2.25 samotnia
*Sakura*
Okazało się, że w mieszkaniu Hinaty nie będziemy tylko my dwie. Na kanapie w salonie, ukryta pod kocem siedziała Temari, a w przedsionku na ziemi siedział jakiś obcy mężczyzna, który teraz czesał mojego kochanego Brego. Podbiegłabym do psa, żeby się przywitać, jednak obcy mężczyzna wyglądał przerażająco. Nie był Azjatą, gdy wstał, okazało się, że miał ponad dwa metry. Barczysty mężczyzna z szyją grubości całej głowy. Właśnie dlatego nie odważyłam się zbliżyć się do psa.
- Jest jakimś ochroniarzem czy coś - wyjaśniła Temari, która już prawdopodobnie rozeznała się w sytuacji. - Prawie nie rozumie japońskiego. Ma dziś z nami siedzieć, żebyśmy czuły się bezpiecznie.
- Z nim nie poczuję się bezpiecznie - odpowiedziałam i usiadłam koło blondynki. Barczysty mężczyzna rzucił piłkę psu, który cały czas chciał się z nim bawić. Zabawnie to wyglądało, gdy szczeniak mastiffa tybetańskiego ganiał z piłką albo podawał wytatuowanemu, barczystemu mężczyźnie urocze pluszaki zapewne należące do Hyuugi.
- Sasori stwierdził, że to konieczność. Prawdopodobnie nie będzie ich całą noc - powiedziała Hinata i przeszła się do kuchni. - Co przygotować wam do jedzenia i picia?
- Nic nie szykuj, chodź tutaj - zaproponowałam, a Temari kiwnęła twierdząco głową, zgadzając się.
- Dajcie spokój, nie będziemy oglądać filmu bez jakichś przekąsek - wyjaśniła i usłyszałyśmy trzaski i hałasy z kuchni. Czyli, zaczęła coś szykować. Temari wciąż wydawała się wstrząśnięta, ale ja postanowiłam iść i jej pomóc.
- Jak ty to robisz? - zapytałam opierając się o małą wysepkę kuchenną. Jej pytający wzrok dał mi znak, że powinnam nieco sprecyzować pytanie. - Ledwie jesteśmy po ataku wariata. Sasuke, Sasori, Shikamaru i Naruto teraz prawdopodobnie go... - zacięłam się, jednak ona zrozumiała, o co chodzi.
- Przez ostatnie dwa tygodnie wiele się działo, z resztą, przez Naruto byłam wmieszana w to już od jakiegoś roku. - Uniosłam z niedowierzaniem brwi. - Wiesz, tu jakieś tabletki do załatwienia, tam przepuszczenie jakichś pieniędzy prawdopodobnie do oczyszczenia... Oczywiście, ostatnio działo się sporo poważniejszych rzeczy, jednak byłam na to przygotowana - przyznała i wyjęła z jednej z szafek jakieś tabletki. - Temari dam jednak coś na uspokojenie. Chcesz też?
Pokiwałam przecząco głową i sięgnęłam po plastikowe opakowanie z popcornem do mikrofalówki. Jeśli Hinata zaplanowała oglądanie jakiegoś filmu, sensowna będzie pomoc w przygotowaniu popcornu. Słuchając wystrzałów popcornu zaczęłam się zastanawiać, co zrobili Suigetsu, no i... co zrobią Karin? Może i było z nią ciężko, może nigdy nie byłyśmy przyjaciółkami, ale jednak to koleżanka z klasy.
Co robią teraz? Z kim jest Sasuke? Po co był tam Shikamaru i Naruto? Co planują?
Tyle pytań, a ja nic nie wiem, nic nie rozumiem.
- Popcorn chyba jest już gotowy. - Hinata wyciągnęła mnie z zamyślenia. Spojrzałam na mikrofalówkę, która już dawno przestała pracować. Sięgnęłam po ścierkę i wyjęłam przez materiał papierowe opakowanie z popcornem w środku.
- Ojć, gorące - powiedziałam, dość nerwowo rzucając opakowanie na kamienny blat.
Pół godziny później siedziałyśmy na kanapie, opatulone kocami z przygotowanymi przekąskami na całą noc. Hinata przeglądała Netflix w poszukiwaniu jakiegoś filmu lub serialu, który mogłybyśmy obejrzeć.
- Wyjaśnij mi coś, Hinata - odezwała się w końcu Temari. Ciemnowłosa spojrzała na nią z obawą. Patrząc na nią, nie rozumiałam, jak mogło się to stać, że istotnie była najbardziej wtajemniczona w to wszystko, mimo, że jest charakter kompletnie nie pasował mi do tego. - Co tu się dzieje? Dlaczego Sasori jest wmieszany w jakieś cholerstwo? Czemu Shikamaru pojechał z nimi? Co oni tam robią?
To nie było coś, czego się spodziewałam. To była cała seria wymierzona w lekko wystraszoną Hyuugę. Mnie też to wszystko zastanawiało, ja jednak wolałam przepytać Sasuke, a przynajmniej miałam nadzieję, że wyjaśni mi cokolwiek.
- Ja... - zaczęła z zakłopotaniem i spuściła wzrok na pilot. - To nie tak, że ja coś wiem - wyjaśniła powoli, wracając do swojego łamiącego się, słabego głosu. Hinata, którą znam, która była właśnie taka. - Ja tylko się domyślam. Do tej pory nie spodziewałam się, że Sasori też w tym uczestniczy - przyznała z zakłopotaniem, a blondynka nachyliła się do niej.
- Dlaczego zachowujesz się, jakby cała ta sytuacja nie robiła na tobie wrażenia?
To było dobre pytanie. gdy Hinata przekazywała mi telefon, bym miała kontakt z Sasuke, była przerażona, wydawało się, że wyzionie ducha, a teraz można by powiedzieć, że była beztroska.
- Leki uspokajające - wyjaśniła krótko. Te dwa słowa ledwie przeszły jej przez gardło. Może nie była zachwycona ze sposobu, jaki obrała, żeby dać sobie z tym wszystkim poradzić.
~~~~****~~~~
(2 miesiące później...)
*Sakura*
Początek października nie rozpieszczał ciepłem, często padało i wiał nieprzyjemny, zimny wiatr, przez co nawet Brego nie bardzo chciał wychodzić na jakikolwiek spacer, tym bardziej, gdy zaczynało się prawdziwe urwanie chmury. Sasuke był tym stanem poniekąd zadowolony. Mógł mnie pilnować, nie wychodziłam z domu, więc nie narażałam się bez potrzeby wedle jego zdania.
Powoli wariowałam. Dwa miesiące odosobnienia, w ciągu których Uchiha obiecał naprostować "wiele spraw". Specjalnie na te dwa miesiące kupił nam dom w wiosce pod Konohą. Miejsce doprawdy zapomniane przez cywilizację i postęp. Domek co prawda był uroczy i nie było widać oznak starości dzięki starannemu wyremontowaniu poprzednich właścicieli, miał też cudowny ogródek pełen kwiatów, jednak spędzanie tutaj czasu było męczące. Nie mogłam zobaczyć się z nikim znajomym, w pobliżu mieszkali jedynie starsi ludzie, kontakt telefoniczny również był utrudniony przez tragiczny zasięg na tej wsi. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo uzależniona jestem od Internetu. Teraz, gdy zasięg był jedynie przy oknie w naszej sypialni na piętrze, a ja byłam spragniona dawki mediów społecznościowych, byłam w stanie wystać godzinę przy otwartym oknie, byleby załadował się instagram czy snapchat. Nie raz musiałam wyciągać telefon jeszcze bardziej w górę przez okno, by zadowolić się pojawieniem choć na chwilę upragnionego "LTE".
Dodatkowo, w kilku częściach domu i działki była ochrona, poza dwoma "gorylami" jak to zwykł nazywać Sasuke, mieliśmy również kamery, których widok był pod ciągłą obserwacją. No i oczywiście mój luby, któremu nie podobała się wizja bym w ogóle wychodziła na zewnątrz o wyjściu za bramę nie wspominając.
- Przygotować pani herbatę? - zapytał jeden z ochroniarzy. Oni również się nudzili, niby byli w dwójkę i często pożytkowali czas grając w karty. Łącznie było tu sześciu ochroniarzy, którzy wymieniali się co jakiś czas. Dwaj jednak byli najczęściej. Dwóch Rosjan, z czego tylko jeden jakkolwiek znał japoński. Dimitrij i Misza okazywali się dość ciekawi, czasem rozmawiałam z nimi, gdy nie było Sasuke, a ja wariowałam z nudów.
- Poproszę - odrzekłam Dmitrijowi i odłożyłam książkę, którą właśnie czytałam. Sasuke nie było już drugi dzień. Zero kontaktu, mnóstwo stresu. A co, jeśli coś się stało? Co jeśli... NIE. Nie powinnam wpadać w paranoję. Powtarzałam sobie to tyle razy, ale wciąż, czułam ciągły niepokój, ciągły strach, tak jak w liceum, przestawałam radzić sobie z emocjami.
Dimitrij odłożył na szklanym stoliku całą zastawę, w ceramicznym, czarnym dzbanuszku była zaparzona herbata, obok, na tacy położył filiżankę z tego samego zestawu i talerzyk z owsianymi ciastkami.
- Czerwona herbata może być? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Dopiero po moim potwierdzeniu mężczyzna odszedł do pomieszczenia, gdzie siedział jego kompan. Co jakiś czas dało się słyszeć, że kłócą się, jednak nieznajomość języka rosyjskiego nie pozwoliła mi odgadnąć dokładnie o co im chodziło. Nalałam sobie herbaty i wróciłam do czytania książki.
- sukin syn, ty snova vyigral! - usłyszałam uniesiony głos Miszy i uśmiechnęłam się. Choć nie wiedziałam o czym mówi, zdawałam sobie sprawę, że grają w karty i Misza przegrywa.
Próbowałam znów skoncentrować się na czytanym tekście, jednak moje zmysły bardziej koncentrowały się na dźwiękach wokół. Na rzucanych o stół kartach i męskich głosach moich ochroniarzy, na cicho pochrapującym Brego, który leżał na swoim puchatym, miękkim posłaniu pod kominkiem. I w końcu na dźwięku, którego nigdy nie zarejestrowałam popołudniu. Dźwięk otwieranych kluczem drzwi. Mastiff momentalnie obudził się i rzucił do drzwi, tubalnie szczekając na czającego się za drzwiami intruza, Rosjanie odrzucili karty i sięgnęli po broń, biegnąc kierunku drzwi. Spięłam się, ale nie byłam w stanie nawet kiwnąć palcem, nie mówiąc o ruszeniu się z kanapy, spod koca. Drzwi otworzyły się, a Rosjanie wymierzyli broń, by strzelić bez ostrzeżenia. Na szczęście, Brego pierwszy rozpoznał intruza i rzucił się na niego, nie z agresją, a emanując szczenięcym szczęściem.
- Już, już. Waruj - rozkazał Sasuke, a pies posłusznie usiadł na drewnianej podłodze i czekał na pozwolenie, by mógł pobiec po zabawkę. To była jedna z licznych komend, których pies nauczył się przez ostatnie miesiące. Bardziej niż szczeniaka, przypominał teraz psa obronnego i właśnie do tego był szkolony.
Uchiha rzucił w kąt mokrą od deszczu bluzę, którą szybko pozbierał Misza. Rosjanie schowali broń i mrucząc przeprosiny za pomyłkę zniknęli w swoim pomieszczeniu. W tym czasie Sasuke zdjął buty i wszedł do salonu. Dopiero, gdy zobaczyłam na własne oczy, że jest cały i zdrowy, odetchnęłam z ulgą. Brunet usiadł obok mnie i, przytulając mnie, przywitał mnie pocałunkiem w usta.
- Jak się czujesz? - zapytał i przejechał dłonią po moim ramieniu.
- Martwiłam się o ciebie. Czemu nie było cię całą noc? - zapytałam i sięgnęłam po filiżankę z herbatą. Z reguły, gdy znikał na dłuższy czas, informował mnie o tym, wczoraj powiedział, że będzie wieczorem, a później nie odbierał telefonów. Ograniczył się jedynie do wysłania zdawkowego SMS'a.
*Sasuke*
- Były pewne komplikacje - wyjaśniłem i cmoknąłem ją w czoło. Nie chciałem wprowadzać jej w szczegóły. Wszystko, co wydarzyło się dwa miesiące temu było trudnym czasem, naprostowywanie sytuacji zepsutych przez Suigetsu było ciężkie. Policja węszyła i choć nie miała dowodów, Sasori musiał urwać ze mną kontakt, żeby również naprostować to, co pozostawało w jego udziale. Dziś Shikamaru wrócił z Temari do Tokio, jednak wszystko mieliśmy rozplanowane.
Z Naruto też wszystko ustaliłem, teraz tylko musiał sam dopełnić formalności, które ugruntują nieco nasze pozycje na rynku. Teraz problemem było to, co doszło do mnie ostatnio. Ojciec zaczął knuć. Do rodzinnego domu przychodzili ludzie Hanzo, a nawet on sam we własnej osobie. Ojciec próbował też kontaktować się z Itachim. Właśnie dlatego czułem, że odsunięcie się od brata było dobrym posunięciem.
- Znów nic mi nie powiesz? - zapytała ze smutkiem i zatrzasnęła książkę. Co kilka dni przywoziłem jej kilka nowych książek, by zapełnić jej pełny monotonni dzień. Zdawałam sobie sprawę, że jest jej ciężko w tej samotni, ale był to najlepszy sposób, by jej nie angażować i nie narażać. Właśnie dlatego zdecydowałem się zamknąć ją w tym wiejskim domku.
- Saki - powiedziałem, starając się brzmieć spokojnie i jej nie spłoszyć zbyt ostrym tonem. - Robię wszystko, byśmy mogli żyć w spokoju - zapewniłem i znów ją cmoknąłem. Miałem ochotę po prostu odetchnąć przy mojej ukochanej wisience.
Zbliżyłem się do niej i omiotłem oddechem skórę na jej szyi. Miałem ochotę na nią, na jej ciało, na jej pieszczoty. Gdy przejechałem czubkiem nosa od miejsca za uchem aż po jej obojczyk, dziewczyna zadrżała z przyjemności.
- Dopijmy herbatę - zasugerowała nagle. Było to tak niespodziewane, że chwilę trawiłem do słowa w sobie, aż odsunąłem się od niej. Jej monotonny, smutny głos okazał się dla mnie jak kubeł zimnej wody.
Wstałem z westchnieniem i poszedłem po jakiś kubek do kuchni. W odruchu przyzwyczajenia chciałem zabrać czarny kubek, w którym z reguły piłem kawę, jednak nie raz Sakura zwracała mi uwagę, że mamy ładny ceramiczny zestaw do herbaty i mógłbym napić się z filiżanki. Żeby zrobić jej przyjemność, odłożyłem kubek i sięgnąłem po filiżankę z zestawu czarnej porcelany. Zamiast zabaw w łóżku, dziś będziemy się bawić w popołudnie z herbatką.
*Shikamaru*
W mieszkaniu panowała cisza, Temari pojechała na uczelnię, żeby załatwić papiery, a ja usiadłem na kanapie, by w końcu odetchnąć. Nie bez satysfakcji położyłem się na meblu i przymknąłem oczy. Dwa miesiące chaosu, wdrożenia się w szemrane interesy Uchihy przeminęły teraz czekamy na odzew ze strony Naruto. Wciąż nie wierzyłem, że Sasuke tak po prostu dał mu wolną rękę i pozwolił, by blondyn załatwiał jakiekolwiek ważne sprawy. Dziś przed wyjazdem jednak uzasadnił swoją decyzję: "Naruto jest za głupi, by kombinować. Wszystko zrobi legalnie, dzięki czemu będziemy czyści".
Moje przemyślenia przerwało wejście do domu mojej narzeczonej. Temari wydawała się zamyślona i sfrustrowana.
- Coś się stało? - zapytałem, a ona zmierzyła mnie ostrym spojrzeniem.
- Po co tak kontaktowałeś się z Uchihą? - w jej ustach jego nazwisko brzmiało jak obelga. - I jeszcze ta wieść, że rezygnujesz ze studiów? Nie chciałam dyskutować o tym podczas podróży, ale nie myślałeś chyba, że zostawię to bez komentarza? - warknęła, a ja spojrzałem na nią spokojnie.
- Jestem zbyt leniwy na studia - odpowiedziałem, na powrót siadając na kanapie i zrobić miejsce dla blondynki. - A Uchiha, Uzumaki i Akasuna zasugerowali mi wspólny biznes - wyjaśniłem zgodnie z prawdą. - To chyba byłoby lepsze, jeśli za rok chcemy wziąć ślub.
- Nie mam zamiaru brać ślubu z kimś, kto wyląduje za kratkami! - obruszyła się ze złością, a ja westchnąłem.
- To będzie legalne, obiecuję - powiedziałem spokojnie, choć wiedziałem, że nie wszystko z pola naszego zainteresowania będzie na legalnej płaszczyźnie. Dziewczyna nie wydawała się przekonana moimi słowami, ale ostatecznie, nie kontynuowała dyskusji. - Kocham cię, Tem.
I kolejny fragment historii za nami, ten nieco bardziej przejściowy. Będzie jeszcze kłopotów i to może nawet w takim starym, nieco infantylnym stylu z pierwszej części xD
Ostatecznie, wiem też, jak to zaplanuję, nie wiem jeszcze, czy moja wyobraźnia nie rozszerzy tej historii o kolejne 25 rozdziałów czy nawet więcej, jednak, będzie się działo. Mam nadzieję, że nie zanudzicie się i mnie nie zostawicie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top