2.23 Szansa normalnego życia

*Sasori*

- Powiemy teraz o strzelaninie w więzieniu. Proszę o połączenie z naszym reporterem w Konosze - powiedziała prezenterka w studiu telewizyjnym, a po chwili pojawił się reporter przed naszym więzieniem. 

- Dziękuję. Według świadków strzałów było kilka. Wśród poszkodowanych jest jedna ofiara śmiertelna, jednak prokuratura, policja oraz służby więzienne nie chcą ujawnić danych ofiary. Przyczyny nie są znane. Jednak można wysnuć wnioski, że są to porachunki gangów. W Konosze ostatnio sporo się dzieje pod tym względem, a ulice stają się niebezpieczne. - zrelacjonował reporter, a ja zakpiłem i sięgnąłem po kieliszek z winem. 

- To straszne - powiedziała macocha, która weszła do salonu. - A co, jeśli jakiś z tych gangów dopadnie ciebie? Kiedyś chcieli współpracować z twoim ojcem. - Usiadła obok i położyła mi rękę na ramieniu w troskliwym geście. 

- Będę na siebie uważał - obiecałem spokojnie, a ona lekko uśmiechnęła się do mnie. 

*Sakura*

- To koniec? - zapytałam ze zdziwieniem, patrząc w ekran. - Suigetsu nie żyje? - Niedowierzanie pobrzmiewające w moim głosie sprawiało, że mój głos wydawał mi się obcy. Ten gość, który tydzień wcześniej siedział obok mnie na kanapie, groził mi... Teraz nie żyje. 

Sasuke patrzył na to krytycznie. Nie odpowiedział na moje pytania, wydawało się, że nawet ich nie słyszał. Przysunęłam się do niego i lekko dotknęłam jego dłoni, dopiero dzięki temu spojrzał na mnie, tak jakby otrząsnął się z letargu. 

- I co teraz? - zapytałam, a on przyjrzał się mojej twarzy. Jego czarne oczy stały się spokojniejsze. 

- A co byś chciała, wisienko? - zapytał cicho, a ja uśmiechnęłam się i zerknęłam na telefon leżący na stoliku. Od kiedy załatwił, żebym dostawała zdjęcia Brego, zaczęłam rozmawiać z Hinatą, tylko SMSowo i dość rzadko, ale jednak. Przypomniała mi o imprezie, którą organizują Ino i Temari. 

- Chcę iść z tobą na jutrzejsze klasowe spotkanie - odpowiedziałam, a on przyjrzał mi się z wątpliwością. 

- Jesteś pewna, że dasz radę? - zapytał, a jego wzrok powędrował na mój gips. 

- Przecież nie będziemy szaleć - odpowiedziałam, a on lekko się uśmiechnął. 

- Dobrze. Sasori i tak załatwił nam miejsca - zdecydował i pocałował mnie. 

~~~~****~~~~

Następnego dnia pojechaliśmy do mieszkania Itachiego i Shany. Dziewczyna dotykała mojej twarzy, jakby nie mogła uwierzyć, że stoi przed nią żywa osoba. W tym czasie bracia Uchiha poszli w inną część mieszkania, by przedyskutować własne sprawy. 

- Więc idziecie wieczorem na imprezę? - zapytała w końcu z niedowierzaniem i zaprowadziła mnie do ich sypialni. 

- Tak - odpowiedziałam i po kolejnym jej geście, usiadłam na brzegu łóżka. To mieszkanie wyglądało jak wybuchowa mieszanka spokojnego Itachiego i szalonej Shany. Dlatego na przykład korytarze i salon były w bardzo minimalistycznym stylu, a w sypialni na ścianie za łóżkiem pojawiła się różowa fototapeta z miękkim, syntetycznym futerkiem. 

Dziewczyna przetarła nerwowo dłonie i otworzyła drzwi, jak mi się wydawało, do szafy, jednak za przesuwnymi, lustrzanymi drzwiami nie było zwykłej szafy, tylko kolejne pomieszczenie służące za dużą, piękną garderobę. 

- Zatem trzeba cię wyszykować - odpowiedziała i przeszła do pomieszczenia, wyciągała wieszaki, na których starannie rozwieszone były pojedyncze ubrania. Przeglądała cudowne, eleganckie suknie jak i codzienne sukienki, by spróbować mi coś dobrać. - Dziwnie, tak po trzech latach... - zaczęła i wydawało mi się, że nie dokończyła myśli. 

- Co jest dziwne? - zapytałam, a ona podeszła do mnie z kilkoma wieszakami w ręku. Usiadła obok mnie i położyła rękę na moim kolanie. 

- Od momentu jak zniknęłaś, Sasuke nie przeżył ani jednego normalnego dnia, a teraz idzie z tobą na imprezę klasową - wyjaśniła i uśmiechnęła się lekko. - To lekko szokujące. 

- To chyba dobrze, prawda? 

- Tak - powiedziała zdecydowanym tonem i nachyliła się w moją stronę, a po chwili wahania przytuliła mnie. - Cieszę się, że wróciłaś, a teraz masz - podała mi wieszaki. - Nie powinnaś mieć problemu z założeniem i zdjęciem tych kreacji - nawiązała do mojego gipsu na ręce i wskazała inne drzwi. - Tam jest łazienka. Pokazuj się, jak już założysz kreacje.

Kiwnęłam głową i biorąc ze sobą ubrania weszłam do dużej łazienki urządzonej w stylu glamour. Cała łazienka była ozdobiona białym marmurem i złotymi dodatkami. Na środku, na podwyższeniu stała ogromna, okrągła wanna. Wszystko wyglądało bardzo elegancko, zaprojektowane z dbałością o najmniejsze szczegóły. 

Spojrzałam na wieszaki. Były to elegancie, a zarazem niezbyt formalne sukienki. Wybrałam pierwszą czarną sukienkę. Rzeczywiście, łatwo było ją założyć. Czułam się w niej swobodnie, krój dopasowany był do talii, z przodu dekolt wycięty w literę V  nie pokazywał za dużo, jednak na plecach pozostało ładne wycięcie do połowy pleców. Wyszłam do Shany, która uśmiechnęła się. 

- Ładnie, tą weźmiemy pod uwagę - powiedziała, oceniając okiem znawcy. 

- Ale ja chciałabym chyba tą - odpowiedziałam, okręcając się delikatnie wokół własnej osi. Spojrzałam w ogromne lustro i utwierdziłam się w tym, że chciałabym tę sukienkę. 

- Na pewno? - zapytała, a ja kiwnęłam głową. - W takim razie dobierzmy jeszcze biżuterię, buty i zróbmy makijaż. 

*Sasuke*

Rozwiązałem krawat uznając go za zbyt formalny do okoliczności. Czarna koszula, czarne, garniturowe spodnie i eleganckie buty wystarczyły. 

- Puste masz te szafy - zwróciłem się do brata, a on westchnął przeciągle. 

- Shana większość zniszczyła w zeszłym tygodniu - wyjaśnił, a ja prychnąłem z rozbawieniem. Teraz przypomniało mi się, kiedy to było, czekaliśmy wtedy w moim aucie na atak na Suigetsu w domu Sakury. 

- Nie mam gdzie schować broni - powiedziałem, a Itachi spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem. - Nie zaryzykuję ataku Hanzo. 

- Będziemy obstawiać teren - odpowiedział, jednak po chwili westchnął i podszedł do szafy. - Mam szelki, ale musiałbyś założyć marynarkę. 

- Wszystko jedno - mruknąłem i zapiąłem pasy, po czym nałożyłem marynarkę. - Nic nie widać. Wierzę w ciebie, bracie - powiedziałem, wychodząc z gabinetu. Czekaliśmy na Shanę i Sakurę koło dziesięciu minut, aż w końcu drzwi do sypialni otworzyły się. 

Gdy zza drzwi wyłoniła się Sakura, zaparło mi dech. Wyglądała ślicznie i delikatnie. Wysokie koturny dodały jej centymetrów. Shana wykonała jej bardzo dokładny makijaż. 

- Wyglądasz... ślicznie - powiedziałem uśmiechając się do niej. Haruno podeszła do mnie i zdrową ręką złapała mnie za dłoń. 

- To idziemy? - zapytała, a ja kiwnąłem głową. Itachi rzucił w moją stronę kluczyki do jednego z jego aut. Trafiło na jego ulubionego jeepa. 

*Ino*

Patrzyłam na milczący telefon. Wszyscy już byli, wszyscy poza Karin, Sakurą, Sasorim i Sasuke. Sai przytulił mnie pocieszająco. 

- Pewnie Haruno źle się czuła. - To była nijaka próba podniesienia mojego samopoczucia, biorąc pod uwagę jego podejście w zasadzie... od zawsze, nie dziwiło mnie to. 

- A co z Karin? - zapytałam, a on wzruszył ramionami. 

- Przecież zostawiła wiadomość, że wszystko w porządku, po prostu wyjechała do babci na południe - powiedział, a ja westchnęłam przeciągle. 

- Mogli dać znać - odpowiedziałam i spojrzałam na drzwi sali. Nie była duża. Było tu trochę miejsca do tańczenia, a także dwa duże, okrągłe stoły zastawione, każdy dla dwunastu osób. Przy naszym stole wydawało się bez tej trójki jakoś pusto. 

- Ino! Chodź, zatańczymy! - Naruto złapał mnie za dłoń i pociągnął na parkiet, gdzie tańczyły Temari, TenTen, Hinata i Matsuri. Dziewczyny świetnie się bawiły. 

- Naruto - skrytykowałam go, jednak nie przerywałam tańca. - Nie martwisz się o Sasuke i Sakurę? - zapytałam z obawą, a on westchnął przeciągle i okręcił mnie szybko. 

- Są dorośli, nie ma co się martwić - zapewnił i znów mnie okręcił, a potem zerknęliśmy w stronę jakiegoś hałasu. Okazało się, że to Temari próbowała wyciągnąć Shikamaru do tańca on jednak preferował grzanie stołka wraz z Saiem i Gaarą. Oboje zaśmialiśmy się, a potem Uzumaki podziękował za taniec i wziął w obroty Hinatę. 

Do tańczących dziewczyn dołączyli Kiba i Deidara. Spojrzałam wymownie na Saia, który zrozumiał, że musimy zatańczyć przynajmniej raz. Po jego ostatnich wybrykach należało mi się to. DJ, którego wynajęła Temari, zagrał nieco wolniejszą nutę. Dziękowałam mu w duchu, ponieważ chciałam nieco zwolnić. Odprężyć się. 

Nagle muzyka stała się głośniejsza, a rozmowy przycichły, a w końcu kompletnie ucichły. Sai zatrzymał się w połowie nuty i odwrócił mnie o sto osiemdziesiąt stopni. 

- Przyszli - powiedział mi do ucha, a ja zasłoniłam usta dłońmi, uśmiechając się z zachwytem. 

Nie dowierzałam, że ta para... Sakura i Sasuke pojawili się razem. Było to dla mnie niezrozumiałe. Ona miała przyjść z Sasorim, tymczasem jego nie było, a Uchiha przytrzymywał różowowłosą ramieniem i rozejrzał się spokojnie, a chwilę później wszyscy dopadli do pary spóźnialskich. Każdy chciał się z nimi przywitać, wymienić choć kilka słów. Tym ciepłym przywitaniem zachwycona była Sakura, tylko Sasuke wydawał się ostrożny i starał się tworzyć pozory zdystansowania. 

W końcu udało mi się podejść do pary. On wydawał się taki obcy, przerażający i tajemniczy. A ona odmieniona, po ostatnich wydarzeniach nie został ślad. 

- Przyszliście - powiedziałam z niedowierzaniem i przytuliłam Haruno, po czym przeniosłam wzrok na ciemnowłosego, nie byłam jednak w stanie zbliżyć się,  dotknąć go by się przywitać. 

- Tak, bardzo się cieszę! - Sakura wydawała się zachwycona, z każdym się przytuliła, wymieniła kilka zdań, a Sasuke po prostu obserwował otoczenie, które było skupione na nim. W końcu, jedyne, co można było o nim powiedzieć po skończeniu liceum to to, że prawdopodobnie żyje. 

W końcu zajęli dwa z trzech wolnych miejsc przy naszym stole, Sakura obok miejsca, które zajmowałam ja, a Sasuke obok niej. 

- Ino - zawołała mnie Sakura i machnęła ręką, bym podeszła. - Stęskniłam się! Tak bardzo się cieszę, że przyjechaliśmy - przyznała i znów mnie przytuliła. 

- Już wszystko w porządku? - zapytałam zerkając na gips, a ona kiwnęła głową. Wydawało się, jakby odcięła się emocjonalnie od tych wszystkich wydarzeń. - Co się z tobą działo przez ostatnie dni? I co z Sasorim? 

- Musiałam się wyciszyć - odpowiedziała spokojnie i poprawiła włosy. - Ale już wszystko będzie w porządku - dodała z zachwytem i napiła się soku kaktusowego. 

- Saki, tęskniłam! - powiedziała Temari wieszając się przy nas, żeby się nie przewrócić. Wypite drinki chyba dały się jej we znaki. - Chciałam cię zaprosić na mój ślub! - zachwyciła się i cmoknęła Sakurę w policzek. 

- A więc się pobieracie! - Sakura była równie zachwycona. - Musimy wznieść za to toast! Chodźmy dziewczyny! - Sakura złapała za dłoń siedzącą naprzeciw nas Hinatę. 

Podeszłyśmy do barku, który wcześniej pieczołowicie szykowałam z Temari. Przygotowałyśmy kolorowe drinki i wzniosłyśmy toast. 

*Sasuke*

Impreza trwała. Mimo, iż Itachi zabezpieczał to miejsce z ukrycia, czułem się niespokojny. Wciąż obserwowałem Sakurę w towarzystwie Ino, Hinaty i Temari. Piły, śmiały się, tańczyły. Moja wisienka była szczęśliwa i to się liczyło, mimo, że wystawialiśmy na ryzyko nie tylko siebie, ale całą klasę z liceum. 

- Co sprawiło, że się zdecydowałeś? - zapytałem Shikamaru Narę, który siedział obok i również uważnie obserwował dziewczyny. Wieść o jego zaślubinach z Temari była równie głośnym tematem, co moje pojawienie się na imprezie. 

- Tak jakoś wyszło. Zawsze chciałem być zwyczajnym pracownikiem i dostawać zwyczajną wypłatę. Poślubić kobietę, która nie byłaby ani brzydka ani ładna i mieć dwójkę dzieci. Pierwsza byłaby dziewczynką, a drugi byłby chłopak. Przeszedłbym na emeryturę, gdy tylko dzieci się ustatkują... - opowiedział, lekko wzdychając, a ja utkwiłem w nim pytające spojrzenie. - Wszystko było zaplanowane, ale pojawiła się Temari z niezaspokojonym apetytem. I w sumie, pokazała mi, że życie nie jest takie wkurzające. 

- Zawsze miałeś dziwne spojrzenie na świat - odpowiedziałem, a on nalał sake do kieliszków. Miałem nie pić alkoholu, by nie otępił mnie, jednak jedną kolejkę z Shikamaru można było przyjąć. 

- Mówisz, jakbyś nie miał podobnie - stwierdził i rozsiadł się wygodniej na krześle. - Nie będę wnikał w to, co się z tobą działo, bo podejrzewam, że ta wiedza może być zabójcza. - I to właśnie Shikamaru Nara, genialny logik, który byłby mi bardzo przydatny. Zawsze ma zaplanowane wszystko na kilka ruchów w przód. W swoim życiu nie przewidział tylko Temari. Szalona blondyna zrobiła zamieszanie. - Jednak, fajnie, że wróciłeś. 

Kiwnąłem głową i tym razem to ja polałem sake. Wypiliśmy, a Shikamaru przeszukał kieszenie. 

- Idę zapalić, idziesz? - zapytał obojętnie, a ja wstałem. Sakura była bezpieczna, więc mogłem na chwilę spuścić ją z oczu. 

Stanęliśmy w odległości kilka metrów od wejścia i odpaliliśmy po papierosie. Milczenie w towarzystwie tego gościa nigdy nie było niezręczne. Dyskretnie się rozejrzałem i zauważyłem kilka znajomych samochodów. Wypuściłem dym z ust. 

- To jakie plany na przyszłość, skoro ładna narzeczona pokrzyżowała ci wszystko, co zaplanowałeś? - zapytałem, bynajmniej, nie by kontynuować jakąś luźną gadkę. Może okazałby się dobrym wspólnikiem, zwłaszcza, że ojciec nie dawał się we znaki już bardzo, bardzo długo. A ja nie mogłem wykonać żadnego ruchu ze względu na Itachiego. 

*narrator trzecioosobowy*

W willi Uchiha było bardzo cicho. Mikoto zmywała naczynia w kuchni, udając, że nie wie, co dzieje się w gabinecie jej męża, w którym przebywało kilka niebezpiecznych osobowości. 

- Fugaku, co będziemy z tego mieli? Już nie trzymasz ręki przy władzy - powiedział Hanzo z rozbawieniem i położył skrzyżowane nogi na stoliku, tuż obok swojej szklanki z alkoholem. 

- Wciąż mam pieniądze i władzę nad Itachim - odpowiedział mężczyzna siedzący za eleganckim, drewnianym biurkiem. - Inaczej stracicie Konohę. 

- Wciąż mam Amegakure - przypomniał Hanzo, jednak Fugaku zachował kamienną twarz. Nie miał zamiaru pokazać, że pomoc Hanzo i jego bandy jest dla niego ważna. - Rozumiem. Nie ukrywam, jestem zainteresowany, tak jak jeden z moich podwładnych, który ma porachunki z młodym Uchihą - przyznał w końcu i napił się Bourbona. - Jednak, po co chcesz to robić, Fugaku? 

- Sasuke jest coraz pewniejszym graczem na miejskiej arenie. Teraz, gdy wróciła jego ukochana i ochrania ją za wszelką cenę, w końcu zaczyna się odsłaniać. Ona, Sakura Haruno, jest bardzo zaangażowana w jego walkę, choć tego nie wie. Jest jego największą motywacją i największą słabością, dla niej Sasuke odważy się położyć na szali własne życie. 

- Czemu miałby tak na ciebie szarżować? 

- Ponieważ niegdyś to ja ich rozdzieliłem, sądziłem, że dzięki temu umocni się moja władza nad niesfornym synem, niestety moje plany zostały pokrzyżowane. Teraz mam szansę wszystko naprawić. Więc jak... umowa? 

- Umowa. 

Mieszania ciąg dalszy. Ale chyba jeszcze gorzej będzie w przyszłym rozdziale, niestety, nie jestem pewna, kiedy nowy rozdział się pojawi, czy jeszcze w najbliższym tygodniu, czy troszkę później, jednak nie obawiajcie się, piekielnie długiej przerwy nie będzie! Czekam na komentarze ^^





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top