31. nastoletni chill

Obserwowałam jak Sasuke się przebierał, jednak po chwili wyjrzałam przez okno i zobaczyłam coś bardzo dobrego w naszej aktualnej sytuacji. Rodzice właśnie wyjeżdżali na zakupy. Musieliśmy ominąć tylko dziadków, co w moim przekonaniu, wydawało się dość proste. Oparłam się pośladkami o biurko i założyłam ręce na piersiach.

-Mogłam to bardziej przemyśleć – stwierdziłam i podrapałam się po policzku.

-Czasem trzeba iść na spontan – odpowiedział Sasuke i przeczesał swoje kruczoczarne włosy dłonią. – Co nie zmienia faktu, że jesteśmy w śmiesznej sytuacji.

-Bardzo śmieszne – odpowiedziałam sceptycznie podeszłam do drzwi. – Poczekaj na mnie, zobaczę, czy możemy spokojnie wyjść z domu – powiedziałam i wyszłam.

Na palcach przeszłam przez korytarz i zbliżyłam się do schodów. Niczym ninja, zeszłam na dół i rozejrzałam się na parterowym korytarzu. Z salonu usłyszałam odgłos telewizora. Zajrzałam do jadalni, jednak pomieszczenie było puste. Na stole był przygotowany jeden komplet na śniadanie. Pewnie czekał na mnie. Usłyszałam jak babcia krząta się po kuchni będącej po drugiej stronie korytarza, naprzeciw jadalni.

Przeszłam do jadalni i zajrzałam przez jedne z drzwi do salonu. Dziadek siedział na kanapie i oglądał program przyrodniczy. Okej, czyli przejście koło kuchni będzie najcięższe. Wróciłam do góry, do swojego pokoju. Uchiha stał już przygotowany do wyjścia.

-Musisz być cicho – powiedziałam i szybko wyjaśniłam mu plan, czyli jak najcichsze przebiegnięcie koło kuchni, tak by nie zobaczyła tego babcia.

-A psy? – zapytał Sasuke, a ja nieco zbladłam. Yuuki za nim nie przepada.

-Są zamknięte w kojcach – powiedziałam, choć nie miałam takiej pewności. Brunet wzruszył jedynie ręką i ruszył do drzwi.

-To będzie łatwizna – przyznał, a ja ruszyłam zaraz za nim. Idąc po schodach, złapaliśmy się za ręce. Zatrzymałam się, gdy zobaczyłam sylwetkę babci, przechodzącą z jednej strony kuchni na drugą.

-Bieg – wyszeptałam i pociągnęłam go za sobą. Przemknęliśmy do przedsionka i zatrzymaliśmy się przed drzwiami wejściowymi. Uśmiechnęłam się do niego i złapałam jego policzki, by złożyć na jego ustach pocałunek. – Do zobaczenia – powiedziałam, a Uchiha uścisnął mnie i wyszedł.

Wtedy szybko ruszyłam do kuchni. Babcia uśmiechnęła się do mnie.

-Napijesz się herbaty? – zapytała, a ja kiwnęłam głową i nalałam sobie trochę do kubka.

-Może usiądziesz babciu ze mną w jadalni? – zapytałam, a kobieta zgodziła się i przeszłyśmy do jadalni.

~~~~****~~~~

Odetchnęłam z ulgą, gdy Sasuke napisał, że niezauważony wsiadł do samochodu brata i od razu pojechał z nim do centrum handlowego. Po obiedzie wzięłam swoje kochane psy na spacer. Szłam przez zaśnieżoną ścieżkę i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam znajomego psa, który biegł w moją stronę.

-No cześć – powiedziałam głaszcząc psa. – Gdzie twój pan? – zapytałam rozglądając się na boki.

-Właśnie za nim biegnie – odpowiedział ten charakterystyczny, znudzony głos. – Miałem jechać do znajomych, ale ten szatan uciekł z podwórka i biegał po okolicy, zupełnie ignorując moje wołanie – wyjaśnił Sasori i złapał za kolczastą obrożę, przewieszoną wokół szyi bloodhounda. – A ty pewnie wyszłaś ze swoimi psami? – zapytał, zerkając na oba moje psy, które teraz wąchały nowego przybysza. Chisana niemal od razu skoczyła, prowokując pozostałe psy do zabawy. Mimo silnego uścisku, pies Sasoriego wyrwał się i biegał w krzakach za owczarkiem.

-Nic nie idzie po mojej myśli – jęknął czerwono włosy, patrząc jak bawią się psy. – Złośliwe psisko.

-Jeśli się pobawi, później będzie zbyt zmęczony, by przeszkadzać w domu – stwierdziłam, a on zerknął na mnie i wzruszył ramionami.

-Gdy tylko przechodzi próg domu, staje się najleniwszym kanapowcem na świecie. Ostatnio wybrał sobie moje łóżko do spania.

-Naładował akumulatory i teraz jest pełen energii – zaśmiałam się, a chłopak zawtórował mi.

-Jak tam z matką? – Sasori nagle zmienił temat. Zmieszało mnie to tym bardziej, że pierwszą wzmiankę o mojej sytuacji rodzinnej również poruszyliśmy tutaj.

-Nadal jest… dziwnie. Mama czegoś ode mnie wymagaj, jednak nie mówi, o co może jej chodzić. Trochę mnie to przerastało, ale teraz jest inaczej, niż przy naszej pierwszej rozmowie – odpowiedziałam z pewną lekkością.

-Co masz na myśli? – zapytał unosząc nieco brew w górę.

-W ciągu tych kilku miesięcy zdobyłam coś, na co nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi. Wsparcie przyjaciół – wykrzywiłam usta w smutnym uśmiechu. – Od początku miałam Ino, jednak… Ja po prostu walczyłam o uznanie mamy, nie rozumiejąc, że to nie wydarzy się od tak. Musiałam dorosnąć do tego, by zrozumieć, że chore dążenie do celu jest bez sensu.

-Cieszę się, że jest lepiej – odpowiedział Sasori i zawołał swojego psa, licząc, że ten go posłucha. – Nadzieja matką głupich – stwierdził, zauważając, że pies odbiegł kilka metrów dalej, by nie ryzykować, że jego pan przez przypadek go złapie.

-Bardzo ci się spieszy? – zapytałam tępo patrząc przed siebie.

-Nie – odpowiedział spokojnie. – Ekipa chciała się spotkać przed wigilią, żeby się napić. Chciałem jechać motorem, więc i tak bym nie pił – dodał.

-Motorem w takie zimno? Przecież drogi są śliskie – zauważyłam, przykładając dłoń do ust z niedowierzaniem, a Akasuna wzruszył ramionami.

-Czasem warto zaryzykować – odpowiedział, a ja wywróciłam oczami.

-Niby inteligentny, a zupełnie bez wyobraźni – skrytykowałam, a on westchnął z rozbawieniem.

-Bez wyobraźni? – zapytał spokojnie i włożył zmarznięte ręce do kieszeni kurtki. – Może i tak jest. Ostatnio, gdy macocha poprosiła bym postawił wodę na kawę i to zrobiłem, pokręciła przecząco głową i stwierdziła, że do reszty mi mózg zlasowało.

-A co takiego trudnego w przygotowaniu kawy? – zapytałam, a chłopak zaśmiał się.

-Nie chodzi o przygotowanie kawy. Powiedziała: postaw wodę na kawę. Tak właśnie zrobiłem – odpowiedział, a ja zmarszczyłam brwi. Nadal nie docierało do mnie, o co może mu chodzić, dlatego Sasori zademonstrował, udając, że trzyma coś w dłoniach. Uniósł lewą i powiedział: - Butelka z wodą. – Następnie powtórzył to z prawą. – Opakowanie z kawą. – Następnie uniósł lewą rękę nad prawą. – Postaw wodę na kawę – stwierdził, a ja otworzyłam usta za zrozumieniem, a po chwili uderzyłam dłonią o czoło.

-Tylko facet wymyśli coś takiego – odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać. – Tak myślę, wołajmy psy i chodźmy, bo jeśli tylko wymyślisz kolejną rewelację, to mogę tego nie przeżyć.

Zawołałam psy, a bloodhound Sasoriego podbiegł do nas zaraz za moimi. Po chwili pożegnaliśmy się i wróciłam do domu, akurat na popołudniową kawę przygotowaną przez babcię.

~~~~****~~~~

Po kolacji dostałam telefon od Ino. Nie spodziewałam się, że dziewczyna zasugeruje spotkanie, jednak zgodziłam się. Dzięki uprzejmości dziadka, dotarłam pod drzwi domu przyjaciółki zaledwie pół godziny później.

-Coś się stało? – zapytałam, gdy w końcu dotarłyśmy do jej pokoju. Blondynka przyniosła jakieś napoje i chrupki.

-Nie uwierzysz… - zaczęła, rzucając się na łóżko. – Spotkałam się z Saiem – pisnęła z radością i odwróciła się, by na mnie spojrzeć.

Skrzywiłam się nieznacznie, gdy tylko padło jego imię. Ten chłopak wydawał się dziwny, z pewnością nie wydawał się nią zainteresowany w taki sposób, jakiego można by oczekiwać.

-Już się boję – przyznałam, otwierając pepsi, której nalałam do szklanki.

-Powiedział, że wstyd mu, że traktował mnie źle. Że chciałby zacząć od początku, bo zrozumiał, że jestem wyjątkowa i… - chwila napięcia, by w końcu powiedziała to, czego od samego początku obawiałam się. – Jesteśmy razem! Od dziś!

-Przemyślałaś to? – zapytałam, starając się brzmieć spokojnie. Yamanaka już dawno wpadła po uszy. Już raz między innymi przez niego, pokłóciłyśmy się, dlatego powinnam dbać o spokój podczas tej rozmowy, żeby nie doprowadzić do kolejnych nieporozumień.

-Oczywiście, że tak – odpowiedziała tonem tak pewnym, który utwierdził mnie w przekonaniu, że dziewczyna ma klapki na oczach. – Wiem, że Sai nie jest idealny, ale dam sobie radę – powiedziała nagle i sięgnęła po paczkę chipsów.

-Dasz radę? – zapytałam i skusiłam się na uśmiech. – Zawsze masz moje wsparcie – odpowiedziałam, a dziewczyna pisnęła z zachwytem i wsypała chipsy do miski.

-Zróbmy nocowanie – poprosiła, a ja wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po telefon, żeby poinformować o tym rodziców. Po chwili rodzice odpowiedzieli, zgodzili się, bym została na noc u przyjaciółki.

-No to chill w naszym stylu. - Ino wyciągnęła spod łóżka butelkę szampana, a ja zaśmiałam się. No to impreza w dziewczęcym stylu.

Wróciłam, choć rozdział nieco nudny. Nie spodziewałam się tak długiej przerwy tutaj, ale teraz postaram się wszystko nadrobić.

Czekam na komentarze 💬 i gwiazdki 🌟, to z pewnością zmotywuje do pracy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top