16. integracja klasowa
Piątek nadszedł bardzo szybko, a wraz z nim klasowa 'integracja', w którą bardzo zaangażowani byli Deidara i Ino. W sumie nawet nie miałam ochoty na to iść, ale wszystko było już przygotowane, nie wypadało się wycofywać, rezerwacja załatwiona, pieniądze wpłacone. Nie pogodziłam się z Ino, z Ten Ten i z Karin też nie mam teraz zbyt dobrego kontaktu, a ta druga dodatkowo próbuje teraz nastawić większość klasy przeciw mnie, ponieważ 'bez powodu naskoczyłam na Ino'. Czy pójście na tę 'zabawę' nie będzie jedynie wykopaniem sobie grobu?
Na ostatniej lekcji większość osób była niezwykle aktywna, tylko szkoda, że nie w taki sposób w jaki życzyłaby sobie pani Anko, nauczycielka geografii.
-Zamknijcie się, albo zaraz wezmę kogoś do odpowiedzi! – warknęła wściekła kobieta, widocznie dla niej ósma godzina w piątek to też za dużo. Rozejrzałam się po sali, jednak odniosłam wrażenie, że do nikogo nie doszły jej słowa. Postanowiłam więc zainterweniować. Uszczypnęłam Kibę w ramię, a chłopak oderwał się od rozmowy z Naruto i spojrzał na mnie.
-Ogarnij chłopaków, albo zaraz któregoś z was zapyta – powiedziałam cicho, jednak chłopak jedynie kiwnął na mnie ręką.
-Daj spokój, Saki – odpowiedział i posłał mi jeden z tych swoich zniewalających uśmiechów. - Ona tylko straszy - dodał, po czym wrócił do rozmowy z blondynem. Mi pozostało jedynie wziąć głęboki wdech i złapać się za głowę. Gwar w klasie robił się coraz większy, przez co czułam jak zaczyna mnie boleć głowa, aż w końcu przebił się głos profesorki.
-Inuzuka! Do tablicy! – cała klasa jak na komendę ucichła, a wzrok większości utkwiony był w brunecie siedzącym obok mnie. Ten tylko wskazał na siebie palcem.
-Na pewno ja? – zapytał, a kobieta spiorunowała go wzrokiem. Dopiero wtedy, zdając sobie sprawę, że przegrał, przeszedł na środek klasy.
-Wskaż Katar i podaj jego stolicę. – kilka sekund ciszy, Kiba za pewne udawał, że szuka odpowiedniego kraju, po czym tylko westchnął. – to może Kenia wraz ze stolicą? – znów cisza. – Szkoda... W takim razie Tadżykistan i jak zwykle stolica. – Kiba tylko przytupywał nogą czekając, aż to się skończy.
-Proszę Pani, to bez sensu – odezwał się nagle Shikamaru. Wzrok Anko przeszedł na chłopaka. – Wiadomo, że nie będzie wiedział. Próbuje go pani upokorzyć przed klasą?
-Ależ skąd, próbuję tylko wyegzekwować od niego wiedzę, którą pewnie już nabył, skoro nie słucha – odpowiedziała, a przez klasę przeszły ciche szmery. – Ale skoro udzielasz się niepytany, to może go zastąpisz? – atmosfera w klasie robiła się z każdą chwilą coraz bardziej napięta. Shikamaru odsunął krzesło z nieprzyjemnym zgrzytem.
-Nie ma problemu – odpowiedział Nara od niechcenia i podszedł do tablicy, Kiba oczywiście szybko ewakuował się do ławki.
-Te same państwa, które podałam Inuzuce.
-Katar, stolica Doha - brunet od razu wskazał na mapie kontur odpowiedniego kraju. - Kenia ze stolicą w Nairabi. I na koniec Tadżykistan i Duszanbe.
Pani Anko jeszcze kilka minut katowała Shikamaru jakimiś mniejszymi państwami całego świata, aż w końcu zadzwonił dzwonek. Wszyscy wyszli z klasy, mnie dogonił Sasuke i złapał za rękę. Zszokowana tym gestem uniosłam na niego wzrok, jednak on nie wydawał się być zainteresowany moim pytającym spojrzeniem. Nagle zrobiło mi się bardzo głupio. Chciałam jakoś uwolnić swoją dłoń, jednak miał mnie w żelaznym uścisku. Tak wyszliśmy przed szkołę.
-Podwiozę cię – zaproponował chłopak podchodząc do swojego motoru.
-Po co przyjeżdżałeś do szkoły motorem? Przecież mieszkasz bardzo blisko - powiedziałam puszczając mimo uszu jego propozycję.
-Muszę załatwić jeszcze pewną sprawę na mieście... Podwiozę cię – powtórzył, a ja wróciłam wzrokiem do jego twarzy.
-Jeżeli tak bardzo nalegasz – zaśmiałam się i przy jego pomocy wsiadłam na maszynę. Chwilę później Uchiha mknął przez główną ulicę Konohy , a ja siedziałam tuż za nim wtulona w jego plecy. Ta przyjemność nie trwała jednak zbyt długo. Po zaledwie dziesięciu minutach schodziłam z jednośladu.
-Przyjadę po ciebie – Sasuke stanął naprzeciw mnie ignorując, że jego maszyna nadal jest na chodzie.
-Nie ma potrzeby, Sasori... - zaczęłam, ale czarnowłosy szybko zatkał mi usta dłonią.
-Chcę, żebyśmy pojawili się tam razem, a nie Sasori... – odpowiedział, a ja delikatnie się zarumieniłam. To niesamowite, że tak bardzo zależy mu na tak banalnej rzeczy.
-- -- -- -- -- -- -- -- --
Stałam przed lustrem i wykonywałam staranny makijaż. Chciałam wyglądać lepiej niż pozostałe dziewczyny z klasy. Kreski w stylu kocie oko, usta podkreślone różową szminką, idealnie wykonturowana twarz. Wyglądałam zupełnie jak nie ja, a jednak coś mi się w tym podobało, wyglądałam trochę bardziej uwodzicielsko, seksownie. Różowe fale swobodnie opadały mi na ramiona. Ubrałam się w białą bluzkę, przez którą delikatnie prześwitywał różowy stanik, do tego krótkie jeansowe spodenki z koronką przy kieszeniach i czarne sandały na koturnie.
-Jak ja wejdę na ten motor? – zapytałam sama siebie zapinając buty. Po chwili zadzwonił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz. – Sasuke... - mruknęłam do siebie i odrzuciłam połączenie po czym pobiegłam do wyjścia, żegnając się szybko z rodzicami.
Podeszłam do bramy. Uchiha już czekał i zagwizdał, gdy mnie spostrzegł.
-Wow, wyglądasz świetnie – powiedział wyciągając do mnie rękę. Po chwili wahania złapałam ją, a chłopak przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w zupełnie niespodziewanym, pełnym namiętności pocałunku. W końcu oderwałam się od niego i położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Dopiero teraz mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Miał granatową koszulę w kratę i ciemne eleganckie, dopasowane spodnie, dla których dopełnieniem były ciemne vansy.
-Nie tu, rodzice mogą spojrzeć – wyszeptałam nieco speszona.
-I co z tego? – zapytał i nagle dodał. – Wiesz co, a może teraz mnie przedstawisz? – pociągnął mnie do bramy, jednak udało mi się go powstrzymać.
-Chyba cię pogięło! Rodzice mają swoją rocznicę dzisiaj, nie można im przeszkadzać – kłamanie wchodziło mi w krew, to chyba źle. Sasuke ścisnął wargi w kreskę, jednak po chwili odpuścił. Pomógł mi wejść na motor i ruszyliśmy.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Wyjęłam z torebki grzebień i w pośpiechu próbowałam poprawić minimalnie zniszczoną fryzurę. Sasuke zaśmiał się i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.
-Może ja w tym czasie zapalę? – zapytał, a ja posłałam mu pełne złości spojrzenie.
-Możemy już wchodzić – odpowiedziałam, a on niepostrzeżenie złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do sali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top