2.12 Egoistka
Przepraszam za opóźnienia, miałam małe problemy z ogarnięciem, no i mam nadzieję, że rozdział się spodoba 😁
Długo wieczorem rozmawiałam z macochą Sasoriego. Po winie łatwiej było mi opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło. Później poszłam położyć się do sypialni młodego Akasuny, niemal zapadłam się w miękkiej, ciepłej pościeli, a zaraz potem zaczęłam płakać. Łzy lały się bardzo długo, uwolniłam emocje skrywane do tej pory pod maską obojętności, smutku i wycofania. Spróbowałam się uciszyć, gdy Sasori po cichu wszedł do pokoju, zapewne wziąć rzeczy.
- Dlaczego nie śpisz? – zapytał chłopak, zapalając lampkę przy biurku, tak by światło nie raziło mnie po oczach. – I dlaczego płakałaś? – kontynuował pytania, a ja znów zaczęłam łkać. Czerwonowłosy podszedł do łóżka i przyklęknął przy nim. Jego chłodna dłoń powędrowała do mojego policzka.
- Zawiodłam. Zawiodłam, choć nie rozumiem jak i dlaczego – wyszeptałam i pociągnęłam nosem. – Zawiodłam rodziców, wyjeżdżając z domu, zawiodłam Sasuke, krzywdzę ciebie –dodałam głośniej przez łzy.
- Nikogo nie zawiodłaś tym, że chcesz żyć po swojemu. Nigdy też nie skrzywdziłaś mnie – zapewnił, a ja znów zaczęłam wylewać litry łez. – Podejrzewam, że wypiłaś za dużo wina – stwierdził i pogłaskał mnie po policzku. – Teraz śpij, rano porozmawiamy.
- Zostań ze mną – poprosiłam, łapiąc za jego dłoń, którą chciał odsunąć. – Chociaż ty mnie nie zostawiaj.
- Muszę iść się wykąpać, wrócę za chwilę – zapewnił, a ja kiwnęłam głową na znak zgody. I czekałam, aż pół godziny później przyszedł do pokoju. Odsunęłam się na skraj łóżka, robiąc mu miejsce. Akasuna położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w niego. W końcu zaznając trochę spokoju.
~~~~****~~~~
*2 tygodnie później*
- Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania – stwierdził Itachi, obserwując każdy mój ruch. Sasori skrzywił się i odebrał ode mnie dokumenty. Sama nie miałam ochoty nawet przez chwilę uwiesić wzroku na brunecie.
- Dziękuję ci bardzo – powiedział, kładąc papiery na blacie. – A ty Uchiha skup się, jeśli mam wygrać tę sprawę, muszę wiedzieć, o co oskarżamy tych ludzi – wyjaśnił i zerkając na mnie, na ułamek sekundy uśmiechnął się.
- Nie dasz mi porozmawiać z Sakurą? – zapytał, a ja zatrzymałam się przy drzwiach.
- Nie wiem, czy mamy o czym rozmawiać – wtrąciłam, a Sasori uśmiechnął się z satysfakcją. Przez te dwa tygodnie pomógł mi się pozbierać. Był moim wsparciem, jak najprawdziwszy przyjaciel. Gorycz, jaką czułam po spotkaniu z Sasuke i tym okropnym poranku przemieniła się w złość i niechęć.
- Zapewniam, że mamy. Z tego co słyszałem, romanse w pracy nie kończą się dobrze, zwłaszcza dla osoby, która rzekomo uwiodła szefa – stwierdził Itachi, a my równocześnie prychnęliśmy.
- Nie porównuj nas ze sobą – powiedział nagle Sasori, splątując palce, o które oparł brodę. – Sakura, jeśli tylko masz ochotę, możesz wyjść. Bez sensu jest słuchać jego gadania – zapewnił, a ja przytaknęłam i z ulgą wyszłam z biura.
Nie rozumiałam, dlaczego Itachi wysnuł takie wnioski, ale nie podobało mi się to. A co jeśli współpracownicy też zwrócą na to uwagę? Jeżeli dla nich stanę się tematem do plotek? Niby Akasuna dbał o to, by, nawet jeśli jedziemy do pracy razem, to żeby nikt nas nie zobaczył. By tego tematu do gadania nie dawać. Ale przecież cała firma nie mogła pozostawać ślepa na wszelkie, nawet najmniejsze sygnały.
Wróciłam do swojego biura, które dostałam kilka dni temu. Pan Tokuma uargumentował to faktem, że każdy będzie miał trochę swojej przestrzeni i wygody. Było to dziwne o tyle, że ja wciąż pozostawałam pracownikiem na pół etatu i Sasori nie chciał przeciągnąć umowy na pełen etat, bym, jak to wyjaśnił, nie przesiadywała w firmie całych dni.
Biuro było małe, bez zbędnych elementów, no i mieściło się w bezpośrednim sąsiedztwie biura pana Tokumy, ponieważ mieliśmy między naszymi pomieszczeniami drzwi. Nawet na korytarz nie musiałam wychodzić, by wejść do biura mojego przełożonego.
Dłubałam w jakichś zestawieniach za poprzedni miesiąc, by wysnuć wnioski, jak powinno wyglądać zestawienie za ten miesiąc, które przygotować miałam ja, gdy do mojego biura wszedł starszy z braci Uchiha.
- Jeszcze raz, witaj Sakuro – powiedział spokojnie i rozsiadł się na fotelu przed moim biurkiem.
- Witaj, Itachi – powiedziałam, unosząc brwi ze zdziwieniem. – Co cię do mnie sprowadza? Bo chyba dotarło do ciebie, że nie mamy o czym rozmawiać.
- Zrobiła się z ciebie kobieta z pazurem przez te kilka lat. A może to zasługa Sasoriego? W każdym razie, mi nic do tego – powiedział, nim zdążyłam mu przerwać. – Przychodzę tu, by zaproponować ci pracę w mojej firmie. Shana potrzebuje asystentki. To byłaby doskonała posada, jeśli miałabyś ochotę – wyjaśnił.
- Nie potrzebuję łaski – powiedziałam i przekręciłam głowę. – No i opieki. Twój brat kazał ci mieć mnie na oku?
- To raczej troska o Shanę. Przechodzi przez ciężki czas – wyjaśnił, a ja przewróciłam oczami.
- A ty pewnie nie zdajesz sobie sprawy dlaczego. To do przewidzenia po braciach Uchiha – stwierdziłam z prychnięciem i oparłam podbródek na ręce. – Nie mam ochoty widzieć ani ciebie, ani Sasuke. Wynoś się z mojego biura.
- On miał swoje powody – powiedział Itachi, wstając z krzesła. Nie miał jednak zamiaru wyjść.
- Zapewne tak jak ty. Ty również okłamujesz Shanę, to dlatego jest nieszczęśliwa. Los pozwolił mi uczyć się na czyichś błędach – powiedziałam twardo, a brunet westchnął.
- Oferta pozostaje otwarta – powiedział i w końcu skierował się do drzwi. – Spodziewam się, że coś wiesz, dlatego mam ci coś do powiedzenia. Mimo, że przejąłem rodzinny biznes, mój ojciec nadal pozostaje niebezpiecznym człowiekiem. Nie rób głupot – stwierdził i wyszedł, a ja rzuciłam zszywaczem, który do tej pory leżał na biurku, wprost w drzwi.
- Zapatrzeni w siebie książęta – powiedziałam, ledwie powstrzymując łzy.
W końcu zmarszczyłam brwi. Starszy z braci Uchiha musiał coś ukrywać. Słowa Sasoriego dały mi do myślenia. „Nie porównuj nas ze sobą", czyżby miał... kochankę? Itachi? Niegdyś zapatrzony w charakterną, rudą, pewną siebie dziewczynę? Teraz wygląda to tak, jakby co najmniej zamienili się cechami charakteru. Shana przez te pięć lat jakby przygasła. Czy ja też przygasłam? Ile razy rudowłosa mówiła o miłości, o oddaniu, poświęceniu mężczyzn z Uchiha. Gdyby między mną a Sasuke stało się inaczej. Czy ja też byłabym taka samotna? Moje przemyślenia przerwało trzaśnięcie drzwi.
- Wszystko w porządku? – zapytał Sasori, siadając naprzeciw mnie. A ja pokiwałam twierdząco głową. – Zatem, dlaczego płaczesz? – zapytał, a ja przetarłam dłońmi policzki mokre od łez. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że zaczęłam płakać.
Wstałam z fotela i przeszłam biurko dookoła, zatrzymując się przed Sasorim. Chłopak patrzył na mnie w skupieniu i złapał mnie za ręce.
- Może chciałabyś odpocząć? – zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Muszę przygotować zestawienie miesięczne – odpowiedziałam, wskazując brodą na laptopa.
- Dobrze wiesz, że nie musisz tego robić – odpowiedział i wstał, niby to przypadkiem przyciągając mnie bliżej siebie. W jednej chwili poczułam się zakłopotana jego bliskością, dlatego wyswobodziłam ręce i przytuliłam się do niego. Nie chciałam popełnić błędu, przynajmniej na razie.
- Chcę uczciwie pracować – powiedziałam nostalgicznym tonem. – Czuję, że cię wykorzystuję, a to jest dla mnie zbyt bolesne – stwierdziłam zgodnie z prawdą i jeszcze bardziej się w niego wtuliłam.
- Nigdy tak nie myśl – odpowiedział i złapał mnie za policzki, bym uniosła wzrok na niego. – I jedziesz dziś ze mną. Mama chce, żebyś zjadła z nami – stwierdził i cmoknął mnie w czoło. – Jak chcesz, wyjdź wcześniej. Tylko daj mi znać. I zamów taksówkę.
Uśmiechnęłam się do niego i przeszłam za biurko.
- Nie chcę siedzieć sama w domu – stwierdziłam i znów usiadłam na swoim miejscu. – Wolę być tutaj – dodałam, zatrzymując wzrok na nim. Akasuna patrzył na mnie z zastanowieniem i w końcu wzruszył ramionami.
- W takim razie ja wezmę cię do domu po skończeniu pracy – powiedział i wyszedł, a ja westchnęłam, czując otaczającą mnie nostalgię. Niby patrzyłam w ekran komputera, jednak nie byłam w stanie odczytać wyświetlanych na nim danych. Niby trzymałam długopis, by coś zanotować, jednak teraz już nie wiedziałam, co. W końcu sięgnęłam po telefon i wybrałam jeden z kontaktów, po czym przyłożyłam telefon do ucha. Kilka sygnałów starczyło, bym usłyszała głos mojej przyjaciółki.
- Halo, Ino? Co robisz? – zapytałam z nadzieją, a dziewczyna westchnęła.
- Ogarniam razem z Temari sprawy dotyczące tej imprezy klasowej – powiedziała trochę niespokojnie przez telefon. – Coś się stało?
- Nie, nic. Tak tylko dzwonię – powiedziałam, starając się dbać o spokojny, luźny ton. – Zadzwonię wieczorem, albo coś – dodałam i rozłączyłam się.
Pierwszy raz do mojej głowy przyszła podła myśl, której do tej pory nie miałam. Zawadzam. Moim pojawieniem się w mieście przeszkadzam każdemu. Nie jestem potrzebna, jestem wręcz niepożądanym gościem w życiu osób znanych mi z liceum. W ogólnym planie miałam zostać w Seulu. Z dala od nich wszystkich. I to byłoby w porządku. Nie rozdrapywałabym starych ran, nie tylko swoich, ale także każdego wokół. Ino świetnie dogadywała się z Temari. Sasori przejął firmę, a przez moją osobę ma tylko więcej pracy. Co mógł czuć Sasuke, gdy byliśmy w tę jedną noc razem? Też pewnie miał wszystko poukładane, a ja i moje egoistyczne drążenie tematu postawiło go pod murem. To dlatego zapewne pojawił się w moim domu. Chciał to zakończyć. Wszyscy zapewne chcieliby to zakończyć.
Wzięłam torbę i wyszłam z biura, a następnie opuściłam firmę. Chciałam się przejść, jednak na mojej drodze stanął ktoś, kogo się nie spodziewałam. Chłopak uśmiechnął się w dość dziwny sposób i zagrodził mi drogę, gdy chciałam przejść.
- Witaj Saki – powiedział z fascynacją i złapał mnie za ramię. – Chciałaś spotkać Sasuke Uchiha, więc dam ci możliwość. Ba, zapewniam, że sam do nas przyjdzie – stwierdził i popchnął mnie w stronę samochodu.
*Sasori*
Patrzyłem w papiery. Ostatecznie mogłem wpisać w listę sukcesów zatargi Sasuke. Teraz już w papierach był czysty jak łza. Kolejne górki pojawią się, gdy zabije Suigetsu, a to zapewne stanie się niebawem. Już dwa tygodnie babrze się z tym przygłupem.
Ale nie miałem jakoś szczególnie głowy do myślenia o sprawach zawodowych. Łzy Sakury. To było przykre. No i dodatkowo traktowanie mnie jak przyjaciela. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w liceum wrzuciła mnie do worka friendzone. Jak się z tego wydostać? Jak pójść naprzód? Jak ostatecznie pokazać Sakurze, że byłbym dla niej lepszy niż inni? Zerknąłem na zegar. Dochodziła już osiemnasta, a co za tym szło, bezwzględny koniec pracy biurowej. Założyłem marynarkę i wziąłem aktówkę, by skierować się do wyjścia. Zjechałem windą dwa piętra w dół i podszedłem do biura Haruno. Ciężko westchnąłem i powoli otworzyłem drzwi, które bezproblemowo ustąpiły, ukazując puste wnętrze. Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się, jednak nie pozostały po niej żadne rzeczy prywatne. Musiała już wyjść.
Postanowiłem nie ryzykować i od razu sięgnąłem po telefon, by do niej zadzwonić. Niestety, miała wyłączoną komórkę. Zacząłem czuć poważny niepokój. Szybko dotarłem na parter i podszedłem do stróżówki.
- O której wyszła Sakura Haruno? – zapytałem ochroniarza, który momentalnie zaczął sprawdzać odczyty z bramek.
- Dwie godziny temu, panie Akasuna – powiedział, a ja odszedłem i uderzyłem pięścią o ścianę.
- Kurwa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top