23. nastolatki są dziwne
Sasuke usiadł na pniu, a ja stanęłam za nim, moje ręce oplotły jego szyję, a nos wylądował w jego miękkich włosach.
-Wyjaśnij mi... dlaczego jesteś w stanie tak uwodzić jednym spojrzeniem? - zapytałam nie zdając sobie sprawy, że to pytanie na prawdę opuściło moje usta. Chłopak spojrzał na mnie przez ramię, a następnie jego wargi dotknęły mojej szyi.
-Zależało mi, byś nie mogła oprzeć się moim wdziękom, chyba się udało - powiedział i zassał trochę mojej skóry. W ciągu chwili pojawi się w tamtym miejscu malinka, jednak dla mnie to nie miało najmniejszego znaczenia.
Próbuje zatracić się w dotyku jego ust, w słodyczy jego głosu. Próbuje wyrzucić z myśli sława Sasoriego i wspomnienie, że on na prawdę chciał zmienić coś między nami.
-Sakura... Sakura. Dusisz - te słowa ledwie przedostają się przez moje myśli. Dopiero wtedy wyrwałam się z letargu i odsunęłam się. Zdziwiony Uchiha złapał mnie za dłoń w ostatnim momencie i znów przyciągnął ku sobie. - To nic takiego, wisienko. Nie przejmuj się - powiedział i złożył pocałunek na moim nosie.
Gdybyś ty wiedział, co mnie martwi... nie byłbyś zachwycony, kolejne niezbyt pozytywne myśli. Co może zrobić czerwonowłosy? Trudno przewidzieć, czy pogodzi się z myślą, że jestem z innym. Mimo to, uśmiechnęłam się delikatnie. Lepiej zachować to w tajemnicy. Po co denerwować Sasuke takimi głupotami?
Spędziliśmy przyjemnie czas, przytulając się, całując i rozmawiając. Brzydka pogoda jednak szybko przeorganizowała nasze plany. Schowaliśmy się pod daszkiem na leśnym parkingu nieopodal.
-No ja pierdole. Co to w ogóle ma być? - zapytał zezłoszczony Uchiha wskazując przed siebie na deszcz. Aby go nieco uspokoić, wtuliłam policzek w jego plecy, a rękami oplotłam go w pasie. Wzięłam głęboki wdech i szczerze się uśmiechnęłam.
-Wiesz, teraz jest cudownie - powiedziałam i odnalazłam jego dłoń, splotłam nasze palce i stanęłam tuż przed nim na palcach, by ukraść jeden delikatny całus. Po chwili ruszyłam do tyłu, ciągnąc za sobą bruneta. Zatrzymaliśmy się pod otwartym niebem. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Zaczęłam skradać kolejne niewinne pocałunki dbając o to, by Sasuke nie mógł doprowadzić do niczego innego. Ten raz chciałam być panią sytuacji. I udało mi się, przez chwilę.
Sielankową chwilę przerwał telefon. Nawet bez spojrzenia na ekran wiedziałam, kto mógł mi przeszkadzać. Sięgnęłam po telefon do kieszeni, jednak Sasuke wykorzystał chwilę. Złapał za moją dłoń i pokierował nią w górę, złożył przeciągały pocałunek na jej grzbiecie.
-Jeden, jedyny raz. Olej dzwoniący telefon - mówiąc to złapał mnie za biodra i uniósł do góry.
Teraz nie dzieliły nas żadne centymetry wysokości. Odpowiadało mi to, choć w efekcie moje stopy wisiały w powietrzu. Mokre kosmyki włosów opadły na jego twarz. Delikatnym ruchem ręki pozbyłam się włosów, które zasłaniały jego ciemne oczy.
-Robi się zimno - powiedział i ruszył z powrotem pod wiatę. Dopiero, gdy nad nami znów był dach, moje stopy zetknęły się z ziemią.
-Zawsze marzyłam o pocałunku w deszczu - powiedziałam, a Sasuke przytulił mnie.
-Spełniłem to i jeszcze wiele twoich marzeń spełnie, obiecuję - mruknął wprost w moje włosy.
~~~~~~~~~~
To nie takie proste, spojrzeć znów na Sasoriego tego samego, którego spotkałam na poczatku roku. Chłodnego, obojętnego na wszystko. Nie spojrzał na mnie ani razu, ten fakt bolał jak nigdy. Nie odważyłam się pojawić w klubie, w którym byłoby on i jego znajomi. Dziewczyny za to z chęcią skorzystały. Nawet Karin z nadzwyczaj dziwną uprzejmością przyjęła zaproszenie. I tak naprawiam relacje z niektórymi w klasie.
Tak mijały godziny, dzi, tygodnie. Aż dotarliśmy do grudnia. Stałam na przystanku, niemiłosiernie marznąc, opóźnienie autobusu dobijało do dziesięciu minut. Na to wszystko zaczął padać deszcz ze śniegiem. To oznaczało tylko jedno, będzie plucha. Ze złości kopnęłam kamyk, obserwowałam go, aż w końcu uderzył o oponę. Oponę samochodu.
-Dzień dobry Sakuro - przyciemniana szyba zjechała w dół, a moim oczom ukazał się ojciec Akasuny. - Może cię podwieść?
-Z chęcią, dziekuje - powiedziałam i wpakowałam się na siedzenie obok.
-Jak ostatnio u ciebie i rodziców? - zaczął luźną rozmowę.
-W porządku: świąteczne porządki, kupowanie prezentów... uwielbiam grudzień - zaśmiałam się, a pan Akasuna zawturował mi. - A u państwa?
-Tak samo, mam dla ciebie do przekazania informację od mojej żony. Chciała zapytać, kiedy wpadniesz na kawę - zaśmiał się. - Codzinnie przy obiedzie pyta Sasoriego o ciebie, a on jak zwykle, rozmowny nie jest. Pokłóciliście się? - zapytał przenosząc przez chwilę wzrok na mnie.
-Taka drobna sprzeczka - wyjaśniłam nieco się rumieniąc. Rozmowa o takich rzeczach z ojcem swojego... kolegi z klasy była dość śmieszna i krępująca.
-Fajnie byłoby, gdybyś wybadała o co się dąsa. Ostatnio jest dziwniejszy niż zwykle.
Uniosłam brwi za zdziwieniem. Jak ojciec może mówić tak o własnym synu?
-Ja... znaczy się... Sasori nie jest dziwny - powiedziałam z zakłopotaniem, a pan Akasuna znów zaśmiał się.
-Każdy nastolatek jest dziwny - wyjaśnił mężczyzna i właśnie zjechał na parking szkoły. - Zapamiętaj to, droga Sakuro.
~~~~~~~~~~
Gwar w sali matematycznej trwał w najlepsze jak zawsze. Hałas przerwało niespodziewane uderzenie podręcznika o pierwszy stolik w środkowej ławce. Wszyscy zwrócili się w tamtą stronę oczekując Kakashiego, a tymczasem patrzyliśmy na Ino.
-No wreszcie! - krzyknęła i uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Słuchajcie póki nie ma Kakashiego! Mam pomysł! Na mikołajki już za późno, jednak dowiedziałam się od Kury, że w ostatnim dniu przed przerwą świąteczną mamy klasową wigilie. Pomyślałam, że możemy kupić sobie nawzajem jakieś prezenty. Co o tym myślicie?
W sali zapanował gwar. Niektórzy naśmiewali się, że będzie dużo butelek wódki, inni stwierdzili, że to wspaniały pomysł, a pojawiła się jeszcze jedna opinia, że to zbyt dużo zachodu i nie ma potrzeby zawracać sobie głowy. Oczywiście ten głos szybko został stłumiony przez pewną blondynkę.
-To ustalone! - zawołała Ino. - W ciągu tygodnia zrobimy losowanie!
-To bez sensu - mruknął Shikamaru odwracając się do nas. - Większość tych półgłówków będzie robiło sobie z tego żarty. Będzie przypał - stwierdził, a Temari wywróciła oczami.
-Sądzisz, że ich nie ogarniemy? - zapytała prowokująco, a ciemnowłosy uśmiechnął się do niej.
-Ty wszystko ogarniesz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top