19. niezapowiedziana wizyta

Wyszłam z domu Ino jeszcze przed pobudką jej rodziców. Poranek był nieco chłodny, ale z drugiej strony rześki, co powodowało u mnie przyjemne uczucie pewnego rodzaju odświeżenia umysłu. Pół godzinny spacer spowodował, że przynajmniej trochę uspokoiłam wciąż szalejące myśli po wczorajszej rozmowie z Ino, podczas której chciałam uniknąć odpowiedzi na jej pytanie. Sasori czy Sasuke? W ogóle, jak można dokonywać wyboru? Chcę być blisko z każdym z nich.

Cicho weszłam do domu, jednak rodzice, którzy jedli śniadanie, zauważyli mnie. Mama zawołała mnie z jadalni.

-Jak było? - zapytała bardziej koncentrując się na smarowaniu kanapki masłem. Tata jedynie ruchem dłoni zachęcił mnie, żebym usiadła przy stole razem z nimi.

-Dosyć ciekawie - odpowiedziałam nie siląc się na jakiekolwiek szczegóły.

-A ten Uchiha... - ojciec włączył się do rozmowy. - Myślisz, że może być dla ciebie kimś więcej? - Rodzice spojrzeli na mnie z zainteresowaniem.

-Tato... - jęknęłam zasłaniając dłonią oczy.

-Co? Ojciec nie może pytać o perypetie uczuciowe własnej córeczki? - zaśmiał się, a matka spojrzała na niego krytycznie. - Zjedz śniadanie - polecił i podał mi talerz. Sięgnęłam po kromkę chleba i nasmarowałam ją masłem, po czym sięgnęłam po dżem malinowy.

-Nie będę odpowiadać, bo jeszcze bardziej się pogrążę - powiedziałam, co po raz kolejny spotkało się z krytycznym wzrokiem matki.

-A Sasori? - zapytała niby obojętnie, jednak po jej zaciekawionym wzroku zdałam sobie sprawę, że muszę odpowiedzieć.

-To mój przyjaciel, nic więcej - podkreśliłam, a kobieta spojrzała na mnie niezbyt zadowolona z mojego zapewnienia. Do zakończenia śniadania nikt nie odezwał się już słowem, a ja nie zamierzałam przerywać tej ciszy, którą przerywał tylko stukot sztućców o porcelanę. 

Po skończeniu jedzenia pomogłam mamie zebrać resztę jedzenia do kuchni i weszłam do swojego pokoju. Przebrałam śmierdzące, przepocone ubrania z imprezy na jeansy i wygodną, luźną bluzkę i padłam na łóżko, przez chwilę patrzyłam w sufit, aż zamknęłam powieki, które jakiś czas później otworzyłam. Uniosłam głowę i zobaczyłam Sasuke.

-Co ty tutaj robisz?! - pisnęłam, na co brunet tylko zaśmiał się i podszedł do łóżka.

-Koniecznie musiałem z tobą porozmawiać, a nie odpisywałaś na wiadomości. Myślałem, że jesteś na mnie zła - odpowiedział całkiem spokojnie, a później usiadł na łóżku tuż obok mnie.

-Ale skąd się tu wziąłeś?! - powtórzyłam z irytacją i usiadłam, by nie patrzył na mnie z góry.

-Twój tata mnie wpuścił, powiedziałem, że byliśmy umówieni - wyjaśnił i przysunął się do mnie, ja jednak z powrotem odsunęłam jego twarz.

-Nie wiedziałam, że mam do czynienia z takim cwaniakiem - mruknęłam, a na nasze usta wpadły uśmiechy. 

-Przy okazji twój ojciec wypytał mnie o cały mój życiorys w dziesięć minut - zaśmiał się, a ja schowałam twarz w dłoniach. Tego można było się spodziewać po moim staruszku. Sasuke skorzystał z momentu mojej nieuwagi i przysunął swoją twarz do mojej. - Ale wiesz... Nie wiedziałem, że mój życiorys był tak nudny przed spotkaniem ciebie - chciał złączyć nasze wargi, ale nic z tego. 

-Ty casanowo... Uważaj, bo się zawstydzę - uśmiechnęłam się do niego i wstałam z łóżka. - Teraz idę do łazienki, proszę byś nie grzebał w moich szafkach - poprosiłam i weszłam do łazienki nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Zakluczyłam drzwi i weszłam pod prysznic. 

Teraz woda była jeszcze przyjemniejsza. Wtarłam w ciało żel i szamponem o zapachu wiśni umyłam włosy. Spokojnie wyszłam z brodzika i zakryłam ciało ręcznikiem. Sielanka jednak minęła, gdy usłyszałam cichy chichot Uchihy. Nie wiadomo dlaczego pomyślałam, że stoi zaraz przy drzwiach i próbuje czegoś wypatrzeć przez dziurkę od klucza. Szybko jednak skarciłam się w myślach wmawiając sobie, że nie jest taki. Myślenie o nim nagle wprowadziło mnie w nastrój melancholii. Uczucie, że nie jestem w stanie określić jaki jest, i jakie ma wobec mnie intencje zaczęło napawać mnie lękiem, strachem, że zostanę wykorzystana. Otarłam ciało do sucha i założyłam ubrania, które miałam na sobie jeszcze przed pójściem do łóżka dziś rano. Ze szklanej półeczki pod lustrem wzięłam perfumy i popryskałam nimi szyję i nadgarstki.

Najciszej jak umiałam przekręciłam klucz w zamku i uchyliłam drzwi, by zobaczyć, gdzie jest rzeczony Sasuke. Szybko zauważyłam jego postać. Stał do mnie tyłem i przeglądał zdjęcia z mojej przeszłości, gdy byłam mała, gdy wszystko było jeszcze cudowne i sielankowe. Weszłam do pokoju i otworzyłam drzwi balkonowe. Dopiero wtedy chłopak spostrzegł moją obecność. 

-Nie spodziewałem się, że dziewczynie prysznic może zająć tylko dwadzieścia minut - zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego spode łba, po czym sięgnęłam po poduszkę i rzuciłam nią w niego. Uchiha jednak wykazał się zręcznością i złapał ją w locie, w ciągu sekundy przeszedł do  kontrataku, podbiegł do mnie i rzucił mnie na łóżko, by zacząć mnie gilgotać. Co ja robiłam przez te dziesięć sekund? Darłam się w niebo głosy, by przestał i śmiałam się, przez co rozbolał mnie brzuch.

-Ciii... - powiedział nagle i zasłonił mi usta. W pokoju nastała cisza, którą szybko przerwało pukanie do drzwi. 

-Sakura, wszystko w porządku? Może przyniosę wam herbaty? - usłyszeliśmy zza drzwi. Brunet zaczął chichotać, a ja przydusiłam go przez to poduszką. 

-Nie dzięki! Wszystko w porządku! - zawołałam ledwo powstrzymując się od śmiechu.

-Wiesz, może jednak przyniosę tę herbatę - zawołał, a po chwili usłyszeliśmy, jak odchodzi. Walnęłam Sasuke w głowę.

-Ty głupku! I co teraz? - zapytałam nie mogąc powstrzymać przy okazji chichotu.

-Będzie trzeba wypić ciepłą herbatkę, a potem się ewakuujemy. Zabiorę cię gdzieś - wyszeptał mi wprost w ucho. 

-Nie tym razem. Ty jesteś niezapowiedzianym gościem, a ja obiecałam moim pieskom, że wyjdę z nimi na spacer. Możesz zapytać je, czy pozwolą ci iść z nami - zażartowałam, a Sasuke zrobił minę niczym proszący piesek. - To nie tylko ode mnie zależy - zaśmiałam się, a Sasuke naskoczył na mnie, przez co moja głowa znów wylądowała w poduszkach. 

-Zobaczysz, te psy będą kochały mnie bardziej niż ciebie. - Chłopak zaczął łaskotać mnie po bokach, szybko jednak przerwał, bo do pokoju weszła moja mama wraz z tacą. Wywołało to szok na mojej twarzy. 

Przyjrzała się naszej dwójce leżącej na łóżku i odłożyła tacę na biurko. 

-Wszystko w porządku? Nic więcej nie potrzebujecie? - zapytała zbyt uprzejmym tonem jak na nią. Dyskretnie rozejrzała się po pokoju i przetarła dłonie, jakby było jej chłodno. 

-Wszystko w porządku, mamo - odpowiedziałam, próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy, kobieta zawiesiła jednak wzrok na zdjęciu nad łóżkiem, które w czasie naszych wygłupów przekrzywiło się. 

- Zamknę okno, bo się przeziębicie - powiedziała jeszcze tylko, podeszła do drzwi balkonowych i zatrzasnęła je, po czym szybko wyszła z pokoju. 

Sasuke od razu zaczął się śmiać pod nosem, a ja podeszłam do tacy, jak się okazało z ciastem i dwoma filiżankami zielonej herbaty. 

-Nie rżyj, tylko pij, bo moje psy zaraz będą złe - skomentowałam podając mu jedną filiżankę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top