34. Wspólne gotowanie

Chłopaki poszli na boisko, a za nimi powędrowała Ino i Karin. Wzięłam z szatni swoją jeansową katanę i wyszłam na dwór. Obie siedziały na ławce przy boisku. Yamanakę mogłam zrozumieć, nadal każdą wolną chwilę chciała poświęcać swojemu chłopakowi, jednak po co tam czerwonowłosa kuzynka Uzumakiego? Mimo, że okularnica uspokoiła się i nie robiła nikomu ostatnio pod górkę, nadal jej nie ufałam. 

- Wracasz do domu? - zapytał Sasori, a ja przeniosłam wzrok z dziewczyn na niego. Chłopak chyba zorientował się, co mi chodzi po głowie, ponieważ spojrzał na boisko, odnajdując tam Karin. - Spokojnie, Deidara będzie grał z nimi, jeśli coś będzie wzbudzało jego podejrzenia, powiadomi mnie o tym. 

- Wygląda to tak, jakbym mu nie ufała - powiedziałam ze smutkiem w głosie, a Sasori przetarł kark z wyraźnym znudzeniem. 

- Ze względu na jego burzliwą w tym temacie przeszłość, nie powinno mu się ufać w stu procentach. Lepiej dowiedzieć się wcześniej. No więc jak? Wracasz? - ponowił pytanie, a ja kiwnęłam głową twierdząco. Podeszliśmy do jego motoru i wsiedliśmy na niego. 

Akasuna odwiózł mnie, jak zawsze spokojnie i bezpiecznie, prosto pod mój dom. Przywitał się z psami, które zaskakująco mocno cieszyły się na nasz widok. 

- Może wejdziesz na chwilę? Moich rodziców i tak nie ma w domu - zaproponowałam, a czerwonowłosy po chwili zastanowienia, zgodził się. Postawił swój motor na podwórku i weszliśmy do środka. Zaczęłam szykować herbatę, a Sasori przeszedł się po pomieszczeniu. 

- Mama chyba przygotowała ci całą listę do wykonania na dzisiejsze popołudnie - stwierdził pokazując mi kartkę. Chciałam po nią sięgnąć, by zapoznać się z wymysłami mojej matki, jednak Sasori uniósł listę ponad swoją głowę. - Chyba zgłupiałaś, że będziesz to wszystko robić. 

- To co? Mam się narazić, by znów na mnie krzyczała? - zapytałam, zdając sobie też sprawę, że akurat Sasori rozumie, co mam na myśli. Miałam nadzieję, że dzięki temu nie będzie mi robił pod górkę, jednak myliłam się. 

- Wezmę to na siebie - stwierdził i jeszcze raz przejrzał listę. - No, ewentualnie możemy zrobić obiad - zaproponował i otworzył lodówkę, w której leżało mięso mielone. - Mamy zrobić spaghetti.

- Mamy? To moje zadanie - odpowiedziałam ukradkiem próbując wziąć listę, jednak Akasuna na to nie pozwolił. 

- Nie możesz zabronić mi pomóc. A wręcz przeciwnie, pierwszy raz chce mi się coś zrobić, więc nie knoć tego - stwierdził i zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu odpowiedniej patelni. - Jeśli chcesz, ugotuj makaron i potrzyj ser - poinstruował i położył patelnię na płycie indukcyjnej. 

Zajęłam się tym, czym mi kazał, a zajęć nie było zbyt wiele, dlatego, gdy już ser leżał już starty w talerzu, a makaron gotował się, usiadłam na blacie i obserwowałam, jak Sasori zajmuje się sosem. 

Chłopak skosztował trochę sosu, dodał nieco oregano i znów spróbował przygotowanego sosu. Kiwnął głową z uznaniem i nabrał jeszcze trochę sosu na łyżkę, a następnie dmuchnął w to i wyciągnął w moją stronę. Dłonią złapał mój podbródek i delikatnie przyłożył łyżkę do moich ust.

- Skosztuj - zachęcił, a ja uchyliłam usta, pozwalając mu na włożenie łyżki do moich ust.

- Sasori, nie wiedziałam, że potrafisz tak gotować - powiedziałam z uznaniem i odwróciłam wzrok, który od dłuższego czasu hipnotyzowany był przez jego niezwykłe oczy. 

- Nie lubię robić byle jakiej pracy - stwierdził i ostatni raz zamieszał sos, a później wyłączył palnik na płycie indukcyjnej, który odpowiedzialny był za podgrzewania patelni z sosem. Zamieszałam makaron, jeszcze tylko chwila i będzie można jeść. 

~~~~****~~~~

Jedliśmy właśnie przygotowany przez nas obiad, gdy do domu weszła moja mama. Już od progu zaczęło się nawoływanie mojego imienia. Dlatego przerwałam jedzenie i poszłam do przedsionka. Mama podała mi pięć ciężkich toreb po brzegi wypełnionych zakupami. 

- Dzień dobry, pani Haruno - powiedział Sasori, który niespodziewanie zjawił się za mną. Mama wydawała się być zdziwiona jego obecnością, jednak uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała na przywitanie. 

Chłopak wyjął z moich rąk siatki i zaniósł je do kuchni. Mama spojrzała na mnie podejrzliwie. 

- Coś się stało? - zapytała, a ja wzruszyłam ramionami, uśmiechając się niewinnie. - Gdzie Sasuke? 

- Między nami wszystko jest dobrze - "chyba" dodałam w myślach i spojrzałam w stronę kuchni, żeby ocenić czy Sasori nas słyszy. - Sasori jest tylko kolegą. Jakoś tak wyszło, że przyszedł. 

- No dobrze - odpowiedziała i weszła do kuchni, ruszyłam zaraz za nią. 

- Sakura, choć, musimy zjeść do końca - stwierdził chłopak i pokierował mnie do jadalni. 

- A zakupy? - zapytała mama, a chłopak zatrzymał się i odwrócił w stronę kobiety. 

- Czy mamy później jeść zimny posiłek? - zapytał z udawanym niedowierzaniem, a mama wstrzymała na chwilę oddech i gestem dłoni pozwoliła nam odejść. 

Znów usiedliśmy do stołu. Próbowałam skupić się na jedzeniu, jednak świdrujące spojrzenie Akasuny nie dawało mi spokoju. W końcu spojrzałam na niego spod byka. Chłopak odłożył widelec do talerza i nachylił się w moją stronę. 

- Jesteś na mnie zła? - zapytał z lekkim zawodem, a ja pokiwałam przecząco głową. 

- Po prostu, gdy już pójdziesz, będę miała pogadankę na ten temat - wyjaśniłam ponurym tonem, a chłopak wsparł swój policzek na ręce. 

- Nie dopuszczę, byś była terroryzowana przez własną matkę, widziałem co przeżywałaś jakiś czas temu - stwierdził i znów zajął się jedzeniem. - Pobiegajmy wieczorem. 

- Sasori, cóż to za apodyktyczny ton? - zapytałam uśmiechając się delikatnie. Chłopak odwzajemnił to i zabrał nasze puste talerze. Chciałam go zatrzymać, jednak nie pozwolił na to. zasłoniłam oczy ręką i uśmiechnęłam się. - Obaj rozporządzają się w tym domu jak u siebie... - westchnęłam i ruszyłam do kuchni. Mama rozpakowała już zakupy i właśnie nakładała sobie posiłek. - Mogłam to zrobić - powiedziałam, a ona machnęła ręką z niezadowoleniem. 

- Dałam radę - powiedziała i zgniotła kartkę, którą Akasuna skutecznie przede mną ukrywał. - Może idźcie na spacer z psami - zasugerowała, wymuszając uśmiech w stronę Sasoriego. Nie odpowiadało jej to, że chłopak był tutaj i na to wszystko emanował tak silnym charakterem. 

- Może zmienisz mundurek na coś innego, Sakura? - zaproponował Sasori, a ja kiwnęłam głową i poszłam na piętro do pokoju. 

Przebrałam się w białą bluzkę, narzuciłam także czarną bluzę, którą jakiś czas temu dał mi Sasuke, gdy marzłam na ognisku. Mundurkową spódniczkę przebrałam na długie jeansowe spodnie. Rozczesałam włosy i wróciłam na parter. Akasuna czekał na mnie w przedsionku, a mama stała w kuchni. 

- Wychodzimy! - zawołałam i po nałożeniu adidasów wyszliśmy z domu. Wzięłam psy na smycz, a Sasori złapał za swój motor. Zdecydowaliśmy o odprowadzeniu maszyny do jego domu i wzięciu również jego psa na spacer. 

~~~~****~~~~

Wieczorem usiedliśmy na tarasie w domu Sasoriego. Psy ganiały po podwórku. Pławiliśmy się w ciszy, którą zapewniał dom Akasuny, dopóki nie zadzwonił jego telefon. 

- No? - zapytał znudzonym tonem i nachylił się, żeby łokciem oprzeć się o stolik stojący tuż koło jego krzesła. - Dobrze wiesz, że nie lubię czekać w takich sprawach. Masz to? A więc szukaj - stwierdził i rozłączył się. Spojrzałam na niego uważnie, jednak on albo tego nie spostrzegł albo zignorował to. 

- Sasori? - zapytałam oczekując jakiejś odpowiedzi z jego strony, ale on jedynie uśmiechnął się do mnie przepraszająco. 

- Mój kumpel miał coś załatwić - wyjaśnił pobieżnie. - Niestety, spóźnia się. 

~~~~****~~~~

- Sakura! Chyba ktoś do ciebie! - zawołał tata przez dom. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam samochód zbyt charakterystyczny, by stwierdzić pomyłkę. Złote BMW. Ale co ona tu robi z niezapowiedzianą wizytą w sobotnie popołudnie? 

Wyszłam na dwór i podeszłam do bramy. Rudowłosa stała już oparta o maskę i paliła papierosa. Widząc mnie uśmiechnęła się niewinnie i zrobiła krok w stronę bramy. Zatrzymała się jednak widząc Yuukiego, który przez cały czas na nią warczał. 

- Cześć laluniu - powiedziała z rozbawieniem i wyrzuciła niedopałek na piasek. - Pomyślałam, że warto byłoby zacząć przygotowania do naszego rodzinnego wyjazdu! - powiedziała z ekscytacją. 

- Rodzinnego? - zapytałam ze zdziwieniem i założyłam włosy za ucho. 

- No tak! - zawołała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Ty i mały Sasuke, ja i Ita! No i oczywiście inni - zaczęła wymieniać i nagle zmarszczyła brwi, widząc moje niezrozumienie. - Między wami wszystko w porządku? 

- Tak, tak. Po prostu zdziwiłam się - odpowiedziałam i lekko zaśmiałam się z zakłopotaniem. Shana spojrzała na mnie podejrzliwie, jednak chyba postanowiła to zignorować, ponieważ chwilę później na jej ustach znów zagościł uśmiech. 

- Trzeba rozejrzeć się za wieloma rzeczami, zacząć planować! - powiedziała i nagle westchnęła z rezygnacją. - Zaczynam gadać jak Itachi - jęknęła z niezadowoleniem, ale chwilę później znów była szczęśliwa. Jej zmiana charakteru była wręcz przerażająca. 

- Na wieczór jestem umówiona z Sasuke - wyjaśniłam, próbując się wymigać od wyjścia z nią. Ale dziewczyna jedynie zatarła z zadowoleniem ręce. 

- Dobrze się składa, zwerbujemy leniwych braci Uchiha - stwierdziła i machnęła na mnie. - Na co czekasz? Idziemy.

Westchnęłam i wyszłam z mojej posesji. Dobrze, że byłam już przygotowana na spotkanie z Sasuke, chłopakowi zdarzało się czasem przyjeżdżać wcześniej. Wsiadłyśmy do samochodu i Shana ruszyła. Zatrzymała się na skrzyżowaniu, by przepuścić motorzystę. Od razu poznałam tę maszynę. Przed nami właśnie jechał Sasori. 

- Czyżby to Akasuna? - zapytała dziewczyna i nieco przyspieszyła. Jechała tuż za chłopakiem, który już jechał z dużą prędkością. - Pobawimy się z nim - zaproponowała, a ja złapałam się za uchwyt w samochodzie. 

- Shana, to jest niebezpieczne - powiedziałam, czując zesztywniałe mięśnie w nogach. Rudowłosa jednak nie zwróciła na to uwagi. Gwałtownie weszła w zakręt zaraz za chłopakiem i później zatrzymała się. 

- Wiem, gdzie jedzie - stwierdziła i spojrzała na wyświetlacz w swoim samochodzie. - Ale to dopiero siedemnasta. 

- A gdzie on jedzie? - zapytałam, a ona znów ruszyła i weszła w zakręt. Naszym oczom ukazał się klub, w którym miałam okazję raz być. "Akatsuki". Czy mogło mieć to związek z ostatnimi tajemniczymi zachowaniami chłopaka?

- Sasori ma zamiar pić już od tej godziny? Nie wnikam - stwierdziła i odjechała z tego miejsca. W końcu ruszyłyśmy do centrum handlowego. - Zadzwoń do milusia - powiedziała podniesionym tonem, a ja spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Po chwili jednak odezwał się automatyczny głos w aucie. 

- Dzwonię do... miluś.

W całym samochodzie rozszedł się dźwięk sygnału telefonicznego, a po chwili usłyszałyśmy poważny głos starszego Uchihy. 

- Cześć, kochanie - Shana powiedziała to tak słodko, jak tylko mogła. - Przyjedziesz do mnie? 

- Jestem trochę zajęty - odpowiedział spokojnie, a dziewczyna wywróciła oczami i poprawiła lusterko wsteczne w samochodzie. 

- Granie na konsoli to nie jest zajęcie - prychnęła, a po chwili odchrząknęła. - Weź swojego braciszka. 

- Sasuke mówi, że jest umówiony i wychodzi o osiemnastej trzydzieści.

- A więc gracie razem? - zapytała Shana, co spotkało się ze śmiechem jej chłopaka. - Nie śmiej się Itachi. A teraz powiedz swojemu braciszkowi, że mam Sakurę. Jeśli chce ją odzyskać, niech pojawi się w moim ulubionym centrum handlowym - po tych słowach rozłączyła się. 

- Czy to jakaś gra? - zapytałam, a dziewczyna zaczęła się śmiać. - Miluś? Jak słodko... - dodałam, przypominając sobie jego zawsze grobową minę. - Poinformuję rodziców, że wrócę późnym wieczorem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top