„No co? Oko za oko, stary za mojego chłopaka"

Aleksowy pokój wypełniony był serialem w tle, a moje usta jego językiem, gdy nasze wargi nadrabiały dni bez pocałunków. Nie było śladu po skrępowaniu czy wstydzie, który towarzyszył nam przy każdej poprzedniej pieszczocie, a wyznanie miłości jakby przełamało lody, które gdzieś tam powstrzymywały nas przed śmiałością. Chociaż kurwa, ja nadal nie mogłem uwierzyć, że on to faktycznie powiedział. Że on faktycznie mnie kocha. I że leży teraz nade mną, splątując palce naszych dłoni i sam z siebie domaga się pocałunków, jakby to nie było gejowskie czy pedalskie.

– Cieszę się, że znowu tu leżysz – szepnął, kładąc się obok i podpierając się na łokciu. Chociaż wiedziałem, że nikt nie jest w stanie nas usłyszeć, wypowiadanie takich intymnych wyznań głośno wydawało mi się niedorzeczne. – To łóżko wydawało się nieznośnie duże bez ciebie.

– Tęskniłem za tobą.

Patrzyłem w jego oczy i miałem ochotę całować kolejny raz. I słuchać wyznań miłości, przeplatanych zapewnieniami, że teraz będzie dobrze, bo chociaż wiedziałem, że tak nie będzie, nie chciałem teraz o tym myśleć. Liczył się dla mnie tylko Aleks, który przytulił się, szepcząc, że już nigdy mnie nie zostawi i nie da mi poczucia, że mnie olewa. Jego głos dziwnie się załamał, a ja kątem oka zauważyłem, jak zaciska powieki, nie chcąc wypuścić łez na zewnątrz.

– Nie powinienem myśleć, że masz mnie gdzieś, Aleks. Przepraszam za tamten tekst i wierzę, że się martwiłeś.

Czułem, że właśnie to musiał usłyszeć i głębokie westchnięcie wyrwało się z jego ust, ale nie skomentował mojej wypowiedzi. Właściwie jego obecność była najlepszą odpowiedzią i nie było słów, które wyraziłyby to, jak jest dla mnie ważny i jak bardzo potrzebuję go w swoim życiu. I może kiedyś przeszło mi przez myśl jak żałośnie mi na nim zależy, ale wiedziałem jednak, jak odległy i nieosiągalny jest dla mnie Aleksander Zając, który teraz twierdził, że mnie kocha, chowając w kieszeń dumę i opinię bad boya, który uwielbia zabawiać się z panienkami z tindera.

– Nie uważasz, że to zabawne? – rzuciłem, przerywając ciszę. W tle zaczynała się Ukryta Prawda, a małżeńska kłótnia pseudoaktorów jakoś doprowadzała mnie do szału. Było mi jednak zbyt wygodnie, by wstawać po pilota, bo to znaczyłoby oderwanie od Aleksa.

– Ten odcinek?

– Oczywiście, że nie. Chodzi mi o to wszystko. O to wszystko z nami.

– A co tu zabawnego?

– Przypomnieć ci Alicję i twoje historyjki, które mi sprzedawałeś?

– A pamiętasz, jak Nina ci obciągała? – odgryzł się, a mnie zamurowało i nie mogłem zdobyć się na podobną ripostę przez długie sekundy.

– A pamiętasz, jak obciągał mi Piotrek? – powiedziałem w końcu, bo kuzyn Aleksa był dla niego drażliwym tematem.

– I to niby ja mam opinię ruchacza?

– Spierdalaj, co?

Zaśmiał się, przytulając mnie jeszcze mocniej i uniemożliwiając wstanie, zmuszając do przyjęcia pocałunku w szyję. Dziwne ciepło, którego nigdy nie doświadczyłem, rozlało się w okolicy mojego kroku, a spodnie zrobiły się nienaturalnie ciasne, chociaż to były jedne z moich ulubionych joggerów. To było zupełnie inne doświadczenie niż pijacko-klubowe podniecenie przy Piotrku, chociaż miałem z nim dotychczas najlepsze doświadczenia.

Jak na złość Aleks powtarzał pieszczotę, prędko wsuwając dłoń pod koszulkę, gdzie ślady po palcach znaczyły drogę gęsią skórką, ujawniając podniecenie i chęć na więcej. Nawet mój umysł się nie bronił i ożywił się dopiero gdy drzwi się otworzyły.

– Aleks? Mama mówi, że masz zanieść pranie. – Głos Dominiki przeciął pokój, a dziewczynka patrzyła na nas z uśmiechem. – Idziecie spać?

– Nie, po prostu się tulimy.

– Mogę też?

– Zapytaj, mamę czy chce białe, czy kolorowe – poprosił, co wydało mi się idiotyczne, ale tuż po wyjściu dziewczynki zrozumiałem, o co chodziło. Spore wybrzuszenie malowało się w jego dresowych spodniach i przeklinał pod nosem, szukając zimnej wody przy łóżku. – Szczeniaczki, dużo szczeniaczków.

– Mmm, a nie ptaszki? – zaśmiałem się, łapiąc go za krocze. Złapał mnie za nadgarstek, mrucząc, że nawet mam nie próbować, a ostry ton pokazał, że żarty się skończyły.

– Domi zaraz wróci, a ja nie umiem jej wytłumaczyć, dlaczego stoi mi kutas, więc błagam, przestań.

W pośpiechu zaczął zbierać ubrania z podłogi, pytając, czy mam coś do dorzucenia, a ja pokręciłem głową, bo oprócz tego, w czym przyszedłem, nie miałem za wiele rzeczy. Odnosił kosz, a ja nie umiałem powstrzymać się przed zerknięciem na jego krocze kolejny raz. Na jego szczęście po namiocie nie było śladu, a ja miałem ochotę się zaśmiać, bo ten dumny i pozbawiony tematów tabu Zając właśnie peszył się przez podniecenie.

Wrócił ze świeżą pościelą, zmieniając temat na porządki i przekazał pytanie od mamy, która wspominała o dodatkowej kołdrze dla mnie. Faktycznie Aleks nie lubił się dzielić nakryciem, ale nie myślałem o innej opcji. Z drugiej strony nie myślałem nawet, że dane będzie mi tu nocować.

– Chyba nie musisz się tym przejmować, bo policja pewnie niedługo tu będzie – mruknąłem, a cała atmosfera pozornego szczęścia umarła. Skubałem poszewkę jednego z jaśków, by zająć czymś dłonie i nie byłem w stanie spojrzeć na chłopaka.

– Nie pozwolę cię zabrać, słońce, tak? – zapewnił, siadając obok i zmuszając mnie do przytulenia. Jego miękki głos i pocałunek w głowę, sprawił, że poczułem, jakby to faktycznie mogła być prawda, ale prawda była jedynie taka, że byłem niepełnoletni i policja bez słowa mogłaby zabrać mnie do domu, gdyby tylko ojciec zgłosił moje zaginięcie. – Jesteśmy w tym gównie razem.

Nawet nie czułem upływającego czasu, a z zawieszenia wyrwał nas głos Gabrieli, która pytała, czy chcemy jednak tę kołdrę. Zamilkła jednak, widząc, że nawet nie ruszyliśmy łóżka i tkwimy przy sobie, zupełnie olewając sprzątanie.

– Aleks, możesz na chwilę? – poprosiła, a ja czułem, jak bardzo musi mnie nienawidzić, że już bierze syna na bok, by kazać mu mnie wyrzucić.

Chłopak oderwał się niechętnie, wychodząc z pokoju, by wrócić po chwili z matką, która zajęła miejsce obok, zaczynając:

– Janek, ty wiesz, jak ważny dla mnie jesteś i ja nie pozwolę cię skrzywdzić. To, co działo się przez ostatnie dni, jest jednym wielkim dramatem, który nie powinien mieć miejsca, a twój ojciec powinien dostać jeszcze większy wpierdol, by uświadomił sobie, że to nie jest okej. Tu jest twoje miejsce i może nie mam dodatkowego pokoju, by dać ci własny kąt, ale jeśli chcesz, mogę przenieść Domi do mnie na jakiś czas i coś się wymyśli. Ale nie pozwolimy ci wrócić do domu. Nie po tym wszystkim.

Miałem ochotę się popłakać, a zagryzane od środka policzki zaczynały krwawić. Metaliczny posmak potęgował uczucie beznadziejności i chęci zdechnięcia, bo jej słowa pokazywały jedynie jakim problemem jestem.

– Hej, spójrz na mnie, Janek. – Złapała mnie za ręce, zmuszając do skrzyżowania spojrzeń. – Pojedziemy tam teraz, zanim poinformują policję, i powiemy, że nie ma sensu zgłaszać zaginięcia, bo przenosisz się do nas, okej? I będzie dobrze, a my cię nie zostawimy. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by to się tak nie skończyło i możesz na nas liczyć, wiesz?

– To się nie uda – szepnąłem, bo wiedziałem, na co stać mojego ojca. Zrobi wszystko, by pokazać, kto tu rządzi i postawi na swoim, by tylko jeszcze bardziej mnie upokorzyć.

– Zaufaj mi, Janek. Będzie dobrze, tak? – Patrzyła na mnie, a ja nawet nie umiałem zdobyć się na jakiekolwiek kiwnięcie głową.

– A jak nie, to sprzedam mu wpierdol – rzucił Aleks, rozładowując atmosferę. Oboje spojrzeliśmy na niego, a on wzruszył ramionami, dodając: – No co? Oko za oko, stary za mojego chłopaka.

Nie umiałem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy, gdy padło to określenie. Żarty, które kiedyś padały, teraz stały się rzeczywistością, a ja woah, ja miałem chłopaka.

– Poszukam jakichś kartonów, bo nie wiem, czy wystarczy nam walizka. Macie dziesięć minut na to łóżko i wyniesienie naczyń, powiem Domi, że ma grać w simsy i nikomu nie otwierać i widzimy się na dole, okej?

Byłem dosłownie obsrany, gdy kierowaliśmy się do mojego rodzinnego domu. Z jednej strony nie spodziewałem się, że tak szybko tam wrócimy, z drugiej chciałem po prostu spojrzeć mojemu staremu w oczy i powiedzieć jak bardzo go nienawidzę, a obecność Aleksa dodawała mi odwagi. Siedział ze mną na tylnym siedzeniu i głaskał moją dłoń, zapewniając, że będzie dobrze. Pomimo pozornej odwagi, widziałem, jak się trzęsie i nerwowo bawi zamkiem kurtki. Mogłem przysiąc, że gdyby miał możliwość, to właśnie odpalałby papierosa i zaciągał się dymem. I właśnie to robił, gdy zaparkowaliśmy tam, gdzie zwykle Aleks parkował, wpadając do mnie.

– Dwa zaciągnięcia i idziemy, okej? – poprosił.

– Dam ci szlaban na te fajki, Aleks.

– Dobrze, mamo, ale to później.

Odrywał wypaloną część, zostawiając pół fajki w opakowaniu i mruknął, że totalnie tego potrzebował. To, jak wali moje serce, z pewnością słyszała najbliższa okolica. Kuliłem się w sobie, stając przed drzwiami i bojąc się nacisnąć klamkę. W końcu to Aleks ją nacisnął, a drzwi ustąpiły, otwierając przede mną wrota piekieł, wpierdolu i nieprzyjemnych wspomnień. Kłótnia rodziców niosła się po całym domu, a zapłakany ton matki, wykrzykującej, że jego nigdy nie ma, gdy jest potrzebny, przywołał mnie do salonu.

– Ją też uderzysz? – zapytałem w przypływie odwagi. – Tylko Vilde i jej matka nie dostały wpierdolu? A może malucha też będziesz lać i uczyć, że to jest okej?

– Czy ja powinien być zdziwiony taką wizytą?

– Aleks, pomożesz Jankowi się spakować? – Gabriela olała słowa mojego ojca, prosząc syna, by zabrał mnie do pokoju jak małe dziecko.

– Nie zostawię cię z tym psycholem samej – obruszył się Aleksander, wskazując na mężczyznę.

Moja matka wyminęła nas, kierując się do łazienki, ale nasz wzrok miał szansę się spotkać. Była zapłakana i sama nie wiedziała jak się zachować. Przez moment nawet chciałem ją przytulić, ale ostatecznie nawet nie drgnąłem.

– Nie zajmę wam dużo czasu. Wydaje mi się, że powinnaś zostać, Aniu. – Zazdrościłem Gabrieli spokoju, bo sam szalałem ze strachu i chciałem już wyjść. – Janek przechodzi teraz pod moją opiekę i to u mnie będzie mieszkał. Wiem, że nie jest jeszcze pełnoletni, ale nie próbujcie robić z tego zasłony, bo cała ta szopka z policją będzie waszym problemem, nie naszym. Jeśli tylko zobaczę policyjne auto na moim podjeździe, wyśpiewam wszystko. – Zrobiła pauzę, a ja lustrowałem twarze rodziców i ich wzrok skaczący z kobiety na mnie i odwrotnie. – Mam dokumentację z obdukcji Janka oraz Aleksa po ostatniej wizycie tutaj. Zaraz również pojadę z Jankiem do lekarza, by mieć kolejne dokumenty i zrobię wszystko, by zniszczyć was, jeśli spróbujecie cokolwiek mu zrobić.

– Jan... – zaczął mój ojciec, ale pani Zając nie pozwoliła mu kontynuować.

– Janek jest cudownym i mądrym chłopakiem i niczego nie współczuję mu bardziej niż takich rodziców. Zasługuje na wszystko, co najlepsze i na miłość, której tu nie dostaje. A ty – zwróciła się do niego. – jesteś zwykłym śmieciem i nikim więcej. I nie widzisz niczego poza czubkiem swojego nosa, nie widzisz jak cudowną rodzinę i jak świetne dzieciaki masz. Bo i Janek, i Vilde to dzieciaki, których można zazdrościć. Mam ochotę wymiotować, gdy na ciebie patrzę i nie umiałabym nazwać cię człowiekiem – warknęła, patrząc w jego oczy. Moje serce zatrzymało się, gdy jedyne co dostała od ojca w odpowiedzi to śmiech i pokręcenie głową.

– Jesteś tak niesamowicie żałosna, Gabrielo.

Aleks ruszył w jego stronę, a ja nie zdążyłem go zatrzymać. Podniesionym tonem wyzywał Feliksa Olszewskiego, którego przecież każdy się bał. Dopiero jego matka zdołała go powstrzymać przed uderzeniem i dyszał wkurwiony, mówiąc, że rozkurwiłby mu ryj, bo tylko na to zasługuje.

Pakowałem wszystko, co wpadło w moje ręce, bo sam nie wiedziałem, co powinienem zabrać. Nie miałem przy sobie nawet laptopa, a przecież to on był najważniejszy. Aleks ze zdenerwowaniem wciskał do walizki moje ubrania, a na nowo opanowana Gabriela prosiła, by się uspokoił i nie rzucał nimi, bo poukładanych więcej się zmieści. Ja zająłem się książkami do szkoły, bo przecież nadal musiałem ją skończyć, choć nie czekało mnie nic lepszego niż McDonald's. Nie spodziewałem się, że na korytarzu znajdę laptopa, ale jakoś nie miałem ochoty zastanawiać się kto i kiedy go podrzucił.

Mojego ojca nie było na korytarzu, gdy kierowaliśmy się do wyjścia. Wpadliśmy za to na moją matkę, do której chyba czułem podobną nienawiść i żal, potęgujący chęć wyrzucenia jej wszystkiego.

– A po tobie na pewno spodziewałabym się czegoś lepszego niż to – powiedziała Gabriela, patrząc na moją matkę i jakby czytając mi w myślach. – Tak się chwaliłaś synem i co teraz?

– Przepraszam, Janek, ja...

– Miałaś czas na przeprosiny, mamo. Teraz nie chcę cię znać.

To wszystko wydawało mi się tak surrealistyczne, gdy ponownie zajmowałem miejsce w aucie Zająców. Aleks chyba z przyzwyczajenia usiadł z przodu i wyglądał na zdenerwowanego, dysząc i przygryzając dłoń. Mogłem być pewien, że w jego głowie jest gonitwa przekleństw i najchętniej wróciłby do środka, by rozdać solidny wpierdol mojemu ojcu. W mojej głowie nadal rozgrywały się przeżyte przed chwilą sceny, a dziwna ulga, którą powinienem czuć, nadal się nie pojawiła. Jej miejsce nadal zajęte było przez przerażenie, a ja czułem, że zabiera mi ono oddech. Miałem ochotę krzyczeć i wyć, a nie byłem w stanie nawet wziąć głębokiego oddechu, bo miałem wrażenie, że coś naciska moją klatkę piersiową i wciska mnie w fotel. Łzy mimowolnie spływały po moich policzkach i próbowałem nieco je ukryć, wpatrując się w mijaną ulicę i ocierając ukradkiem.

– Hej, jestem tu. – Miękki głos chłopaka wyrwał mnie z tkwienia w czarnej dziurze. Nawet nie zorientowałem się, gdy przesiadł się do tyłu, gdy staliśmy na czerwonym. Objął mnie, zmuszając do przytulenia i pocałował w głowę, gładząc po ramieniu, gdy głośny jęk wyrwał się z mojego gardła. – Janek, no co ty? Jestem tu, okej? To już za nami, przestań, oni nic już nam nie zrobią.

Szlochałem jak głupi i właściwie nie miałem pojęcia jak przestać, ale jakieś tamy we mnie właśnie pękły, dając ujście długo ukrywanym emocjom. Jednocześnie czułem się największym problemem i egoistycznie pragnąłem jego uwagi i zapewnienia, że faktycznie będzie dobrze.

Gabriela zatrzymała mnie w aucie, parkując przed domem i prosząc Aleksa, by wziął walizkę do środka. Złapała mnie za ramiona, uśmiechając się pocieszająco i zapewniając, że u nich nic mi nie grozi.

– Wiem, że nie jest to dla ciebie łatwa sytuacja i nie umiem sobie nawet wyobrazić, co czujesz i jak bardzo się boisz, Janek. Ale jesteś z nami i nic ci tutaj nie grozi, dobrze? Jestem tu i zrobię wszystko, jeśli twój tato naśle policję. Ale musisz obiecać mi jedno. Obiecaj mi, że będziesz ze mną szczery jeśli będziesz czuć się gorzej lub będziesz chciał pogadać. Wiem, że pomimo tego co łączy cię z Aleksem i uczuć między wami, czasami łatwiej wygadać się komuś innemu. Chcę, żebyś wiedział, że bardzo się cieszę, że będziesz z nami mieszkał i jeśli faktycznie będziesz chciał spróbować z Aleksem przejść na inny poziom niż przyjaźń, ja to totalnie akceptuję. I tak, wiem o Aleksie i jego rozterkach na temat orientacji i nie przeszkadza mi to, w kim się zakochuje. Tak samo z tobą, bo to szczęście jest ważniejsze od płci.

– Powiedział, że mnie kocha.

Wyglądała na wmurowaną i cóż, nie miałem pojęcia, że Aleks nie powiedział jej o uczuciach do mnie. A może powiedział, ale nie sądziła, że tak szybko otworzy się przede mną.

– Więc, cóż, witaj w rodzinie, Janek. – Przytuliła mnie, a ja poczułem ciepło, którego chyba nigdy wcześniej nie doświadczyłem i z przyjemnością zatopiłem się w miękkości jej kurtki, przykładając policzek do jej ramienia. 


*******

Nieco spóźnione wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Jak tam Wasze postanowienia noworoczne?

Rozdział miał wpaść w sylwestra, ale choroba pokrzyżowała nam plany, chociaż był tak naprawdę skończony już dawno i tylko czekał na wrzucenie. 

Wpadłyśmy jednak z kolejnym rozdziałem i jeju, jakieś gówno właśnie zrobiło się prawdziwe, co? 

Dajcie znać, jak wrażenia po tym rozdziale. Może macie swoje podejrzenia dotyczące dalszej akcji? Wszystkie teorie oraz wrażenia chętnie czytamy w komentarzach oraz na Twitterze pod #StuckInLovePL! 

Do napisania niedługo! 

polishkathel &DreamerEmma 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top