10. decyzje ważne i te luźne
Niedzielny ranek był dość nieprzyjemny. Od państwa Akasuna wyszliśmy dosyć późno, na dodatek Sasori zaproponował mi wino, które rzekomo miało mieć koło dwóch procent, już to widzę. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, w dodatku zostało mi jeszcze odrobienie lekcji, przecież nie chciało mi się siadać do tego w piątek. Już mnie leń zabiera, a to dopiero druga połowa września.
W końcu uporałam się z głupimi zadaniami i w końcu mogłam poświęcić sobie tę godzinkę. Wzięłam jedną z moich ulubionych książek i położyłam się na hamaku w ogrodzie. Na stoliku obok położyłam telefon, szklankę z sokiem i talerzyk z kilkoma ciastkami. Nie przeczytałam strony, a dostałam wiadomość. Niechętnie sięgnęłam po urządzenie wydające ten denerwujący dźwięk.
'Cześć Sakurko, jak było wczoraj?'
Nudzi mu się, że piszę do mnie w niedzielę wieczorem?
'Jakoś dałam radę, a wy co robiliście?'
'Poszliśmy w melanż z chłopakami, wiesz, że następnym razem ci nie odpuszczę? Musimy kiedyś gdzieś razem wyjść'
Zaśmiałam się. Ale jest zawzięty! Jednak naszła mnie ochota, żeby się z nim podroczyć. Zamiast cokolwiek mu odpisać, wyciszyłam telefon i odłożyłam do na stolik. Wzięłam się za czytanie, a gdy słońce zupełnie zaszło i już nie mogłam czytać, poszłam się umyć i spać, cały czas jednak nie patrzyłam na telefon, wiedziałam tylko, że dostaje wiadomości, bo co jakiś czas smartphone wibrował.
Drugiego dnia, gdy wraz z Sasorim zatrzymałam się na parkingu, dla zainteresowanych powiem, że to miejsce pod drzewem, Sasuke rzucił papierosa w ziemię i szybkim krokiem ruszył w moją stronę. W tym czasie Sasori szybko ewakuował się z parkingu.
-Nie odpisywałaś wczoraj - powiedział na dzień dobry.
-Wybacz, nie miałam czasu, a tak w ogóle, cześć - powiedziałam posyłając mu słodki uśmiech. Ciemnowłosy przez chwile przyglądał się mi uważnie. Muszę przyznać, że trochę zahipnotyzował mnie swoimi czarnymi oczyma.
-Dobrze - zaczął, a na jego ustach pojawił się przebiegły uśmieszek. - Ale za to idziemy dziś do kawiarni - dodał, a ja zaśmiałam się.
-A co jeżeli nie mogę? - zabawa w kotka i myszkę, brzmi ciekawie.
-Możesz, wiem to - odpowiedział i przysunął się, co spowodowało, że ja automatycznie przeszłam do tyłu, część pewności siebie po prostu ze mnie uleciała, a całą zabawę diabli wzięli. Chłopak zrobił kolejny krok, a ja poczułam na plecach chrapowatą powierzchnię kory. - Boisz się mnie?
-Skąd ten pomysł? - zapytałam udając, że czuję się pewnie w tej pozycji. Sasuke uniósł brew i zmniejszył odległość, rękę oparł o drzewo tuż przy mojej głowie.
-Jakąś masz nieciekawą minę - dodał i przybliżył się jeszcze bliżej. Nasze usta były tak blisko, a ja wewnętrznie panikowałam. - Dobra - dodał, a atmosfera rozluźniła się. - Chodź, bo spóźnimy się na biologię.
Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą, i chyba dobrze, bo strzelam, że o własnych siłach, to ja bym do klasy na drugim piętrze nie doszła. Chwilę później zadzwonił dzwonek, a my byliśmy pod salą biologiczną. Poczułam na sobie zainteresowane spojrzenia, jednak byłam tak zawstydzona, że jedyne na co patrzyłam to czubki własnych butów.
-Ej! Sakura! Dobrze się czujesz? - zapytał Kiba, który nagle pojawił się przede mną. Nie odpowiadając mu rozejrzałam się wokół. Sasuke stał na drugim końcu korytarza i prowadził jakąś rozmowę z Naruto i Lee. Odniosłam wrażenie, że wszystko, co wydarzyło się zaledwie kilkanaście minut temu nigdy nie miało miejsca, a moja wyobraźnia płata mi figle. - Sakura?
-Przepraszam - odpowiedziałam w końcu. - Wszytko w porządku - dodałam i podeszłam do Ino, która dyskutowała z Hinatą.
-Saki! - zawołała zauważając mnie. - W końcu jesteś! Myślałam, że coś się stało. Mam świetną wiadomość! - jej prędkość wypowiadania słów była zatrważająca. Nie byłam w stanie wychwycić ani jednej, sekundowej przerwy. - Zrobimy gazetkę do klasy! Ty, ja, Ten Ten i Karin! W weekend spotkamy się i wszystko wykonamy, Karin powiedziała, że możemy zrobić wszytko u niej, więc umówiłyśmy się na nocowanie. Super, co nie?!
Na dźwięk jej imienia skrzywiłam się, jednak to nic w porównaniu z informacją, że mam u niej nocować. Pal licho, że Ino zdecydowała za mnie, ja nie chciałam mieć do czynienia z tą krwistowłosą małpą i to w jej domu.
Biologia minęła tak jak poprzednio, czyli, nie wyciągnęłam nic z zajęć i pewnie będę siedziała po nocach, żeby ogarnąć materiał, a wszystko za sprawą pewnego natrętnego bruneta, który planował nasze dzisiejsze wyjście. Idąc na matematykę poczułam delikatny uścisk na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Karin.
-Cześć - powiedziała, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Ale fałszywa małpa. - Przyjdziesz do mnie na nocowanie, prawda?
-Musze się zastanowić. Do jutra dam ci znać, dobrze? - zapytałam, a dziewczyna przytaknęła na znak, że rozumie i odeszła. Weszłam do sali, która zawsze była otwarta. Temari siedziała już w ławce i rozmawiała z Shikamaru. Sai przyglądał się im, jednak nie próbował brać udziału w konwersacji. Położyłam torebkę na ławce i wyjęłam z niej zeszyt.
-Cześć - powiedziałam siadając już na krześle, a cała trójka odpowiedziała mi po czym wrócili do rozmowy.
-A ty Sakura jak myślisz? Bardziej pasuje mi czerwony czy czarny? - zapytała Temari odwracając się w moją stronę.
-To zależy, co chcesz ubrać. Bluzka czy jakaś sukienka?
-Sukienka na wesele - powiedziała dziewczyna wyraźnie podekscytowana sytuacją.
-Moim zdaniem idealnie sprawi się czerwona - odpowiedziałam.
-Było coś zadane? - zapytał Sai, a ja posłałam mu nie chętny grymas. Shikamaru i Temari nawet nie zainteresowali się jego pytaniem.
-Nie widzisz, że rozmawiamy? - zapytałam i wróciłam wzrokiem do pary. - A kiedy jest to wesele?
-Za trzy miesiące, jednak muszę zamówić sukienkę wcześniej, chcę mieć ją na wymiar - odpowiedziała dziewczyna.
-Dla mnie to strata czasu - powiedział Shikamaru kładąc się na naszą ławkę. Blondynka zaśmiała się i sięgnęła po telefon.
-Pokaże ci kilka fasonów, nad którymi myślałam - odpowiedziała i zaczęła szperać w urządzeniu.
Po chwili pokazała mi pierwszą sukienkę. Sukienka była do połowy uda, wokół pasa można było zaczepić tiul, dzięki któremu kreacja zmieniła się w cudowną suknię maxi. Kolejna była do kolan, również czerwona z czarną koronką, i ostatnia, asymetryczna sukienka z ozdobnym gorsetem.
-Cudowne - powiedziałam przeglądając po raz kolejny zdjęcia.
-To teraz powiedz, która jest najładniejsza - odparła dziewczyna, a ja zrobiłam minę w stylu szczeniaka.
-Temari, błagam, tylko nie to. Nie znoszę pomagać w decyzji - odpowiedziałam i złożyłam ręce jak do modlitwy. Dziewczyna była jednak nieugięta.
-Musisz! Ten młotek powiedział, że wszystkie wyglądają identycznie i to nie ma sensu - mówiąc te słowa wskazała na ciemnowłosego, który leżał na ławce.
-Moim zdaniem to najładniejsza była ta z tiulem - w tej chwili do sali wszedł nauczyciel, a ja w głębi duszy dziękowałam, że uniknę dalszej rozmowy i pomocy w decyzjach blondynki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top