„Mógłbyś opowiedzieć mi teraz o swoim tacie?"

Bardziej niż czegokolwiek w tamtym momencie chciałem wiedzieć, co działo się na dole. Zastanawiałem się, czy Gabriela Zając mnie przypadkiem nie adoptowała, bo za nic nie umiałbym zrobić w tej sytuacji tego, co ona. Całość trwał zaledwie chwilę: patrzyliśmy na siebie z Jankiem jak idioci, a ona jak gdyby nigdy nic powiedziała, żeby chłopak wpuścił swoją matkę do środka, bo chyba musieli sobie wyjaśnić kilka spraw. Kazała mi i Domi iść ze sobą na górę, ale dalej niż na szczyt schodów mnie nie zaciągnęła, przez co mimochodem słyszałem co dziesiąte z tego, o czym rozmawiali Olszewscy. Domi szybko się cofała, a potem przykucnęła obok, chociaż ze ściszonej rozmowy usłyszała jeszcze mniej niż ja i marszczyła brwi, co chwila zerkając na mnie, aby upewnić się, że też niczego nie słyszałem.

– Co mówią? – spytała szeptem, wychylając się za barierkę, żeby chociaż zobaczyć więcej.

– No właśnie nie słyszę, więc cii. – Przyłożyłem palec do ust. – I się nie wychylaj, bo spadniesz. Idź, zobacz, czy mama cię nie woła.

– Nie woła! – oburzyła się po cichu.

– A sprawdzałaś?

Podniesiony głos Janka dotarł do mnie zaskakująco wyraźnie, a ja nachyliłem się bardziej, umierając ze zniecierpliwienia oraz chorej wręcz ciekawości.

– Czaję, jesteś sama i jest ci przykro przez to, co odwalił ojciec – powiedział ze względnym spokojem, który jednak po każdym słownie znikał coraz szybciej. – Ale cholera, to cię nie usprawiedliwia. Nic co powiesz, nie zadośćuczyni tego, na co mu pozwalałaś!

– Kochanie, przemyślałam sobie to wszystko... Naprawdę mi przykro, ale nie cofnę czasu.

– To po co tu przyszłaś? Poużalać się nad tym, jaka jesteś biedna, bo zdradził cię mąż? Jakoś jak ci o tym wspomniałem, to ślepo mu ufałaś, a teraz nagle prawda boli?

– Dla mnie to też jest trudne...

Chyba słyszałem jej szloch, ale tak naprawdę nieszczególnie chciało mi się w to wierzyć. Fakt, że matka Janka od zawsze przymykała oczy na to, co się działo, to było jedno. Olszewski jednak jeszcze niedawno dał popis agresji i chociaż po moich siniakach ślad zniknął, te w duszy Janka nadal były doskonale widoczne, a sam nie wierzyłem, że tych na ciele również nigdy nie zauważała.

– A dla mnie nie było?! – Chyba dopiero po wyrzuceniu tych słów uświadomił sobie, że krzyczał trochę za głośno. Zerknął w stronę schodów, ale cofnąłem się na tyle, aby mnie nie zauważył. – Z tego, co wiem, nie mam jeszcze osiemnastki i...

Chciałem zrobić mamie awanturę za to, że przyłapała mnie na podsłuchiwaniu, bo z każdym zdaniem chciałem wiedzieć coraz więcej. Gabriela Zając jednak pociągnęła mnie za ramię zmuszając do pójścia do pokoju i dodając opieprz pod tytułem "nie tak cię wychowałam, żebyś podsłuchiwał".

To były najdłuższe minuty, które spędzałem u Domi udając, że totalnie wkręciłem się w dekorowanie domku w simsach. W rzeczywistości co chwilę zerkałem na zamknięte drzwi, czekając na ich otwarcie. O dziwo jednak długo to nie następowało, a ja szedłem do łazienki, nasłuchując dalszych śladów awantury. Podczas drogi powrotnej wszedłem do pokoju po ładowarkę i ze zdziwieniem zauważyłem Janka, który wpatrywał się w jakiś punkt na ścianie. Nie wiedziałem, ile tu siedział, jednak od razu zająłem miejsce obok, chcąc wybadać temat.

– I jak było?

Wzruszył od niechcenia ramionami.

– Próbowała mnie namówić, żebym wrócił do domu, ale powiedziałem, że może zastanowię się nad tym jeżeli rozwiedzie się ze starym. Wiadomo, nie zrobi tego, więc temat skończony. No i tyle w sumie. Sory za dramę, nie powinniście niczego słuchać.

– Nie masz za co przepraszać. I tak nie było nic słychać.

Temat szybko zmieniony został na wybór filmu, którym mieliśmy zająć sobie najbliższe dwie godziny przed zakuwaniem do kolejnego sprawdzianu. Czułem, że Janek coś ukrywał i tylko udawał rozluźnionego, potwierdzając co kilka scen na ekranie, że na pewno wszystko było w porządku, chociaż doskonale widziałem coś innego. Zastanawiało mnie to, co musiała powiedzieć mu matka, skoro postanowił nie powiedzieć mi wszystkiego, ale nie naciskałem: sam nie chciałbym, żeby zachowywał się w stosunku do mnie w taki sposób. Liczyłem tylko na to, że gdy przyjdzie co do czego, przynajmniej spróbuje być ze mną szczery, jeżeli to faktycznie nie było nic takiego.

– Ej? – rzuciłem w końcu, zauważając, że on też nie bardzo śledził akcję filmu na ekranie, kręcąc się z jednej apki na telefonie do drugiej. Spojrzał na mnie uważnie, od razu blokując telefon i poprawił się na zajmowanej połowie łóżka, czekając, aż dodam to, co chciałem powiedzieć. – Jakby coś się działo, to mi powiesz, nie?

– A co cię teraz wzięło?

Wzruszyłem ramionami, nie bardzo wiedząc jak to wyjaśnić.

– To powiesz czy nie?

– No chyba.

Chyba?

– Tak, okej? Jak coś się będzie działo, to ci powiem. Obiecuję.

Był zirytowany moim naciskaniem, a ja jeszcze bardziej miałem wrażenie, że coś było na rzeczy. Jak na złość film szybko się skończył i z jękiem niechęci siadaliśmy przy biurku, oszukując samych siebie, że jakkolwiek poprawi to nasze nieistniejące chęci do nauki. Janek od razu otwierał odpowiedni podręcznik, dość szybko przyłapując się na tym, że za dużo go ominęło i tak naprawdę niczego nie czaił.

– Okej, może dwa tygodnie to trochę za długo, żeby olewać szkołę. – Westchnął, odpalając Facebooka, żeby zobaczyć, czy podczas poprzednich dni ktoś wrzucał rozwiązania kart pracy na klasową konwersację.

– Zanotować: optymalny urlop powinien wynosić jakieś dwanaście dni.

– Jestem poważny, Aleks.

– Ja też. Wyluzuj, okej? I daj mi chwilę, może mam jakieś notatki z zeszłego roku albo rozwiązania, bo coś mi dzwoni, ale nie wiem w jakim kościele.

Odblokowałem ekran laptopa, otwierając po chwili nową kartę, gdzie w sugerowanych obok Netflixa oraz Facebooka i Twittera dumnie wisiał Dysk Google, czyli skarbnica całego szkolnego syfu, który zakosiłem z internetu, konf klasowych lub od byłych znajomych. Z dziwnym ściskiem otwierałem kolejne foldery, szukając odpowiednich plików, bo coś mi świtało, że musiałem mieć chociaż jedną stronę na temat przerabianego właśnie materiału. Kolejne zadania oraz notatki dawały mi szybką podróż w czasie do okresu w życiu, gdy kolorowe znaczniki oraz odpowiednio posortowane zagadnienia były moim sposobem przyswajania wiedzy. Przesuwałem kursorem po linkach, zjeżdzając dzięki odnośnikowi do jednej z ostatnich zapisanych stron, ale prawda była taka, że chociaż patrzyłem na zanotowane słowa, nie rozumiałem ich treści. Gorzkie wspomnienia zalały mi umysł, a ja w takich chwilach znowu czułem, że to wszystko nie miało najmniejszego sensu.

– No co? To ty jesteś tym mądrym w rodzinie, jeżeli chodzi o naukę, a w szczególności matmę. – Spojrzałem na Daniela Zająca z mordem w oczach, a on wzruszył ramionami, posyłając mi przepraszający uśmiech. Byłem gotowy do zapisania kolejnej strony, licząc, że po zerknięciu do podręcznika zrozumie więcej, niż ja i przełoży na ludzki, jednak chyba się przeliczyłem, gdy dyktowanie równania zakończył wymownym "i coś tam", co odruchowo wpisałem do dokumentu. – Moim konikiem jest angielski, ale nie musisz o tym pamiętać, jak kolejny raz przypomni ci się, że chciałeś zrobić to zadanie za dodatkowe punkty, ale coś ci się nie trzyma kupy, więc "tato zerknij, to tylko pięć minut". A już na pewno nie o trzeciej w nocy, jak ostatnio – wypomniał. – Wiesz, jak dziwnie było mi się tłumaczyć przed kolegami z pracy, że zamiast starać się o trzecie dziecko, ja siedziałem nad lekcjami, chociaż szkołę rzuciłem wieki temu i dlatego wyglądam jak trup? Stefek mi nawet pogratulował, że dostałem się na studia. I weź tu potem człowiekowi powiedz, że to nie prawda.

– To mogłeś zawołać mamę, a nie ściągać mnie do kuchni i usypiać kakao, a dodatkowo nie pomagać.

– Domi miała wirusówkę, obie z mamą prawie nie spały w nocy i nie miałem serca jej budzić.

– A ja mam spartaczoną maturę przed sobą, chociaż to dopiero początek drugiej klasy.

– No właśnie, to dopiero początek, sam to powiedziałeś. – Położył mi dłoń na ramieniu w geście wsparcia, a ja westchnąłem przeciągle. – Wyluzuj i idź spać, jutro też jest dzień. Zmęczony i tak niczego nie zrozumiesz. Najwyżej podejdę do nauczyciela na kolejnym zebraniu albo odpalę librusa, ale musisz mi jeszcze raz wysłać hasło, bo zapomniałem.

Janek nachylił się nad laptopem, powodując u mnie dziwną presję, której nie umiałem sprostać. Czekałem tylko na komentarz, gdy powiększałem ekran, chyba znajdując coś, co mogłoby nam się przydać.

– Nie możemy cały rok jechać na twoich zadaniach, ty pewnie coś pamiętasz, a ja? – mruknął, prawie rzucając książką w geście irytacji.

– Postaram ci się to wytłumaczyć, jeżeli serio mam coś, co nam się przyda i zaczaję. Jak nie to może Piotrek ogarnia. A jeżeli nie on, to znajdzie jakiegoś znajomego, który nam pomoże – mówiłem, licząc, że chociaż na moment go to uspokoi. – Zające pomagają sobie w każdej sytuacji, okej? A on jest czasem chujem, ale poruszy niebo i ziemię, jeżeli o coś go poproszę. Poza tym wisi mi kasę... albo ja jemu? Mniejsza o to.

– Powinienem był serio zagadać z Niną o te notatki, nie bylibyśmy tak w dupie.

Wywróciłem oczami, bo to było ostatnie, co uważałem za odpowiednie rozwiązanie. Kiedyś mieliśmy wspólną konwersację, która od wielu tygodni świeciła pustkami i gdyby nie wysyłane na niej zdjęcia z różnych wypadów, pewnie dawno bym się stamtąd usunął w cholerę. Sęk w tym, że od tamtej pory relacja całej naszej trójki zmieniła się diametralnie, a z czegoś, co kiedyś mógłbym nazwać "paczką dobrych znajomych" pozostała para gejów i wiecznie wkurwiona laska, która najpierw podkochiwała się w jednym, a potem drugim.

– To do niej napisz, jak musisz. – Sięgnąłem po paczkę papierosów, bo uzależnienie dawało o sobie znać i aż mnie nosiło, żeby zapalić. Poza tym temat jego psiapsióły nie był ostatnio moim ulubionym, więc chciałem go jak najszybciej uciąć.

– A co to za ton?

Zdjąłem bluzę w oparcia krzesła, które zajmowałem i wzruszyłem ramionami, udając, że nie wiem, o co mu chodziło.

– Średnio mi się widzi przyjmowanie pomocy od typiary, która cały czas się do mnie rzuca i której siostra jest suką dla mojej.

– Powiedział ten, który nauczył dziecko mówić "spierdalaj".

– Wymknęło mi się, okej?

– Rzuciłeś to z premedytacją i sam jej kazałeś to powiedzieć! Dzieci są jak gąbka, a w każdym razie tak gadają, raz coś usłyszą i po ptakach.

– Jak się z ciebie taki ekspert zrobił w sprawie dzieci, to może jeszcze ojca naucz gumki zakładać, co? Bo takich podstaw nie czai.

Wiedziałem, że przesadziłem, ale nie spodziewałem się usłyszeć:

– Jesteś kutasem, Aleks.

– A ty wyżywasz się na mnie, chuj wie czemu! – warknąłem, żałując od razu po wypowiedzeniu tych słów. Westchnąłem przeciągle, próbując opanować w ten sposób nerwy i w pośpiechu zakładałem bluzę, licząc, że na dworze obejdzie się bez kurtki. – Idę zajarać.

Czułem na sobie zaniepokojony wzrok mamy, ale nie powiedziałem ani słowa, trzaskając wymownie drzwiami. Nerwy opuściły mnie dopiero po drugim papierosie, a ja ledwo powstrzymywałem się od środkowego palca w stronę nieco zbyt ciekawskiej sąsiadki. Interesowało mnie, co sobie pomyślała, chociaż częściowo zauważając to, co działo się w naszym domu. Osobiście stawiałem na teorie dotyczące adopcji kolejnego dziecka albo romansu na boku, ale przecież żaden scenariusz z wyżej wymienionych nie miał sensu.

Do pokoju wracałem o niebo spokojniejszy. Nie wiedziałem tak naprawdę, co stało za ciągłą nerwówką, której nie umiałem już w sobie tłumić... a może podświadomie zdawałem sobie z tego sprawę? Ostatnimi czasy nie poznawałem samego siebie i zamiast pewności, każde kroki stawiałem po omacku. Gubiłem się w tym wszystkim: cała ta popieprzona karuzela zwana życiem przyprawiała o wymioty i chęć wciśnięcia magicznego przycisku, który mnie stąd zabierze, uwalniając od wszystkiego.

Ale był też Janek. I to on stanowił drugi przycisk, w którego stronę desperacko sięgałem, pragnąc wszystkiego, co się z tym wiąże. Nawet jeżeli miałbym się potykać, a nawet wyć w cierpieniu.

– Mam się już pakować? – spytał, a ja zmarszczyłem brwi, nie wierząc, że faktycznie to powiedział.

– Nie możesz myśleć, że będziesz się musiał wyprowadzić za każdym razem, gdy się posprzeczamy. To tak nie działa.

– Ojciec podczas dram wielokrotnie wypierdalał mnie z domu, a my nawet nie jesteśmy rodziną, więc...

– Ale jesteśmy razem – przypomniałem. – Jesteśmy lepsi niż całe to gówno. I okej, wóz przeprowadzkowy na drugiej randce podobno działa tylko w przypadku lesbijek, ale jesteśmy tu we dwoje, tak? Mieszkamy razem i chyba w jakiś sposób bierzemy się na poważnie. A dla mnie nasz związek jest poważny na tyle, że nie przekreślę go przez jedną głupią kłótnię. Ty też nie powinieneś.

Westchnienie opuściło jego usta, a ja widziałem, jak powoli się rozluźniał.

– Przepraszam, że chociaż na moment zwątpiłem. To świeża sprawa, a ja codziennie budzę się obok ciebie i mam wrażenie, że zaraz znowu coś pójdzie nie tak, bo jest za dobrze, żeby trwało wiecznie.

– Rozumiem to, serio, ale jeśli tego chcesz, to właśnie tak będzie wyglądała nasza przyszłość.

Przytulenie było wszystkim tym, czego obaj potrzebowaliśmy. Obejmowaliśmy się tak, jakby jutra miało nie być i pomimo obowiązków, które wcześniej były dość istotne, kładliśmy się na łóżku, ciągle dotykając, jakby w obawie, że któryś z nas zaraz ucieknie. Leżeliśmy naprzeciwko siebie, uważnie skanując każdy cal twarzy i miałem wrażenie, że zarówno on jak i ja mieliśmy coś, co chcieliśmy z siebie zrzucić. Znowu dopadło mnie przeczucie ukrywania przez niego prawdy, ale z całej siły próbowałem tłumić w sobie najczarniejsze scenariusze rzeczy, które mogła powiedzieć mu matka.

– Wiesz, czego się boję? – powiedziałem, rzucając wszystkie karty na stół. – Że Nina powie "Janek rzuć Aleksa", a Janek to zrobi.

– Pojebało cię?

Podniósł się, opierając głowę na dłoń i patrzył na mnie tak, jakbym właśnie sprzedał mu najgorszy żart w dziejach.

– No słuchaj, latałeś do niej jak piesek, to trzeba przyznać.

– Przyjaźniliśmy się!

– A na kutasa to ci przez przypadek wlazła?

– Nie wierzę, że serio jesteś o nią zazdrosny.

– Oczywiście, że jestem. Owija sobie ciebie wokół palca, a patrząc na to, jak spierdolonego umysłowo masz faceta, to nie powinno jej długo zająć namówienie cię do tego, żeby mnie rzucić. Chociaż czekaj, ona nawet nie wie o tym, że jesteśmy razem.

Zamilkł, nie wiedząc, jak się do tego odnieść. Rozumiałem powody, dla których wolał trzymać nasz związek w tajemnicy, a tego dnia zrozumiałem jeszcze dobitniej: nadal nie był tego wszystkiego pewien, bał się, że serio coś pójdzie nie tak już na starcie, a jednocześnie nadal do tego wszystkiego dochodziły dramy w szkole oraz docinki. Po życiu z Feliksem Olszewskim nie chciał narażać się na koszmar jeszcze tam, co dobitnie spowodowałoby ujawnienie naszej relacji. Ja mogłem mieć to wszystko gdzieś, bo najgorsze miałem już za sobą i nic nie dobiłoby mnie bardziej, ale u niego to inna bajka.

– Nie powinieneś martwić się o Ninę – powiedział nagle, przerywając trwającą między nami ciszę. – Wiem, że zachowuje się jak suka, nic tego nie usprawiedliwia. Tylko że nadal mamy wspólną przeszłość i te dobre chwile nas do siebie ciągną. Nigdy jednak nie wrócimy do relacji, którą mieliśmy kiedyś – zauważył, a ja nie musiałem być geniuszem, żeby zorientować się, do czego nawiązywał. Wzdrygnąłem się na samo wspomnienie własnego zdziwienia na widok tego, jak całowali się pod szkołą. Ale najgorsze i tak było usłyszenie od Tytusa, że poszli ze sobą do łóżka, gdy hipotetycznie coś zaczynało się między nami dziać. – Bez względu na to, czy była moją pierwszą , czy nie – dodał, jakby czytając mi w myślach. Komentarz już cisnął mi się na usta, jednak Janek stłumił go szybkim pocałunkiem. – I przepraszam za to, że się do ciebie rzuciłem – dodał. – Po prostu nie umiem przywyknąć do tego, że ktoś naprawdę się o mnie martwi i czasem jest to trochę przytłaczające.


***


Według tego, co nasłuchałem się podczas dotychczasowych wizyt u psychologa, to wszystko wyglądało na dziwny cykl. Nadchodziły momenty gorsze, podczas których czułem, jakbym danego ranka obudził się w samym środku piekła, gdy byłem drażliwy, nie odzywałem się do nikogo i przestawiałem się po prostu na przeżycie i pójście spać pod pretekstem zmęczenia, chociaż nie było nawet dziesiątej wieczorem. Po nich jednak jak czkawka nadchodziły dobre: takie, gdy wszędzie było mnie pełno, gdy wypróbowywałem nowe przepisy, a słowo „porażka" nie istniało w słowniku bez względu na to, ile patelni bym spalił. O dziwo w jakiś sposób udało mi się nawet przestawić, nie kręcąc dram za każdym razem, gdy mama zawoziła mnie na terapię. Z każdą kolejną wizytą coraz bardziej czułem, że było to bez sensu, a jednocześnie miałem dość ciągłego powtarzania tego samego, skoro każdy uważał inaczej. Liczyłem, że w praniu wyjdzie oczywiste, bujając się podczas spotkań po bezpiecznych tematach, dzięki którym wizja kaftana i oddziału zamkniętego coraz bardziej się oddalała, zostając jedynie w koszmarach...

Do tego pieprzonego dnia, podczas którego znowu byłem panem swojego losu, raz nawet podniosłem rękę podczas zajęć, gdy przerabialiśmy temat, z którego cokolwiek pamiętałem i nawet rozważyłem zgłoszenie się do szkolnego etapu olimpiady z angielskiego, bo według nauczyciela miałem sporą szansę, jeżeli spróbuję. Opowiadałem o tym jak najęty, dopóki pani psycholog nie dała mi w twarz, poruszając temat, którego nigdy nie powinna ruszać.

– Mógłbyś opowiedzieć mi teraz o swoim tacie?

Nie byłem głupi, bo doskonale wiedziałem, że prędzej czy później mnie o to zapyta. Łudziłem się jednak, że do tego czasu zdołam chociaż wymyślić jakąkolwiek wymówkę czy możliwość zmiany tematu.

– Muszę?

– Powinieneś. Sugeruję, żebyśmy dzisiaj skupili się właśnie na tym temacie i wtedy zobaczymy, co z tego wyjdzie, dobrze?

– Czy „nie" wchodzi w grę?

Przeklinałem Gabrielę Zając za to, że zmusiła mnie do tego, od razu żałując również całej wcześniejszej strategii. Gdybym faktycznie stał na swoim, moja stopa nigdy nie stanęłaby w tym miejscu. Poruszanie bezpiecznych tematów było dla mnie wygodne, bo dzięki temu przestałem patrzeć na czas, zyskując coś w rodzaju względnej swobody. Nie zastanawiałem się już dwa razy nad tym, czy notowała każde moje słowo, wyciągając nieodpowiedni wniosek.

To była pieprzona strategia tej babki, która zapędziła mnie w kozi róg.

– Dobrze wiesz, że nie. Nie zrażaj się od razu. Jeżeli przekroczę nieodpowiednią granicę, powiedz, a zmienimy temat.

Pieprzone psychologiczne pierdolenie.

– To po prostu nie jest coś, o czym rozmawiamy podczas śniadania. – Wzruszyłem ramionami, udając przed samym sobą, że to wcale nie był taki ciężki temat. Ale był, bo to właśnie tata nie dawał mi spać po nocach, to wspomnienia jego osoby, pogrzebu i nieubłaganie zbliżająca się rocznica śmierci nokautowały mnie do tego stopnia, że potrafiłem budzić się w nocy z krzykiem, zlany potem lub nie spać w ogóle, rozważając scenariusze własnej śmierci, gdy tylko zyskam do tego odpowiednią odwagę.

– Dlatego uważam, że właśnie tutaj jest do tego odpowiednie miejsce. Gdy jesteś w towarzystwie osób, które kochasz, boisz się ich reakcji.

– To nie tak, że boję się ich reakcji – podjąłem, chcąc sprostować błędny wniosek. – Po prostu nie chcę dokładać im zmartwień, a to różnica. W szczególności, że każdy próbuje sobie jakoś radzić. Różnica jest jednak taka, że tylko mi nie wychodzi, a przecież muszę włożyć duże spodnie. Taty nie ma i to ja go muszę zastąpić.

Poprawiła się na zajmowanym przez siebie fotelu, a ja do tej pory poznałem ją na tyle, żeby wiedzieć, że fragmenty zaczęły jej się układać w dziwną całość.

– Ktoś ci tak powiedział, czy sam doszedłeś do takiego wniosku?

– To przecież oczywiste – powiedziałem wymijająco.

Mruknęła, nie chcąc zostawić mnie na odczytanym i zanotowała na tablecie kilka słów. Trybiki chodziły mi za szybko, uruchamiając najczarniejsze myśli, chociaż bałem się ich co wizytę, jednak kończyło się identycznie: podziękowaniem za rozmowę oraz prośbą o kolejne spotkanie, bo posuwaliśmy się do przodu i warto kontynuować terapię.

Chyba warto ruchać nas na kasę.

– Masz siostrę, prawda? – Zerknęła na tablet, aby się upewnić. – Dominikę? – Skinąłem głową, dodając potwierdzenie. – Ile ma lat?

– Osiem.

Każde dość niewinne pytanie, które mi zadała, kończyło się czymś większym, tego nauczyłem się aż za dobrze. Jednak nie miałem pojęcia, jak bardzo zdepcze mnie tym, co powie.

– Więc jest jeszcze mała. Rozumiem ten schemat: twoja mama została sama, siostra jest małym dzieckiem, a ty czujesz, że jesteś jedyną osobą do podjęcia próby naprawienia tego, co nieodwracalnie zniszczyła śmierć twojego taty. – Nie umiałem nic powiedzieć i cieszyłem się, że nawet nie czekała na reakcję, bo siedzielibyśmy tu do mojej usranej śmierci. – Wasza rodzina w pewien sposób się rozpadła, tak jest, gdy traci się jedną z najważniejszych osób w życiu. Twierdzisz, że nie chcesz dokładać mamie i siostrze zmartwień, mówiąc o tym, jak się czujesz przez śmierć taty, bo ci nie wypada. Bo nie jesteś małym dzieckiem, które, według ciebie, jako jedyne ma prawo przeżywać to wszystko, być smutnym, bezradnym i wściekłym. I nie jesteś też swoją mamą, która straciła męża. Jesteś tylko synem, facetem, który według własnego dość stereotypowego myślenia nie ma prawa do całkowicie ludzkich uczuć.

Siedziałem spięty jak struna, nie chcąc popełnić żadnego fałszywego ruchu. Byłem na jebanym polu minowym, szczęka bolała mnie od zaciskania, tak samo jak dłonie, a gardło piekło od guli, która nie dawała spokoju, coraz wyżej pnąc się z każdym pierdolonym słowem, jakie mówiła.

– W tej chwili to nadal są moje spostrzeżenia, więc musisz powiedzieć, czy mijają się z prawdą – poprosiła.

Wzruszyłem ramionami, chcąc, żeby jak najszybciej zmieniła temat, bo ani trochę mi się to nie podobało.

– Nic się nie stanie, jeżeli przyznasz mi rację, Aleks – poinformowała, zmieniając na moment temat pytaniem o to, czy potrzebowałem wody, ale zaprzeczyłem. – Zapomnij o tym, co czeka cię po tym, jak stąd wyjdziesz. Tutaj jesteśmy tylko we dwoje i nikt nie pomyśli o tobie źle ani nie będzie się śmiał, cokolwiek mi powiesz. Nikt nie stwierdzi, że zawodzisz, czując coś, do czego masz całkowite prawo.

W pomieszczeniu nagle zrobiło się gorąco... a może to ja zaczynałem się pocić? Nienawidziłem tego, jak otwarcie ze mnie czytała, bo im bardziej próbowałem wszystko chować, tym sprawniej odkrywała karty.

Obraz rozmazywał mi się przed oczami, gardło bolało, bo gula była tak nieznośna, że chciałem krzyczeć. Serce waliło w klatce piersiowej...

Gdyby ojciec mnie widział, byłoby mu wstyd za takiego syna.

– Nie mogę się tak czuć – powiedziałem wreszcie, chociaż każde słowo tak strasznie raniło. – Nie ja.

– Wręcz przeciwnie: masz całkowite prawo się tak czuć. Masz prawo do smutku, do żalu oraz bezradności. Masz prawo do tego, żeby czuć niemoc, żeby budzić się ze ściskiem, bo twojego taty nie ma i nigdy nie wróci. I to jest przerażające – zauważyła zgodnie z prawdą. – Widziałeś go codziennie przez całe swoje życie, a teraz pozostają tylko wspomnienia, które zamiast pocieszenia, dodają ci bólu. Nie mogę ci obiecać, że to minie, bo prawdopodobnie nigdy tak nie będzie. Ale możemy postarać się, żebyś przeszedł okres żałoby z poczuciem, że to w porządku tęsknić i cierpieć.

Najbardziej nienawidziłem terapii właśnie za ten szczególny moment: za to, jak wszystko pękło, a ja rozwyłem się przy kompletnie obcej kobiecie, która podawała mi chusteczki, cierpliwie czekając, aż wszystko z siebie wyrzucę. Bez oceniania, bez komentarzy oraz spojrzeń, które dobijałyby jeszcze bardziej. Dając mi przestrzeń do tego, żeby wypłakać się bez miliona myśli o tym, kto to usłyszy i jak będzie się z tym czuł, bo przecież byli ci, którzy mieli gorzej.

Zagryzana warga bolała, a posmak krwi przynosił pragnienie wymiotów. Dziękowałem za szklankę wody, dopiero po wypiciu jej uświadamiając sobie, że faktycznie tego potrzebowałem. Że serio potrzebowałem tego wszystkiego.

– Zaraz minie rok, a ja czuje się tak, jakby na nowo umierał każdego dnia i... – urwałem, bawiąc się szklanym naczyniem, żeby zrobić coś z drżącymi dłońmi.

– I to boli – dodała, wiedząc, że nie będę w stanie tego dokończyć. – I tak samo bolą myśli, którymi się krzywdzisz, ale podejdźmy do tego krok po kroku, dobrze? Chciałabym, żebyś założył dziennik – oznajmiła, blokując tablet i odkładając go na blat stolika. – Masz w swojej głowie mnóstwo myśli, z którymi nie umiesz sobie poradzić, które tłumisz, a to nie działa na twoją korzyść. W gorszych chwilach, gdy znowu cię przytłoczą, zapisz je wszystkie, bez względu na to, jak bolesne mogą być dla ciebie lub osób, które kochasz. Gdy to zrobisz, weź głęboki wdech i przypomnij sobie, że na siłę nie zmienisz tego, jak się czujesz, że to, co się dzieje w twojej głowie, nie jest złe ani nie powinieneś tego tępić. Podczas kolejnych spotkań skupimy się właśnie na tych myślach oraz sposobie, w jaki powoli będziemy z nimi walczyć. Przede wszystkim jednak musimy przepracować twoje poczucie winy, bo czuję, że jest za nim coś więcej niż to, czego się dziś dowiedziałam.

Mruknąłem potwierdzenie, niepewny tego, czy będę w stanie wydusić z siebie chociażby słowo. Byłem wyczerpany, ale pierwszy raz od dawna nie czułem wstydu. Wręcz przeciwnie: coś zupełnie innego powoli się pojawiało, chociaż nie do końca wiedziałem, co to było.

Najdziwniejsze jednak było to, że nawet nie śmiałem zaprzeczyć, gdy powiedziała:

– Dobrze zrobiłeś, przychodząc tutaj, Aleks. 


*******

Uwielbiamy te chwile w Stucku, gdy fabuła sama leci do przodu, a my prawie nie nadążamy z pisaniem – jesteśmy kilka rozdziałów do przodu i bawimy się cudownie (chociaż bohaterowie nieco mniej, ha)! Stąd szybsza aktualizacja, po której nowy rozdział znowu może pojawić się szybciej, ale wszystko zależy od Was oraz Waszej aktywności!

Komentarze możecie dodawać na dole, uwielbiamy też wstawki, tak samo jak wpisy na Twitterze pod #StuckInLovePL <- polecamy go śledzić, jeżeli uwielbiacie spoilery, bo kto ich nie lubi?

Buziaki i do następnego,

polishkathel &DreamerEmma 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top