnie, gdy tu przyjechaliśmy, zastrzegłam, że żadnych uniesień w domu. Nie chciałabym, żeby jego rodzice nakryli nas w domu. Byłoby to dla mnie zbyt kłopotliwe. No i Sasuke powstrzymywał się, na tyle na ile był w stanie. Teraz już się nie powstrzyma, tak samo jak ja. 

Pocałował mój pępek i zaczął sunąć niżej, łaskocząc mnie swoimi czarnymi włosami po brzuchu, aż zatrzymał się między udami. Szybko pozbył się mojej dolnej bielizny. Rozchylił je rękoma i zerknął na mnie, niespodziewanie muskając językiem łechtaczkę. Delikatne drażniące liźnięcia wzdłuż mojej szparki oraz trzepoczące ruchy języka zanurzającego się głębiej doprowadzały mnie na krawędź szaleństwa. Podrygiwałam niespokojnie, a z gardła wyrywały mi się zachrypnięte błagania. Pragnęłam jeszcze więcej. Napięcie rozprzestrzeniło się po całym moim ciele, naprężając mnie tak bardzo, że miałam wrażenie, iż zaraz trzasnę jak gałązka pod presją jego pieszczot. Teraz już nie czułam dyskomfortu faktem, że znajdujemy się na świeżym powietrzu, niedaleko drogi. Ścisnęłam dłonią źdźbła trawy i właśnie wtedy wywołał we mnie orgazm najłagodniejszym muśnięciem samego czubka języka. Z moich ust wydostał się okrzyk ulgi, rozpływającej się pulsująco po całym moim wijącym się w ekstazie ciele. Sasuke znów się podniósł i popatrzył na mnie. 

- Na co czekasz? - zapytałam z niecierpliwością i przesunęłam ręką po jego policzku. 

- Zrobiłaś się niecierpliwa - odpowiedział i kontynuował "zabawę", jednak nie spieszyło mu się tak, jakby tego się po nim spodziewała. Dlatego chwyciłam za pasek jego spodni, który szybko otworzyłam, pozwolił mi się rozebrać. Dotknęłam jego wyrzeźbionej klaty. Lubiłam to robić podczas naszych uniesień. 

Wszedł we mnie bez żadnych ostrzeżeń, jednak ja byłam zbyt rozgrzana, by poczuć jakikolwiek dyskomfort. Westchnęłam, czując w sobie każdy jego ruch. W przypływie chwilowego opanowania, udało mi się zacisnąć swoje wewnętrzne mięśnie, dając mu więcej przyjemności. Nawet nie spodziewałam się, że mogę tak szybko dojść do kolejnego orgazmu. Wijąc się pod nim, cicho pojękuję z rozkoszy, gdy on nadal rozkosznie wbija się we mnie. Nie przestaje. Jęknęłam jego imię... a on kontynuuje swoje działania we mnie i wchodzi... i nagle dochodzi, a mimo to jeszcze przez chwilę porusza się, doprowadzając mnie do niebywałego skurczu mięśni. 

Opadł obok mnie na tę przyschniętą trawę i patrzy na mnie zamglonym wzrokiem. Nagle przysunął mnie do siebie, mocno mnie przytulając. 

- Już nigdy nie wypuszczę cię z ramion - zadeklarował, a ja uśmiechnęłam się. 

- Skąd te nagłe wylewy uczuć? - zapytałam z lekkim rozbawieniem. 

- Po prostu zrozumiałem, że znaczysz dla mnie dużo więcej, niż kiedykolwiek o tym myślałem - odpowiedział i przymknął powieki. Z jego ust nie schodził uśmiech, wydawał się taki spokojny w tym momencie. 

~ Będziemy razem ~ pomyślałam i również przymknęłam oczy oddychając ze spokojem.

~~~~****~~~~

- Chyba całą Majorkę przejechaliście - jęknęła Shana, która wyszła apewne, gdy tylko usłyszała dźwięk silnika maszyny. - Trzy godziny was nie było! - powiedziała i nagle zatrzymała wzrok na mnie. - A ty masz trawę we włosach - zauważyła, wyjmując kilka źdźbeł z moich różowych kosmyków. 

Zaczerwienienie na moich policzkach szybko dało jej do zrozumienia, co jest przyczyną stanu moich włosów. Uśmiechnęła się do mnie sugestywnie, jednak nic nie skomentowała. 

- Podejrzewam, że Sasuke jest zbyt zmęczony, żeby przewieźć mnie tą wspaniałą maszyną - zakpiła i oparła się o ramię Itachiego, który również wyszedł przed dom. 

- I jak sprawdziła się nowa zabawka? - zapytał ze spokojem, a młody Uchiha uśmiechnął się zadziornie. 

- Prędkość taka, że nie było słychać krzyku Sakury - stwierdził przyciągając mnie do siebie. 

- A może wcale nie krzyczałam? - zapytałam zadziornie, a wszyscy zaśmiali się. 

- Być może nie z powodu prędkości... - stwierdziła sugestywnie ruda, a ja znów trochę zarumieniłam się. Chłopaki na szczęście zignorowali jej złośliwą uwagę i poszliśmy za dom, by spędzić resztę dnia nad wodą. 

Zostaje ostatni rozdział! Jak wam się to podoba? Czekam na wasze komentarze i gwiazdki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top