„Janek wie o Tytusie?"


– Janek, ja naprawdę rozumiem, że dojrzewasz i hormony buzują, ale chciałabym jedynie żebyś uważał – powtórzyła to milion pierwszy raz, a ja przeklinałem w głowie Ninę, która musiała schować opakowanie po kondomie w mojej kieszeni, przez co moja matka znalazła je w praniu. Czułem się żałośnie, gdy robiła mi wykład na temat bezpiecznego seksu, wzdychając w pewnej chwili teatralnie i dodając, że czuła, że tak skończy się nasza przyjaźń.

– Dobrze, mamo. – Liczyłem, że westchnięcie i przytaknięcie zakończy temat, ale ona znowu zaczęła mówienie o moim związku.

Od pewnego czasu była dla mnie o wiele milsza, przelewając co jakiś czas pieniądze, zwłaszcza, gdy wychodziłem z Niną i życzyła nam miłego wieczoru, ganiąc mnie za przewracanie oczami. Była szczęśliwa, żyjąc wizją mojej dziewczyny jako synowej, a ja byłem wdzięczny za wolność, która szła z tym w związku.

Związek z Dąbrowską kwitł, a o nas już wiedziała cała szkoła. Docierały do mnie czasami głupie teksty, że nieźle dałem się zrobić, a Nina sprawnie wymijała temat, gdy pytałem o co może chodzić. Nie lubiłem słuchać, że to ona przeleciała mnie, bo czułem się jeszcze gorzej niż za każdym razem, gdy nie wiedziałem co robić. I tak, nadal nie wiedziałem co robić i zgrabnie wymigiwałem się z lizania jej dołu. Ona czasami dogryzała mi, gdy dochodziłem zdecydowanie zbyt szybko i klepała w policzek, teatralnie całując w czoło i zapewniając, że kiedyś się nauczę. Nie pomagało mi to w czuciu się przy niej swobodnie, a uczucie przybicia potęgowane było przez fakt, że nawet nie miałem z kim pogadać. Aleks omijał mnie szerokim łukiem, pokazując mi dobitnie jak złe decyzje podjąłem ostatnio. Zdziwiłem się więc, gdy dosiadł się do mnie w poniedziałek, gdy Nina została w domu chora. Mieliśmy razem rozwiązywać zadania, a ja plułem sobie w twarz, że znowu byliśmy w parze.

– Jak tam pani Olszewska? Wybiera suknię na ślub?

– Moja mama już jest po ślubie? – Próbowałem zabrzmieć ironicznie, ale chyba średnio mi poszło, bo jego pytanie zbiło mnie z tropu.

– Mówię o tej, która cię przeleciała.

– Ty też, Aleks? Myślałem, że jesteś ostatni do plotkowania.

– Ale to chyba nie były plotki, co? Ale zabezpieczacie się, nie? Mam trochę wydatków i nie wiem czy zdążę uzbierać na prezent jako wujek.

– Pierdol się, Aleks, serio.

– Niestety nie jestem tobą, kochanie.

Nauczycielka upomniała nas, prosząc żebyśmy wrócili do pracy. Nie padły pomiędzy nami żadne słowa, które nie byłyby związane z zadaniami albo szkołą. Nina umilała mi resztę dnia opowieściami z domu i obiecała, że nie będę w szkole długo bez niej. Nie widzieliśmy się przez kolejne dwa dni, a ja z uśmiechem obejmowałem ją w środowy poranek, gdy wreszcie wróciła do żywych i z jękiem wspominała, że nie mogła dłużej zostawać w łóżku i robić sobie zaległości.

– A kogo my tu już mamy wśród żywych – zaśmiał się Aleks, wchodząc do klasy. – Nasza książęca para znowu na swoim miejscu.

– Pieprz się, Aleks, pewnie zazdrościsz – rzuciła Nina, zakładając nogę na nogę. – Alka cię rzuciła i dalej jedziesz na ręcznym? – dodała z przekąsem.

– Przynajmniej nie muszę się przejmować ploteczkami, że to mnie dziewczyna przeleciała pierwsza. Janek wie o Tytusie?

Spojrzałem na dziewczynę, która w mgnieniu oka oderwała wzrok od telefonu i posłała Zającowi wściekłe spojrzenie, mrucząc, że ma się odpierdolić. Próbowałem podłapać temat, ale ona zbywała mnie, mówiąc, że Aleks plecie głupoty, by tylko nas poróżnić. Rzeczywiście miałem wrażenie, że chłopak z zazdrości próbuje wejść pomiędzy nas i z jednej strony cieszyłem się, że nie jesteśmy już tak blisko. Okej, zdarzało mi się stalkować go na portalach społecznościowych, ale szybko łapało mnie poczucie zażenowania, gdy widziałem jego głupkowate komentarze. Z drugiej strony ciekawił mnie wątek Tytusa, bo nie rozumiałem reakcji dziewczyny na jego imię. Trułem jej dupę, gdy leżeliśmy u mnie po szkole, a ona jedynie denerwowała się bardziej i zakończyła wszystko, pytając czy aż tak bardzo jej nie ufam, że ważniejsze są dla mnie słowa jakiegoś pojeba. Znowu zmieniła temat, wsuwając ręce pod moją koszulkę i pytając czy nie mam ciekawszych rzeczy do roboty.

Weekend miał być naszymi wspólnymi chwilami, a ja z uśmiechem wychodziłem ze szkoły, łapiąc Ninę za rękę. Zazwyczaj nocowaliśmy u mnie, a dzisiaj miało się to odmienić. Dziewczyna jak najęta opowiadała o planach i zdziwiła się, widząc w swoim domu siostrę Aleksa. Dominika uśmiechnęła się, witając się i wracając do zabawy z Zosią. Robiły jakieś marne wycinanki ubrań dla wydrukowanej lalki i bawiły się w projektantki mody, naklejając gwiazdki i inne pierdoły.

– Co Domi tu robi? – zagaiła Nina niby przypadkiem, witając się z mamą.

– Zosia mówiła, że będzie nocować. Od kilku dni o tym wspomina.

– I co, będzie przylatywać do nas co pięć minut?

– Skoro ty możesz mieć gościa, Nina, to i ona ma takie prawo. Co nowego, Janek? – Uśmiechnęła się do mnie jakby nagle zdając sobie sprawę, że stoję nieopodal.

– A właściwie nic takiego, a u pani?

Rozmowy o wszystkim i o niczym zajęły nam trochę czasu i wreszcie mogliśmy zamknąć się w pokoju dziewczyny, gdzie nie docierały dziecięce głosiki. Sielanka nie trwała długo, a nasz pocałunek został przerwany przez otwierane drzwi i Zochę, podbiegającą do łóżka z głośnym chwaleniem się nowym obrazkiem.

– Potnę ci Edwarda nożyczkami jak jeszcze raz wejdziesz tu bez pukania – warknęła Nina.

– Ta, spróbuj to powiem mamie co tu robiłaś.

– Spróbuj powiedzieć, a rozwalę ci zamek z lego.

Przekomarzanie sióstr oglądałem z uśmiechem, by po chwili przenieść wzrok na Zosię, która nieco wycofana stała za przyjaciółką. Kłótnia Dąbrowskich przeniosła się na wyższy poziom, a zdenerwowana Nina zagroziła doniesieniem mamie i po chwili krzyczała, próbując zwrócić uwagę rodzicielki.

– Szkoda, że Aleksa tu nie ma – westchnęła Domi, siadając obok mnie. – On to ostatnio w ogóle mnie olewa.

– Pewnie ma dużo nauki czy coś.

– Nie przyjaźnicie się już?

– Dlaczego tak myślisz?

– Bo już do nas nie wpadasz. No i Aleks coś tam gadał z mamą, ale się wkurzył jak słuchałam i dał mi simsy.

– Przyjaźnimy się, Domi, naprawdę. – Pogłaskałem ją po głowie. – Leć do Zochy, bo zaraz się pobije z Niną – zażartowałem.

– Wiesz co? Jesteś super i fajnie, że nadal się przyjaźnicie! – Wyglądała na naprawdę szczęśliwą moim zapewnieniem, a mnie dopadły wyrzuty sumienia.

Minęła się ze zdenerwowaną Niną w progu, a nastolatka rzuciła się obok, mówiąc, że zazdrości mi braku rodzeństwa i wolnością, która się z tym wiąże, bo ona znowu zgarnęła opieprz za kłamstwa siostry, która robiła z siebie niewiniątko. Pocałowałem ją w czoło, zapewniając, że za kilka lat doceni siostrę i pewnie będą nierozłączne, a teraz powinna jedynie wyluzować. Przyznała mi rację, wyciągając wino, które zostało schowane w szafie na właśnie takie chwile i przekręciła klucz w zamku, by Zocha zwnou nie wparowała bez pukania. Oglądaliśmy głupkowaty film, tuląc się i pijąc alkohol, który dość prędko zaczął na mnie działać. Nina leżała na mojej klatce piersiowej, gdy bez celu błądziłem po internecie, gdy w mojej głowie znowu pojawił się Aleks i Dominika, której brakowało chwil z bratem. Teraz nastolatek dodawał na story głupie zdjęcia, chwaląc się piątkowym wieczorem, a ja skomentowałem, dogryzając, że powinien zająć się siostrą, a nie chlaniem. Odegrał się, pytając jak to jest być wyruchanym, a ja przyznałem, że chyba jego kuzyn powinien wiedzieć o tym najlepiej.

Aleksander Zając: Okej, to Ci się akurat udało XDDDD

Aleksander Zając: Jak tam randeczka?

Janek Olszewski: A luzik, oglądamy film

Aleksander Zając: Nuuuuuuda

Aleksander Zając: Nie macie ochoty na dobrą imprezę? Taka trochę przeprosinową i obiecuję, że Tytusa nie będzie, Ty mały zazdrośniku :*

Janek Olszewski: ??

Janek Olszewski: O co chodzi z tym Tytusem??

Aleksander Zając: Pogadaj ze swoją żonką meh

Aleksander Zając: Bo ploteczki to na pudelku, a nie zajączku

Aleksander Zając: To co widzimy się??

– Nie masz ochoty na imprezę? – zapytałem, a Nina spojrzała na mnie. – Aleks proponuje taką przeprosinową.

– A co to mu się stało? Już się okres księżniczce skończył?

– Najwidoczniej. To co?

– No spoko.

– A powiesz mi o co chodzi z Tytusem?

– Ja pierdole, drążysz bardziej niż Zocha, gdy w święta chce wiedzieć co dostanie. – Przewróciła oczami. – A ja wtedy nie mogę jej powiedzieć, że bilet w jedną stronę do domu dziecka.

– Jesteś okropna.

– I za to mnie kochasz, czyż nie?

***

Klub wypełniony był muzyką, a my szukaliśmy Aleksa i jego paczki, z którą miał czekać pod jednym z filarów. Wybrałem jego numer, licząc, że usłyszy cokolwiek w natłoku głośnych dźwięków, ale myliłem się i dopiero lawina SMSów sprawiła, że łaskawie mi odpisał.

– A jednak wpuszczają dzieciaczki – rzucił, rozkładając ramiona, by się z nami przywitać.

– Pierdol się, Aleks.

– Tak, tak, to później, księżniczko.

Czułem jak cała krew odpływa mi z twarzy na widok Piotrka, który przywitał się ze mną przytuleniem i skomplementował sukienkę Niny, dodając, że zawsze wiedział, że mam dobry gust.

– Więc się znacie? – zapytała nastolatka, patrząc na mnie.

– No jasne. – Piotrek machnął ręką, jakby usłyszał najbardziej oczywista oczywistość na świecie. – Zdążyliśmy poznać się naprawdę dogłębnie.

Aleks parsknął, a ja żałowałem decyzji o przyjściu tutaj i od razu skierowałem się do baru, zamawiając dwa drinki. Odbierałem napoje ze spokojem, wiedząc, że szansa na sprawdzanie dowodu jest mała. Nina nie odstępowała mnie na krok, co chwilę piorunując Tytusa wzrokiem i zachowując się wobec niego jeszcze gorzej niż ja w kontekście Aleksa, z którym przecież miałem na pieńku.

– Więc to jest ta twoja wybranka, huh? – rzucił Piotrek, gdy kierowaliśmy się do toalety, gdzie oczywiście musiał iść ze mną, a potem stać dwa pisuary dalej i nadal ciągnąc konwersację, a ja nawet nie umiałem się załatwić, gdy mózg podsyłał mi wizje jego penisa obok.

Ja pierdole, Janek, więcej nie pijesz.

– Jakoś tak wyszło – mruknąłem.

– Spoko, każdy kiedyś eksperymentował, grunt żeby skończyć dobrze, nie? – Poklepał mnie po plecach, poprawiając spodnie, a ja zamarłem.

Myłem ręce nieco zbyt dokładnie, wiedząc, że stoi za mną i czeka aż skończę, by wrócić razem jak pieprzone psiapsiółki. Wymusiłem uśmiech, wychodząc na korytarz i modliłem się, by nie wypowiadał kolejnych złotych myśli, bo miałem dość jego ględzenia. Zdziwiłem się, widząc Ninę kłócącą się z Tytusem, których Aleks obserwował z bezpiecznej odległości i śmiał się, nie mając nawet zamiaru ich rozdzielić.

– Stawiam dychę, że mu... nieważne – dodał, gdy Nina rzeczywiście dała Tytusowi w twarz i zdenerwowana wróciła do nas, rzucając, że ma wszystkiego dość i chce do domu.

– Co jest, kochanie? – Złapałem ją za rękę, próbując uspokoić. Wow, Janek, robisz związkowe postępy, jeszcze do niedawna kochanie nie przechodziło Ci przez gardło.

– Znajdźmy lepsze miejsce, bez takiej hołoty. – Z obrzydzeniem spojrzała na Tytusa, z którego Aleks robił podśmiechujki.

– Co jej zrobiłeś? – warknąłem, stając przed nastolatkiem, który z półuśmiechem rozmasowywał policzek.

– Po prostu zapytałem czy tobie też obciąga tak dobrze jak mi. Ale patrząc na siłę w ręce to chyba jednak tak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top