33. Wiosenna Odwilż
Mijały dni, tygodnie. W końcu zima ustąpiła wiośnie. Obserwowałam Sasuke, jednak wydawało się, że nic nie łączy go z tamtą dziewczyną. Jednak nadal miałam złe przeczucia. A co jeśli po prostu dobrze się ukrywa?
- Jesteś zamyślona - zauważył, nachylając się w moją stronę. Byliśmy na łące, na której tak bardzo lubiliśmy przebywać jeszcze przed zimą. - Coś się dzieje?
- Nie, nic - zapewniłam, wymuszając uśmiech, to jednak go nie zwiodło.
- Jeśli Akasuna znów coś odpierdala to tym razem mu nie odpuszczę - powiedział poważnie, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Sasori jest w porządku, nic złego nie robi - odpowiedziałam i spojrzałam w niebo. Z początkiem marca zaproponowałam czerwonowłosemu poranne joggingi w weekendy. Uchiha zaakceptował to z ciężkim sercem.
- Nie rozumiem, dlaczego to my nie możemy biegać razem - stwierdził, a ja wywróciłam oczami.
- Znów chcesz zaczynać tę rozmowę? - zapytałam ze zrezygnowaniem i położyłam się na kocu, który przywieźliśmy ze sobą. - Już ustaliliśmy, że musiałbyś wstawać wcześnie rano, żeby tu przyjechać. Za to Sasori mieszka niedaleko mnie i sam też biega. Zapewne i tak czasem by do nas dołączał.
- Właśnie, dołączał do nas - podkreślił z irytacją. - Wiesz, miałbym kontrolę nad tym, co robi.
- Nie ufasz mi? - zapytałam uśmiechając się, gdy Sasuke nachylił się nade mną.
- Ufam ci - stwierdził i nachylił się tak, że nasze nosy stykały się. - Ale jemu nie.
- Przecież pogodziliście się - zauważyłam, a on westchnął.
- To tak jak zaufanie wytresowanemu skorpionowi. Niby jest wytresowany, nie powinien robić nic złego, a jednak trzeba uważać, czy przypadkiem nie wykorzysta sytuacji by cię nie zabić.
- Sasuke, porównujesz naszego kolegę z klasy do jadowitego gada.
- Skorpiony nie są gadami tylko pajęczakami - powiedział rzeczowym tonem, a ja wywróciłam oczami.
- Szkoda, że na ostatniej biologii nie wykazałeś się taką wiedzą - te słowa skutecznie spowodowały, że Sasuke wrócił na swoją część koca.
- Orochimaru ma jakąś obsesję na moim punkcie. Nie ma miesiąca, żeby nie wziął mnie do odpowiedzi, nawet jeśli pięć minut wcześniej pisaliśmy kartkówkę.
Nie było sekretem, że nauczyciel biologii ewidentnie uwziął się na Uchihę, ponoć wcześniej próbował szczególnie utrudnić zdanie Itachiemu, niestety dla niego, Itachi był istnym geniuszem w swojej klasie i nie pozwolił upierdliwemu nauczycielowi wejść sobie na głowę. Co innego Sasuke. Jego łatwo było sprowokować do wdania się w kłótnię. Dlatego już kilka razy wylądował u dyrektorki i tylko przez wpływy jego ojca, a także przez brata pracującego w szkole uchodziło mu to z taryfą ulgową.
- Co nie zmienia faktu, że powinieneś się uczyć z lekcji na lekcję, a nie z Naruto i Kibą grać na konsoli - odpowiedziałam, a Sasuke złapał się teatralnie za serce.
- Jak możesz mówić, że wypróbowanie najnowszej konsoli było zbędnym wysiłkiem - dramatyzowanie w temacie konsoli było tym, co wychodziło mu wręcz na medal.
- Wypróbowanie najnowszej konsoli to kwestia trzydziestu minut, a nie całego weekendu - wypaliłam, a Sasuke opadł na koc teatralnie łapiąc się za głowę i westchnął cierpiętniczo. - Nie zastanawiałeś się nad zostaniem aktorem? Mam wrażenie, że szybko przebiłbyś umiejętności DiCaprio.
- Niestety, z powodu nadmiaru zajęć musiałem odmówić gry w Wilku z Wall Street. To właśnie wtedy zadzwoniono do niego - stwierdził, a ja zaśmiałam się.
~~~~****~~~~
Spokojnie biegliśmy przed siebie po leśnej ścieżce.
- Jesteś ostatnio jakaś nieobecna - zauważył czerwonowłosy zerkając w moją stronę.
- Wydaje ci się - odpowiedziałam wymuszając uśmiech.
Cztery równe miesiące myślałam nad dziewczyną z imprezy. Yugao, tak właśnie miała na imię. Od sylwestra nie widziałam jej już nigdy więcej. Poza incydentem w altanie, nawet podczas dalszej części imprezy nie pojawiła mi się na oczy.
- Sakura, nie kłam. Chcesz spotkać się z moją macochą? - zapytał rzeczowo, a ja zatrzymałam się.
- Czy to aż tak widać? - zapytałam opierając się o pień pobliskiego drzewa.
- Chyba po prostu już cię poznałem na tyle, bo to zauważyć - stwierdził stając przodem do mnie.
- Tu nie chodzi o rozmowę z twoją mamą - stwierdziłam, a Sasori zmrużył oczy, zapewne domyślając się o co może chodzić. - Powiedz mi, kim jest Yugao? Znasz ją?
- A więc o nią chodzi. Stare historie lubią wracać w najmniej odpowiednich momentach - powiedział, odwracając twarz w stronę lasu. Był zamyślony, tak jakby przypominał sobie jakąś historię.
- Proszę, powiedz mi o co chodzi. - Złapałam go za ramię, próbując zwrócić na siebie uwagę jego oczu. Najbardziej ze wszystkiego chciałam poznać prawdę, i wierzę, że Akasuna może uchylić mi rąbka tajemnicy.
- Byliśmy wtedy w gimnazjum - zaczął i usiadł na pieńku drzewa. - Sasuke poznał dziewczynę nieco starszą od nas. Niezwykle wrażliwa, spokojna. Dużo osób myślało, że zmieni Uchihę. Jak można się spodziewać, okręcił ją wokół palca. Byli razem jakieś trzy miesiące i wtedy mu się znudziła, znalazł sobie inną na kolejne dwa miesiące. Yugao jednak szczerze się w nim zakochała, a tego nie przewidział.
- Wrócili do siebie? - zapytałam z obawą, a Sasori przecząco pokiwał głową.
- Nie. Sasuke odsunął ją od siebie wyjątkowo delikatnie. Założył się z jakimś kumplem, żeby ją poderwał. Z tego, co kojarzę, gdy ostatni raz ją widziałem, była w szczęśliwym związku. Może coś się stało? - zastanowił się i westchnął. - Sprawdzę to. A dlaczego pytasz?
- Nieważne - powiedziałam, licząc, że nie będzie zagłębiał się w temat, niestety bezskutecznie, ponieważ już po jego krytycznym spojrzeniu wiedziałam, że nie zaakceptuje tej odpowiedzi.
- Jeśli mi tego nie wyjaśnisz, nie kiwnę palcem, by to wyjaśnić - stwierdził i przeciągnął się.
- Podczas imprezy sylwestrowej spotkała się z Sasuke. Zobaczyłam ich w altanie, za domem Naruto. Niby nic się nie stało, ale między nimi doszło do dziwnej wymiany zdań - wyjaśniłam, a czerwonowłosy zmarszczył brwi.
- Mówisz to dopiero teraz? - zapytał i przyjrzał się mi dokładniej. - To cztery miesiące. Mogło się wiele wydarzyć - dodał i rozejrzał się po okolicy. - Biegnijmy dalej.
~~~~****~~~~
Sprawdzian z matematyki wydawał się koszmarem. Spojrzałam na zegar zawieszony na ścianie. Zostało dziesięć minut. Zostały mi dwa zadania, a mimo to wydawały się być niewykonalne. Temari, siedząca obok mnie skupiona była na wykonywaniu któregoś z zadań. Nagle wstał Shikamaru, wziął swój sprawdzian i oddał go nauczycielowi, a później wyszedł z sali.
Zerknęłam na Sasoriego. Mina chłopaka mówiła sama za siebie. Był tym znudzony. On i Shikamaru byli najlepsi z matematyki. Podium należało również do Temari.
Gdy czerwonowłosy spostrzegł mój wzrok, kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze. Niespodziewanie wstał, by zanieść sprawdzian do Kakashiego, jednak nim to zrobił, rzucił na moje biurko zgniecioną karteczkę. Wstrzymałam na chwilę oddech, obserwując nauczyciela, który do tej pory czytał jakąś dziwną książkę.
Odwinęłam karteczkę, na której zapisane były wyniki do wszystkich zadań ze sprawdzianu. Włącznie z zadaniem na ocenę celującą. Dzięki temu mogłam sprawdzić swoje zadania i spróbować kombinować z pozostałymi dwoma zadaniami. Dlatego, gdy zadzwonił dzwonek obwieszczający przerwę, mój sprawdzian wyglądał nieco lepiej.
Cała klasa opuściła salę, by iść do sali chemicznej. Zajęłam swoje stanowisko doświadczalne, to właśnie dziś mieliśmy w końcu robić doświadczenia, które w ciągu ostatniego miesiąca omawialiśmy teoretycznie.
- Dziękuję, Sasori - powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się.
- Nie masz za co dziękować. To tylko drobna pomoc - stwierdził i wyjął podręcznik. Deidara nachylił się w moją stronę.
- To dlatego siedział dzisiaj tak długo. Z reguły ma mnie gdzieś, a dziś nawet spisałem jakieś dwie trzecie pracy - dodał swoje, a Akasuna wywrócił oczami.
- Gdybyś raz się nauczył, nie miałbyś takich problemów - zwrócił się do blondyna i przejrzał książkę udając zainteresowanie nią.
- Tak, ciekawe, że dopiero po tylu latach wykazałeś się dobrą wolą i to pomagasz także tej różowo włosej niewieście - powiedział, a ja i Sasori zarumieniliśmy się. Machnęłam dłonią z zakłopotaniem.
- Daj spokój, Deidara - powiedziałam, znów machając ręką z zakłopotaniem i chichocząc. Deidara postanowił kontynuować drążenie w tym temacie, jednak pojawił się Sasuke, który złapał mnie od tyłu i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, opierając głowę na czubku mojej.
- O czym rozmawiacie? - zapytał przyglądając się podejrzliwie chłopakom.
- O sprawdzianie - odpowiedział Sasori i pchnął bujającego się na szkolnym krzesełku blondyna, który w wyniku tego poleciał na ziemię. Gdy tylko wygramolił się z sytuacji, doskoczył do kolegi z oburzeniem żądając wyjaśnień. To też skutecznie ukróciło temat, który Deidara chciał ciągnąć.
- Nudy - stwierdził Uchiha i odciągnął mnie od chłopaków do swojej ekipy na samym końcu sali.
Kiba i Naruto właśnie siłowali się na ręce. Sai zajęty był malowaniem czegoś w swoim szkicowniku, Shikamaru leżał na dwóch krzesłach i próbował drzemać. Podeszły także dziewczyny. Ino zbliżyła się do swojego chłopaka, spojrzeć co rysuje i uśmiechnęła się, jednak nie przeszkodziła mu jakby to miała w zwyczaju zrobić to każdemu innemu. Temari strzepnęła nogi Nary z jednego krzesełka i usiadła na wybranym miejscu ignorując krzywe spojrzenie czarnowłosego chłopaka. Hinata stanęła z boku i obserwowała pozostałych.
- To jest chaos - stwierdziłam zerkając na Sasuke, który przyciągnął krzesełko, na którym usiadł i pociągnął mnie, bym usiadła na jego kolanach.
- To są normalni ludzie - odpowiedział i zszedł z krzesła, zostawiając mnie dla mnie. Teraz to on miał się siłować z Inuzukim na rękę. Uśmiechnęłam się i machnęłam w stronę Hyuugi, by podeszła do mnie. Dziewczyna uczyniła to, a ja odsunęłam się, by mogła zająć połowę mojego krzesełka.
- Jak tam z Naruto? - zapytałam konspiracyjnym szeptem, mimo to dziewczyna zarumieniła się dlatego od razu można było odgadnąć, o czym zagaiłam do dziewczyny. - Nie rozumiem, zabieracie się do tego jak pies do jeża. Rozumiem, ty jesteś nieśmiała, ale ktoś taki jak Uzumaki... - zaczęłam i zerknęłam na chłopaka, który właśnie wrzeszczał, dopingując Kibę w siłowaniu na rękę. - Eh... Niektórzy są ślepi - stwierdziłam i poklepałam przecząco głową, nie dowierzając, że postanowiłam stwierdzić, że ktoś taki odnajdzie się w swoich uczuciach. Naruto to istotnie piętnastoletnie dziecko. W październiku, gdy robił urodziny, ozdobami były balony i serpentyny.
- To nie jego wina - powiedziała cicho i spojrzała na blondyna, który w tym momencie ekscytował się pierdołami wymyślonymi przez jego kumpli. Postanowili po zajęciach pójść na boisko, by zagrać w kosza.
- Budzą się wspomnienia - stwierdziłam z lekkim uśmiechem, a Hinata spojrzała na mnie nierozumiejącym wzrokiem. - Sasuke i Naruto poznałam przy zanoszeniu do szkoły dokumentów na wstępną rekrutację, grali w kosza na szkolnym boisku. Ten pierwszy nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Za to Naruto był bardzo uprzejmy i zasugerował pomoc.
- Dlatego już od początku byłaś do nich tak nastawiona? - zapytała Hyuuga, a ja kiwnęłam głową. Wzbraniałam się przecież wtedy rękami i nogami, by tylko Uchiha się do mnie nie zbliżył, jednak on dopiął swego. - Los stworzył ci psikusa - dodała i odwróciła się, ponieważ wtedy do sali weszła nauczycielka chemii.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top