„Z nim chciałem czuć to wszystko w nieskończoność"
Warszawa o drugiej w nocy wcale nie była tak pusta, jakbym oczekiwał. Ulice wypełnione taksówkami dawały poczucie miasta tętniącego życiem, a ja jedyne marzyłem o tym, żeby ten moment trwał wiecznie, chociaż każdego innego dnia przeklinałbym to jak najęty, błagając o chwilę spokoju w zaciszu własnego pokoju. Kiedyś to alkohol dawał mi ukojenie i spokój, którego chwytałem się niczym brzytwy. Teraz dostawałem to wszystko od niego.
Szedł obok mnie, komentując śmiechem kolejne potknięcia na prostej drodze i wystawiał trochę bardziej lewą nogę, żartując, że spróbuje załatwić nam podwózkę.
– Nawet nie próbuj – powiedziałem, ciągnąc go za ramię, bo ostatnim, czego potrzebowaliśmy, był wypadek i wizyta na ostrym dyżurze. Byliśmy upici i to na pewno nie polepszyłoby sytuacji, w szczególności, że on nie miał jeszcze osiemnastu lat.
– W łóżku też jesteś taki władczy?
Parsknąłem, nie wierząc w to, co powiedział. Od dawna wiedziałem, jak otwarty był po alkoholu, ale w żadnym wypadku nie spodziewałem się takich podtekstów.
– Chcesz się przekonać? – odpowiedziałem pytaniem, nie tłumiąc uśmiechu.
– Nawet nie wiesz jak bardzo – zauważył. – Tak w sumie, to czemu nie wzięliśmy ubera? W tej chwili pewnie ściągalibyśmy z siebie ubrania albo szli grzecznie pod prysznic po wszystkim.
– Wierzysz w to, że do niczego by nie doszło, gdyby ktoś nam dał chociaż odrobinę miejsca w środku auta, którego tym razem nie musiałbym prowadzić, mogąc całkowicie skupić się na rozpinaniu ci spodni?
Zabawne było to, jak zmieniła się nasza relacja na przestrzeni poprzednich tygodni. W szczególności patrząc na fazę wyparcia u Janka, bo przecież nie był gejem, umawiając się potem ze swoją przyjaciółką i udając zakochanego. Wtedy doskonale widziałem, że to wszystko było bujdą, grą po to, aby ukryć prawdę przed ludźmi w szkole, a już w szczególności samym sobą. Teraz łapałem go za rękę i mocno trzymałem, nie chcąc, żeby upadł i zrobił sobie krzywdę. Wracaliśmy do domu, w którym spaliśmy pod jedną kołdrą, wyznając sobie przed snem miłość. A w planach mieliśmy coś, co na pewno nie wypada dwójce przyjaciół.
– Nie sądziłem, że może mi stanąć w takiej sytuacji.
Uniosłem brwi, nie komentując tego ani słowem. Kąśliwy komentarz cisnął mi się na usta, ale wcale nie byłem lepszy: ostatnimi tygodniami nawet nie trzepałem, mając psychiczny zjazd do tego stopnia, że seks albo rozładowanie napięcia pod prysznicem nie znajdowało się nawet na liście moich marzeń.
Teraz jedyne, o czym myślałem to rozebranie mojego chłopaka, a potem całowanie go po każdym calu ciała do chwili, aż będzie błagał mnie, żebym wziął go w usta. I cholera, sama myśl o tym dawała mi tak potężną erekcję, że cieszyłem się z powodu tego, jak było zimno, bo chociaż trochę pomagało.
Czułem suchość w ustach przez ilość wypitego alkoholu, więc od razu po wejściu do domu kierowałem się do kuchni, żeby wziąć wodę z lodówki. Odruchowo pytałem, czy Janek był głodny, a on potwierdził to, żartując, że jego głód nie miał niczego wspólnego z jedzeniem. Mama całe szczęście pewnie już spała, bo nie chciałem kolejny raz tłumaczyć się z ilości wypitego alkoholu. Zresztą, była ostatnią osobą, o której myślałem, gdy zamknęliśmy za sobą drzwi naszej sypialni, tylko na moment wahając się, co zrobić dalej.
Dopadłem go zaledwie w dwóch krokach, całując tak mocno, że prawie przegryzłem mu wargę. Jęknął w moje usta, dłońmi błądząc po ciele zupełnie tak, jakby nie był pewny realności tego, co robiliśmy. Chciałem się odsunąć, żeby dać mu możliwość zmiany decyzji, jeżeli jednak seks ze mną nie byłby dla niego okej. A może to ja jej potrzebowałem?
Pocałunki to jedno, a najdalej gdzie dotarliśmy to lekkie muśnięcia, po których obaj zostawaliśmy rozpaleni. Zawsze coś nam przerywało, chociaż w większości przypadków byliśmy to my sami, jakby nie wiedząc, na ile tak naprawdę mogliśmy sobie pozwolić, żeby się nie spłoszyć.
– Czy my na pewno...? – urwałem, dopiero w tamtej chwili uświadamiając sobie, że nieodwracalnie mogłem wszystko zjebać. I chyba zjebałem, bo to, co widziałem w jego oczach, nagle się zmieniło: z żaru oraz totalnego napalenia w racjonalny spokój pomimo przyspieszonego oddechu i opuchniętych od pocałunków ust.
– Nie jesteś pewny? Nie musimy tego robić.
Pożałowałem od razu po powiedzeniu tego. Zjebałem nastrój, chcąc zachować się fair, a jednocześnie przedłużałem chwilę niepewności, do samego końca nie spodziewając się, że kolejne słowa faktycznie opuszczą moje usta:
– Ja po prostu chyba nie bardzo wiem jak.
– W tej chwili nie musisz robić nic, bo dojdę od samego patrzenia na ciebie. A nawet nie ściągnąłeś spodni. – Wymownie spojrzał na moje krocze, gdzie doskonale odznaczał się penis w zwodzie. – Ogarniemy to, hm? Jak nie to najwyżej strzepiemy albo olejemy temat, odpalając Netflixa.
Miałem wrażenie, że wypiłem za mało, żeby w to wchodzić. Bo przecież seks homoseksualny różnił się od tego u par hetero. Tylko nadal pozostawała ciekawość i fakt napierającego na spodnie kutasa. I tego z kim szedłem tym razem do łóżka i jak cholernie go pragnąłem.
Złapałem go za koszulkę, znowu przyciągając do siebie, bo wiedziałem, że ten krok należał do mnie. Zgubiłem wspomnienie tego, jakim cudem po chwili wylądowała na podłodze... tak samo jak druga, którą nosiłem ja. Wciągnął z syknięciem powietrze przez zęby, czując moje palce na pasku od spodni, który szybko rozpinałem, zajmując się potem guzikiem i rozporkiem.
Prawdę powiedziawszy, nigdy się tak nie czułem. Dziewictwo straciłem w wieku szesnastu lat podczas domówki u Tytusa z laską, która następnego dnia miała wyjeżdżać za granicę i nigdy nie wrócić. Wyjechała, ale do Katowic, do dziś wyświetlając moje storki i czasami reagując na memy na Twitterze. Potem wleciał Tinder, ale wiadomo, jak to leciało: kilka nieudanych spotkań, sporo randek, bo przecież żadnemu z nas nigdy nie chodzi o seks, ewentualnie zmiana tematu i zerwanie pary dla świętego spokoju. Dopiero z Alką trafiłem na coś dłuższego, ale gdybym miał wybierać, już wtedy odinstalowałbym apkę, rzucając to w pizdu. Przy niej liczył się tylko szybki orgazm. Z nim chciałem czuć to wszystko w nieskończoność, nawet jeżeli kutas z podniecenia miałby boleć mnie przez miesiąc.
Seks z miłości to coś zupełnie innego. Każdy dotyk był wyjątkowy, każdy pocałunek inny i głębszy od poprzedniego, a nerwowe śmiechy pokazywały, że wszystko było w porządku, że obaj byliśmy niepewni, chociaż jednocześnie pewniejsi niż kiedykolwiek. Walczyłem sam ze sobą, bo z jednej strony desperacko pragnąłem dojść, nakręcając się myślą jego dotyku, ale z drugiej nie oddawałem kontroli, chcąc przedłużać kreślenie językiem drogi po klatce piersiowej, przez brzuch aż na dół, gdzie przelotnie go liznąłem, badając reakcję.
– Kurwa, Aleks. – Zacisnął palce na moich włosach, wypychając biodra z niemym błaganiem, gdy odsuwałem się z uśmiechem, drażniąc go.
Napawałem się tym widokiem i nie wiedziałem, czy winny był alkohol, ale sam nie wierzyłem w to, że faktycznie tu byliśmy: napaleni jak gówniarze podczas oglądania pierwszego porno, napaleni na siebie. I, cholera, ego wyjebało mi w kosmos, gdy kolejny raz jęczał błagalnie moje imię, prosząc o to, żebym posunął się dalej.
– Hm?
– Pieprz się.
– A myślałem, że wolisz, żebym jednak pieprzył ciebie.
Nie sądziłem, że coś byłoby w stanie napalić mnie bardziej niż to, co robiliśmy do tej pory. Cóż, trwało to do chwili, w której wypluł kolejne przekleństwo, czując na sobie mój język. Albo raczej ten jęk, wyrywający się spomiędzy jego zagryzanych warg, gdy wreszcie wziąłem go w usta. Bezwstydnie narzucał tempo, wypychając biodra i zaciskał dłonie na pościeli, nie wiedząc, co z nimi zrobić. Modliłem się o jego szybki orgazm, bo nakręcony całą sytuacją sam byłem cholernie blisko i cholera, prawie doszedłem, słysząc oraz widząc, jak dochodził on.
***
Nie wiedziałem, która była godzina, ale miałem to gdzieś. W tamtej chwili nie dbałem zupełnie o nic, nawet o prysznic, pod który zbieraliśmy się od jakichś dwudziestu minut. Byłem rozdarty, bo z jednej strony chciałem wrócić do łóżka odświeżony, ale z drugiej chłonąłem widok przed sobą: nagiego Janka, którego zapach dalej mnie odurzał, tak samo jak zachrypnięty głos. Coś wyjątkowego było też chociażby w rozczochranych włosach, za które jeszcze niedawno pociągałem, wyrzucając sprośne słowa podczas orgazmu. Miałem wrażenie, że wystarczyły dwa ruchy, żebym skończył, ale kurwa, to było najlepsze bzykanie w moim życiu.
– Idziemy? – rzucił, przeciągle po chwili ziewając.
– Mhm. – Odczekałem jeszcze chwilę, ostatecznie wstając, żeby znaleźć coś do założenia, bo nie chciałem paradować nago po korytarzu. – Wreszcie skorzystasz z propozycji wspólnego prysznica? Co to za nowość?
– Teraz nie muszę się bać, że mi stanie na twój widok. Albo, że przypadkowo ci obciągnę.
– Teraz możesz zrobić to naumyślnie.
Skradaliśmy się, idąc korytarzem, bo nie chcieliśmy tłumaczyć się z niczego mamie. Nie była głupia i kto jak kto, ale Gabriela Zając była chyba ostatnią osobą, która patrzyłaby na to z jakimkolwiek ocenianiem, a jednak coś podpowiadało mi, że ściany były jednak zbyt cienkie, a my nie moglibyśmy wciskać jej kitu na temat oglądania zbyt głośnego filmu. Raczej nie kupiłaby tego, że w produkcji przez parę minut trwała jedna scena, podczas której nagminnie jęczano akurat imię jej syna... albo jego chłopaka.
Woda zmywała z nas resztki orgazmów, a zapach płynu wypełnił nozdrza. Nie planowałem gapić się aż tak bezczelnie, jednak mokry Janek był zupełnie innym widokiem, który strasznie mi się podobał.
– Patrzysz na mnie w taki sposób, jakbym był przynajmniej eksponatem w muzeum – zażartował, uśmiechając się.
– Ze znudzeniem?
– Z pragnieniem tego, żeby mnie ukraść i zatrzymać dla siebie.
– Chyba mi się udało, co? – zauważyłem, sięgając po szampon na półce. – Patrząc na to, że i tak u mnie mieszkasz i jesteś mój.
– Tak? A gdzie się podpisałeś? – zapytał z przekąsem.
– Ty już dobrze wiesz gdzie.
Nie spodziewałem się, że ominie nas otoczka niezręczności. Zwykle po spotkaniach na seks z przypadkowymi laskami szybko wychodziłem, zostając na dłużej tylko w przypadku Alki. Cieszyłem się z tego, że tutaj tego nie było, a jego pełne czułości pytania dotyczące tego, czy czułem się po wszystkim okej, sprawiało, że zakochiwałem się w nim jeszcze bardziej.
Jedyne co nas jednak nie ominęło to kac i to tak potężny, który uziemił nas w łóżku z szeroko otwartym oknem do czternastej. Mama chyba wmówiła Domi, że źle się czujemy, bo mała nie wpadła do nas, namawiając na oglądanie bajek albo wspólne pieczenie, które ostatnio jej obiecaliśmy. Oglądaliśmy kolejny serial z cholernie zawiłą fabułą, kręcąc się tak naprawdę po aplikacjach w telefonie i pokazując sobie memy. Przerażało mnie trochę to, jak uzależniłem się od obecności Janka, bo mieszkanie razem oraz budzenie się w jednym łóżku to było coś, co dawało mi dziwną nadzieję oraz chociaż na moment odsuwało wszelkie troski.
– Weź zastopuj – poprosił, poprawiając się na łóżku i odbierając połączenie wideo od swojej siostry. – Hi, Vi! Co tam w wielkim świecie?
– Witam moją ulubioną parę najlepszych przyjaciół. – Uśmiechnęła się szeroko, machając do kamery. – Pogoda ssie, nasza siostra drze się po nocach, a ja nie mam już komu narzekać, więc dzwonię.
– Kolki? – rzuciłem bez dłuższego zastanowienia. Janek spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jakby rozkminiając, skąd ja w ogóle wiedziałem takie rzeczy. – No co? Sam mam siostrę i przez to przechodziłem. I jak ją kocham, to przez tamto jest jednym z powodów, dla którego boję się mieć kiedyś dzieci.
– A chuj wie, o co chodzi Leah. Pewnie dowiedziała się, jakiego ma ojca i dlatego. – Wzruszyła ramionami, słysząc nasze parsknięcia. – Co u was? Wyglądacie, jakby was traktor przejechał. Chociaż co ja mówię, pewnie kaca leczycie, co? Ładnie się wczoraj bawiliście, to trzeba przyznać.
– Musimy cię kiedyś wyciągnąć do jakiegoś klubu w Wawie – zauważył Janek, odruchowo zerkając w stronę drzwi, do których pukała mama, przypominając nam o obiedzie.
– A w szyję to cię komar ujebał? – zapytała, zauważając malinkę na jego szyi.
– Prędzej zając – powiedziałem odruchowo, nie tłumiąc bezczelnego uśmiechu. – Trzymaj się, mała. Nałożę nam, okej? – rzuciłem pytanie w stronę Janka. – Zejdź na dół, jak skończycie.
Co jakiś czas nadal kręciło mi się w głowie i wiedziałem, że wszystko minie dopiero po porządnym posiłku. Pragnienie wymiotów zniknęło, zastąpione głodem, a ja wchodziłem do kuchni, witając młodszą siostrę, która pomagała mamie kroić marchewkę. Pytałem, czy potrzebowały pomocy, a Dominika chyba za bardzo zaabsorbowała się pokazaniem mi idealnych plasterków, przypadkowo kalecząc się w palec.
– Nie rób podkówki, nie boli, tak? – spytałem, szybko do niej podchodząc i zabierając z krzesła, na którym stała. – Nakleimy plaster i będzie okej.
Oczekiwałem wybuchu dziecięcego lamentu, od którego pęknie mi głowa, ale o dziwo udało mi się zająć ją na tyle, aby wytrzymała operację naklejania plasterka w żółte kaczki. Chwaliła się nim, gdy Janek zszedł na dół, rzucając zdecydowanie zbyt późne "dzień dobry", które spotkało się z wymownym uśmiechem mojej mamy. Nie miałem jednak ochoty na poruszanie tematu wczorajszej imprezy oraz tego, co miało po niej miejsce, bo czułem, że słyszała więcej, niż powinna.
Sobota mijała, jak z bicza strzelił, a ja i Domi ogrywaliśmy Janka oraz mamę w Monopoly, stawiając kolejny domek na najdroższej parceli. Rozgrywka zbliżała się końca, bo po kolejnym wyrzuceniu kostką Olszewski trafił akurat na to pole, gdzie musiał nam zapłacić siedem milionów, których nie miał.
Domi poszła siku, a mama wstawała z wypełnionej poduszkami podłogi, słysząc, że ktoś do niej dzwonił. Z uśmiechem obserwowałem nieudane próby mojego chłopaka, aby jakoś nas spłacić, ale uratowałaby go tylko pożyczka, która nie była dozwolona w tej wersji gry.
– Mi to możesz oddać w naturze – zażartowałem. – Ale Domi chyba na to nie pójdzie.
Uniósł brwi, mówiąc, że chętnie to rozważy, a ja poczekałem aż Domi wróci i prosiłem ją o przypilnowanie, czy Janek nie oszukiwał, obiecując szybkie załatwienie sprawy. Zgarnąłem z łazienki kosz na pranie, chcąc skorzystać z okazji na wymianę pościeli, bo po wczorajszym był to wręcz przymus. Do tej pory jakoś nie zwracałem uwagi na ślady świadczące o tym, że uprawialiśmy z Jankiem seks i chciałem pozbyć się ich chociażby po to, żeby nie stawał mi za każdym razem, gdy na nią patrzyłem. Chociaż wystarczyło, żebym dłużej patrzył na niego i znowu czułem się jak wypełniony hormonami gówniarz.
– Masz coś do prania? – rzuciłem, gdy akurat wpadłem na mamę na korytarzu, wychodząc z pełnym koszem.
– Jezu, Aleks, przecież robiłam w środę, nie mów, że uzbierałeś całą pralkę.
– No to wstawię tylko pościel, pytam z grzeczności – wyjaśniłem. – Oho, nie patrz tak na mnie. Tak, pamiętam, że zmieniałaś ją przed praniem. Nie, nie będę ci się tłumaczył z tego, czemu muszę wstawić ją akurat dzisiaj.
– Przecież nic nie mówię – broniła się, ale ja doskonale znałem ten pełen ciekawości ton oraz uśmiech, który próbowała stłumić.
– Ale chcesz powiedzieć.
– Nie mam co ci powiedzieć. Wykład o seksie dostałeś wieki temu.
– No właśnie. To masz coś do dorzucenia?
– Nie, ale cała pościel i tak wejdzie na jedno pranie – przypomniała. – Mam w szafie jeszcze ze dwa uprasowane komplety, zaraz ci przyniosę.
Wstawiłem pralkę, dosypując trochę za dużo proszku i marszczyłem brwi, słysząc dzwonek do drzwi. Zanim dotarłem do salonu, już zostały otwarte, a mama zapraszała naszych gości do środka, chociaż sądząc po jej minie, też nie bardzo wiedziała, co się odwalało.
Nina usprawiedliwiała swoje najście, prawie ciągnąc swoją siostrę, która witała Domi, pytając co u niej i mówiąc, że chętnie dalej będzie się z nią przyjaźnić. Przepraszała za swoje zachowanie, a ja skupiałem się tylko na tym, jak starsza Dąbrowska rozglądała się po pomieszczeniu, trafiając w końcu na siedzącego przy grze Janka. Oczy prawie wyskoczyły jej z orbit, ale chociaż doskonale zauważałem zmianę kolorów na jej twarzy, dzielnie milczała, dając swojej młodszej kopii mówić do momentu, aż wtrąciła się Domi:
– Nie można się tak zachowywać, a Aleks mówił, że są lepsze dziewczynki niż ty.
Parsknąłem, nie wierząc w to, że Domi naprawdę to powiedziała, a wszystkie spojrzenia skierowały się w moją stronę.
– No raz mi się wymsknęło.
Mała Dąbrowska była wmurowana, ściskając przeprosinową czekoladę dla mojej siostry i obie z Niną miały szczęście, że nie kazałem im się nią udławić. Cała sytuacja ostatecznie rozeszła się po kościach, chociaż Domi z rezerwą podchodziła do obietnicy Zochy, że zobaczą się w poniedziałek i tamta już nie mogła się doczekać.
Liczyłem, że obie pójdą w cholerę, a temat zostanie urwany po wymownym "pa" i pójściu Domi oraz mamy na górę, ale przecież Nina nie byłaby sobą, gdyby nie odwaliła afery, rzucając do Janka czy mogliby na chwilę pogadać, bo chyba mają o czym.
Zdziwiła mnie jego zgoda, ale najwidoczniej miał wyrzuty sumienia za olewanie jej, bo chyba jakoś tak było, że wypisywała do niego jak najęta, co olewał, bawiąc się w najlepsze w klubie. Niechętnie zmyłem się, znikając na schodach, ale prawda była taka, że zaklepałem tylko ulubione miejsce do podsłuchiwania, czekając na dramę, którą zaczęła dziewczyna, rzucając na wstępie:
– Teraz wiem, jak wygląda to twoje nadrabianie. Zwłaszcza jak wpadłam wczoraj z winem i jedyne co usłyszałam to to, że ciebie nie ma. Teraz już wiem, jak ładnie musiałeś nadrabiać materiał.
Chyba ten w moich spodniach.
******
A co my tu mamy? Jeden z naszych ulubionych rozdziałów Stucka wreszcie doczekał się publikacji (i to wcale nie tak, że mówimy tak o każdym)!
Jeżeli i Wam się podoba to prosimy o komentarze, gwiazdeczki i kilka słów na Twitterze pod #StuckInLovePL, gdzie spoilerujemy i narzekamy na rzeczy, o których nie możemy jeszcze mówić, bo zdradzają za dużo fabuły.
Buziaki i do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top