„Podziwiam moją piękną dziewczynę"
– Kochanie? – głos Niny chyba milionowy raz wypełnił mój pokój. Głowiłem się nad cholerną prezentacją kolejną godzinę, a ona jedynie przeglądała podręcznik, zaznaczając najważniejsze fragmenty tego tematu.
– Co?
– A tobie co znowu? – Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc jej wypowiedzi. Mogłem być pewien, że zaraz strzeli focha i wszystko skończy się jej "nieważne" i nieodzywaniem się. Nie, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało, bo zaczynało mnie naprawdę wkurwiać już każde "kochaaaaanie?" i odpowiedź na moje "co" pod postacią "A nic, tak chcę ci poprzeszkadzać" albo domaganie się całusa. Za każdym pieprzonym cmoknięciem miałem wrażenie, że moje usta stykają się z wargami i naprawdę nie mogłem do tego przywyknąć. Jednak odkąd zacząłem na poważnie spotykać się z dziewczyną, moja rodzina jakby odetchnęła z ulgą i przestała zadawać niewygodne pytania. Moja matka z uśmiechem na ustach wycofywała się do kuchni, gdy przyłapała nas na pożegnalnym buziaku któregoś dnia i zasypała lawiną gratulacji i przesłuchań, przez które musiałem przejść. Zupełnie jak od w sprawie ojca, który podczas jednej z kolejnym niewygodnych rozmów rzucił coś o gratulacjach i o tym, że wreszcie się ogarnąłem, żartując jeszcze, że trochę współczuje Ninie wytrzymywania ze mną.
Na całe szczęście Aleks przestał już rzucać głupimi tekstami na temat naszej dwójki, wcześniej bez przerwy nam dogryzając i wyśmiewając się z moich wyborów. Podobno nasz związek prędko rozszedł się po klasie, wprawiając wiele osób w osłupienie. Reagowałem na wszystko wzruszeniem ramion, bo przecież byliśmy w wieku nastoletnich związków i sami robili podobne rzeczy, więc nie wiedziałem, co ich obchodziło kogo trzymałem za rękę albo obejmowałem.
– Oj przecież wiem, że się nie gniewasz. – Odstawiłem laptopa na bok i położyłem się na dziewczynie, zamykając w ciasnym przytuleniu. – Na mnie?
– Mieliśmy robić to gówno na jutro – mruknęła i uwaga: zdecydowanie miała focha.
– Mamy czas, luzik. – Przesunąłem nosem po jej szyi, bo wiedziałem, jak to uwielbia. – Buzi?
Westchnęła, całując mnie i powstrzymując uśmiech. Zsunąłem się na bok, kładąc obok i wpatrując się w jej zarumienioną twarz, gdy odsuwałem niesforne kosmetyki z jej twarzy.
– Co?
– Nic, podziwiam moją piękną dziewczynę.
Nina jak najęta mówiła o wspólnym weekendzie, a Aleks ostudził jej zapał, proponując piątkowe piwo, bo chciał pogadać. Byłem rozdarty i okej, nie ukrywam, że wolałem jego towarzystwo, mając już powoli dość Niny i jej natarczywości. Odkąd zostaliśmy parą, ona zaczęła traktować mnie jak jej własnąć, chcąc mieć na wyłączność i spędzać ze mną każdą wolną minutę. Po szkole często jechaliśmy do mnie, siedząc tam do wieczora i robiąc wszystko razem. Czasami tęskniłem za samotnością, graniem na konsoli i oglądaniem seriali, które ja chciałem zobaczyć, a nie wybierane przez nią. Mama przy każdej próbie narzekania ganiła mnie i wspominała, że trochę przesadzam, a dziewczynie zwyczajnie zależy i powinienem się z tego cieszyć. I okej, cieszyłem się, ale nie gdy ta co pięć minut pisała co nowego albo denerwowała się, gdy nie odpisywałem dłuższą chwilę.
– No więc dzisiaj? – zapytał kolejny raz Aleks, stając przy mnie przed ostatnią lekcją, z której on miał się zerwać z jakiegoś powodu.
– Nina mnie zapierdoli.
– Stary, jeśli ty już jesteś takim pantoflem, to ja zaczynam się o ciebie bać.
– Oho, jasne, bo ty nie usługiwałeś Ali i nie skakałeś nad nią jak pojebany.
– A powiem ci, że nawet nie! – Wypiął dumnie pierś, jakby to był wyczyn życia godny złotego medalu.
– To zazdro – mruknąłem, widząc, że dziewczyna już wraca z toalety i dołącza do nas wesołym krokiem.
– Porywam ci dzisiaj chłopaka, Ninka, nie smuć się i oddam go jutro. – Dotknął jej nosa, jakby była pięcioletnim dzieckiem. – Główka do góry, umów się z koleżankami.
Odszedł, jakby nic się nie stało i to ja musiałem przyjąć wszelkie zażalenia. Wzdychałem, wysłuchując tekstów pełnych nienawiści kierowanych w stronę Aleksa, a Nina jak najęta wyzywała go, dodając, że mógłby sam sobie kogoś znaleźć, a nie rozwalać nasz związek. Wzruszyłem ramionami, zajmując ławkę i łapiąc ją za rękę, prosząc o spokój.
– Chodzi o jakąś laskę, ma problemy i chce pogadać – skłamałem. – Potrzebuje męskiej rady.
– Aha i nie ma innych kolegów? Jeszcze niedawno bez przerwy latał za tym Tytusem i ciebie nie potrzebował.
Przewróciłem oczami, od razu tego żałując, bo to włączyło kolejny wagonik nastoletniego zdenerwowania. Już dawno nie cieszyłem się aż tak bardzo na widok nauczyciela. Pocałowałem Ninę w czoło, prosząc o spokój i odetchnąłem z ulgą, gdy ta uległa.
Popołudnie minęło na wymyślaniu scenariuszy na wspólną sobotę, podczas której musiałem jakoś się odwdzięczyć za pozwolenie na wyjście. Aleks naśmiewał się ze mnie, gdy siedzieliśmy w barze nad piwem, a ja machałem ręką, mówiąc, że nawet nie chce mi się o tym gadać. Nie rozumiałem, co on widział w dziewczynach, że tak często je zmieniał i prędko się wiązał. Jednak musiałem przyznać mu rację, gdy powiedział, że dawno nikogo nie miał i chyba mu z tym dobrze. Z tyłu głowy miałem cichy głosik, który podsuwał zazdrość z tego stanu rzeczy, bo okej, uwielbiałem Ninę, ale męczyła mnie cholernie.
– Dobra, jebać laski, skończmy ten temat, bo się porzygam na wspomnienie jej na tobie – poprosił.
Uszanowałem jego prośbę, która była mi na rękę i zmieniłem temat na serial, który obaj śledziliśmy. Czas mijał o niebo przyjemniej niż mijałby teraz z Niną, która znowu wciągnęłaby mnie w typowo babską produkcję i szlochała, gdy główna bohaterka zostałaby odrzucona przez obiekt swoich westchnień. W końcu Aleks rzucił pomysł zmiany lokalu, a ja zgodziłem się, widząc napływ coraz młodszych osób, które nic nie robiły sobie z nielegalności ich alkoholizowania się. Szliśmy ulicami, popijając piwo z butelek, chowanych w kieszeniach, by policja nie miała podstaw do mandatu i rozmawialiśmy na wszystkie tematy, które ślina przyniosła nam na język. Zamarłem, widząc chłopaka poznanego w Planecie, który okazał się kuzynem mojego przyjaciela. Nie spodziewałem się, że to właśnie z jego znajomymi mamy spędzić resztę wieczora i już wymyślałem wymówki, by tylko nie wylądować w znajomym mi lokalu.
– Nie wymiguj się, tam jest spoko. – Aleks pchnął mnie, gdy zwolniłem krok. – Pewnie nie byłeś, bo do takich miejsc tacy jak my raczej nie chodzą, ale jest serio spoko. A jak ktoś zacznie do ciebie uderzać, to udawaj mojego faceta. Robię tak z Piterem i zawsze działa. Nie bój się, no bądź człowiekiem. Piotrek ma urodziny niedługo i te rzeczy, no nie? – Popchnął chłopaka ramieniem i zaśmiali się, pchając metalowe drzwi.
Wspomnienia uderzyły mnie, gdy przekroczyliśmy próg lokalu, słysząc ciężki dźwięk zamknięcia. Mieszałem alkohole, zwalając wszystko na chęć upicia się, ale prawda była taka, że nie przeżyłbym tego na trzeźwo. Czułem na sobie oceniający wzrok Piotrka, a jego cwany uśmiech pojawiał się za każdym razem, gdy nasz wzrok się spotkał, a ręce zetknęły. Aleks wydawał się nieporuszony, nawet gdy para z paczki jego kuzyna zaczęła się całować. On nadal z zapałem opowiadał o małych sukcesach siostry, zachowując się jak typowy starszy brat, dumny z młodszego pokolenia.
– Powinienem lecieć – przyznałem, dopijając kolejne piwo i próbując wyrwać się z oddechu Piotra na szyi. – Dzięki za spotkanie, ale chyba padam. – Ziewnięcie na szczęście wyrwało się z moich ust, dodając wszystkiemu realizmu.
– Na pewno?
– Ta, jutro widzę się z Niną i pewnie będzie wypisywać od dziewiątej jak pojebana.
– To czekaj, wysikam się i pójdę z tobą.
– Dam radę, pijcie. Miło było poznać. – Pomachałem, uświadamiając sobie po kilku sekundach, jak bardzo żałosne to było.
Aleks nie pozwolił mi iść samemu, wykłócając się, że to niebezpieczne i Nina z pewnością zabiłaby go gdyby coś mi się stało. Westchnąłem, gdy zmuszał mnie do posiedzenia jeszcze chwilę i dania mu momentu na toaletę.
– No chyba że wolisz, żeby to Piotrek cię odprowadził. – Uśmiechnął się głupkowato, bo alkohol zaczął na niego działać. – Chyba już się znacie, nie? I to dogłębnie.
– Co? – Mój głos wydał się naprawdę piskliwy, gdy stres i zdenerwowanie zaczęło rosnąć. Para zdążyła gdzieś zniknąć, a my staliśmy w trójkę, ze mną jako naczelnym idiotą.
– No nie udaaaaawaj, przecież wiem, co było. – Pokazał gest robienia loda, a ja mogłem przysiąc, że cała krew odpłynęła z mojego ciała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top