,,Pieprzycie się po kątach, a ty nie masz jaj, żeby się przyznać"
– No chyba sobie żartujesz, koleżanko – mruknąłem. Z każdą chwilą coraz bardziej irytowała mnie ta rozmowa, w szczególności po poprzedniej nocy oraz mając świadomość, że tamtego dnia czekała mnie jeszcze jedna konfrontacja. Byłem zmęczony tym wszystkim; nią, awanturami o nic oraz porannymi błaganiami mamy. I czułem, że powoli zbliżałem się do punktu, w którym być zwyczajnie nie powinienem – napierdalany przez cały ten natłok coraz ciężej odpierałem każdy atak, a to nigdy nie wróżyło niczego dobrego.
Skoro mowa o atakach, Alka zareagowała tak szybko, że nawet nie zarejestrowałem chwili, w której strzeliła mi siarczysty policzek. I nie zrobił na mnie wrażenia pod względem fizycznym, ale jako czyn sam w sobie był rzeczą, która wyprowadziła mnie z równowagi.
– Czy ciebie popierdoliło?! – wrzasnąłem. O wiele bardziej wolałem dawać upust złości właśnie w ten sposób, niż nie daj Boże przejawiać skłonności do przemocy. Stereotypy, stereotypami i kurwa, jeśli po szkole poniosłoby się, że przyjebałem lasce, nie miałbym życia zarówno ze strony uczniów, dyrektora... nie mówiąc o jej pieprzonych rodzicach.
– Koleżanko? – spytała, unosząc z wyczekiwaniem brwi. Powtórzyła to słowo tak, jakby była w gotowości do tego, aby przyjebać mi znowu, jeśli nie udzielę satysfakcjonującej jej odpowiedzi.
– Nie wiem, co ty odpierdalasz, ale dobrze ci radzę, nie próbuj robić tego ponownie. Moja cierpliwość też ma swoje granice, Alicja – powiedziałem, boleśnie napinając szczękę. – A ty ją ostatnio mistrzowsko kurwa testujesz.
– Ja testuję twoją granicę? – spytała, akcentując pierwsze oraz przedostatnie słowo. I już wiedziałem, że zacznie wyrzucać swoje żale, które tylko pogorszą całą sytuację. Bo okej, mogłem ich wysłuchiwać codziennie, ale tamten moment był pieprzoną ostatecznością, a ona wciskała czerwony guzik w moim wnętrzu jak popierdolona. – Co z moimi granicami? Co ze mną? Nie poświęcasz mi czasu, szlajasz się gdzieś, pewnie spotykasz się z tym pedałem i pieprzycie się po kątach, a ty nie masz jaj, żeby się przyznać!
– Alka, weź się zamknij, bo przysięgam, nie chcesz kłócić się ze mną, gdy jestem tu, gdzie jestem!
– To się wreszcie przyznaj, że ci się posrało w głowie i teraz pierdolisz się z wszystkimi, tylko nie ze swoją dziewczyną!
Miałem wrażenie, iż ktoś w tym właśnie momencie wyłączył wszystkie otaczające mnie dźwięki. Jedynym, co słyszałem, był własny oddech oraz bicie serca, jakby reszta świata w przerażającym milczeniu czekała na to, jaką podejmę decyzję. W rzeczywistości jednak podjęła się ona sama i to dawno temu, bo dzięki Jankowi odkryłem, że to zwyczajnie nie miało sensu. Ludzie nawet nie udawali, że nie słuchają naszej afery. Znaleźli się też tacy, którzy z wyjętymi telefonami czekali, aż w końcu jej przypierdolę, aby zebrać materiał na dramę. I pomimo tego, jak ciężko było mi z tym wszystkim, nie miałem siły na kłócenie się z nią.
– Teraz już kurwa byłą. – Westchnąłem, a niewidzialny ciężar od razu spadł z moich barków. – Sory, Alka, myśl co chcesz, ale zasługuję na więcej niż awantury na środku szkolnego korytarza, jakby nasz związek to była pieprzona telenowela dla wszystkich albo serial w darmowej ofercie Netflixa. Było miło, seks był spoko, jednak teraz po prostu przeginasz. – Odwróciłem się, chcąc odejść, chociaż darła się, robiąc jeszcze większą szopkę. Złapała mnie za ramięi cholera, w tej chwili jedyną osobą, która się awanturowała, naprawdę była ona. Coraz większy tłum, szepty oraz śmiechy, a jedyną osobą, na którą tak naprawdę zwróciłem uwagę, był stojący gdzieś z boku Janek. Wydawał się autentycznie przerażony i jakby zraniony, chociaż nie miałem pewności na temat tego, ile usłyszał.
Pozwólcie, że powtórzę, tak dla jasności; byłem cierpliwy, naprawdę. Następnymi zdaniami jednak całkowicie mnie złamała, chociaż nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
– To ty zachowujesz się, jakbyś był pępkiem świata. Ojciec dał ci szlaban i zabrał kartę kredytową, więc wyżywasz się na mnie?!
– Wolałbym ten pierdolony szlaban, niż życie ze świadomością, że przeze mnie zmarł!
Oddychałem ciężko i cały drżałem zupełnie tak, jak poprzedniej nocy. Od razu pożałowałem wypowiedzianych słów, a już na pewno całego wyjścia z domu. Mogłem posłuchać mamy, mogłem zostać na dupie i zwyczajnie powiedzieć jej, co było nie tak. Powołałem się jednak na tę pierdoloną dumę oraz fakt, że przecież miała już za dużo problemów, aby użerać się jeszcze ze mną.
– Co się tu dzieje? Zając, Mańkowska do mojego gabinetu. Reszta, rozejść się. Nie macie lekcji czy coś? No już, ruszać się. – Dyrektor od razu rozbił całą awanturę, a zanim w ogóle to ogarnąłem, już siedziałem na doskonale znanym mi krześle, czekając na wykład. I tak nagle cholernie uderzyło mnie wspomnienie ostatniego razu, gdy tam byłem. Teraz miałem jednak wrażenie, że był to koniec, a „ostatnia szansa" z poprzedniego razu właśnie traciła ważność. Nie jestem typem, który prosił, gardziłem tym, jak i pokazywaniem słabości. Ze względu na mamę jednak byłem gotowy totalnie na wszystko.
– Proszę pana ja...
– Daj spokój, Aleks. Dobrze wiesz, jak to działa. Twoja matka niedługo powinna tu być, sekretarka już do niej dzwoniła.
A więc czekaliśmy. Bawiłem się palcami, mając wrażenie, że za chwilę zwymiotuję. Pukanie do drzwi sprawiło, iż serce podskoczyło mi do gardła. Mama weszła do środka, a ja nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy. Słyszałem kroki, a potem drżący głos, gdy próbowała usprawiedliwić mnie, nie wiedząc nawet, co miało miejsce. Dyrektor wytłumaczył całą sytuację, mówiąc potem o okolicznościach łagodzących, jakim był fakt, że to Alka była prowokatorką. Skupiłem się na jego słowach dopiero wtedy, gdy przytoczył to, co sam powiedziałem przed niespełna kilkoma minutami.
– Usłyszałem niewiele, ale jestem w stanie zakładać, że on nie daje sobie rady z pewnymi rzeczami. Prawda, Aleks? – spytał, ale nie umiałem nawet skinąć głową. – Mi jako osobie trzeciej naprawdę ciężko stwierdzić, co jest prawdą, dlatego właśnie Panią wezwałem – tu zwrócił się do mamy. – Nie będę go karać, bo w tej sytuacji to nie on zawinił. Zaraz po waszym wyjściu porozmawiam z rodzicami Alicji, ale nie w tym rzecz. Według mnie najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli Aleks porozmawia z kimś, kto się na tym zna. Utrata kogoś tak bliskiego, jak ojciec, nie jest łatwa, a ja sam nie umiem sobie wyobrazić, jak on musi się czuć. Bunt jest więc jak najbardziej uzasadniony, ale wiadomo przecież, że na dłuższą metę to nic nie da. Nie mam zamiaru do niczego was zmuszać, zależy mi jednak na dobrze każdego z moich uczniów. – Sięgnął po małą kartkę, na której przez chwilę zapisywał ciąg liczb, a pod spodem dodał adres mailowy. – To namiary na naszego szkolnego psychologa. Zastanówcie się nad tym i skontaktujcie się z nim, gdy dojdziecie do odpowiednich wniosków. Powołajcie się na mnie, powinien pomóc, jeśli oczywiście Aleks tej pomocy naprawdę zechce.
Na tym skończyło się całe spotkanie. Byłem nieobecny myślami; nawet nie chciało mi się palić. Jedyne czego chciałem, to wrócić do domu i znaleźć sposób, aby wyrzucić to wszystko z głowy i zapomnieć chociaż na chwilę. Wsiadłem do samochodu od strony pasażera, mama chwilę potem wsiadła na miejscu obok, wsunęła kluczyki do stacyjki, jednak nie ruszyła.
– Nie chciałeś tam jechać, prawda? – spytała, wspominając klasowy wyjazd sprzed jakiegoś czasu. Z pozoru była spokojna, ale ja już znałem ten ton. Była zaskoczona, przerażona, a jednocześnie pewnie obwiniała siebie za to, co znowu ja spieprzyłem. – Już wtedy było z tobą źle, a ja głupia tego nie zauważałam...
– Mamo...
– Błagam cię, Aleks. Nie kłam chociaż w tej chwili.
A więc przestałem kłamać i wszystko ukrywać. Staliśmy na szkolnym parkingu, pogoda była tragiczna, całkowicie znienacka spadł obfity deszcz. Byłem jak w transie; opowiedziałem jej dosłownie wszystko, a gdy skończyłem, zza chmur wreszcie wyłoniło się słońce...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top