2.4 dzień niespodzianek
- Nawet, gdybym wiedziała, nie powiedziałabym ci. Wracaj tam skąd przyjechałaś – odpowiedziała Karin z wyższością i odwróciła się na pięcie, chcąc odejść jako zwyciężczyni tej dyskusji.
- Karin – mruknęła Ino i, o dziwo, rudowłosa zatrzymała się.
- Nie Ino – zaprotestowała. – Ty też wiesz, co tu się działo podczas jej obecności. Nie ugnę się – powiedziała i odeszła. Spojrzałam na zszokowana blondynkę i oparłam się o filar.
- Nic nie rozumiem, jeszcze jakiś czas temu była inna – stwierdziła dziewczyna z rezygnacją, a ja puściłam tę uwagę mimo uszu. Wiedziałam, że przez te lata nieco podbudowały swoją relację na tyle, by spotkać się raz na jakiś czas na kawę, jednak nie na tyle, by powierzały sobie swoje sekrety i przemyślenia.
- I zaczynamy od początku – powiedziałam z lekką frustracją i wyszłam z alejki. Niespodziewanie zobaczyłam wchodzącego do biblioteki chłopaka o białych włosach. Kojarzyłam go, choć nie do końca byłam pewna skąd.
- Spokojnie, coś wymyślimy – odpowiedziała Ino i zatrzymała się za moimi plecami, po czym też przyjrzała się chłopakowi, który podszedł do biurka bibliotekarki i usiadł na blacie najwyraźniej kogoś oczekując. – Suigetsu i biblioteka? Dziwne – stwierdziła i chciała ruszyć do wyjścia, jednak ja znów wciągnęłam ją do alejki, tak żeby nie było nas widać. Przycisnęłam palec do ust, pokazując, żeby była cicho i wyjrzałam zza regału.
- Ach, Rinnie. W końcu – krzyknął na całe pomieszczenie, zauważając okularnicę, która zapewne skończyła swój obchód i wracała na swoje stanowisko.
- Zamknij się, gamoniu – wytknęła rudowłosa i weszła za biurko zajmując swój fotel. – To biblioteka, zapomniałeś?
- Mniejsza o to. Mam nowy towar – powiedział i zaczął grzebać w jakiejś swojej torbie.
- Nie teraz – powiedziała Karin i walnęła go w tył głowy. – Ściany mają uszy – powiedziała ciszej, jednak przez ciszę panującą w bibliotece i niosło się echo, usłyszałyśmy jej słowa.
- O czym ty mówisz? – zapytał białowłosy, rozglądając się. W przeciwieństwie do Karin, on nie znał pojęcia szept i cisza, a tym bardziej dyskrecja.
- Po prostu przyjdź z tym do mnie wieczorem.
- Kolacja? – zapytał z zadowoleniem, a ona prychnęła i utkwiła wzrok w ekranie swojego laptopa. – Dobrze, dobrze. Teraz odpoczniesz, a spotkamy się wieczorem. Narka!
Tak samo jak nagle Suigetsu się pojawił, tak samo szybko ślad po nim zaginął. Wyszłyśmy z alejki i poszłyśmy w stronę drzwi ignorując krzywe spojrzenie rudowłosej, która mogła podejrzewać, że słyszałyśmy część ich rozmowy.
Udało nam się dogonić chłopaka nim wsiadł do swojego samochodu.
- Cześć, mam pytanie – powiedziałam, blokując ręką całkowite otworzenie drzwi. Suigetsu oparł się o wpół otwarte drzwi i przyjrzał się nam z zainteresowaniem nieco dłużej zatrzymując wzrok na mnie.
- Nie, nie umówię się z tobą, beby. Ale mogę zaproponować mojego kumpla. A w zasadzie nawet dwóch – powiedział z rozbawieniem i zaśmiał się ukazując rząd białych zębów. – Choć jeden jest strasznie oschły i wymagający... - bredził, a ja machnęłam ręką, by umilkł choć na chwilę dając mi dojść do słowa.
- Nie chodzi mi o randkę – odpowiedziałam i wkładając nieco wysiłku, zatrzasnęłam drzwi jego samochodu, by nagle nie zdecydował się odejść. – Po prostu wyglądasz na takiego, co dużo wie...
- Ach, chyba rozumiem... W takim razie kokaina, amfa? – zasugerował, a ja zmarszczyłam brwi. Dealer narkotyków? Z takim trzyma Karin? – Nie? Mogę sprowadzić maryśkę, jeśli chcesz... - kontynuował, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Czy mógłbyś się czegoś dla mnie dowiedzieć? – zapytałam, a Suigetsu wzruszył ramionami.
- To zależy, czego oczekujesz i co dasz w zamian. Za darmo nie robię – odpowiedział z pewnością siebie i znów irytująco się uśmiechnął.
- Szukam pewnego człowieka – powiedziałam ostrożnie, a białowłosy uniósł z zainteresowaniem brew. – Czego oczekujesz za taką usługę?
- Takich układów nie załatwia się z góry. Umówmy się, że będziesz mi winna przysługę. Kogo mam dla ciebie znaleźć? – To była moja szansa. Teraz już dużo łatwiej będzie go szukać. Być może pakt z Suigetsu to niczym pakt z diabłem, ale to moja jedyna nadzieja.
- Uchiha Sasuke – powiedziałam, chłopak przez chwilę przyglądał mi się z lekkim zdziwieniem, a później zaśmiał się krótko, tak jakbym opowiedziała żart i złapał mnie za rękę, którą do tej pory miałam na aucie.
- Ciekawie, ciekawie. To może być wyzwanie. Dla kogo ta przysługa? – zapytał przyglądając się mi z wyczekiwaniem czekając na moje imię.
- Sakura Haruno – odpowiedziałam, a on kiwnął głową i wsiadł do samochodu.
- Załatwione, Saki – powiedział, odpalił silnik i odjechał, zostawiając nas w osłupieniu.
~~~~****~~~~
Dzisiejszym sukcesom nie było końca. W jakiejś kancelarii prawniczej dostałam stanowisko na pół etatu – pomocnik eksperta do spraw finansowo-skarbowych. To tylko dzięki Ino, która znalazła ofertę w Internecie, udało mi się znaleźć tak wygodną pracę w zawodzie. Kancelaria Prawnicza AS zaproponowała mi stanowisku już od początku kolejnego tygodnia.
Wieczorem usiadłam na kanapie, oddychając z ulgą, włączyłam telewizor i nalałam sobie lampkę wina. W końcu się rozluźniłam. Sasuke nie może być nieuchwytny, w końcu go znajdę. Została tylko jedna osoba, z którą muszę wszystko poukładać – Sasori. Znajdę trochę czasu, by i z nim wszystko wyjaśnić.
Na zewnątrz zaczęło padać, gdzieś w oddali zaczynała się burza. Wsłuchiwałam się w grzmoty, przechadzając się po domu, by sprawdzić, czy wszystkie okna mam pozamykane. Przeciągnęłam się wchodząc do pokoju.
Przebrałam się w wygodny dres I włączyłam sobie jakiś serial, jakieś czekoladki popijałam winem, odpoczywałam po dniu, aż nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi wejściowych. Odłożyłam kieliszek i wygrzebałam się do przedsionka, by zobaczyć kogo niesie. Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to Ino lub Temari, później wpadłam na pomysł, że to może Suigetsu z jakimiś wieściami. Nie spodziewałam się, że zobaczę kogoś, kogo w ogóle bym się nie spodziewała.
- Najpierw zapomniałaś się pożegnać, a teraz to samo z przywitaniem? – zapytał opierając się ramieniem o próg domu.
Zmienił się od czasów liceum. Teraz wyglądał bardziej jak biznesman. Czarna koszula była rozpięta zaraz pod szyją. Krawat tego samego koloru wisiał luźno, tak jak to biznesmeni robią po ciężkim dniu pracy. Marynarka też była rozpięta, wyglądał bardziej pociągająco, niż pierwszego dnia, gdy go zobaczyłam. W ręce trzymał teczkę, zapewne z dokumentami. Jego czerwone włosy zapewne wcześniej były starannie ułożone, a jednak teraz zostały podle potraktowane przez wiatr i deszcz.
- Sasori, ja... - zaczęłam z zakłopotaniem i odsunęłam się nieco w głąb pomieszczenia. – Wejdź, proszę.
- Nie, nie będę ci przeszkadzał – powiedział i już chciał się odwrócić. – Po prostu chciałem się przekonać, czy to prawda, że wróciłaś do Konohy. I chciałem się przywitać. Już nie będę cię zadręczać. – Zszedł z pierwszego stopnia, a wtedy złapałam go za ramię.
- Proszę, porozmawiajmy – wyszeptałam, wykrzesując z siebie tyle siły, by czerwono włosy przypadkiem nie wyrwał się z mojego uścisku. – Przynajmniej póki ulewa nie ustanie.
Jego brązowe oczy przeszyły mnie na wskroś, aż przeszły mi ciarki po plecach. Jednak poczułam, że jego mięśnie nieco się rozluźniły i znów wrócił na ganek. Zaraz za mną, wszedł do domu i zdjął buty. Przeszliśmy do salonu.
- Kawy, herbaty, wina? – zapytałam, gdy on usiadł na kanapie.
- Może wina – powiedział, więc poszłam po drugi kieliszek, który podałam mężczyźnie. – Dlaczego wtedy wyjechałaś bez słowa? – zapytał po dłuższej chwili ciszy. Wypiłam trochę trunku i wzięłam głęboki wdech.
- To była manipulacja. Nie umaiłam sobie poradzić z tymi wszystkimi emocjami i na to wszystko rodzice powiedzieli mi o przeprowadzce. Ciebie nawet nie było wtedy w mieście, a ja zostałam odcięta od kontaktu z kimkolwiek – wyjaśniłam niemal na jednym tchu.
- Jak to odcięta od kontaktu? – zapytał, a ja westchnęłam ciężko.
- Przyjechałam wtedy z wakacji z Uchihami i po wejściu do domu dowiedziałam się o przeprowadzce. Jeszcze tego samego dnia zniknął mój telefon, a laptop i tablet zostały rzekomo wysłane do Korei. Tamtego czasu moja matka pilnowała mnie jak jakaś wariatka, nie mogłam nawet wyjść z domu. Gdy już byliśmy na miejscu, w Seulu, trochę potrwało nim dostaliśmy nowe numery, Internet... Później okazało się, że wszystkie urządzenia, które wysłali promem zaginęły. Sprzęt mój, od taty, telewizor... Wszystko. Kupienie nowego trochę zajęło. Gdy w końcu dostałam laptopa, okazało się, że wszystkie moje konta zostały zhakowane. Nie miałam dostępu do niczego, a że byłam targana emocjami, postanowiłam, że może lepiej zacząć od nowa. Zniknąć – wyjaśniłam, a Akasuna słuchał ze skupieniem, w międzyczasie dolał mi wina. – Ale nie umiałam tam ułożyć sobie życia, dlatego wróciłam – dodałam, a później zapadła cisza. – Powiedz coś, Sasori.
- Masz jakieś podejrzenia, czy przypadkiem ktoś nie maczał w tym palców? – zapytał, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Jeśli Sasori nie jest w to zamieszany, to nie potrzeba mu dodawać nowych atrakcji.
- Póki co, postanowiłam wszystko naprawić. Pustka wewnątrz mnie była zbyt duża – przyznałam, lekko się uśmiechając do chłopaka. – Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Jak masz zamiar to naprawić? – kontynuował zadawanie pytań.
- Szukam Sasuke, do ciebie też miałam się wybrać na dniach, jednak uprzedziłeś mnie. Chcę po prostu porozmawiać. Z przeszłości wiem, że utrzymywanie czegokolwiek w tajemnicy jest bez sensu – powiedziałam, zdając sobie sprawę, że właśnie w tym samym momencie kłamię. Utrzymuję w tajemnicy prawdziwy powód powrotu do Japonii. Choć to tylko częściowe ukrycie, to wciąż kłamstwo.
- Jeśli ty jesteś szczera, to ja też będę – powiedział, uważnie mnie obserwując. – Nie szukaj Sasuke.
- Wiesz, co się z nim dzieje? – zapytałam z nadzieją, a on skrzyżował ze mną wzrok, wyglądał tak jakby mnie oceniał czy też sprawdzał.
- Kiedyś wiedziałem – przyznał ostrożnie. – Nie było to bezpieczne dla osób z zewnątrz. Dlatego uważam, że nie powinnaś go szukać. Jeśli nadal zajmuje się tym, czy się zajmował, mogłoby ci grozić niebezpieczeństwo.
- Czym on się zajmował? – zapytałam, wypijając duszkiem wino, które zostało mi w kieliszku. Miałam szczerą nadzieję, że Akasuna da mi kolejny punkt zaczepienia.
- Nie powiem ci tego i radzę ci tego nie szukać. Już ci mówiłem, to nie byłoby dla ciebie bezpieczne. Obiecaj mi to – nacisnął, a ja spuściłam wzrok. To był teraz mój cel. Znaleźć Sasuke. Właśnie dlatego nie mogę tego obiecać Sasoriemu.
- Sasori... - wyszeptałam, a mężczyzna wywrócił oczami.
- Nie rozumiesz? To dla twojego dobra – powiedział ostro, jednak nie miałam mu tego za złe. Był oschły, ponieważ miał cel, wciąż chciał pielęgnować znajomość, ze mną. Przygryzłam wargę.
- Chcę z nim porozmawiać – powiedziałam spokojnie, licząc, że Akasuna spróbuje mnie zrozumieć. – To tylko rozmowa...
- To może nie być tylko rozmowa. Nie wtrącam się w uczucia między wami, jednak nie pomogę ci w szukaniu go. Jeśli nadal chcesz działać na własną rękę, rób co chcesz. Jednak nie licz, że będę czekał jak posłuszny piesek. Nie lubię czekać – powiedział i odłożył kieliszek na stół. – Jeszcze się spotkamy, jednak dbaj o siebie – dodał, zostawiając mnie samą w pustym domu, po którym rozeszło się jedynie trzaskanie drzwi.
Odłożyłam kieliszek obok tego pustego i podsunęłam nogi por brodę. Co jest ze mną nie tak?
Witam kochanych czytelników! Jak tam po świętach? Wzięłam się do pracy, by tworzyć coś, co sprawia mi największą radość <3, liczę na gwiazdki i spostrzeżenia odnośnie tego, co może wydarzyć się w następnym rozdziale :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top